Memy, śmieszne obrazki, które zna chyba każdy, kto był w internecie dłużej niż 5 minut, to coś więcej niż tylko forma wyrażania humoru. Dziś skupię się na tym, jak pomagają one Ukrainie w czasie wojny.
Czym właściwie są memy? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo skomplikowana i potrzebuje zasadniczo osobnego tekstu, a samo słowo opiera się jednoznacznej definicji. Na potrzeby niniejszego tekstu przyjmijmy więc najprostsze i najbardziej powszechne wyjaśnienie, opisujące mem jako popularny w internecie sposób przekazywania informacji zawierający tekst, grafikę i nierzadko elementy humorystyczne. Mówiąc krótko: to śmieszny, przejaskrawiający rzeczywistość lub całkowicie fikcyjny obrazek połączony z tekstem. Przeważnie opowiada jakąś historię czy anegdotę, w sposób wyolbrzymiony uwydatniając wady lub zalety podmiotów, którego dotyczy.
Ale jak się ma to do wojny? Memy od zarania swojego istnienia pełnią rolę bardzo specyficznego komentarza społecznego w związku z wydarzeniami na świecie. Poruszają również temat konfliktów zbrojnych. Nie trzeba się cofać specjalnie daleko, żeby zauważyć ten fenomen. Wystarczy spojrzeć na to, jak internet zareagował na gigantyczną wtopę, jaką było źle zaplanowane i jeszcze gorzej przeprowadzone przez administrację Bidena wycofanie Amerykanów z Afganistanu.
Konflikt w Ukrainie wprowadza jednak użycie tego formatu informacji/komentarza (a także w pewien sposób propagandy) na nowy poziom. Obywatele Ukrainy stawiają niesamowity opór najeźdźcy, a Wołodymyr Zełenski okazuje się prawdziwym przywódcą i mężem stanu, który służy z pełnym oddaniem swojemu narodowi. Tymczasem internauci z niemal całego świata robią wszystko nie tylko, żeby tym ludziom pomóc, ale też, żeby zmienić ten konflikt w jeszcze większy PR-owy koszmar Rosji. I to działa. A czemu? Memy są czymś, co obecne cyfrowe pokolenie rozumie najlepiej, są łatwe w tworzeniu i przekazywaniu dalej. Jasno wyrażają, co trzeba, a do tego jeszcze wywołują na twarzy uśmiech, który tak bardzo potrzebny jest w obecnych czasach. Zadanie to jest o tyle łatwiejsze, że ta wojna jest wyjątkowo "memiczna", a Rosjanie sami pokazują niekompetencję i obalają mit swojej potęgi. Romowie kradnący czołgi, pojazdy utopione w błocie przez głupotę dowódców czy też zmiana drogowskazów przy ważnych trasach na "Idźcie na ch*j"? To tylko wierzchołek góry lodowej.
https://twitter.com/Ukraine/status/1475466172699226118
Inną metodą podnoszenia morale, starą jak świat, są legendy o bohaterskich wojownikach. Już w czasach starożytnych słyszeliśmy o herosach, półbogach wręcz, wygrywających batalie, których autentyczności nieraz nikt nie jest w stanie potwierdzić. Taka choćby wojna trojańska, na którą są dowody, ale jednak nie do końca niepodważalne. I choć, w miarę postępu w technikach gromadzenia i przekazywania wiedzy, wyczyny te były coraz lepiej weryfikowane i dokumentowane - dając nam takich bohaterów z krwi i kości, jak choćby piloci Dywizjonu 303 czy też fiński snajper Simo Häyhä zwany Białą Śmiercią - to potęga legend i mitów bynajmniej nie umarła, zarówno po stronie tych złych, jak i tych dobrych. Przykładem pierwszego jest choćby Juba (جوبا), iracki snajper, który rzekomo zastrzelił 37 Amerykanów, a którego istnienia nigdy do końca nie potwierdzono. I choć, przynajmniej z naszego punktu widzenia, jest on złoczyńcą, a nie bohaterem, to jednak nie można zaprzeczyć, że dla irackich partyzantów jest ikoną i symbolem.
Jeśli zaś mowa o wojnie w Ukrainie, już w pierwszych dniach narodził się, a raczej nadleciał, nowy bohater, pogromca najeźdźców i postać, o której pewnie będzie głośno jeszcze długo po zakończeniu tej bestialskiej inwazji. Mowa oczywiście o Duchu Kijowa (Привид Києва), pilocie myśliwca MIG-29 Fulcrum, który 24 lutego rzekomo zestrzelił 6 rosyjskich myśliwców, co w przypadku potwierdzenia uczyniłoby go pierwszym w XXI wieku Asem (tytuł honorowy nadawany pilotom, którzy zestrzelili 5 lub więcej wrogich maszyn). I choć to wciąż jeszcze tylko plotki, nie ma to zasadniczo znaczenia. Bowiem Duch (i wielu mu podobnych!) stanowi inspirację i daje promyk nadziei ludziom, którzy przechodzą przez piekło. Nawet polska firma Cobi, która w swojej ofercie posiada wiele historycznych i współczesnych pojazdów wojskowych, ogłosiła, że pracuje nad zestawem klocków - będzie można zbudować z nich samolot, który pilotuje ten bohater, a dochody przeznaczone będą na pomoc Ukrainie.
https://twitter.com/Ukraine/status/1496716168920547331
Jeżeli uważacie wciąż, że siła memów i internetu nie jest wcale tak wielka, to weźcie pod uwagę fakt, że Putin zakazał prawnie publikacji takich treści ze swoim wizerunkiem, a także zablokował w Rosji serwisy Facebook i Twitter. I choć twierdzi, że jest to z jego strony przeciwdziałanie fake newsom (czytaj informacjom sprzecznym z jego fałszywą narracją), to tajemnicą poliszynela jest fakt, że robi to, by Rosjanie nie dowiedzieli się prawdy o agresji wojsk. Jednak prawda jest taka, na szczęście dla wszystkich, że memy są niesamowicie trudne do kontroli i ograniczenia przepływu, więc póki Rosja nie odetnie się całkiem od internetu, będą one najlepszą metodą uświadamiania obywateli tego kraju, co dzieje się naprawdę. I choć starsze pokolenie może nie pojmie przekazu, to jest szansa, że to młodsze zrozumie, co jest ważne i weźmie sprawy w swoje ręce.
A na zakończenie - i ku pokrzepieniu serc w tych tragicznych chwilach! - piosenka patriotyczna, prosto z ulic Kijowa.