Maja Ostaszewska przyjechała na Tofifest 2019, by odebrać Złotego Anioła za niepokorność twórczą. Miałem okazję z nią porozmawiać i nie mogłem nie zapytać również o Nieznajomych oraz nadchodzące projekty - Magnezję i Broad Peak.
Maja Ostaszewska niedawno pojawiła się na ekranach kin w filmie Nieznajomi, a na premierę czekają dwa ciekawie zapowiadające się projekty - Magnezja oraz Broad Peak. Podczas Tofifest 2019 miałem okazję porozmawiać z aktorką.
ADAM SIENNICA: Po dwóch seansach Nieznajomych jestem pod ogromnym wrażeniem. Twoja rola jest tam po prostu niesamowita. Chciałem zapytać o emocjonalne przygotowanie do niej, bo to, co się tam dzieje, wzrusza i powala...
MAJA OSTASZEWSKA: Bardzo dziękuję. To jest dla mnie bardzo ważny film i wszystkich na niego bardzo serdecznie zapraszam. Uważam, że nam się udało. I to pomimo że bazujemy na pierwowzorze, na Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie i że chcemy pokazać taką naszą polską historię. Udało nam się opowiedzieć o polskiej rzeczywistości, o naszych kompleksach, lękach, ambicjach i to jest bardzo fajne w tym filmie. Jest to ogromna zasługa Tadeusza Śliwy, naszego reżysera, Katarzyny Sarnowskiej, która jest producentką i współscenarzystką oraz naszego zespołu, który zgrał się fantastycznie. Na planie była wspaniała atmosfera. Co do mojej roli, jestem bardzo z niej zadowolona i się ucieszyłam, kiedy przeczytałam scenariusz.
Da się dostrzec, że nie jest to po prostu odtworzenie oryginału.
Cieszy mnie też to, że odbiega od pierwowzoru. Mój główny monolog jest innym monologiem. To jest bardzo ważne, bo w Polsce mamy wiele kobiet, które rezygnują z siebie na rzecz rodziny i my wszyscy przy pierwszym spojrzeniu postrzegamy to jako szlachetny gest. Sama jestem mamą dwójki dzieci i też wiem, co to znaczy być tak zmęczoną, że padam na twarz. Jednak czasem to przekracza pewną granicę i w efekcie kobiety często zapominają o sobie. Cała rodzina i to nawet nie zawsze w złej wierze, tylko tak automatycznie, z przyzwyczajenia, zaczyna traktować je jak służące. To jest niedobre i warto, żebyśmy jako kobiety, będąc super fajnymi mamami, poświęcając uwagę rodzinie, nie zapominały o sobie. Wydaje mi się, że w tym sensie ta rola jest ważna w Polsce i się z niej ogromnie cieszę.
To też ponowna współpraca z Łukaszem Simlatem. Jak się z nim pracuje?
Cudownie grało mi się z Łukaszem Simlatem. Po raz kolejny pracujemy razem. Graliśmy u Szumowskiej małżeństwo, graliśmy razem w serialu Diagnoza dla TVN-u. Wiele razy się spotkaliśmy, doskonale się rozumiemy. Wydaje mi się, że on też pięknie zagrał faceta, którego na pierwszy rzut oka się odrzuca - jest okropny, po czym widać, że on coś zaczyna rozumieć. Nagle zachowuje się najpozytywniej ze wszystkich, kiedy pojawia się temat homofobii. Widać też, jak słucha swojej małżonki i że nagle do niego coś dociera. Dlatego warto rozmawiać. Cieszę się, ponieważ ten film bardzo się podoba i cały czas napływają do mnie miłe słowa, również na temat mojej bohaterki.
Ten film jest piękny przez to, że bawi, ale też uczy. Przez rozrywkę chyba bardziej trafia do widzów ze swoim przesłaniem.
Jest coś w tym. Bardzo lubię, kiedy nawet w poważnych filmach pojawia się dystans i humor. Dlatego też lubię pracować z Małgorzatą Szumowską. U niej zawsze jest bardzo dużo czarnego humoru. Dobrze współpracuje mi się z Markiem Koterskim, który opowiada o poważnych problemach, ale robi to w taki sposób, że połowę filmu się śmiejemy, a połowę płaczemy. Tutaj jest tak samo. Jest to ogromna zasługa Tadeusza Śliwy, który bardzo mocno uwypuklał to wszystko, co jest zabawne. Inaczej niż we włoskiej wersji, która była dużo bardziej serio. Wydaje mi się, że to jest siła tego projektu. Śmiejemy się czasem nawet z głupot i nagle wychodzi coś spod spodu. To sprawia, że ludzie tak chętnie chodzą na ten film.
Muszę też zapytać o Tofifest, bo nagroda, którą otrzymałaś, jest wyjątkowa. Czym jest dla ciebie niepokorność twórcza, czy to jest coś ważnego? Czy w niepokorności jest jakaś granica, której nie powinni przekraczać artyści?
Jak się zastanowimy nad definicją niepokorności, to pokora jest piękną cechą w życiu i kiedy na przykład kończę jakiś projekt, to staram się nim nie przechwalać, tylko z pokorą czekam na opinię widza. Natomiast mogę się nim cieszyć i być podekscytowana tym, co się zdarzyło. Niefajnie zaczyna się robić w momencie, w którym z niepokorności przechodzimy w pychę, która jest paskudną cechą. Rozumiem niepokorność w sztuce jako synonim niezależności, nieokiełznania. To są świetne cechy dla artysty. Dla mnie niepokorność to jest wierność sobie, gotowość do poszukiwania. To zgoda również na błąd, bo tylko kiedy wiemy, że możemy popełnić błąd, ale chcemy zaryzykować, jesteśmy wolni w sztuce. To jest odwaga podejmowania wyzwań, które są dla nas nowe, w których nie czujemy się od razu bezpiecznie, odwaga nieodcinania kuponów. Dla mnie szalenie ważne jest też to, żeby pamiętać, że domeną artystów jest otwieranie serc i głów. Ludzie nas chętnie słuchają, są ciekawi tego, co mamy do powiedzenia i uważam, że to jest ogromny potencjał. W moim poczuciu marnuje się go, nie zabierając głosu w ważnych sprawach. W świecie, w którym dzieje się tak strasznie dużo złego, gdzie spotykamy się z nietolerancją, wykluczaniem, okrucieństwem, ważne jest, żeby mówić głośno, że to nie jest w porządku i żeby starać się uwrażliwić ludzi na pewne sprawy.
Niedawno zakończyłaś pracę nad Magnezją i tak sobie myślę, Maja Ostaszewska jako czarny charakter?
M: Tak! (śmiech) Bardzo się z tego cieszę, zwłaszcza w kontekście Nieznajomych i też kolejnego filmu, który będzie miał premierę za rok, czyli Broad Peak o Macieju Berbece, gdzie gram wspaniałą osobę, Ewę Berbekę. Cudowną, ciepłą i dobrą. Tym bardziej się cieszę, że w Magnezji gram dumną, okrutną bohaterkę, która nie jest grzeczną dziewczynką. Bardzo wszystkich państwa już dzisiaj zapraszam, premiera za rok, jesienią.