Sam Szulkin uważa swoje dzieła za "dziwne komedie", choć daleko im do lekkiego tonu z filmu Juliusza Machulskiego. Za to George Orwell, autor "Roku 1984", oglądając je zapewne czułby się jak u siebie. Mimo że w wywiadach reżyser konsekwentnie odmawia swoim obrazom wydźwięku politycznego, w komunistycznej Polsce tak właśnie były odbierane: jako surowy komentarz do rzeczywistości. Współczesny widz też znajdzie w nich coś dla siebie. Przede wszystkim niesamowity, post-apokaliptyczny klimat, zadziwiający swoją prawdziwością. Prawdopodobnie dlatego, że zainspirowany został czymś bardzo realnym - codziennością PRL-u, w której przyszło żyć Szulkinowi.

Na gatunku science-fiction ciąży obowiązek misji: ma zawczasu ostrzegać, umoralniać, wytykać błędy przy użyciu alegorii i metafor. Każdy film Szulkina wywiązuje się z tego zadania znakomicie, ukazując fatalistyczny portret społeczeństwa namalowany szczerze i bez litości. To inteligentne kino, okraszone nazwiskami samej śmietanki polskiej sceny - zagrali u niego m.in. Jerzy Stuhr, Daniel Olbrychski i Katarzyna Figura. Najbardziej znanym dziełem reżysera jest tetralogia, na którą składają się debiutancki "Golem" oraz "Wojna światów - Następne stulecie", "O-Bi, O-Ba. Koniec cywilizacji" i "Ga, ga. Chwała bohaterom". Trzy z nich zostały zaprezentowane na I Mazurskim Festiwalu Filmowym. Retrospektywę reżysera zamknął jego ostatni obraz, "Ubu król" nakręcony w 2003 roku.

[image-browser playlist="600019" suggest=""]
©2012 MazurskiFestiwalFilmowy.pl

W filmach Szulkina społeczeństwo jest klatką dla jednostki, która musi podporządkować się z góry narzuconym regułom. Tłum zawsze jest przeciwko niej tak, jak w pierwszym, pełnometrażowym obrazie reżysera zatytułowanym "Golem". Świat wyniszczony wojną atomową zamieszkany jest przez nie mniej zepsute społeczeństwo. Problem próbują rozwiązać lekarze medycyny sztucznie zmieniając ich we wzorowych obywateli. Jeden z nich, Ado, trafi więzienia na próbę ucieczki i podżeganie do buntu przeciwko rządzącym. Wszystko to zamknięte jest w nieco surrealistycznej i groteskowej oprawie.

Szczególnie godna polecenia jest trzecia części tetralogii - "O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji". W świecie postnuklearnym ukrytym pod wielką kopułą ochronną, ludzie żyją nadzieją na przybycie "Arki" - statku kosmicznego, który ma ich uratować. Ten mit został wymyślony w ramach programu mającego za zadanie zatrzymać zszokowane społeczeństwo w schronie. Jednym z twórców programu "Arka" jest Soft (Jerzy Stuhr), który postanawia ujawnić prawdę o nim. Kopuła z dnia na dzień jest w co raz gorszym stanie i grozi zawaleniem, o jedzenie co raz trudniej, a mimo to, ludzie nadal wolą żyć fałszywą nadzieją. Ignorując aktualne zagrożenia robią plany na przyszłość, którą uparcie umieszczają na pokładzie statku - widmo.

"Ga, ga: Chwała bohaterom" jest filmem zamykającym tetralogię Szulkina. Zarząd jednego z więzień tworzy projekt podboju innych planet, którego prawdziwym celem jest wytępienie części skazańców poprzez wysyłanie ich na misje skazane na niepowodzenie. Główny bohater Scope (Daniel Olbrychski) trafia na planetę, której mieszkańcy jednogłośnie uznają go za "bohatera". Ma do spełnienia tylko jedno zadanie - wziąć udział w ceremonii zakończonej własną egzekucją. To film, któremu najbliżej do komedii, ale takiej dość mocno przerysowanej i pełnej niepokojącego absurdu.

[image-browser playlist="600020" suggest=""]©2012 MazurskiFestiwalFilmowy.pl

Tetralogia Szulkina zawiera wyraźne odbicie świata z czasów komunizmu. O wiele bliższym dziełem dla współczesnego widza jest to wyświetlane na festiwalu jako ostatnie - "Ubu Król". Tytułowy Ubu to władca nieudolny, który ponad interes państwowy przedstawia swój własny, czym doprowadza swoje królestwo do ruiny. Film odbierany jest jako odzwierciedlenie współczesnego społeczeństwa, które zachłysnęło się demokracją. Reżyser starał się w nim uchwycić moment, w którym zauważa, że popadło z jednej niewoli w drugą.

W jednym z wywiadów Piotr Szulkin powiedział, że już nigdy nie nakręci żadnego filmu. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że któryś z młodych twórców przejmie schedę po mistrzu i przedłuży życie polskiego kina science - fiction. Kręconego bez fajerwerków i 3D, za to inteligentnie i poruszająco.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj