Point-and-click. Wskaż i kliknij. Młodsze pokolenie może się głowić, o co chodzi, ale starzy wyjadacze z pewnością już sięgają pamięcią do lat 90. i takich tytułów jak Broken Sword, Monkey Island czy Jack Orlando. Zanim gatunek został zredefiniowany przez studia Telltale Games i Quantic Dream, przygodówki wyglądały zupełnie inaczej. W tym cyklu cofniemy się do przeszłości i przypomnimy sobie oldschoolowe klasyki. Na dobry początek – Syberia. Wydana w 2002 roku przez francuskie Microids Syberia nie była żadnym przełomem w swoim gatunku. Ale to nie szkodzi – to właśnie ona jako jedna z pierwszych przychodzi do głowy, gdy pada hasło najlepsza gra przygodowa. I całkiem słusznie. To kawał dojrzałej historii, osadzonej w oryginalnym, pieczołowicie wykreowanym świecie i okraszonej piękną muzyką. To miała być czysta formalność: przyjechać do mieściny o dźwięcznej nazwie Valadilene, gdzieś w Europie, spotkać się z Anną Voralberg i zdobyć jej podpis na akcie sprzedaży należącej do niej fabryki zabawek mechanicznych. Jednak sprawy komplikują się, bo Anna nie żyje, a jedyny spadkobierca przebywa… gdzieś na Syberii. Nasza bohaterka – dzielna prawniczka Kate Walker – musi go odnaleźć. Ciężkie to były czasy bez Facebooka i Instagrama, prawda? Choć opis fabuły może nie brzmi szczególnie porywająco, Syberia to przede wszystkim podróż w nieznane. To gra drogi – jedziesz z punktu A do punktu B, zwiedzasz najróżniejsze tereny, poznajesz niezwykłych ludzi i po drodze zmieniasz swoje spojrzenie na świat. A miasta, które odwiedzasz… Połączenie art nouveau i steampunku robi piorunujące wrażenie. Ta gra ocieka klimatem, a to wszystko zasługa Benoita Sokala – belgijskiego komiksiarza, ojca całego przedsięwzięcia i twórcy tych niezapomnianych teł 2D, które towarzyszą nam przez całą rozgrywkę. W tamtych czasach trudno było znaleźć point-and-clicka, w którym nie utknęłoby się na kilka godzin, próbując odgadnąć zamysł twórców. To niekończące się chodzenie tam i z powrotem, łączenie wszystkiego ze wszystkim, aż w końcu okazywało się, że problemem był niezauważony przedmiot z poprzedniej lokacji. A w razie totalnej frustracji – sięgało się po solucję. Nieraz przez absurdalny tok myślenia autorów (komu właśnie przypomniała się gumowa kaczuszka z The Longest Journey?). Syberia również potrafi postawić wyzwanie, ale jej zagadki są trudne w sposób uczciwy – wymagające, ale logiczne. Oczywiście, gra trochę się zestarzała. Animacje postaci momentami bolą w oczy, polski dubbing – kiedyś nieinwazyjny – dziś potrafi zgrzytać, a tempo rozgrywki może się wydawać zbyt powolne. Syberia doczekała się portów na inne platformy – Androida, PlayStation czy Nintendo DS – ale te wersje przyjęto wyjątkowo chłodno. Jeśli więc masz ochotę wrócić do przygód Kate Walker, najlepiej zostań przy wersji PC. Czy warto? Jak najbardziej. Trzeba uzbroić się w nieco więcej cierpliwości, ale to naprawdę niewielka cena za możliwość ponownego przeżycia tej niezwykłej podróży na Syberię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj