Rebecca planuje odejść z CTU, ale mam wrażenie, że nie jest do końca przekonana do tego pomysłu. Czy się ze mną zgadzasz?
To prawda. Bardzo trudno jest jej zostawić agencję, dla której tak wiele poświęciła. To chyba dotyczy wszystkich osób, które są bardzo zaangażowane w swoją pracę. Trudno jest im tak po prostu z niej odejść.
Czy widzisz jakieś paralele między Rebeccą i Erikiem Carterem? Mam wrażenie, że brakuje mu w życiu adrenaliny, bo chciałby walczyć na pierwszej linii. Erikowi też jest bardzo trudno zajmować się czymś innym.
Tak, uważam, że są osoby stworzone do tego rodzaju zadań operacyjnych, które wymagają określonego typu osobowości, ale ja naprawdę znam takich ludzi. Doskonale radzą sobie w życiu, ale pokazują na co naprawdę ich stać, kiedy wybucha kryzys. To osoby, które są w stanie skupić swoją uwagę, które potwierdzają swoją wartość wtedy, gdy wszystko się wali, w sytuacjach kryzysowych. To zdanie doskonale opisuje Erica Cartera, który świetnie radzi sobie w takich warunkach i na swój sposób przyciąga je do siebie. To szczęście, że tacy ludzie w ogóle istnieją i często zajmują się tym, w czym najlepiej się sprawdzają.
W pierwszym odcinku widzimy, jak grana przez ciebie bohaterka obezwładnia kogoś paralizatorem. Jak dla kobiety jest to dość niecodzienny rekwizyt. Co jeszcze znajdziemy w jej torebce?
Rebecca i Eric są bardzo do siebie podobni, choć mają zupełnie inną historię i pochodzenie. Kiedy sprawy przybierają zły obrót, moja bohaterka jest w stanie dokonać niezwykłych rzeczy. To ciekawe, bo w przeciwieństwie do tego rodzaju ludzi, większość z nas przestałaby w końcu walczyć, ale Rebecca jest zawsze przekonana, że ma rację, a poza tym jest gotowa na wszystko. Nawet jeśli nie ma pewności, że za przeciekiem stoi Keith Mullins, próbuje go powstrzymać, bo nie chce, żeby pokrzyżował jej plany. A paralizator go nie zabije. Poza tym każdy, kto pracuje w CTU, może spodziewać się, że pewnego dnia zostanie potraktowany paralizatorem. Nie żartuję – taki jest nasz serial. Czy Keith nie czytał książki?
Wiemy, że twoja bohaterka rezygnuje z kariery, aby podczas kampanii wspierać męża, który ubiega się o stanowisko prezydenta. Ale czy jest kobietą, która zadowoli się drugoplanową rolą? Nawet jeśli zostanie pierwszą damą, zawsze będzie stać w cieniu.
Pożyjemy, zobaczymy. Rebecca ma męża i wie, że tym razem nie chodzi wyłącznie o nią. W życiu bardzo często zastanawiamy się nad naszymi wyborami i mamy tendencję, aby je racjonalizować, a potem okazuje się, że nie wszystko jest takie, jak się wcześniej nam wydawało. Czy Rebecca będzie w stanie opuścić zdominowany przez mężczyzn świat, świat agencji antyterrorystycznych, w którym pracuje co prawda wiele kobiet, ale panuje w nim typowo męska atmosfera i energia, by zająć się zupełnie czymś innym, podjąć typowe dla kobiety zadania, stać się ikoną, archetypiczną Amerykanką? Któż to wie?
Aby odgrywać rolę pierwszej damy, trzeba być stuprocentową kobietą. Ale jak w taką rolę wejść?
Myślę, że cieszy ją myśl, że jej mąż zostanie prezydentem i będzie mógł zrobić wiele dobrego – Rebecca i jej mąż to bardzo inteligentni ludzie, którzy mają misję i szczytne ideały, ale jak będzie? Tego nikt nie się dowie, dopóki jej mąż nie zostanie prezydentem.
Czy Rebecca przejdzie metamorfozę w kolejnych odcinkach sezonu? W serialu 24 wielu dobrych bohaterów przechodzi na ciemną stroną, a źli stają się dobrzy – czy takiej właśnie zmiany oczekujesz?
Wątki rozwijają się w szybkim tempie, a bohaterowie zmieniają się wraz z rozwojem akcji. W kolejnych odcinkach serialu zajmuję się zupełnie nowymi dla siebie sprawami, a moje życie przybiera zupełnie inny kierunek.
Czy wiesz, co stanie się z twoją bohaterką w ostatnim odcinku sezonu?
Rozum podpowiada mi pewne rozwiązania, ale emocje i przeczucie nie dają mi żadnej pewności. Wiem, jak zakończą się niektóre wątki, ale nie mam pojęcia, jaki będzie miało to wpływ na stan emocjonalny Rebeki. Podejrzewam, że w miarę rozwoju akcji na pierwszy plan wysunie się problem dwoistości jej pracy. Z powodu specyfiki swojej pracy Rebecca zawsze musi coś ukrywać, jakaś część jej jest zawsze dla jej otoczenia tajemnicą.
Z drugiej strony, każdy z nas jest inną osobą w pracy i w domu, co może prowadzić do dziwnych sytuacji, kiedy otaczają nas ludzie, którzy są częścią naszego życia zawodowego i prywatnego. Jest więc Rebecca, która pracuje w agencji i realizuje swoje zadania, ma do wykonania misję i druga Rebecca, a raczej jej prywatne oblicze, które zna jej mąż. Zobaczymy w serialu, jak dochodzi do zderzenia tych dwóch części jej osobowości. Sytuacja zmusza ją do pokazania, jaka jest naprawdę, w sposób, który nie koniecznie się jej podoba.
Rola pierwszej damy to głównie wystąpienia publiczne. To coś zupełnie innego niż dotychczasowe życie Rebeki – jej życie prywatne i zawodowe, praca dla CTU, w której było wiele sekretów. To chyba ogromna zmiana dla twojej bohaterki...
Tak, zajmowała się pracą operacyjną, która jest tajna, a medal, który otrzymała w pierwszych scenach pierwszego odcinka nowego sezonu sprawia, że nagle staje się osobą publiczną, a ludzie zaczynają interesować się jej życiem. Widzimy tylko jego wycinek – sceny z jednego dnia jej życia. Zgodnie ze scenariuszem Rebecca otrzymuje odznaczenie we wrześniu, czyli na długo przed wyborami. Wystąpienia publiczne są jeszcze przed nią, bo ten czas jeszcze nie nadszedł, ale rola, jaką moja bohaterka będzie odgrywać w przyszłości, ma niewiele wspólnego z jej wcześniejszym życiem.
Czy zanim zaczęłaś pracować na planie, oglądałaś serial 24 godziny?
Tak, od pierwszego sezonu. Uwielbiałam oglądać sceny pełne adrenaliny, bohaterów w rozpaczliwym położeniu i trzymające w napięciu zakończenia poszczególnych odcinków, które pozostawiały cię w zawieszeniu, bo nie wiedziałeś, co wydarzy się potem. To jest serial, który można oglądać kompulsywnie. Dzięki niemu lepiej poznaliśmy świat tajnych służb i pracujących w nich ludzi, którzy są bezinteresowni – chcą chronić innych i aby tego dokonać, są w stanie wiele poświęcić, podejmować ryzyko. Oglądanie tego świata jest czystą przyjemnością.
Teraz jesteś jego częścią. Jak się w nim czujesz? A może oczekiwałaś czegoś innego?
Kiedy oglądasz serial nad wieloma sprawami się nie zastanawiasz. Tak jak w normalnym życiu wydarzenia następują szybko po sobie. A potem przypominasz sobie, że do pewnego zdarzenia doszło dwie godziny wcześniej. Masz wrażenie, że minęło wiele miesięcy, ale od chwili, w której ktoś został obezwładniony paralizatorem, minęły zaledwie cztery godziny. Bardzo często kiedy byłam na planie – a spędziliśmy na nim cztery miesiące, a może nawet więcej czasu – musiałam powtarzać sobie, że w serialu ciągle trwa ten sam dzień.
Od chwili premiery serialu 24 minęło 15 lat. Czy najnowszy sezon pokazuje, jak bardzo zmienił się w tym czasie nasz świat?
Bardzo podoba mi się pilotażowy odcinek. Kiedy czytałam scenariusz, miałam wrażenie, że wkraczam w znajomą rzeczywistość. Scenariusz opisuje świat, w którym teraz żyję, zagrożenia ze strony terrorystów i strach, jaki odczuwamy. Podkreśla, jak wiele się zmieniło. Moim zdaniem jest bardzo aktualny i na czasie. Tematy, jakie podejmuje w kolejnych odcinkach są niezwykle aktualne, myślę, że nawet bardziej aktualne teraz niż 15 lat temu, kiedy rozpoczynała się emisja serialu. Nasi scenarzyści doskonale uchwycili zmieniający się charakter terroryzmu i umiejętnie wpletli w wątki aktualne międzynarodowe wydarzenia.
Niedawno oglądaliśmy Cię w bardzo podobnej roli w serialu Homeland…
Nie tak dawno oglądałam stare odcinki serialu 24 i okazało się, że występuje w nim sporo aktorów, którzy grają teraz w House of Cards. Oba seriale dotyczą polityki, poruszają problem terroryzmu, a na dodatek mają taką samą obsadę.
W serialu Homeland Alison nosiła się bardziej stylowo niż Carrie…
Alison miała mieć europejski sznyt, co miało uwiarygodnić jej historię. Spędziła przecież wiele czasu w Europie i lubiła luksusowe marki. Wydawała bardzo dużo na swoje ubrania. Uważam, że była na swój sposób postacią z kina noir.
Alison miała też wiele powiązań z Rosjanami. Na pewno śledziłaś ostatnio doniesienia prasowe o rosyjskich hakerach? Czy nie boisz się, że ktoś może wykraść twoje maile?
Tak, powiedziano mi kiedyś wprost, że w mailach nie powinnam pisać niczego, czego nie powinni przeczytać inni ludzie. Myślę, że była to bardzo sensowna rada. To stwierdzenie mnie nie dziwi, bo staliśmy się niewolnikami nowych technologii, jesteśmy od nich uzależnieni i w ogóle się tym nie przejmujemy. Jesteśmy przekonani, że możemy używać jednego hasła do niemal wszystkiego i nigdy go nie zmieniać. Wiele osób używa tak banalnych haseł jak „hasło”, tylko dlatego, że łatwo jest je zapamiętać.
Nie przychodzi nam do głowy, że chodzenie na skróty może się kiedyś na nas zemścić, że rządy innych państw mogą próbować mieszać się w nasze sprawy. Wykradanie informacji to nic nowego, ale nowe technologie bardzo ułatwiają to zadanie.