Gdyby nie przeznaczenie, ominęłaby nas cała zabawa oglądania Filliona w wesołych rolach. Nathan nigdy nie traktował aktorstwa jako priorytetu, a raczej jako pracę wykonywaną przy okazji. Przynajmniej na studiach tak uważał, gdyż chciał iść w ślady rodziców i zostać nauczycielem. Los jednak postanowił inaczej i nasza dzisiejsza Gwiazda Hataka dostawała kolejne szanse - takim sposobem aktorstwo stało się jego chlebem powszednim. 


W latach 90. grał małe rólki gdzie się da. Widzieliśmy go nawet w Szeregowcu Ryanie. Okazuje się, że w tym filmie grał chyba każdy, kto kilkanaście lat później jest rozpoznawalny i znany. Pierwsza większa rola przyszła dopiero w serialu komediowym Oni, ona i pizzeria. Tutaj Fillion dał się poznać nam jako wyśmienity aktor komediowy. Z czasem jego umiejętność rozbawiania stała się znakiem rozpoznawczym - nawet gdy dostał, jak na razie życiową, rolę kapitana Malcoma Reynoldsa w serialu science fiction Firefly. Grając bohatera w typie Hana Solo był perfekcyjnym twardzielem, zawadiaką, którego cięty język połączony z umiejętnością Filliona nie raz doprowadzał do łez ze śmiechu. Serial został skasowany, ale jego popularność trwa do dzisiaj. Swego czasu polscy fani wysłali wiadomość kapitanowi, dając mu znać, że wciąż lecą. Ona do niego dotarła i odpowiedział na nią na Twitterze. Od lat spekuluje się, czy Firefly jakoś powróci. Chociaż Nathan jest otwarty na tę rolę, sam nie jest optymistą. Ostatnie słowa dyrektora programowego platformy Netflix tylko to potwierdzają - pomimo sympatii dla serialu, liczba jego fanów spada, więc powrót Filliona do roli Reynoldsa nie jest opłacalny. Przynajmniej tak donoszą analizy Netflix, a jak jest naprawdę, trudno powiedzieć. Na szczęście to wszystko zależy od Jossa Whedona, który dzięki sukcesowi Avengers ma prawo głosu i możemy być pewni, że prędzej czy później powróci do tego świata, a aktor będzie mu towarzyszyć.

[cytat=mówi Fillion] Zawsze fantazjowałem o tym, że jestem w telewizji. I w końcu byłem. Co może być lepszego niż bycie kapitanem statku kosmicznego? Dodatkowo mogę jeździć konno, strzelać i przeżywać przygody... [/cytat]

Chociaż ta współpraca pomiędzy Fillionem a Whedonem zaczęła się dopiero w Firefly, miała ona okazję zaistnieć wcześniej. Nathan brał udział w castingu do serialu Angel, lecz roli nie dostał. Koniec końców jednak cel swój osiągnął, bo po Firefly zagrał w 2003 roku w produkcji Buffy The Vampire Slayer. Rola Caleba była jedną z jego niewielu kreacji czarnych charakterów. Z Whedonem łączy go przyjaźń, której owocem jest częsta współpraca. Grał w filmie Serenity, serialu Dr. Horrible's Sing-Along Blog oraz nadchodzącym Much Ado About Nothing

Whedon nie jest jedynym reżyserem, z którym Fillion często pracuje. Jest jeszcze James Gunn, czasem porównywany do Whedona, aczkolwiek ich styl jest zupełnie inny. Gunn to reżyser wyjątkowy, co udowodnił filmami Super i Robale, w których Nathan występował.  Teraz pracuje nad Guardians of the Galaxy i spekuluje się, czy przypadkiem aktor znów nie zawita na tym samym planie, co jego przyjaciel.

Fillion przez większość kariery nie miał szczęścia do seriali. Po Firefly przyszedł czas na Drive, który pomimo pochlebnych opinii prasy oglądalność miał kiepską i szybko został skasowany. Na pewno jest to powód do radości dla fanów Castle, gdyż to właśnie była jego kolejna stała rola w telewizji. I tak naprawdę dopiero teraz udaje się mu odnieść sukces i zdobyć jeszcze większą popularność, niż zapewnił mu Malcolm Reynolds - zwłaszcza że jego bohater, Richard Castle, wydał kilka książek, na okładkach których widnieje oblicze Filliona.

Jako aktor zdobył niespotykaną sławę i sympatię. Przy wielu rolach fani tworzą kampanie, aby to właśnie Fillion dostał wymarzoną przez nich postać. Taka sytuacja miała miejsce przynajmniej dwukrotnie. Raz, gdy próbowano zekranizować grę "Uncharted"; wszyscy uważają do dziś, że Fillion jako Nathan Drake byłby perfekcyjny. Szum w Internecie wokół krucjaty wielbicieli aktora był przeogromny, ale efektu nie osiągnięto. Podobnie miało to miejsce z aktorską ekranizacją Green Lantern. Ponownie widziano go jako narodzonego do roli Hala Jordana, ale twórcy wiedzieli lepiej. Patrząc jednak na efekt końcowy, jaki prezentował ten film, może to lepiej, że wybrali kogoś innego?

Chociaż nie udało mu się fizycznie zagrać w Green Lantern, to połowicznie osiągnięto sukces i wcielił on się w tytułowego bohatera. Pierwszym animowanym Halem Jordanem był Christopher Meloni, który grał go filmie z 2009 roku. Później nie mógł wystąpić z powodu konfliktu w terminarzu, więc Warner Bros. zatrudniło Filliona, częściowo też spełniając życzenie fanów. Dotychczas Fillion podkładał głos tej postaci cztery razy i wygląda na to, że jest z nią związany na stałe. Raz udało mu się zagrać Hala w wersji aktorskiej w internetowym serialu "The Daly Show" u boku Tima Daly'ego, który w animacjach gra Supermana.

Fillion prywatnie jest geekiem i tego nie ukrywa. Prawdopodobnie dlatego wzbudza u fanów taką sympatię, gdyż czują, że jest po prostu taki, jak oni. Lubi zbierać zabawki, gadżety, czyta komiksy i jest fanem "Gwiezdnych Wojen". Prawdopodobnie nikogo to nie dziwi, skoro tak przekonująco grał Mala Reynoldsa, kolegę po fachu Hana Solo. Swego czasu nawet wyjawił, że umie władać mieczem świetlnym. Raz po imprezie zauważył, że jeden z sąsiadów bawi się swoim egzemplarzem. Jako że sam używa miecza do obrony i trzyma go tak, jak inni kije bejsbolowe, uznał, że to doskonała okazja. Chybcikiem wziął swój oręż i na luzie podszedł do sąsiada, chcąc z nim stoczyć pojedynek. Nathan śledzi także na bieżąco świat seriali i jest fanem Gry o tron. Należy on do grupy tych czytających książki.

Same one są czymś bardzo ważnym dla Nathana Filliona, gdyż uważa, że mają magiczną właściwość. Nie raz wspomina czasy dzieciństwa, kiedy jego rodzice pozwalali mu i jego bratu posiedzieć dłużej, jeśli ten czas spędzą nad książką. Nadal znajduje na to czas. Czyta z elektronicznego czytnika, ale uważa, że nic nie zastąpi prawdziwej książki. Zapach, uczucie trzymania jej w rękach jest nie do podrobienia. Udziela się w tym temacie charytatywnie. Założył fundację Kinds Need to Read, która dostarcza niedofinansowanym bibliotekom wydawnictwa dla młodych czytelników.

Jak każdy człowiek, ma zwyczajne hobby, np. długie spacery, gra w siatkówkę na plaży czy jazda na rowerze, ale także ma takie dość specyficzne. W jednym z wywiadów opowiadał, że jednym z nich jest przygotowywanie się na apokalipsę zombie. Uważa, że... spawanie będzie wówczas jedną z bardziej przydatnych umiejętności i zdradził, że nauczył się to robić.

Nathan Fillion jest znany z nieporównywalnego podejścia do swoich wielbicieli. Jest aktywny na Twitterze, gdzie można z nim normalnie "porozmawiać", a gdy spotyka się z fanami w świecie rzeczywistym, zawsze znajdzie czas, by rozdać autografy, zrobić kilka zdjęć i zamienić kilka słów. Niektórzy wspominają sytuacje, gdy Nathan wpada z prywatną wizytą do Vancouver, miasta, z którego pochodzi. Zawsze, gdy przylatuje, jakaś grupka fanów czeka na niego na lotnisku i nigdy żaden z nich nie odchodzi z niczym. 

Jest on aktorem niepodobnym do innych. Lubiany, popularny, ale zarazem pozostawia wrażenie zwyczajnego kolegi z sąsiedztwa. Gdy Castle pewnego dnia dobiegnie końca, możemy być pewni, że Fillion jeszcze nie raz zaskoczy nas rolą, która zapadnie w pamięć oraz zapewni nam wiele śmiechu i zabawy. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj