W pierwszym odcinku „Dziewczyn” grana przez Dunham bohaterka, Hannah, swoiste alter ego autorki, mówi, że zamierza być „głosem swojego pokolenia, a przynajmniej jakimś głosem jakiegoś pokolenia”. Nic dziwnego, że właśnie tę proroczą linijkę cytują zwykle wszystkie media mówiące o 28-letniej Dunham. Bo za sprawą swojego serialu – którego jest pomysłodawczynią, scenarzystką i reżyserką, a przy tym gra w nim główną rolę – Lena głosem tym faktycznie została. Na nic odcinanie się od swojej bohaterki i mówienie, że Hannah nie jest nią. Zbyt wiele znajdziemy w serialu wątków autobiograficznych, by w to uwierzyć. A biografia Dunham do nudnych bynajmniej nie należy. Jej rodzice to czołówka nowojorskiej śmietanki artystycznej. Ojciec, Carroll Dunham, jest malarzem, którego prace osiągają ceny pół miliona dolarów za egzemplarz. Matka, Laurie Simmons, jest fotografką – robi zdjęcia lalkom i kukiełkom w scenach naśladujących życie domowe. Oboje mogą poszczycić się wystawami w najbardziej prestiżowych muzeach i galeriach. Lena dorastała w duchu ultraliberalizmu oraz feminizmu i już od dziecka obracała się w kręgu nowojorskiej bohemy. W wieku 11 lat znalazła się w amerykańskim wydaniu „Vouge’a”, który robił właśnie artykuł o najbardziej stylowo ubranych nowojorskich dzieciach. W krótkim wywiadzie Lena Dunham powiedziała: „Calvin Klein nie budzi mojego szacunku jako projektant, bo jest go wszędzie za dużo”. Kilka lat później w „New York Timesie” opublikowano relację z wegańskiej imprezy, którą urządziła dla przyjaciół. Jako nastolatka Lena pracowała w wypożyczalni filmów wideo i pisała wiersze oraz sztuki, których bohaterki nagminnie dokonywały aborcji (tego motywu nie zabrakło także i w „Dziewczynach”, w których Marnie gratuluje Jessie, że wyprawiła piękną aborcję). Cierpiała na OCD – zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, znane szerzej jako nerwica natręctw. Od dziecka bała się wszystkiego – chorób, śmierci czy snu, ale też mleka czy paczkowanego jedzenia. Swoje lęki tłumiła jedzeniem, a gdy to widocznie wpłynęło na jej wagę, zaczęła sobie robić tatuaże, które pozwalały czuć jej się lepiej we własnym ciele. W wieku 9 lat zaczęła uczęszczać na terapię. Do dziś z domu nie rusza się bez psychotropów. Na studia poszła do Oberon College, gdzie obracała się w towarzystwie hipsterów z dobrych domów i renomowanych szkół. Po ich skończeniu Lenie zaświtał w głowie pomysł – nakręcić film o powracającej ze studiów córce pary artystów, która nie wie, co dalej robić ze swoim życiem. By nakręcić „Mebelki”, Dunham pożyczyła od rodziny i znajomych 45 tysięcy dolarów. W głównych rolach obsadziła siebie, swoją matkę, siostrę, przyjaciółkę – Jemimę Kirke i Alexa Karpovsky’ego, którzy później dostali role w „Dziewczynach”. Aura, bohaterka filmu, to duchowa poprzedniczka serialowej Hannah. Niedowartościowana, zakompleksiona, nieszczęśliwa w miłości – generalnie czuje się okropnie, a w dodatku nie może się dogadać z matką. Wraca po studiach do domu rodziców i pracuje jako hostessa. Zagubiona w nowej starej rzeczywistości, próbując odnaleźć się w świecie dorosłych, uprawia desperacki seks, z nudów robi tatuaże i podkrada matce pieniądze. Film zrobił ogromne wrażenie na Juddzie Apatowie, twórcy m.in. „40-letniego prawiczka” czy „Wpadki”, który postanowił wziąć Lenę pod swoje skrzydła i pomógł dotrzeć do HBO, które zaproponowało Lenie napisanie czterech odcinków serialu. Producentem wykonawczym został oczywiście Apatow. Pomysł Leny, by stworzyć serial o ludziach takich jak ona i jej przyjaciele – już nie dzieciach, ale jeszcze nie dorosłych, czyli właściwie kontynuować wątek podjęty w „Mebelkach”, okazał się strzałem w dziesiątkę. [video-browser playlist="649055" suggest=""] Wiosną 2012 roku Lena Dunham była na ustach wszystkich, a o „Dziewczynach” rozpisywała się nie tylko amerykańska, ale i światowa prasa. Opowieść o czterech dwudziestoparolatkach z Brooklynu i ich próbach znalezienia miłości, zdobycia satysfakcjonującej pracy i odkrycia, czego chcą od życia, wzbudziła wiele emocji wśród widzów, nieprzyzwyczajonych do oglądania tak „zwykłego” życia, a krytycy wydali jednogłośny werdykt: „Dziewczyny” to najlepszy od lat serial mówiący o młodych ludziach wchodzących w dorosłość. Choć skojarzenia z „Seksem w wielkim mieście” były nieuniknione (cztery bohaterki, Nowy Jork w tle), o ponad dekadę młodsze Hannah, Marnie, Jessa i Shoshanna nie mają nic wspólnego z Carrie Bradshaw i spółką. Jedynie plakat wiszący nad łóżkiem jednej z nich przypomina o wykreowanym niegdyś przez HBO idealnym świecie, w którym felietonistka „New York Times” zarabia tyle, że może lekką ręką wydawać krocie na nową parę szpilek od Manolo Blahnika. Dziewczyn Leny Dunham na Blahnika nie stać – bo ledwo stać je na czynsz. Nie mają też swojego Mr Biga, a zamiast popijać kawę w gustownej kawiarni, same ją serwują w przeciętnych barach. Ich seks też pozostawia wiele do życzenia – nieporadny i mało romantyczny, jest bardziej bliski rzeczywistości niż wyidealizowane sceny, które znamy z większości seriali. Pokazując nieperfekcyjne ciała w aktach odartej z romantyzmu kopulacji, Dunham sprawiła, że oglądanie scen seksu stało się dla widzów mniej wygodne niż dotychczas. W dodatku nienależąca do najszczuplejszych i najatrakcyjniejszych Lena często występuje przed kamerą nago i nie ma z tym żadnego problemu. Jak tłumaczy, działa to na nią jak terapia, nadal bowiem się sobie nie podoba. Jest to jednocześnie jej protest przeciwko kultowi piękna i szczupłego ciała. Aktorka bez skrępowania występuje na czerwonym dywanie w obcisłych kreacjach, a ze swojego wyglądu otwarcie się śmieje. Miano skandalistki przypieczętowała jej obecność podczas rozdania nagród Emmy w 2012 roku, kiedy to pokazała się kompletnie nago, siedząc na muszli klozetowej i zajadając tort. [video-browser playlist="649057" suggest=""] Kolejne odcinki „Dziewczyn” i ich poszczególne fragmenty szybko zaczęły odbijać się echem w mediach. Dunham chwalono za podjęcie tematu post college blues i pokazanie, jak naprawdę wygląda życie młodych ludzi kończących studia – bez pracy, pieniędzy i perspektyw. O tych ciemnych (i w zasadzie jedynych) stronach ich życia artystka opowiada jednak z charakterystycznym dla siebie dystansem i poczuciem humoru. „Dziewczyny” są komediodramatem, czym zapełniły pewną lukę widoczną w amerykańskiej telewizji, gdzie dramaty są ultrapoważne, a komedie tak specyficznie zabawne, że trudno je w ogóle brać na poważnie. Tymczasem słodko-gorzkie cytaty z „Dziewczyn” po prostu trafiają w punkt. Jednak po początkowej fali entuzjastycznych recenzji pojawiły się pierwsze słowa krytyki. Zauważono, że wszystkie cztery bohaterki serialu to uprzywilejowane dziewczyny z dobrych domów, białe i wykształcone, mieszkające w modnej hipsterskiej dzielnicy. To w istocie wcale nie dziewczyny przeciętne, lecz należące do wąskiej grupy społecznej cechującej się przy okazji tak irytującymi wadami jak neurotyczność, narcyzm i snobizm, oderwane od problemów normalnych kobiet. Nagość też zaczęła razić – zwłaszcza gdy w drugim sezonie bohaterka grana przez Dunham wpadła w oko bogatemu nieznajomemu granemu przez Patricka Wilsona. Pojawiły się głosy sprzeciwu, mówiące, że to niemożliwe, by ktoś tak wyglądający mógł się spodobać przystojnemu mężczyźnie w typie Wilsona. Poza tym nawarstwiać zaczęły się wątki typowo hollywoodzkie: a to były chłopak Marnie z dnia na dzień stał się bogatym biznesmenem, a to Hannah podpisała kontrakt na książkę… Choć „Dziewczyny” wciąż są serialem wyróżniającym się na tle innych, przypominającym niezależne kino mumblecore, straciły swoją świeżość i zaczęły wiele osób drażnić. I tak świat dzieli się dziś na fanów Dunham i wszystkiego, co robi, oraz na jej przeciwników, zarzucających, że jest obleśna i zboczona. Ponadto życie Leny Dunham jest już w niewielkim tylko stopniu podobne do życia Hanny czy innej bohaterki „Dziewczyn”. Artystka zarabia coraz więcej, żyje w szczęśliwym związku i jest powszechnienie ceniona. Apogeum krytyki nastąpiło na początku minionego roku, kiedy Lena pojawiła się na okładce amerykańskiego „Vogue’a”. W całej sesji Lenę upiększono Photoshopem. Mimo iż ingerencja grafików nie była duża – Lena nie zyskała nagle rozmiaru XS, a jedynie została „wygładzona” w niektórych miejscach – media, zwłaszcza te feministyczne, zarzuciły jej sprzeniewierzenie się głoszonym do tej pory ideałom naturalnego wyglądu. Pytanie tylko, czy naprawdę wolelibyśmy oglądać ją taką jak w każdym odcinku „Dziewczyn”, z fałdkami na brzuchu i obwisłym biustem. Sama zainteresowana odpowiedziała, że „Vogue” to fantazja – nie czyta się go, by zobaczyć prawdziwe kobiety, tylko by na chwilę przenieść się do bajki. Kto chce oglądać jej prawdziwe ciało, niech po prostu co tydzień włącza jej serial. Uzupełnieniem tych słów jest film, który Dunham nakręciła wraz z redaktorem mody „Vogue’a”, Hamishem Bowlsem. Na filmie zatytułowanym „Cover Girl” Bowles uczy Lenę - która nie wie, jak ma zapozować na okładce - póz słynnych modelek. Pozowanie przeradza się w zabawny taniec, wygłup totalnie w stylu Leny, która zdaje się raczej drwić niż traktować pozowanie dla „Vogue’a” śmiertelnie poważnie. [video-browser playlist="649059" suggest=""] W październiku 2012 roku Dunham otrzymała od wydawnictwa Random House 3,5 mln dolarów zaliczki za napisanie książki. Nie tylko ze względu na tę pokaźną – szczególnie jak na debiutantkę – sumę, „Not That Kind of Girl” („Nie taka dziewczyna”) stała się wydarzeniem na długo przed premierą. Ta miała miejsce we wrześniu 2014 i zgodnie z przypuszczeniami okazała się jedną z najgłośniejszych premier wydawniczych roku. Dunham w swojej książce, która jest czymś na kształt poradnika dla młodych kobiet, pisze – jak na typowego narcyza przystało – o sobie i swoich doświadczeniach wszelkiego rodzaju: o miłości, wyglądzie, seksie, jedzeniu, terapiach, samotności i wstydzie. Według niektórych przekracza granice szczerości i otwartości, jak wtedy, gdy pisze o tym, że w wieku 7 lat postanowiła sprawdzić, czy genitalia jej młodszej siostry wyglądają tak samo jak jej. Oburzenie, jakie wywołał ten fragment w prawicowych mediach, Lena skomentowała po swojemu: „(…) jeśli jako małe dziecko nigdy nie zaglądałeś w pochwę innemu dziecku, cóż, gratulacje”. Lena przyznała też, że padła ofiarą gwałtu. Choć może słowo ofiara jest nie na miejscu, wszak była pijana i prosiła się o uwagę, więc po prostu została wykorzystana. Niczym pacjent na kozetce u psychoanalityka Dunham zwierza się czytelnikom z problemów ginekologicznych, psychicznych i seksualnych. Dzięki temu ekshibicjonizmowi, przy którym w cień odchodzi fakt, że książkę napisała, by pomóc innym dziewczynom ustrzec się przed własnymi błędami, Lena znów jest na ustach wszystkich, a choć pisze się o niej różnie, jest to ten rodzaj zainteresowania, który czyni z niej istny fenomen. [video-browser playlist="649061" suggest=""] Świat ma ewidentnie problem z Leną Dunham: z jednej strony podoba się nam to, co robi, to, jak chce zmieniać rzeczywistość pokazywaną w mediach, a z drugiej nie chcemy, by ona sama się zmieniała. Zaszufladkowaliśmy ją jako grubą, nieatrakcyjną, głośną i sprośną, więc teraz, gdy stała się jedną z najbardziej szanowanych kobiet w show-biznesie, przestajemy wierzyć w jej wiarygodność. Ale warto przypomnieć, że pomysłodawczyni „Dziewczyn” przyznała, iż nie wie, jak długo będzie jeszcze w stanie kręcić swój serial – ona się zmienia, jej życie się zmienia, a co za tym idzie, wpływa to na scenariusze, które pisze dla swoich bohaterów. W wywiadzie dla „Vogue’a” powiedziała, że może potrwa to jeszcze trzy lata (przy sprzyjających okolicznościach). Na razie przed nami czwarta seria „Dziewczyn”, która po średnio udanym sezonie trzecim będzie dla Dunham sprawdzianem kreatywności. I sprawdzianem naszej do niej sympatii. Zdjęcie główne: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj