Filmy od zawsze inspirowane były życiem. Zło zaś, jako ciemne oblicze świata, pełniło rolę mrocznej inspiracji dla wszelkiego rodzaju twórców. Od zarania dziejów oglądamy na ekranie śmierć, którą człowiek zadawał bliźniemu. Zdarzały się jednak przypadki, kiedy jedna śmierć okazywała się być niewystarczająco satysfakcjonująca i tak rodziły się autentyczne bestie. Kinematografia niemal od zawsze czerpała z podobnych zjawisk garściami i dzięki temu na światło dzienne wyszły filmy nimi inspirowane - opowiadające o ludziach, dla których seryjne zabójstwa to lekarstwo dla ich chorych potrzeb i spaczonych umysłów.
Lonely Hearts to opowieść o kochankach z lat 40. XX wieku - pielęgniarce Marthcie Beck i Raymondzie Fernandezie - spełniających się w mordowaniu i okradaniu swoich ofiar. Jak wskazuje tytuł, psychopatyczna para znana była jako 'zabójcy samotnych serc', ponieważ oferując swoje usługi matrymonialne, tak naprawdę zarzucali przynętę na opuszczone kobiety. Dzięki takiemu systemowi ich działalności udało im się zwabić co najmniej 20 kobiet, by potem je zabić i okraść. Seryjni mordercy znani są z tego, że głównie działają w pojedynkę, więc ta para w tym zestawieniu daje do zrozumienia, że zło czai się nawet w ludziach ogarniętych niewyobrażalną miłością.
Na podstawie prawdziwej historii powstał film
Abecadło mordercy o psychopacie, który odebrał życie 3 dziewczynkom, których pierwsze litery nazwiska i imienia pokrywały się. Co więcej, miejscowości, w których znajdywano ich zwłoki, także zaczynały się na tę samą literę. Choć mordercy nigdy nie ujęto, film Abecadło mordercy chce w jakiś sposób wskazać, że było wiele tropów, które się urywały, a bezsilność władz jest niestety potwierdzeniem pewnej reguły. Anonimowość i brak dowodów przyczyniają się do pozostawiania na wolności nawet tych, którzy są podejrzani o brutalne morderstwa - zupełnie jak w prawdziwym świecie.
Ostatnią grupą filmów o seryjnych mordercach są te inspirowane w małym stopniu prawdziwymi wydarzeniami lub korzystające z wielu motywów różnych spraw jednocześnie. Częstą zagrywką jest tworzenie zupełnie nowych oprawców na podstawie tych, którzy nawiedzali realny świat. Jedną z bardziej kultowych już pozycji tego typu jest
The Silence of the Lambs. Tam poznajemy Hannibala Lectera (genialna rola Anthony'ego Hopkinsa), który jako były lekarz psychiatra i jednocześnie morderca-kanibal, pomaga w ujęciu seryjnego mordercy - Buffalo Billa. Ten drugi specjalizuje się w obdzieraniu swoich ofiar ze skór, co może wskazywać, że twórcy tej postaci byli zainspirowani postacią Eda Geina, który był prawdziwym pasjonatem i kolekcjonerem części ludzkiego ciała (w tym także skór). Ed Gein dał także początek całej serii
Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Film Hoopera jest uznawany przez wielu kinomanów za klasykę horroru, a wszystko dzięki niecodziennej konwencji psychopatycznej rodziny na teksańskim odludziu z kultową postacią Leatherface'a na czele. Cały urok jego postaci polega na noszeniu, wedle swego przydomku, maski z ludzkiej skóry na twarzy i uganiania się za swoimi ofiarami z piłą mechaniczną, która jak nic innego straszyła samym swym odpaleniem. Ta ponadczasowa pozycja podkreśliła, jak świetną rolę mogą spełniać nie tylko psychopatyczne jednostki, co także ich rodziny, które wychowały takie monstra. Podobną konwencją wykazuje się
Psycho mistrza grozy, Alfreda Hitchcocka. Mowa tu tylko o wprowadzeniu aspektu rodziny, bo filmy nie są do siebie podobne. Tu ponownie odizolowany od świata dom zwiastował jedynie kłopoty, a w jego murach można było spotkać się jedynie z czystym złem w postaci mordercy. Norman Bates pod przykrywką zwykłego faceta budził zaufanie, co sprawiało, że jego ofiary stawały się bezbronne w obliczu zagrożenia. Jak w przypadku dwóch poprzednich pozycji, także w tej swe piętno odcisnął Ed Gein, gdyż postać Batesa właśnie na nim została wzorowana. Bates podobnie jak swój pierwowzór, przebierał się w kobiece stroje, a także przechowywał w domu dowody swoich zbrodni.
Co by nie było, że Ed Gein posiada tylko cząstkowe inspiracje w filmach swoją osobą, warto przytoczyć jeszcze film
Deranged z 1974 roku. Głównym bohaterem jest Ezra Cobb, który pełni funkcję kalki tego strasznego mordercy. Całość jego poczynań unaocznia jak wielkie problemy psychiczne posiadał zarówno bohater, jak i jego pierwowzór. Makabra jakiej się dopuszczał była skupiona na ofiarach płci żeńskiej, bowiem w kobietach Cobb dostrzegał całe zło świata. Identycznie było z Geinem, który tworzył z ich skór abażury, płaszcze czy obicia foteli. Obsesja obu panów była tak silna, że nawet z kości ofiar tworzyli kolejne domowe przybory, z miskami z ludzkich czaszek na czele.
Swojego rodzaju fetysz związany z ludzkim ciałem posiadał także bohater
Perfume: The Story of a Murderer - Jan Baptysta Grenouille. Chłopak był obdarzony na tyle silnym zmysłem węchu, że ten szybko doprowadził go do obłędu. W poszukiwaniu idealnego zapachu kobiety, dał się poznać jak seryjny morderca, który nie cofnie się przed niczym, dopóki nie zwieńczy swego dzieła. Historia jest o tyle klimatyczna, że dzieje się w XVIII-wiecznej Francji, a poczucie bezkarności dodatkowo wprowadza chaos w odnalezieniu sprawcy. Ta historia, jako jedna z nielicznych, pokazuje, że morderca zabija w imię sztuki, w którą ten szczerze wierzy.
Film
American Psycho ponownie przedstawia postać mężczyzny, który za dnia jest szanowanym obywatelem. Tak naprawdę jest żądnym wrażeń i krwi psychopatą, po którym można spodziewać się wszystkiego. Tutaj, podobnie jak u Hitchcocka, bardzo dobrze widać, jak mocno można się pomylić przy ocenie człowieka. Sugerując się podstawowymi cechami, z góry stawia się osąd na człowieku, bez prawdziwego jego poznania. Główny bohater (Christian Bale) to tak naprawdę przedstawiciel znudzonego społeczeństwa, które tkwi w wyścigu szczurów, a jedynym co się liczy są prestiż i uznanie kolegów. American Psycho to satyra o chorobie cywilizacyjnej, w której nie chodzi już o ambicje, a o posadę w firmie, gdzie większość ludzi już niczym się od siebie nie różni. W tak prostym z pozoru świecie zrodził się morderca, który w całej tej nudzie szukał po prostu wrażeń.
Mianem klasyka może poszczycić się
Halloween Johna Carpentera, w którym rolę seryjnego mordercy otrzymało... dziecko. Chłopczyk, który zabił swoją siostrę i po latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym wraca do miasta, by nawiedzać jego mieszkańców. Istotną rolę w filmie odegrała maska na twarzy głównego bohatera, Micheala Mayersa. To od tego filmu zaczęła się moda na zakrywanie twarzy oprawców i wprowadzanie przez to dodatkowego niepokoju. Równie kultową postacią co Micheal Mayers jest Jason Voorhees. W swojej masce hokejowej straszy już od wielu lat w serii Piątek trzynastego. Obaj panowie królują w rankingach na najbardziej osławione ikony gatunku. Ich psychopatyczność, choć mało rozwijana, obecna jest w każdym z filmów. Sama liczba ich morderstw świadczy, że panowie są nieobliczalnymi potworami.
Prym w latach 90. wiódł thriller Finchera
Se7en. Pojawił się w nim morderca tak inteligentny, że przechytrzenie wszystkich jego oponentów na ekranie to była tylko kwestia czasu. Psychopata oparł swoje zbrodnie o 7 grzechów głównych, a wskazówki zostawiane na miejscach zbrodni sugerowały, że para detektywów (Brad Pitt i Morgan Freeman) będą musieli się zmierzyć z trudnym przeciwnikiem. Siedem to film ponadczasowy, który łączy w sobie wszystkie dobre cechy gatunku - wartką akcję, tajemniczość, plugawe miasto - i dodaje coś od siebie. Połączenie seryjnego mordercy i geniuszu w jednym dał początek jednego z najniebezpieczniejszych zwyrodnialców w historii. Dodatkowo, oparcie swoich zbrodni na pewnym kluczu i dokładna ich realizacja sprawiała, że Siedem wciągnęło widza już w pierwszej scenie. Rosnący niepokój z kultowym zakończeniem podniósł tylko wartość tego filmu.
Podsumowując, filmy, których bieg wydarzeń oparty jest o autentyczną historię zyskują sobie grono oglądających, głównie przez ich własną ciekawość. Biografie morderców są nie tylko oparte o makabryczne opisy zbrodni, ale także opatrzone zdjęciami i nagraniami, których poziom autentyczności dobija już na samym wstępie. Podobnie dzieje się w przypadku filmów bardziej artystycznych, delikatnie tylko wspartych o historie morderczych bestii. Przy dobrze poprowadzonej narracji, film wciąga już z pierwszymi scenami, czego dowodem jest wcześniej wspomniane Siedem. Nie jest to już to pierwotne niedowierzanie w plugawość świata, ale nie można tym filmom odmówić braku zaangażowania w fabułę. Nawet słaba historia potrafi zafascynować, oburzyć czy zniesmaczyć - słowem - wywołać emocje. Wielokrotne morderstwa od zawsze były pożywką dla prasy, więc ich sfilmowanie pozostaje tylko kwestią czasu. Jest w tym coś elektryzującego, co miesza się ze smutkiem i rosnącą nienawiścią do brutalnego świata.
Odwieczny archetyp zła, tak juz wyeksploatowany, dzięki seryjnym mordercom zyskał na świeżości. Pozbawiono część filmów grozy wątków paranormalnych, a wprowadzono zagrożenie z krwi i kości, które nawet jeśli są nieprawdziwe, to i tak budzą niepokój i wywołują ciarki na plecach. Świat staje się coraz bardziej brutalny, a przemoc - obecna już wszędzie, nawet w telewizji - jest czymś, z czym jesteśmy oswojeni. Nic dziwnego, że szczególne przypadki, którymi są napady seryjnych morderców, są tak interesujące i powstaje na ten temat tyle filmów. Widzowie łakną przerażających historii, a im gorszy oprawca, tym lepiej. Dodatkowej przyjemności dokłada ten ponadczasowy komentarz... 'oparty na faktach'. Po skończonym seansie, w którym nie złapano psychopaty, zostaje już tylko wrażenie, że świat jest naprawdę popapranym miejscem.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h