Duński reżyser od samego początku wzbudzał wiele kontrowersji, ale też zainteresowanie na największych festiwalach filmowych na świecie. Rzadko się zdarza, żeby artysta już w czasach studenckich konsekwentnie realizował swoje wizje, a nie tylko dopracowywał autorski styl. Lars von Trier swoimi etiudami zachwycał, szokował i dość szybko przyciągnął uwagę Duńskiego Instytutu Filmowego. Eksperymentował z formą i nie bał się sięgać po niecodzienne, często dość trudne tematy. Już w Obrazach wyzwolenia z 1982 roku (przypominam, że to był film szkolny!) głównym bohaterem był niemiecki oficer. Czemu było to takie wyjątkowe? Akcja dzieła rozgrywała się po wyzwoleniu Danii z niemieckiej okupacji. Nawiązanie do historii z punktu widzenia Niemca przedstawiło ten okres w zupełnie innym świetle. Co ważne, produkcja wyglądała na wysokobudżetową, z ogromnymi przestrzeniami oraz wieloma aktorami. Lars von Trier doskonale wiedział, jakie ujęcia wykonać, żeby stworzyć iluzję przestrzenności. Tak naprawdę kręcił w magazynie średniej wielkości. Po ukończeniu szkoły Duńczyk zadebiutował pełnometrażowym Elementem zbrodni z 1984 roku. Właśnie ten film otworzył Larsowi von Trierowi drogę nie tylko do Cannes, ale też do międzynarodowej kariery. Element zbrodni był nominowany do Konkursu Głównego, jednak zdobył Technical Grand Prize (wyróżnienie w kategoriach technicznych). Artysta nie byłby sobą, gdyby nie odniósł się do tej decyzji. Uważał, że warstwa fabularna jest na dużo lepszym poziomie niż forma dzieła, więc dość głośno wyrażał swoje niezadowolenie związane ze zdobyciem nagrody technicznej.

Pewnego rodzaju artysta

Możliwe, że to właśnie dość osobliwy charakter oraz swojego rodzaju kreacja sceniczna przyczyniły się do tego, że przez wiele lat zainteresowanie jego osobą było równie wielkie, jak i jego twórczością. Reżyser ochoczo opowiadał anegdoty, które brzmią jak żywcem wyciągnięte z filmu. Przykładem może być historia o ojcu. Według Larsa matka już w młodości zaplanowała sobie, aby urodzić dziecko, które zostanie artystą. Niestety, ojciec reżysera był zwykłym urzędnikiem, co całkowicie zaprzeczało wymarzonej wizji. Zwrot akcji nastąpił w bardzo filmowym stylu – na łożu śmierci matki. Właśnie wtedy kobieta wyznała mu, że ktoś zupełnie inny jest jego prawdziwym ojcem. I to nie byle kto, bo architekt, czyli – jak sama uznała – "pewnego rodzaju artysta". Wiadomość miała zaszokować młodego twórcę i wywrzeć ogromny wpływ na jego poczuciu przynależności oraz tożsamości. W innej anegdocie Lars opowiada o dodaniu "von" przed nazwiskiem. Podobno kazał siebie tak nazywać już w czasach studenckich, żeby po latach udowodnić, że stał się "kimś". Jednak reżyser wykręcił się z tej opowieści, mówiąc, że jego przyszywany ojciec również używał wspomnianego przyimka. Następnie po raz kolejny zmienił wersję, twierdząc, że zaczął się tak podpisywać przy tworzeniu pierwszych obrazów (po sprawdzeniu okazało się, że podpisywał się tam tylko "Lars Trier").
fot. materiały promocyjne
Analizując twórczości Larsa von Triera, nie da się przejść obojętnie wobec jego mitomanii i krążących wokół niego opowieści. W biografii autorstwa Nilsa Thorsena pod tytułem Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza dużo miejsca poświęcono jednej z największych fobii reżysera, czyli strachowi przed śmiercią. Duńczyk początki fobii utożsamia z okresem wczesnego dzieciństwa, kiedy jako zaledwie kilkuletni chłopczyk, bojący się ciemności, przed snem zapytał matkę, czy wszystko będzie dobrze i czy obudzi się następnego ranka. Wydawać by się mogło, że typową reakcją rodzica będzie uspokojenie dziecka i zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa. Cóż, matka Larsa miała nieco inne podejście do tematu i odpowiedziała mu, że nigdy nie wiadomo, co może się stać w nocy i jest prawdopodobne, że nigdy się nie obudzi… Nic więc dziwnego, że przez całe dzieciństwo reżyser zmagał się z lękiem przed śmiercią. Z kolei w czasach nastoletnich jego fobia przybrała nieco inną formę – stał się niemal pewny, że umrze na raka, co również go paraliżowało. Strach przed śmiercią narasta w artyście do dzisiaj. Nils Thorsen, po spędzeniu z Trierem wielu miesięcy przy przygotowaniach do wspomnianej wyżej biografii, stwierdził, że artysta jedynie "cierpi na chorobę uczciwości", ale nie można lekceważyć jego depresyjnych skłonności.

W objęciach dyskomfortu

Duńczyk znany jest również z dość niepokojącego traktowania swoich aktorów. Praca z nim zdecydowanie mocniej odbijała się na aktorkach, które po zdjęciach czuły się wyczerpane zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nicole Kidman przyznała po latach, że była poniżana przez Larsa. Reżyser dodatkowo zachęcał Stellana Skarsgarda, żeby również znęcał się nad aktorką. Początkowo miała wystąpić w trzech filmach artysty, jednak zerwała kontrakt od razu po zakończeniu zdjęć do Dogville (2003). Kirsten Dunst w trakcie kręcenia Melancholii (2011) wielokrotnie odczuwała dyskomfort. Według jej relacji podczas pracy nad rozbieranymi scenami reżyser nie stworzył intymnej atmosfery. Wręcz przeciwnie – zmuszał ją do poczucia się nieswojo i niekomfortowo. W przypadku Björk sprawa przybrała jeszcze gorszy obrót. Lars von Trier znęcał się psychicznie nad nią przy pracy nad Tańcząc w ciemnościach (2000). W pewnym momencie musiano nawet wstrzymać zdjęcia, ponieważ przerażona i spanikowana dziewczyna uciekła do lasu, gdzie znaleziono ją dopiero po jakimś czasie. Artystka po zakończeniu pracy nad filmem cierpiała na załamanie nerwowe i oświadczyła, że nigdy nie pojawi się na ekranie. Kilka lat później zmieniła jednak zdanie i w 2005 roku pojawiła się w Drawing Restraint 9 w reżyserii Matthew Barney’a, a w tym roku widzowie mogli zobaczyć ją w Wikingu Roberta Eggersa.
materiały prasowe
Gdy spojrzymy na te wszystkie skandale wokół postaci Larsa, nie będziemy się już dziwić, że jego kino ma swój charakterystyczny styl, a brutalność, wulgarność, przemoc, seks oraz nagość są tu na porządku dziennym. Nie da się odmówić mu tego, że dokonał jednego z ważniejszych przewrotów w kinie europejskim, a jego filmy są znane na całym świecie. Pamiętam, że w czasie studiów filmoznawczych miałam blok zajęć przeznaczonych na kino autorskie. Jednym z bohaterów tego cyklu był Lars von Trier. Nigdy nie zapomnę pierwszych słów wykładowcy: "filmów von Triera raczej nikt nie lubi oglądać dla przyjemności, ale każdy powinien je zobaczyć, bo to bardzo ważne kino". Oczywiście, zaśmiałam się nerwowo, przyznając, że to mój ulubiony reżyser i oglądam jego filmy z przyjemnością. Jednak bardzo mocno je później "odchorowuje".

Współczucie dla potwora

Powróćmy do Elementu zbrodni i nagrody w Cannes. Film otworzył cykl trylogii europejskiej, w skład której weszły jeszcze dwie kolejne produkcje: Epidemia z 1987 roku oraz Europa z 1991 roku. I to właśnie Europa świeciła triumfy na festiwalu filmowym w Cannes, zgarniając tym razem trzy nagrody: Nagrodę Jury za najlepszy film, Technical Grand Prize oraz Złotą Palmę za największy wkład artystyczny. Nazwisko von Triera zaistniało już na stałe w europejskim świecie filmowym. Co ciekawe, wokół produkcji krąży anegdota, szczególnie interesująca dla polskich odbiorców. Część zdjęć została zrealizowana w Polsce, a konkretnie w Chojnie, Wrocławiu oraz Łodzi. Duńczyk opowiadał o tym, jak zatrudnił Polaków w roli statystów, podkreślając przy tym, że obie strony poczuły się jak najlepsi kanciarze pod słońcem. Stawki, które zaproponował polskim statystom, były tak niskie, że w rodzimej Danii prawdopodobnie nikt by się na nie nie zgodził. Z kolei Polacy byli przekonani, że naciągnęli Larsa von Triera i uważali swoje wynagrodzenie za nieproporcjonalnie wysokie względem włożonej przez nich pracy. Krótko mówiąc, obie strony były zadowolone. Europa zachwycała formą, warstwą fabularną i bardzo dobrze poprowadzonymi aktorami. Historia o młodym Amerykaninie, który krótko po II wojnie światowej  przyjeżdża do Niemiec, aby pomóc ludziom skrzywdzonym przez wojnę, przekonała do siebie zarówno krytyków, jak i widzów. Opowieść zostaje niemal całkowicie zamknięta w wagonach kolejowych, w których główny bohater pracuje jako konduktor.  Napływający z każdej strony faszyzm, brutalność i wyrachowanie powojennego świata oraz coraz mocniejsze łamanie bohatera tworzą hipnotyzujący obraz. Pesymistyczne spojrzenie na to, czym stała się Europa, wywarło ogromne wrażenie na odbiorcach. Często pytano reżysera, skąd tytuł Europa, skoro akcja dzieje się tylko w Niemczech. Lars von Trier z typową dla siebie bezpośredniością oświadczył, że z perspektywy Danii Europą są właśnie Niemcy – innych krajów się nie dostrzega.
materiały prasowe
Fascynacja Niemcami związana jest z jeszcze jednym skandalem. Przy promocji filmu Melancholia z 2011 roku, w trakcie konferencji prasowej w Cannes, von Trier oświadczył, że rozumie Hitlera oraz mu współczuje. Wypowiedź odbiła się szerokim echem, sprawiając tym samym, że reżyser stał się persona non grata w Cannes. Oczywiście, próbował się potem z tego nieudolnie wytłumaczyć, jednak niesmak pozostał i do dzisiaj nie jest on mile widzianym gościem na francuskim festiwalu.

Filmowy manifest

W 1994 roku Lars von Trier postanowił zrobić małą przerwę od filmów i zabrał się za produkcję serialu. Królestwo przypieczętowało status artysty oraz zdobyło szereg nominacji i nagród. Perypetie lekarzy w kopenhaskiej klinice, w które ingerują duchy, wzbudziły zachwyt widzów i krytyków. Tajemnica, dziwność czy brak racjonalizmu są tutaj na porządku dziennym. Kamera prowadzona z ręki dała poczucie dokumentalizmu. Dla mnie Królestwo jest jednym z najlepszych (o ile nie najlepszym) horrorem, jaki w życiu widziałam, oraz jedną z najlepszych komedii. Duńczyk sprawnie żongluje gatunkami filmowymi do tego stopnia, że nie da się oderwać od tej produkcji. Chwile pełne niepokoju oraz gęsia skórka nagle ustępują wybuchom salw śmiechu. Nic dziwnego, że w 1997 roku powstał drugi sezon serialu, który okazał się równie fenomenalny. Warto dodać, że Lars zapowiedział kontynuację produkcji o nazwie Królestwo Exodus, którego premiera była wstępnie planowana na 2022 rok. Nie można mówić o von Trierze, nie zwracając uwagi na fakt, że stworzył również jeden z najbardziej znanych manifestów filmowych na świecie. Mowa oczywiście o Dogmie 95. Manifest artystyczny duńskiej awangardowej grupy twórców filmowych został podpisany 13 marca 1995, a ogłoszony tydzień później – 20 marca 1995 roku. Jego twórcami byli: Lars von Trier, Thomas Vinterberg (Festen, Na rauszu), Kristian Levring (The Intended, Król żyje), Søren Kragh-Jacobsen (Mifune, Wyspa przy ulicy Ptasiej) oraz Susanne Bier (Bracia, Otwarte serca). Główną myślą Dogmy 95 było zdanie: "Kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamerą". Według młodych filmowców przy produkcjach należało zrezygnować z efektów specjalnych i innych dodatków odciągających uwagę od istoty kina. Thomas Vinterberg oraz Lars von Trier sformułowali 10 zasad kręcenia produkcji. Jeżeli warunki zostały spełnione, film otrzymywał specjalny certyfikat Dogme 95.

Zasady Dogmy 95:

  1. Filmy należy kręcić poza studiem, bez budowy scenografii. Należy także zrezygnować z rekwizytów − jeżeli jakaś rzecz jest potrzebna w danej scenie, to należy znaleźć do jej nakręcenia takie miejsce, gdzie rzecz ta występuje niejako naturalnie.
  2. Nie należy dodawać żadnego dźwięku, który nie wynika wprost z obrazu. Muzyka może wystąpić w filmie tylko wtedy, kiedy jest elementem sceny (tzn. słyszą ją również bohaterowie).
  3. Należy zrezygnować ze statywów − wszystkie ujęcia powinny być kręcone "z ręki". To kamera ma się ruszać zgodnie z akcją, a nie akcja dostosowywać się do kamery.
  4. Niedozwolone jest realizowanie filmów czarno-białych oraz używanie jakiegokolwiek dodatkowego oświetlenia planu poza pojedynczą lampą zainstalowaną na kamerze.
  5. Nie wolno stosować filtrów i innych przyrządów optycznych.
  6. Film nie powinien zawierać elementów sztucznie wzbogacających akcję, takich jak morderstwa, broń itp.
  7. Akcja powinna dziać się tu i teraz − osadzanie jej w innych realiach historycznych lub geograficznych jest zabronione.
  8. Kręcenie filmów określonego gatunku jest niedopuszczalne.
  9. Gotowy film należy przenieść na taśmę 35 mm, w formacie 4:3.
  10.  Nazwisko reżysera nie powinno znajdować się w napisach końcowych1.
Obecnie zaledwie 35 filmów spełniło te wymagania. Sam Lars von Trier, kojarzony najbardziej z tym manifestem, zrealizował w ten sposób zaledwie jeden film – Idiotów z 1998 roku. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że w każdej z jego produkcji można znaleźć wiele elementów z Dogmy 95. Zanim Duńczyk zrealizował Idiotów, stworzył film, który uznawany jest za jedno z jego najlepszych (jeśli nie najlepsze) dzieł. Mowa oczywiście o Przełamując fale z 1996 roku, w którym młody reżyser zdobył nie tylko Cannes, ale również Hollywood. Historia Bess, żony sparaliżowanego Jana, która zostaje przez niego zwolniona z przysięgi wierności, wzbudziła ogromne zamieszanie w świecie filmowym. Młodziutka Bess wyszła za mąż za doświadczonego i starszego mężczyznę – Jana. Wkrótce po ślubie Jan wyjeżdża do pracy na platformie wiertniczej, gdzie ulega wypadkowi i wraca do domu sparaliżowany. Bess spełnia wszystkie życzenia swojego męża, które z czasem stają się coraz dziwniejsze i niedorzeczne. W pewnym momencie Jan rozkazuje żonie, aby powróciła do normalnego życia, uprawiała seks z innymi mężczyznami, a potem opowiadała mu o swoich doznaniach…
materiały prasowe
Film wzbudzał, a właściwie wzbudza do dziś, wiele emocji.  Prowokuje do dyskusji na temat zachowania bohaterów. Lars von Trier po raz kolejny włożył kij w mrowisko. Przełamując fale szybko stało się jedną z najbardziej poruszających produkcji ostatnich lat. Poza trudną tematyką, wrażenie robiła "czułość kamery" prowadzonej przez reżysera. Świat na ekranie zdawał się zdecydowanie bliższy rzeczywistemu obrazowi codzienności. Duńczyk już tutaj dążył do spełnienia przynajmniej części z wymogów Dogmy 95. Ujęcia kręcone były z ręki, kolory stonowane, a całość kojarzyła się z dokumentalizmem (podobnie jak w Królestwie!). To, co jednak najbardziej wstrząsało w Przełamując fale, to oczywiście postać samej Bess. Dziewczyna, przepełniona miłością w jej najczystszej formie, jest w stanie poświęcić wszystko dla swojego ukochanego. Napiętnowana przez mieszkańców miasteczka oraz oskarżona o niemoralność wciąż wierzy w miłość do Jana i znosi wszystkie przeciwności losu w imię swoich uczuć. Jej ciepło, naiwność oraz infantylność nie są niczym innym jak nieskończoną miłością. Przed widzami zostało postawione bardzo trudne pytanie o granicę poświęcenia. Czy można tutaj mówić o moralności? Emily Watson za swoją kreację aktorską otrzymała nominację do Oscara. Przełamując fale zostało nominowane między innymi do Europejskiej Akademii Filmowej, BAFTY, Złotych Globów, Satelit oraz w Cannes. Produkcja otwierała trylogię Złotego Serca. Nikt już nie miał złudzeń, że duński reżyser jest niezwykle utalentowanym twórcą. Nikt się jednak nie spodziewał, ile razy jeszcze wszystkich zaszokuje…  

DRUGA CZĘŚĆ NIEBAWEM W WYDANIU WEEKENDOWYM...


1K. Sobczyk, Dogma 95 – kino Larsa von Triera, https://kulturalnemedia.pl/film/dogma-95-kino-larsa-von-triera/.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj