Claudia Urbanik: Żywi i umarli to jeden z tych seriali, które można odczytywać na bardzo wielu poziomach. Jest to zarówno horror o duchach, romans, jak i dramat społeczny. Zastanawiałam się, który z tych aspektów szczególnie przykuł Twoją uwagę i sprawił, że zdecydowałeś się zagrać w tym serialu?Malcolm Storry: Po części każdy z tych trzech aspektów. Ale jeśli mnie przyciśniesz, to zdradzę Ci, że nigdy przedtem nie interesowałem się ani duchami, ani siłami nadprzyrodzonymi. Zdecydowałem się na pracę w Żywych i umarłych, nie mając ani zastrzeżeń do tej tematyki, jak i szczególnego zainteresowania. Widziałem w życiu wiele horrorów jako takich, ale to, co wyróżnia Żywych i umarłych to właśnie to, o czym mówisz – kwestie społeczne. Różnice panujące w społeczeństwie klasowym, które nasz kraj w pewnym sensie zaakceptował, były główną osią zainteresowania.
Jednak, jak wspomniałem, docelowo była to historia o duchach i siłach nadprzyrodzonych, która dała mi wiele do myślenia. Wcześniej powiedziałbym: „nie zgadzam się na ten cały duchowy świat. Nie wierzę w duchy ani głosy zza światów. Wierzę w los. Wierzę w to, co naprawdę widzę.” A teraz faktycznie zacząłem zadawać sobie dziwne pytania i coraz częściej mówię: „Niech ktoś mi to udowodni”, lub chcę, by jakiś naukowiec mi to wyjaśnił. Więc jeśli o mnie chodzi, to Żywi i umarli stworzyli tego typu wahania w mojej głowie. Moje nastawienie zmieniało się za każdym razem, gdy kręciliśmy konkretną scenę. Ci chłopcy, którzy zginęli w kopalni - „Nie, to się nie wydarzyło, nikt ich nie widział!”, ten nauczyciel, który zamordował dziewczynę - „Nie, na pewno nie widziała nikogo w lesie.” A teraz, z perspektywy czasu powiedziałbym: „Cóż, a może faktycznie widziała? Czy możemy to odnieść do jakiegoś psychologicznego…” i tak dalej. Coraz częściej sięgam do psychologii i szukam w niej wytłumaczenia dla wielu rzeczy.
Twoje podejście jest bardzo podobne do podejścia Nathana. Wydaje mi się, że to właśnie to, czym zajmują się główni bohaterowie, Nathan - innowacyjny psycholog i Charlotte - fotografka, dodało smaczku do tej historii. W przeciwnym razie dostalibyśmy zwyczajną historię o duchach. A dzięki tej kombinacji mamy wrażenie ciągłego przenikania się racjonalizmu Nathana z jego fantazjami, co sprawiło, że Żywym i umarłym udało się stworzyć coś naprawdę świeżego, przy użyciu dobrze znanych motywów. A co Ciebie przyciąga bardziej - świat fantazji czy raczej twardo stąpasz po ziemi?
MS: Znaczna część naszych myśli kręci się wokół świata fantazji. Trzeba pamiętać, że innym obliczem fantazji jest przecież kościół, religia i zdolność kościoła do wypędzania duchów. Zbliżamy się do świąt, do momentu, w którym urodził się Jezus. To bardzo piękna historia, jednak granicząca z fantazją. Oczywiście nigdy nie skrytykowałbym nikogo, kto rzeczywiście wierzy w duchy. Moi rodzice odeszli wierząc, że obydwoje spotkają się w niebie. Nigdy, przenigdy tego nie kwestionowałem, bo sprawiło to, że przeżyli swoje życie zadowoleni i spokojni. Świat fantazji jest w porządku, jeśli mamy świadomość, że jest to fantazja. Ale są rzeczy, w przypadku których po prostu mówię: nie, w to nie wierzę.
To jedna z tych rzeczy, z którą zmaga się Nathan. Zaciera się przed nim granica między tym, co wie, a w co wierzy. Nie jest w stanie określić, gdzie kończy się nauka, a gdzie zaczyna się jego wyobraźnia.
MS: Tak, dokładnie. Nasz gatunek przeważnie jest na tyle słaby, że chciałby wszystko racjonalizować, wszystko sobie tłumaczyć. Nie wiem wystarczająco dużo o psychologii, ale z pewnością wiele kwestii tłumaczy: „No cóż, zachowujesz się i reagujesz w ten sposób z tego i tego powodu, z takiej czy takiej przyczyny”. Ale tak naprawdę nie jesteśmy w stanie wyjaśnić wszystkich swoich myśli, dla niektórych spraw nie ma racjonalnych odpowiedzi. Jesteśmy, jacy jesteśmy i czasami po prostu robimy to, co robimy. Może to być złe i okrutne, a innym razem może być zadziwiająco hojne i niezwykle życiodajne.
Jasne. A czy moglibyśmy cofnąć się na chwilę do kwestii społecznych? Ponieważ myślę, że to, co szczególnie przyciąga uwagę widza Żywych i umarłych to zderzenie wiejskich tradycji i wierzeń ze współczesną techniką i innowacjami. Jak to zwykle w takich historiach bywa, ludność wiejska nieufnie podchodzi do nowych wynalazków, obawiając się, czy nowy sposób prowadzenia farmy nie pozbawi ludzi pracy - w tym również twoja postać. Czy możesz mi powiedzieć trochę więcej o tym strachu przed nowoczesnością?
MS: Tak. Spójrzmy na to, co się dzieje w prawdopodobnie drugim odcinku. Nie jestem pewny. W każdym razie Gideon jest - razem z Charlotte - na wielkim parowym traktorze, który symbolizuje tak naprawdę początek końca tych wszystkich ludzi z kosami na polu. Jest pierwszą oznaką skomputeryzowanych kombajnów, które pokonują tysiące akrów dziennie. I dokładnie to, co mówiłaś o pracy, to problem numer jeden. Gideon nie mógł zrobić nic, tylko zaakceptować to i przyjąć tę zmianę z optymizmem. Tak naprawdę nie rozumiał, co dobrego mogą przynieść pociągi, ale mimo to dostrzegał zalety czegoś, co jest lepsze, wydajniejsze, szybsze i zdrowsze niż rzeczy z przeszłości.
Bez postępu nie rozmawiałbym teraz z tobą w Polsce, prawda? Nie chodziłbym na przesłuchania, nie wysłałbym swojego filmu na casting. Wszystkie te innowacje zabierają ludziom pracę. A to, co dzieje się teraz, to okres przejściowy, w którym ludzie muszą się zreorganizować, nabyć różne umiejętności i znaleźć sposoby adaptacji. Wychodzę pewnie na jakiegoś wielkiego polityka, który wie wszystko - wcale nie wiem. Ale teraz mamy przecież zmiany klimatyczne, które są problemem, jaki sami sobie zgotowaliśmy i który wymaga innego rodzaju pracownika, aby sobie z nim poradzić. A więc jaka jest nasza przyszłość? Populacja rośnie. Co się stanie z tak ogromną liczbą ludzi na świecie? Ale za chwilę myślę sobie, ach, no cóż, jest księżyc, jest Mars, są planety, są miejsca miliony, miliardy mil stąd - może to jest przyszłość, kto wie. W ten sposób wydaje mi się to trochę ekscytujące. I uważam, że społeczność w Żywych i umarłych, ten mikroświat, który powstał wokół Shepzoya, to ludzie odczuwający te same zagrożenia, co my dzisiaj. Oczywiście, wiele spraw jest dużo lepiej wyjaśnionych od tamtej pory, co pomaga obalić niektóre przesądy.
Powiedziałeś, że twoja postać jest rzeczywiście gotowa zaakceptować te zmiany. Ja po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków miałam w tej kwestii mieszane uczucia. Z tym tematem mocno związana jest postać Charlotte, która jest bardzo nowoczesną, wyzwoloną kobietą, ale jej chęci modernizacji tego gospodarstwa nie zostały ciepło przyjęte - między innymi przez Twojego bohatera. Powiedz mi proszę, jakie Twoim zdaniem znaczenie miało stworzenie tak silnej kobiecej sylwetki dla historii tego serialu?
MS: Jest to o tyle znaczące, że liczba tego typu ról powoli, bardzo powoli rośnie. Ale faktycznie, pojawienie się w historii z połowy XIX wieku kogoś takiego jak Charlotte, która tak wiele bierze na siebie, nie jest popularnym zabiegiem. Charlotte wykazuje niebywałą zdolność do adaptacji, rezygnując z zawodu fotografa na rzecz zarządzania farmą męża. Dodatkowo ma niezwykłą łatwość komunikowania się z ludźmi. To ona przez większość czasu „prowadzi” Nathana, okazuje się być o wiele silniejsza niż on.
Dokładnie, Charlotte nie jest jedną z tych postaci kobiecych, które tylko stoją u boku swojego męża, ona z nim współpracuje. To nie jest częste w historiach z tego okresu.
MS: Jak najbardziej, całkowicie się zgadzam, ale należy pamiętać, że takie postacie naprawdę istniały. Jeden z rówieśników Szekspira, zapomniałem jak się nazywał, napisał sztukę The Roaring Girl, która powiadała o grupie dziewcząt w czasach elżbietańskich. Kobiety nigdy nie miały głosu, ponieważ wciąż były osadzane w tym szablonie, który panuje w Shepzoy - kobiety opiekują się dziećmi, mężczyźni pracują na polu. Ciekawe w historii Shepzoy jest to, że jeśli chodzi o uprawę pola czy wytępianie robactwa to cała wioska, kobiety i mężczyźni, robi dokładnie to samo.
Polska premiera Żywych i umarłych już w niebawem. Czy jest coś, co chciałbyś powiedzieć polskim widzom, by zachęcić ich do obejrzenia serialu? Jak mrocznie, mamy się spodziewać, że będzie?
MS: Mam wrażenie, że Polacy bardzo interesują się tym, co nadprzyrodzone i fantastyczne, i mam nadzieję, że to właśnie dostaną. Na pewno będą tacy, którzy w to uwierzą oraz inni, którzy powiedzą: „O nie, to nonsens!”. Zatem jeśli chodzi o entuzjastów, to mam nadzieję, że Żywi i umarli spełnią ich oczekiwania, a tych, którzy mają wątpliwości, skłonią do zadania kilku pytań i doprowadzą do wielu owocnych konwersacji.