Dużo zmienialiście w historii przy przenoszeniu Żmijowiska na ekran? O dziwo było bardzo niewiele zmian. Książka jest trochę inaczej skonstruowana. Oczywiście ma te trzy przestrzenie czasowe, jednak walczą w niej tak naprawdę dwa główne wątki, Arka i Adaomy. Zdecydowaliśmy się na poświęcenie więcej czasu w serialu wątkowi Arka i tutaj wejdziemy głębiej w jego głowę. Oczywiście nie ucięliśmy linii fabularnej Adaomy w taki sposób, że stała się ona postacią drugoplanową i dramaturgicznie jest tak istotna jak była w książce. Natomiast pod względem konstrukcyjnym kryminał Wojtka jest tak precyzyjną układanką, że wyjęcie jednego fragmentu sprawia, że wszystko zaczyna się walić. Szybko się o tym przekonaliśmy, gdy próbowaliśmy coś zmieniać. Stwierdziliśmy ostatecznie, że lepsze jest wrogiem dobrego. Współpraca z autorem, który bierze czynny udział w procesie ekranizacji zawsze wiąże się z pewnymi trudnościami. Jak układała się ona z Wojciechem Chmielarzem? Próbował forsować swoje pomysły? Wojtek potraktował bardzo nieinwazyjnie całą sytuację i z ogromną pokorą. Z Wojtkiem jako również autorem scenariusza spotykaliśmy się często i przerabialiśmy wszystko strona po stronie. Zastanawialiśmy się przy tym, co dołożyć lub co zmienić. Mimo że ograniczyliśmy kilka elementów, to również dodaliśmy parę śmiesznych scen. Za każdym razem robiliśmy to w pełnym porozumieniu. Nie dochodziło do żadnego konfliktu, wszystkie decyzje opierały się na naszej dyskusji.  To teraz coś z innej beczki, jesteś wychowany bardziej na kinie amerykańskim czy europejskim? Właściwie na obu. Oczywiście jako dziecko marzyłem o kinie amerykańskim. To były lata 80., wobec tego to, co docierało do nas ze Stanów, pokazywało nam tak odmienny świat od tego, który widzimy za oknem, że marzyło się o tym.  A jak oceniasz dzisiejsze Hollywood i tę modę na remaki, sequele, prequele. Czy mamy do czynienia z pewną twórczą próżnią? Jest wspaniały przykład, który odpowiada na twoje pytanie. Bardzo fascynowało mnie kino amerykańskie lat 80. i początku lat 90. Tym przykładem jest Pamięć absolutna, oryginał i remake. Obydwa filmy trwają tyle samo czasu, jednak remake ma być może jedną trzecią treści pierwowzoru, co było dla mnie nieprawdopodobne. Za każdym razem, gdy oglądam Indianę Jonesa, nie mogę uwierzyć, jak wiele historii zmieściło się w jednym filmie. To się już nie powtarza. Rzeczywiście teraz więcej czasu poświęcane jest fajerwerkom, które nie ukrywam, również uwielbiam oglądać [śmiech]. Być może jednak z tego tytułu wszyscy tak bardzo zwróciliśmy się w stronę seriali, które są dzisiaj po prostu długimi filmami, a my chcemy tego więcej. Często, gdy rozmawiam z twórcami, aktorami i aktorkami, to wielu z nich twierdzi, że niedługo kino podzieli się na dwie strony, tę arthouse'ową i blockbusterową, a seriale wypełnią ten środek między nimi. Zgadzasz się z tym?  Absolutnie nie martwię się o kino. Moim marzeniem jest tylko to, żeby blockbuster był filmem mądrym, a nie durnym. Chod jest świetnym przykładem, że odchodzi się od tego.  A wobec tego zrobienie jakiego filmu marzy się tobie? Marzy mi się robienie horrorów. Chciałbym tego spróbować z całego serca. Nie robi się ich u nas, ponieważ boimy się tak wyraźnego gatunku, z przyczyn bliżej mi nieznanych. Może przeraża nas taka bezpośrednia konfrontacja z widzem, który powie nam, że coś się nie udało.  Szczególnie, że obecnie horror przeżywa renesans i powstają ciekawe produkcje nie oparte na jumpscare'ach tylko na psychologii... To prawda, chociaż to czasem również jest niszczone. Mam za sobą odmowę pewnego projektu w Stanach Zjednoczonych. To był wspaniały scenariusz, historia dosyć kameralna, jednak w sosie Szóstego zmysłu. Natomiast był to na tyle niski budżet i na tyle mało dni zdjęciowych, że nie potrafiłbym wypracować tego, co powinno znaleźć się w tym filmie w tym czasie. W związku z tym odmówiłem, chociaż tam nikt nie lubi, jak się odmawia [śmiech]. W jakich projektach zobaczymy cię za kamerą w najbliższym czasie? Obecnie pracuje nad 2. sezonem Chyłki. Zostało nam kilka dni zdjęciowych. Poza tym muszę z wielką ulgą przyznać, że nie podpisałem żadnej umowy na przyszły rok. Kilka rzeczy znajduje się w fazie rozmów, jednak teraz muszę odpocząć po bardzo intensywnym czasie, ponieważ poza tym, że to często praca bardzo fizyczna, to opowiedzenie kilku bardzo złożonych historii w tak krótkim czasie ryje banię [śmiech]. To na koniec, pamiętam, jak w jednym z wywiadów powiedziałeś, że nie dostałeś się na reżyserię, ale mimo to chodziłeś na zajęcia i oddawałeś prace zaliczeniowe. Ile według ciebie twórca powinien mieć w sobie pasji  i wizji, a ile to powinno być podparte rzemiosłem? Przede wszystkim liczy się wizja. Rzemiosło przyjdzie z czasem. To jest jak z jedzeniem widelcem, na początku radzimy sobie słabo, ale z każdym posiłkiem jest coraz lepiej [śmiech]. Chyba to, co jest najważniejsze w tym fachu, zarówno na początku, jak i w dalszej drodze, to otaczać się inspirującymi ludźmi w pracy. Na tych zajęciach na wydziale reżyserii, na które się włamywałem, poznałem osoby, które do dzisiaj stanowią trzon mojej ekipy. Rozmowy z tymi ludźmi, kontakt z nimi, to były niezapomniane momenty, które zostały w nas. Teraz kontynuujemy to, oczywiście już jesteśmy na innym etapie kariery, ale nadal spotykamy się rozmawiając o tym, co nam się marzy i przede wszystkim... mamy szkło [śmiech].
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj