DAWID MUSZYŃSKI: Fear the Walking Dead wchodzi już w 7 sezon. Długo musiałaś czekać na przemianę swojej bohaterki. JENNA ELFMAN: To prawda. Sześć i pół sezonu czekałam, ale się opłacało. To, co scenarzyści wymyślili dla mojej postaci, bardzo mi się spodobało. June straciła męża i to uwolniło w niej pewne pokłady kumulowanej przez lata złości. Coś w niej pękło i postanowiła odebrać komuś życie. Jest to o tyle tragiczne, że przecież ona jest medykiem. Jej obowiązkiem jest ratowanie życia, a nie odbieranie go. Oczywiście, ale to są raczej przyzwyczajenia ze starego świata. Teraz znajduje się w nowym, w którym tamte przysięgi i zasady już raczej nie obowiązują. Niby tak, ale one są wciąż zakodowane w ludzkiej podświadomości. To nie jest tak, że wybucha inwazja zombie i nagle wszyscy zapominają o przyzwoitości. Właśnie o tym jest ten serial. Mamy grupę osób, która chce pomagać innym, marzy o stworzeniu miejsca, gdzie wszyscy będą mogli żyć w harmonii. Mimo wszystkich przeciwności losu, na które trafiają, i psychopatów, z którymi muszą po drodze walczyć. I to myślenie cały czas ładuje ich w nowe kłopoty. John Dorie nie zginąłby, gdyby nie był tak łatwowierny. Ale to czyni nas ludźmi. Wierzymy, że w życiu czeka nas coś pozytywnego. Jeśli w każdym będziemy widzieli wroga, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Będziemy żyć sami. Scenarzyści też to dostrzegają, dlatego mamy przemianę Victora Stranda, granego przez Colmana Domingo, który tworzy nowy świat, ale na swoich warunkach. To on teraz decyduje, kto zostanie uratowany, a kto nie. I nie wszyscy jego dawni przyjaciele będą mieli to szczęście. Już wiemy, że Morgan stanie po drugiej stronie barykady. To trzeba od razu powiedzieć, że po odpaleniu ładunków nuklearnych, po raz kolejny mamy nowy świat. Spalony, skażony, na którym… jakimś cudem zombie przeżyli. Jakby życie nie było wystarczająco trudne w poprzednim świecie, prawda? (śmiech). Wcześniejszy ład, przynajmniej w Teksasie, został zniszczony. Ci, którzy przeżyli, muszą teraz się zaadoptować do nowej sytuacji. June na przykład jest w schronie, w którym także znajduje się członek jej rodziny. Nie spodziewała się tego,  ale to znów daje jej pewną dozę bezpieczeństwa i normalności. Co jest chyba dla niej niebezpieczne, bo za każdym razem, kiedy June czuje się bezpieczna, ktoś lub coś jej to bezpieczeństwo odbiera. Jednak tym razem to jest już inna June. Wszystkie traumy, jakie na nią spadły, spowodowały, że stała się twardą babką, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Jeśli ktoś stanie na jej drodze i zasugeruje, że może być dla niej zagrożeniem. to zostanie przez nią wyeliminowany. Nie boi się odebrać komuś życia. Robi to wbrew sobie, z dużą niechęcią, ale robi. Ma w sobie na tyle siły, by później żyć z konsekwencjami swoich czynów.
foto. materiały prasowe
I to chyba jest w niej najciekawsze. Jest to jedna z nielicznych postaci, która została kompletnie złamana i postępuje wbrew swojej naturze. Przemiany Victora czy Morgana nie są dla nas wielkim zaskoczeniem, bo się po nich tego spodziewaliśmy. To prawda, dlatego też byłam pozytywnie zaskoczona, że scenarzyści trochę poeksperymentowali z moją bohaterką, bo jak słusznie zauważyłeś, po niej widzowie się nie spodziewają takich zachowań. Jestem przekonana, że wszyscy byli w szoku, jak June wykonała egzekucję na bohaterze odpowiedzialnym za śmierć jej męża i z jego kapeluszem na głowie wyszła z obozu bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. No i co teraz? Czas pokaże (śmiech). Czas na nowy porządek, nowe otwarcie. Zobaczymy, jak świat przyjmie nową odsłonę June. Już wiemy, że łatwo nie będzie. Ale z drugiej strony ten serial opiera się na samych trudnych decyzjach i nieoczywistych wyborach. Tak naprawdę każdy chce być kowalem własnego losu, ale prędzej czy później orientuje się, że ktoś inny rozdaje karty. Później zaczyna się blefowanie, kto ma lepsze rozdanie. A jakie karty trzyma June? Tego to nawet ja nie wiem (śmiech). Na razie ma tę chwilę normalności, bo ma obok siebie kogoś bliskiego w bunkrze. Tyle że ten serial przyzwyczaił nas do tego, że lubi szokować i trzymać bohaterów w uczuciu zagrożenia. A ten świat na zewnątrz jest teraz jeszcze bardziej zabójczy. Wszystko jest zniszczone albo skażone. Jedzenie, jeśli jakieś zostało, nie nadaje się do spożycia, bo jest przecież napromieniowane. Osoby, które przeżyły wybuch, umierają z głodu. Szabrowanie już nic nie da, bo to, co zostało, nie nadaje się do spożycia. Po co walczyć o życie w świecie, w którym szanse na normalność są raczej iluzoryczne? Bo albo człowiek umrze z głodu, albo będzie żył pod butem jakiegoś niestabilnego psychicznie tyrana. Nikt nie chce umierać. Taka jest nasza natura. Jeśli istnieje jakakolwiek szansa na przeżycie, będziemy starali się ją wykorzystać. A czy nam się uda? Zobaczymy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj