Choć nie tylko głosu, bo przecież raz jeden zagrał w filmie. Ale to był taki film, że nie mogło go w nim zabraknąć. Oto Julie Taymor, reżyserka „Fridy” i „Tytusa Andronikusa”, stworzyła filmowy musical na motywach piosenek Beatlesów - „Across the Universe”. Czyli Joe Cocker musiał się pojawić. I pojawia się aż w trzech postaciach, śpiewając „Come Together”. Zobaczcie:

[video-browser playlist="637338" suggest=""]

Ale pewnie nie wszyscy wiedzą, dlaczego musiał się pojawić, prawda? Już tłumaczę. Bo tak naprawdę trudno przecenić wpływ Beatlesów na karierę Joego Cockera. Jego wielka popularność zaczęła się bowiem od ich piosenki. O, tej:

[video-browser playlist="637340" suggest=""]

I chyba trzeba przyznać, że jak rzadko którą piosenkę tego zespołu świat bardziej ją kojarzy z przearanżowanej wersji kogoś innego. Bowiem przed wielu laty, dokładnie w 1969 roku, Joe Cocker wyszedł na scenę festiwalu w Woodstock i zaśpiewał ją tak:

[video-browser playlist="637342" suggest=""]

I tu możemy zacząć opowieść o ekranowej karierze piosenek Cockera. W końcu dokładnie to samo słyszeliśmy przez lata co tydzień. O, tu:

[video-browser playlist="636691" suggest=""]

Ale zanim w 1988 roku w amerykańskich telewizorach po raz pierwszy pojawiła się czołówka serialu „Cudowne lata”, widzowie pełnoletni już od jakiegoś czasu kojarzyli głos Cockera z ekranu. Z dużego ekranu. I to kojarzyli wręcz cudownie. Przede wszystkim za sprawą wykorzystania jego piosenki w filmie „Dziewięć i pół tygodnia” (1986):

[video-browser playlist="637349" suggest=""]

Tańcząca Kim Basinger to najsłynniejsza kinowa piosenka Joego Cockera, ale ani nie pierwsza, ani nie ostatnia. Pierwszy raz zachrypiał porządnie w duecie z Jennifer Walters na ścieżce dźwiękowej filmu „Oficer i dżentelmen” (1982):

[video-browser playlist="637351" suggest=""]

Potem jego piosenki było słychać w filmach „Nauczyciele”, „Dzikie koty” czy wreszcie w finale uroczej familijnej komedii „Harry i Hendersenowie”. Pamiętacie?

[video-browser playlist="637353" suggest=""]

I tak to już szło. Kolejne filmy, kolejne soundtracki. Joe Cocker był na tyle dużą gwiazdą, że jeden z jego teledysków pojawił się nawet na ekranie telewizora „Beavisa i Buttheada”. Ale szybko przełączyli:

[video-browser playlist="637355" suggest=""]

Jego piosenki wiele razy idealnie pasowały do nastroju bohaterów. Pamiętacie forpocztę współczesnych komedii romantycznych, „Bezsenność w Seattle”? Ten film ma już ponad dwadzieścia lat... A Joe Cocker zaśpiewał tam w pewnym momencie „Bye Bye Blackbird” i pięknie pasowało (osoby uczulone na hiszpański dubbing proszone są o nieklikanie na link):

[video-browser playlist="637359" suggest=""]

W tym samym, 1993 roku jedna z najpiękniejszych piosenek Cockera pojawiła się w słynnym filmie Briana de Palmy „Życie Carlita”:

[video-browser playlist="637363" suggest=""]

Przyśpieszmy trochę tę opowieść. Dekadę później inny wielki przebój Cockera znalazł się na ścieżce dźwiękowej niezapomnianego „Przekładańca”:

[video-browser playlist="637368" suggest=""]

A na finał – czy można jakoś połączyć Joego Cockera z ekranizacjami komiksów Marvela? Wszak połowę Hollywood już można. Łatwo nie jest, ale da się. Oto na ścieżce dźwiękowej „Iron Man 2” znalazła się piosenka „California Love” 2Paca, a numer ten zawiera sample z piosenki Cockera z 1972 roku pt. „Woman to Woman”. To na koniec – fajna montażówka z „Iron Mana 2”, gdzie słychać 2Paca, i oryginalna piosenka (źródło sampla) Joego Cockera. Wspominajmy go dobrze.

[video-browser playlist="637377" suggest=""] [video-browser playlist="637381" suggest=""]

Zdjęcie główne: fanart.tv

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj