To była piękna środa na warszawskim Grochowie. Jednak we wnętrzu jednego z domów działy się sceny makabryczne... Brzmi jak wstęp do jakiegoś artykułu z kroniki kryminalnej? Prawda jest taka, że dzięki uprzejmości Viaplay miałem okazję odwiedzić plan serialu Morderczynie, pierwszej polskiej produkcji tej platformy. Już sam wybór miejsca był bardzo trafny. Dom, w którym odbywały się zdjęcia, wyglądał jak jakiś mroczny zakątek wyciągnięty z lat 80. i wrzucony do XXI wieku. Okazało się, że gra on dom rodzinny głównej bohaterki, Karoliny. To, co się w nim dzieje, rzutuje na zachowanie postaci i pewne zmiany.  Główna bohaterka to postać nieobliczalna, która w ciągu trwania historii przechodzi ogromną przemianę. Tak o swojej roli powiedziała Maja Pankiewicz:
Po mojej bohaterce można spodziewać się wszystkiego. W czasie trwania serialu widzimy jej podróż. Zaczynamy, gdy ma silny kodeks moralny i widzi granicę między dobrem a złem. Jednak pod wpływem pewnych okoliczności i zdarzeń zaczyna dostrzegać niuanse, istniejące odcienie szarości. Podróż fabularna mojej postaci jest również podróżą do jej wnętrza.
Trafiliśmy akurat na moment kręcenia bardzo makabrycznej sceny. Nie będę zdradzać szczegółów, aby nie psuć Wam zabawy z oglądania i odkrywania kryminalnej zagadki. Zaznaczę tylko, że aktorzy wyglądali jak wyciągnięci z horroru gore.  Zeszło trochę czasu na zmywanie sztucznej posoki, aby mogli wrócić na miejsce i porozmawiać z dziennikarzami. Zatem można domyślić się, że zobaczymy bardzo krwawe momenty. Mateusz Kmiecik, który wciela się w policjanta Michała Króla, partnera głównej bohaterki, twierdzi, że balansowanie na granicy dobra i zła to coś, co Morderczynie mogą dodać do gatunku kryminału:
W serialu możemy zaoferować widzowi coś, czego często nie ma w kryminałach polskich i światowych. Mianowicie chodzi o balansowanie na cienkiej granicy dobra i zła. Wszystko się miesza. To może zaciekawić widza, ponieważ do końca nie wiemy, kto kim jest.
Viaplay
+7 więcej
W trakcie rozmowy Mateusz przytoczył anegdotę, którą porównaliśmy do angażu Heatha Ledgera w roli Jokera:
Gdy poznałem jedną z osób na planie, stwierdziłem, że jest chodzącym aniołem i dobrocią. Gdy później dowiedziałem się, kim jest w serialu, i połączyłem anielską twarz z rolą, to mnie bardzo zmroziło, bo nigdy nie pomyślałbym, żeby obsadzić tę personę w takiej kreacji. Prywatnie jest bardzo miła, a w scenariuszu to objawienie zła. Ten miks świetnie działa na ekranie.
Eliza Rycembel, która wciela się w Ewę, siostrę głównej bohaterki, twierdzi, że w serialu każda postać przeżywa jakąś traumę:
W serialu nie ma czarno-białych bohaterów. Jest cały kanon emocji, które się pojawiają. Postacie nie są jednowymiarowe. Za każdym - mimo pozorów ułożonego, szczęśliwego życia - kryje się bowiem trauma, z którą muszą walczyć. Wpływa na to wiele rzeczy środowiskowych.
Maja Pankiewicz stwierdziła w trakcie rozmowy między zdjęciami, że mrok to coś, co siedzi w każdym z nas:
W serialu nie ma rozgraniczenia na dobrych i złych ludzi. Czuję, że w każdym z nas siedzi mrok. Muszą zaistnieć odpowiednie okoliczności, żeby mógł on z nas wyjść. Każdy z bohaterów w produkcji dostaje taki moment. Taka jest natura człowieka. Nawet dobre intencje mogą przerodzić się w złe czyny, ponieważ powodują je konkretne warunki.
W serialu bardzo ważny jest motyw rodziny głównej bohaterki. W trakcie dnia zdjęciowego trafiliśmy na "fałszywą" sesję zdjęciową, którą zorganizowało małżeństwo grane przez Izabelę Kunę i Tomasza Schuchardta. Para chciała, aby w domu pojawiły się ich fotografie ślubne. Eliza w trakcie rozmowy ze mną stwierdziła, że w produkcji został położony silny nacisk na relacje międzyludzkie i tak naprawdę wszystkie postacie poznajemy z perspektywy rodzinnego domu. Do tego twórcy skupili się na psychologii postaci. Chcieli ukazać pewne czynniki, które doprowadzają do tragicznych decyzji. To tyczy się choćby Ireny Keller granej przez Izabelę Kunę. Tak o swojej kreacji opowiadała aktorka:
Irena przez wiele lat była ofiarą przemocy. Spotykamy ją w momencie, w którym dowiaduje się o pewnych rzeczach, które pomagają jej podjąć trudną decyzją. Taką, której nikt by się po niej nie spodziewał. Pewne sytuacje popychają ją do tego, aby odnalazła w sobie siłę i zaryzykowała. (...) Mogę śmiało powiedzieć, że w przypadku tego serialu zrobiłam coś, czego nie miałam okazji zrobić wcześniej z zawodowego puntu widzenia.
foto. Ravelart Violeta Muszyńska / naekranie.pl
+6 więcej
Aktorce wtóruje Tomasz Schuchardt:
Morderczynie to ciekawe spojrzenie na to, gdzie znajduje się punkt, który popycha człowieka do zbrodni. Okazuje się bowiem, że czasem znajduje się on bardzo blisko.
Same Morderczynie to serial skupiony na bohaterkach. Historia wpisuje się mocno w gatunek kryminału – ma intrygę i sprawę, którą trzeba rozwikłać. W produkcji widzimy nawet dwa śledztwa dotyczące głównej bohaterki, jedno zawodowe, a drugie prywatne. I to ta druga sprawa mocno wrzuca psychologiczny i humanistyczny element do opowieści. Jak powiedziała na planie Maja Pankiewicz:
To silnie psychologiczna i humanistyczna produkcja skupiona wokół kobiet w różnych sytuacjach życiowych, pochodzących z odmiennych środowisk. Ich cechą wspólną jest jednak to, że w pewnym momencie stają przed sytuacją graniczną. To kobiety, które poruszają się w silnie zhierarchizowanych, patriarchalnych środowiskach i wypierają wiele rzeczy, których doświadczają. Serial opowiada o podróży w sferę podświadomości, w której są one ukryte, oraz o momentach, w których kobiety są podstawione pod ścianą, co zmusza je do podjęcia czynów ostatecznych. To wiwisekcja ludzkiej psychiki.
Morderczynie - premiera serialu na platformie Viaplay w 2023 roku. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj