Finałowy 11 sezon serialu The Walking Dead wystartował na kanale Fox. Przed nami 2. odcinek, w którym ważną postacią będzie Daryl, grany przez Normana Reedusa. Rozmawiamy z aktorem o tym, co czeka nas w tej ostatecznej odsłonie oraz o losach zapowiadanego spin offu o jego postaci.
DAWID MUSZYŃSKI: Oglądając dwa pierwsze odcinki nowego sezonu The Walking Dead, odnoszę wrażenie, że płomień nadziei o spokojnym miejscu na ziemi, jaki tlił się w duszy Daryla, powoli zaczyna przygasać. NORMAN REEDUS: Mam wrażenie, że to tylko chwilowa niedyspozycja Daryla, który utknął ze swoim czworonożnym kompanem w tunelach i trochę go to wszystko zaczyna przytłaczać. Niby traktuje to jak każdą inną misję, ale podskórnie czuje, że to jest trudniejsze, niż zakładał. Jeśli miałbym to do czegoś porównywać, to chyba do króliczej nory w Alicji w Krainie Czarów, gdzie cały czas spadamy, głębiej i głębiej, natykając się na coraz bardziej pokręcone rzeczy.
Bardziej odnosiłem się do sceny, w której znajdujesz w tunelu list dziecka napisany na banknocie.
To był faktycznie mocny moment, który moim bohaterem wstrząsnął. Do tego napisy na ścianach w pomieszczeniach z porzuconymi dużymi ilościami pieniędzy. Te obrazki pokazują, że wojna klas i walka o bogactwo w czasie apokalipsy była i jest dla wielu osób zgubna. Generalnie w tym sezonie pokażemy pewną wojnę klas. Ale to ukażą inni nasi przyjaciele, których historie będziemy oglądać równolegle.
Ale jeszcze na chwilę wrócę do pytania o ten jego wewnętrzy płomień. On już od dawna jest mały i by go w sobie podsycać, Daryl pomaga innym. Na tym się skupia. Dlatego wyrusza wraz z Maggie, którą uważa za swoją rodzinę. Jednak z odcinka na odcinek, z sezonu na sezon widzimy, jak on zaczyna opadać z sił. I trochę masz rację, że traci wiarę. Moim zdaniem Daryl potrzebuje porządnego dnia w spa. By go ktoś wymasował i przytulił (śmiech).
Jeśli chodzi o ten serial, to jesteś praktycznie weteranem w obsadzie. Ta przygoda się już powoli dla was kończy, przynajmniej w tym składzie. Czego będzie ci najbardziej brakować?
W sumie trudne pytanie, bo wiele fajnych rzeczy już straciłem. Uwielbiałem moje wojny na psikusy, jakie prowadziłem z Andrew Lincolnem. Ale jego już z nami nie ma, więc to też się automatycznie skończyło. Brakuje mi wygłupów na planie i poza nim ze Scottem Wilsonem, którego nie ma już z nami. To wielka strata. Przez te wszystkie sezony musiałem pożegnać wiele bliskich mi osób. Na szczęście na ich miejsce przychodziły nowe, równie życzliwe i ciekawe.
Przez te 11 lat zaprzyjaźniłem się też z dużą częścią naszej ekipy. Bardzo mi pomagali w trudnych momentach na planie. Pamiętam, jak przyszedł do nas na kilka odcinków taki młody, pozujący na niezwykle wyluzowanego gościa, reżyser. Bardzo arogancki. Traktował wszystkich jak kukiełki w swoim przedstawieniu. Wszystko musiało być tak, jak on chciał. Nie było dyskusji. Kręciliśmy scenę z Melissą w samochodzie i poszła ona bardzo szybko, ale nie byłem z niej zadowolony, bo skubany przestawiał wszystko łącznie z kamerami. Poprosiłem więc, czy możemy powtórzyć, bo wiem, że możemy to zrobić lepiej. Na co on odpowiedział, że nie ma czasu na takie bzdety i lecimy dalej. Wkurzyłem się. I jeden z asystentów to zauważył. Uśmiechnął się do mnie i mrugnął po czym krzyknął „nieczyste ujęcie”, co automatycznie oznaczało, że musimy powtórzyć. Takie są procedury. I od tego momentu wiedziałem, że z tym gościem będę się rozumiał. Do dziś się przyjaźnimy. Takich opowieści mam mnóstwo.
No dobrze, to jak już tak wchodzimy na nostalgiczne tony, to chciałbym byśmy rozstrzygnęli pewien temat. Jakim słowem opisałbyś relację Daryla i Carol?
Oż ty! A ja myślałem, że my po tylu latach znajomości junketowej się lubimy, a ty mnie próbujesz na minę wsadzić (śmiech). Przecież dobrze wiesz, Dawidzie, że jakiej odpowiedzi bym ci nie dał, to będzie z tego ogromna drama, a ja dostanę po głowie. Powiem, że traktuje ją jak dziewczynę, będą na mnie krzyczeć. Powiem, że jak siostrę, to też będą na mnie krzyczeć. Więc odpowiem tak, jesteśmy wszyscy rodziną. Wydaje mi się, że takim punktem, który to wszystko ustawił, była scena, w której Rick nazwał mnie swoim bratem. To zdefiniowało relacje w tej grupie i było niezmiernie ważnym momentem w życiu Daryla.
To ten moment zrobił z niego bohatera?
Trochę tak. Wiesz, w serialu jest to łatwiejsze, bo możemy pokazać przemianę bohatera. W filmie zawsze musisz wybrać, czy ktoś jest bohaterem, czy czarnym charakterem. Jestem pewien, że Daryl teraz to zupełnie inna osoba niż ta z pierwszego sezonu. Tamten był egoistą, ten dba o ludzi. Dałby się za nich zabić. I nieraz to udowodnił.
A czy to, że Daryl i Carol dostają swój własny spin off oznacza, że w tym finałowym rozdziale są praktycznie nietykalni czy też kuloodporni? No i jak ten serial będzie wpasowywał się do The Walking Dead?
To będzie zupełnie inny serial niż te trzy obecnie dostępne. Będzie o innych bohaterach, w innym otoczeniu, z inną narracją. Tyle wiem i tyle w sumie mogę powiedzieć. To ma być coś zupełnie innego, a nie jakaś kontynuacja The Walking Dead, jakie znamy. Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć, bo nawet jednej strony scenariusza nie widziałem.
A czy jesteśmy bezpieczni? Kto wie. Może Carol będzie podróżować z truchłem Daryla, mówiąc do niego różne rzeczy jak w Weekendzie u Berniego? To by było ekstra.
Ja jestem generalnie ciekaw, jak to wszystko zostanie rozwiązane, bo scenarzyści zamiast kończyć zaczęte już wątki, wprowadzają następne i kolejnych przeciwników. Powiedz szczerze, będziemy z tego finału zadowoleni?
Wierzę, że tak. Mamy świetnych scenarzystów, którzy doskonale wiedzą, co robią. Ale trudno mi, Dawidzie, odpowiedzieć na to pytanie, bo wciąż jesteśmy w czasie zdjęć, a konkretnie w połowie. Mogę ci powiedzieć, że Daryl coś straci w trakcie tej pierwszej części i będzie to duże zaskoczenie.
I masz rację, cały czas pomimo finału dołączają do nas nowe postaci. Jest wiele osób, które chcą stać się częścią tej wielkiej produkcji telewizyjnej, która już zapisała się w historii. I wiesz, że z każdą z nich mam rozmowę, by szanowała pracę tych, którzy doprowadzili do tego momentu, że oni mogą założyć stroje i do nas dołączyć. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ilu wspaniałych aktorów dało z siebie wszystko, by ten serial nadal był tak popularny wśród fanów. The Walking Dead to praca zbiorowa.
I jak dobrze rozegrają to wszystko, to…
To może będą mieli swoją własną figurkę. Ja mam już ich chyba z 300 (śmiech).
A czujesz różnicę pomiędzy tą serią, a tymi sześcioma covidowymi odcinkami poprzedniego sezonu?
Jak najbardziej. Nie lubiłem tych sześciu odcinków. Miałem uczucie, jakbym kręcił zupełnie inny serial. To nie było coś naszego, a coś wymuszonego przez reżim covidowy. Teraz dopiero wróciliśmy do odpowiedniego klimatu i rozmachu. Znów dużo się dzieje, znów jest dużo ludzi. Zresztą zobacz na te pierwsze odcinki w tunelu. To jest ten The Walking Dead, jaki wszyscy lubimy i kochamy.