Ekranowa charyzma w przypadku Joaquina jest splotem przeróżnych czynników: głębokiego głosu z charakterystyczną chrypką, blizny na górnej wardze, którą nosi od narodzin i rozmiłowania we wcielaniu się w role outsiderów (Za wszelką cenę, Wada ukryta), skłóconych z życiem indywidualistów (Spacer po linie, Bez obaw, daleko nie zajdzie) czy wymykających się z jakichkolwiek ram kategoryzacji szaleńców (Gladiator, Joker). Na płaszczyźnie aktorskiej Phoenix na całego korzysta z wszelkich dobrodziejstw metody Stanisławskiego (czasami, jak w przypadku Jestem, jaki jestem, ją przekracza); mówiąc w dużym skrócie - gdy wchodzi on w postać, to świat może walić mu się na głowę, ale do czasu ukończenia zdjęć i tak z niej nie wyjdzie. Co więcej, albo do roli schudnie (Joker), albo zacznie się przed nią obżerać (Nigdy cię tu nie było). Brzmi banalnie, ale sztuka to niezwykle trudna, z której korzystali tacy giganci jak Marlon Brando czy Daniel Day-Lewis. Oddajmy w tej sprawie głos samemu zainteresowanemu:
Po prostu bądź w tej konkretnej chwili. Nie myśl zbyt dużo, pozwól temu być, czym jest. Jeśli będziesz starał się skupić na wyjątkowości danego momentu, istnieje niebezpieczeństwo, że stracisz pełny obraz. 
Takie podejście niekiedy rodzi skutki zupełnie nieoczekiwane. Jak donosi New York Times na planie Jokera Phoenixowi zdarzało się po prostu wychodzić, co jego kolegów i koleżanki z obsady wprawiało w konsternację. Opisuje to reżyser Todd Phillips:
W środku kręcenia sceny on po prostu wstawał i wychodził z planu. Biedny aktor, który grał ją razem z nim, myślał, że to przez niego - ale to w ogóle nie tak, tu chodziło wyłącznie o niego. Po prostu jeszcze nie czuł momentu... Jeśli Joaquin pójdzie do Jimmy'ego Kimmela i po 2 minutach wyjdzie ze studia, pomyślę wtedy: Och, to mój chłopak!
W niektórych recenzjach Jestem, jaki jestem mogliśmy odnaleźć wzmianki o powstaniu tzw. metody Phoenixa. Krytycy wychodzili z założenia, że mamy tu do czynienia ze skrajną wariacją na temat metody Stanisławskiego; według nich Joaquin miałby odczytywać aktorską sztukę na nieosiągalnym dla innych metapoziomie, zdając sobie sprawę, z jakimi następstwami może się wiązać. Wydaje się, że dla bohatera niniejszego artykułu jest ona zaklęta pomiędzy faktyczną grą na ekranie a ewentualną autodestrukcją - w tym pryzmacie aktorstwo jest więc trudną do ujarzmienia siłą, która prowokuje, ale która nieodpowiednio wykorzystana prowadzi do zguby. Studium upadku, jakby każda rola zamieniała się w jeden wielki performans. Przypomnijcie sobie słowa ze zwiastuna Jokera, gdy postać Phoenixa mówi, że postrzegała swoje życie jako tragedię - teraz wydaje mu się ono komedią. Czy o tej samej cienkiej granicy nie myśleliśmy w trakcie seansu filmu Ona, w którym Theodore Twombly nawiązywał emocjonalną więź z systemem operacyjnym? Albo gdy w Mistrzu Freddie Quell ulegał niebezpiecznej fascynacji hasłami Lancastera Dodda? Życie to nieustanna sztuka odnajdywania się pomiędzy rozmaitymi kontekstami i niuansami. Jeśli tego jeszcze nie rozumiecie, Joaquin Phoenix swoją filmografią Was tego nauczy.  W ten właśnie sposób kreślimy postać giganta, który szybuje w artystycznej stratosferze. Mało kto z jego kolegów i koleżanek po fachu kiedykolwiek doskoczy do tego samego poziomu, co nie zmienia faktu, że nawet jeśli w środowisku ma się go za wariata, to branża i tak jego podejście docenia - choćby trzykrotnie nominując go do Oscara (Gladiator, Spacer po linie i Mistrz - za drugą z tych ról otrzymał również Złoty Glob). Był "cudownym dzieckiem", teraz chce mu się przypiąć łatkę enfant terrible X Muzy. W tym przypadku medialne psy czasami szczekają, ale karawana Joaquina Phoenixa jedzie dalej. Gość pozostaje sobą, na każdym możliwym poziomie. Jest zagorzałym i działającym w przeróżnych organizacjach, z Amnesty International na czele, aktywistą społecznym, jak również zapalonym obrońcą praw zwierząt (czasami nazywa się go "rzecznikiem PETA") i propagatorem weganizmu. Prada oferowała mu kiedyś grube miliony za reklamę skórzanych ubrań - kazał jej przedstawicielom puknąć się w czoło, skoro przecież na żadnym z planów zdjęciowych nie założył kostiumu z naturalnej skóry. Pomiędzy przyjmowaniem kolejnych ról produkuje i reżyseruje teledyski muzyczne, ewentualnie zajada się kanapkami ze swoim przyjacielem, Keanu Reevesem (swego czasu w tych posiłkach towarzyszył im inny wspólny druh, Heath Ledger). Teraz nadchodzi Joker z Phoenixem w roli głównej. Jeśli myślicie, że stworzył on w tym filmie swoje opus magnum, to porzućcie nadzieję. Jak sam kiedyś wyznał:
Nie jestem jakimś indie-dzieciakiem albo postacią z powieści Johna Grishama - jestem wszystkim tym. Robię to, co mnie w danej chwili ekscytuje. Mogę być w filmie o glinach z wielkim budżetem, mogę być w produkcji niezależnej. Nie zwracam na to uwagi. (...) Wiecie, dlaczego wciąż robię filmy? Ponieważ nienawidzę każdego ostatniego ze swoim udziałem. Staram się naprawić swoje błędy. 
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj