Kiedy spoglądam na mojego RTX-a 2070 rozświetlającego się neonową zielenią zza szyby pecetowej obudowy, zaczynam zastanawiać się, czy półtora roku temu kupiłem kartę graficzną, czy może małe dzieło sztuki. Mimo iż na rynku zdążyła pojawić się kolejna generacja kart graficznych od NVIDII, a już słyszy się o debiucie serii RTX 40, moja wysłużona przyjaciółka nadal trzyma cenę. Gdyby dziś chciał kupić używany model tej karty, wydałbym na nią o kilkaset złotych więcej, niż zapłaciłem za nią na rynku pierwotnym. Gdybym wpadł na szalony pomysł, aby zmodernizować peceta do grania w 4K przy stabilnych 60 klatkach na sekundę, korzystając ze wsparcia RTX-a 3080, za samą kartę zapłaciłbym więcej, niż wyniósł łączny koszt złożenia mojej obecnej konfiguracji. Nadarzyła się okazja, aby sprawdzić potencjał topowej karty od NVIDII w sposób pośredni, za pośrednictwem usługi subskrypcyjnej GeForce NOW RTX 3080. Przez kilka ostatnich dni dość intensywnie sprawdzałem jej potencjał na różnych platformach, aby przekonać się, czy warto porzucić ścieżkę klasycznego PC Master Racera i skręcić w stronę cloud gamingu podkręconego na Ultra.

Chmura na sterydach

Na wstępie warto wytłumaczyć, z czym tak w zasadzie mamy tu do czynienia, gdyż cloud gaming od NVIDII funkcjonuje na rynku od dawna, jednak dopiero wraz z debiutem nowego abonamentu wkroczył na scenę wysokich rozdzielczości. W ramach GeForce NOW funkcjonują obecnie trzy progi wydajnościowe. Podstawowy, Priority oraz RTX 3080. Ten pierwszy należy traktować wyłącznie jako wersję demonstracyjną usługi, gdyż oddane nam dostęp do podstawowych konfiguracji serwerowych i pozwala bawić się w chmurze wyłącznie w ramach godzinnej sesji. Do przetestowania potencjału tej platformy konieczne jest oczywiście dysponowanie własnymi grami z takich serwisów jak Steam, GOG czy Epic Games, gdyż NVIDIA wypożycza nam wyłącznie moc obliczeniową serwerów, a nie same gry. Drugi próg jeszcze do niedawna był tym najwyższym i oferował dostęp do komputerów z linii RTX 20. W zamian za 49 zł miesięcznie mogliśmy ogrywać pecetowe tytuły w rozdzielczości 1080p przy 60 klatkach i włączonym ray tracingu. Usługa działała zadowalająco, jednak nie sposób było nie odnieść wrażenia, że pozostaje nieco w tyle za topowymi gamingowymi pecetami, które coraz śmielej wkraczały w erę 4K. Co prawda posiadacze Shielda mogli podbić rozdzielczość do 4K, korzystając z algorytmów sztucznej inteligencji, jednak jakość tak generowanego obrazu odstawała od natywnego UHD. I tu na scenę wkracza nowa usługa, serwery RTX 3080, które znacząco różnią się od tego, co oferują niższe progi subskrypcyjne. Klient, który zdecyduje się wydać 490 zł na półroczny abonament (ok. 82 zł w skali miesiąca), otrzymuje wyłączny dostęp do serwera napędzanego kartą RTX 3080 przystosowaną do pracy w 1440p przy 120 klatkach w przypadku komputerów osobistych bądź w 4K przy 60 klatkach, jeśli odpalą GeForce’a NOW za pośrednictwem Shielda. I to wszystko z włączonym ray tracingiem, bez konieczności wydawania ok. 10 tysięcy złotych na peceta o zbliżonej wydajności, w ramach 8-godzinnych sessji. Brzmi jak marzenie rasowego gamera, niestety cena usługi może wydawać się wygórowana, zwłaszcza że w pakiecie subskrypcyjnym nie otrzymujemy żadnych gier i te musimy kupić na własną rękę. Możliwość przeprowadzenia przedpremierowych testów RTX 3080 była doskonałą okazją, aby sprawdzić, czy inwestycja w ten najdroższy pakiet rzeczywiście może być opłacalna.

GeForce NOW i 4K

Na pierwszy ogień zasiadłem do konfiguracji, która wydawała się najlepsza do przetestowania potencjału nowego pakietu. Wpiąłem Shield TV do telewizora, odpaliłem tryb gamingowy i przygotowałem się na podróż do Night City w rozdzielczości UHD. Liczyłem się z tym, że tak wymagająca gra strumieniowana w 4K może borykać się z przycięciami, rwaniem ekranu czy innymi niedoskonałościami, które zdradzą jej chmurowy charakter. O dziwo nic takiego nie miało miejsca, Cyberpunk 2077 prezentował się obłędnie, a neonowa Jig-Jig Street olśniewała jakością oświetlenia. Obraz był ostry, wyraźny i płynny, nie doświadczyłem żadnych opóźnień, które w znaczący sposób wpłynęłyby na komfort rozgrywki.  Po podpięciu do Shield TV myszki i klawiatury zamieniłem telewizor w gamingową bestię z prawdziwego zdarzenia. Nawet przy wykręconych ustawieniach graficznych pod sufit gra chodziła w 4K płynniej niż na moim stacjonarnym pececie w 1080p przy nieco skręconej jakości ray tracingu. Owszem, dysponuję kartą z niższej generacji, ale nie spodziewałem się że Cyberpunk 2077 będzie chodził aż tak płynnie. Gdyby wziąć jakość renderowanej grafiki pod lupę, być może dałoby się dostrzec niedoskonałości, które zdradzają jej cloud gamingowy charakter, wskazać krawędzie, które nie są aż tak ostre jak te, które wygenerowałaby karta graficzna klasycznego peceta podłączonego pod monitor 4K, jednak w trakcie zabawy nie dostrzegłem artefaktów, które negatywnie wpływałyby na przyjemność z rozgrywki. Control, F.I.S.T.: Forged In Shadow Torch, Metro: Exodus, Shadow of the Tomb Raider, zabawa z tymi tytułami była czystą przyjemnością, RTX pięknie odmalowywał światła i cienie w wirtualnych światach, dlatego postanowiłem przeskoczyć na kolejną spośród dość wymagających platform. Odpaliłem Cyberpunka 2077 na moim smartfonie. Słowem wstępu – nie sięgnąłem po żaden model z wyższej półki, który kosztuje więcej, niż zapłaciłem za moją kartę graficzną, postanowiłem wykorzystać w tym teście średniopółkowego POCO X3 Pro. Wyobrażam sobie, że to sprzęty tej klasy mogą zagościć w rękach wielu potencjalnych subskrybentów GeForce NOW RTX 3080. Nie chciałem odpuszczać serwisowi NVIDII i od razu rzuciłem go na głęboką wodę. Skoro platforma poradziła sobie lepiej, niż zakładałem na Shield TV, od razu odpaliłem na X3 Pro Cyberpunka 2077. I wiecie co? Gdybym umiał grać w takie tytuły na padzie, prawdopodobnie grałoby mi się więcej niż zadowalająco. Serwery błyskawicznie odpowiadały na ruchy sparowanego kontrolera, a RTX w wersji mobilnej robił świetne wrażenie. Cyberpunk 2077 był w pełni grywalny i ginąłem w strzelaninach tylko dlatego, że nie potrafię prowadzić celownika za pośrednictwem gałki analogowej.
Źródło: naEKRANIE.pl
W związku z moją celowniczą ułomnością wziąłem na warsztat tytuł, który znacznie lepiej pozwolił sprawdzić faktyczną płynność rozgrywki za pośrednictwem smartfona. Odpaliłem Rocket League, podłączyłem się do meczu towarzyskiego i pierwszy raz od wielu miesięcy stanąłem do rozgrywek od-line w tym tytule. Początek zabawy mogę nazwać tragedią w dwóch aktach. Nie minęły dwie minuty, a przeciwnicy już wbili nam dwa gole. Kiedy przypomniałem sobie, jak grać w Rocket League, szybko odrobiliśmy straty i pod koniec meczu tablica wyników pokazywała stan 4:4. Z czego aż trzy bramki były mojego autorstwa, a ostatniego hat-trickowego gola wbiłem na brawurowym wstecznym. Co prawda przegraliśmy w dogrywce, ale była to wyłączna wina mojego zespołu, a nie opóźnień serwera. Na koniec odpaliłem GeForce NOW 3080 w teoretycznie najprzyjaźniejszym środowisku – na pececie podpiętym do monitora 1080p. I o dziwo w tej wersji napotkałem na najwięcej cloud gamingowych artefaktów. Pierwszą niedoskonałość dojrzałem we wspomnianym już Cyberpunku 2077. Co prawda obraz nie ciął się, a rozdzielczość nie spadała w dynamicznych scenach, jednak część fontów zdawała się nieprawidłowo renderować. Traf chciał, że serwer miał problem wyłącznie z tymi koloru czerwonego, a tych było w grze mnóstwo. Krawędzie liter były lekko wyszczerbione, co na 27-calowym monitorze dość mocno rzucało się w oczy. Nie był to problem, który uniemożliwiał rozgrywkę, wszystkie teksty były czytelne, ale wyraźnie odstawały jakością od innych elementów interfejsu. Początkowo myślałem, że to problem związany wyłącznie z tym konkretnym tytułem, ale kiedy odpaliłem grę Control, sytuacja się powtórzyła. Wszystkie fonty były ostre, z wyłączeniem tych w kolorze czerwonym. Najbardziej rzucało się to w oczy przy okazji scen dialogowych. W napisach imię bohaterki wyróżniono na czerwono, a samą wypowiedź napisano białym fontem, w tym samym rozmiarze. Po dostrzeżeniu tych różnic w jakości renderowania napisów odpaliłem na pececie obie gry w trybie natywnym. Wszystkie napisy wyglądały poprawnie. Próbowałem zrobić zrzuty ekranu, aby uwypuklić te różnice, niestety nie widać na nich tego efektu rwania krawędzi czerwonych liter. Na szczęście udało się uchwycić to na zdjęciach wykonanych smartfonem:
Źródło: naEKRANIE.pl
Jeśli dobrze przyjrzeć się krawędziom czerwonych liter, widać, iż te wyświetlane za pośrednictwem GeForce NOW mają wyraźnie postrzępione brzegi. Nie jest to wyłącznie efekt kompresji, na żywo brak wygładzania krawędzi rzuca się w oczy.

Strumieniować czy nie strumieniować w 4K?

Zanim odpowiem na pytanie o to, jak zapatruję się na GeForce NOW w wersji RTX 3080, muszę nieco szerzej przybliżyć konfigurację architektury telekomunikacyjnej, na której przyszło mi testować tę usługę, gdyż ma ona istotny wpływ na to, jak działa cloud gaming. Kiedy testowałem GeForce’a NOW w jego poprzednich odsłonach, kiedy nie był jeszcze powszechnie dostępny, korzystałem z routera zapewnionego przez dostawcę internetu. Wówczas widziałem istotną różnicę pomiędzy grami odpalanymi po kablu a tymi strumieniowanymi przez Wi-Fi. Grając na komórce w Rocket League zdarzało mi się doświadczyć nieprzyjemnych artefaktów, które rozmywały ekran, a kiedy oddaliłem się od routera – serwis ostrzegał mnie o niskiej jakości sygnału. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Przyszła pandemia, a wraz z nią konieczność zainwestowania zarówno w wydajniejsze łącze, jak i sprawniejszy router. Podbiłem szybkość internetu do 600 Mb/s, a do sprzętu od dostawcy wpiąłem router z Wi-Fi 6 wyposażony w mocne anteny, które pokryły silnym zasięgiem całe mieszkania. Po przesiadce na lepszy router urządzenia bezprzewodowe w moim domu o wiele lepiej radzą sobie z obsługą serwisów streamingowych, nawet jeśli nie dysponują modułem Wi-Fi 6 jak mój smartfon. Nowa konfiguracja pozwoliła zbić opóźnienia transferu danych do poziomu 27-29 ms. Czy to dużo, czy mało? Wystarczy wspomnieć, że NVIDIA do płynnego grania w chmurze wymaga opóźnienia poniżej 80 ms, a zalecane opóźnienie nie powinno przekraczać 40 ms. Z punktu widzenia NVIDII jestem zatem idealnym klientem dla ich usługi - dysponuję wydajnym i stabilnym łączem, a podczas grania po Wi-Fi korzystam z dodatkowego routera, aby wzmocnić sygnał. Domyślam się, że nie wszyscy potencjalni użytkownicy GeForce NOW RTX 3080 będą mieli tyle szczęścia. Jeśli mieszkają z dala od aglomeracji miejskiej, gdzie dostęp do stabilnego łącza o dużej przepustowości jest utrudniony, a opóźnienia w komunikacji z serwerami NVIDII wysokie, jakość streamingu może nie być aż tak dobra. Dlatego tak istotne jest wcześniejsze sprawdzenie darmowej wersji GeForce NOW w pakiecie podstawowym, zanim zdecydujemy się na subskrypcję usługi. Subskrypcję, która na polskim rynku może wydawać się dość wygórowana. Pakiet RTX 3080 da nam dostęp wyłącznie do czystej mocy obliczeniowej, jeśli chcemy wykorzystać jego potencjał, musimy zaopatrzyć się we własne gry. Konkurencyjne platformy cloud gamingowe w ramach subskrypcji oddają nam do dyspozycji bibliotekę darmowych tytułów, dlatego mogą wydawać się atrakcyjniejsze od oferty NVIDII. Ponadto nie wszystkie gry ze Steama, GOG-a czy Epic Games dostępne są na tej platformie, która obsługuje obecnie przeszło 1000 wybranych tytułów. Trzeba także pamiętać o tym, że wykupując abonament nie płacimy tak naprawdę za serwis streamingowy opracowany od podstaw, jak ma to miejsce np. w przypadku Stadii, która jest niekwestionowanym liderem w kategorii szybkości odpalania gier. W jej przypadku wystarczy kilka sekund, aby serwer uruchomił wybraną produkcję, w GeForce NOW nie działa to tak sprawnie. NVIDIA uruchamia bowiem wszystkie gry na wirtualnych maszynach, ze wszystkimi konsekwencjami związanymi ze stosowaniem tego rozwiązania. Kiedy odpalamy jakiś tytuł po raz pierwszy, serwer musi go zainicjalizować na naszym koncie, co w przypadku niektórych tytułów może rozciągnąć się do ok. minuty oczekiwania. W przypadku steamowego Controla natrafiłem zaś na irytujący błąd, który każdorazowo wymuszał aktualizację tej produkcji. A ta przeciągała się na kilka długich minut. Winy należy prawdopodobnie doszukiwać się po stronie konfiguracji serwera. Klienci korzystający z pakietu RTX 3080 mają dostęp do dedykowanych komputerów, które powinny przyspieszyć proces uruchamiania gier, jednak w przypadku tego tytułu weryfikacja instalacji nie przebiegła pomyślnie. Przesiadka na pakiet RTX 3080 rozwiązała za to inny irytujący problem platformy. NVIDIA w końcu przestała prosić mnie o hasło za każdym razem, kiedy chciałem uruchomić grę ze Steama, którego zabezpieczyłem za pośrednictwem mechanizmu dwuetapowej weryfikacji tożsamości.

GeForce NOW RTX 3080 - werdykt

Czy w obliczu powyższych zalet i wad warto zainwestować w najdroższy pakiet cloud gamingowy od NVIDII? Na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Dysponuję szeroką biblioteką pecetowych gier, wśród których jest kilka tytułów porządnie rozgrzewających mojego gamingowego peceta, dlatego nie cierpię z powodu braku treści do wykorzystania w ramach GeForce NOW. Możliwość odpalenia najbardziej wymagających gier w 4K, na wielkim ekranie, przy stabilnej płynności, była niezwykle satysfakcjonująca. Świetnie bawiłem się także podczas grania na smartfonie i gdyby nie irytujące rozjeżdżające się fonty podczas grania na pececie w Full HD, prawdopodobnie przy kolejnym podejściu do Cyberpunka 2077 przerzuciłbym się na granie w chmurze. Liczę jednak na to, że błąd z wygładzaniem krawędzi uda się naprawić i w przyszłości bez problemu ogram ten tytuł, rozsiadając się wygodnie przed biurkiem - bez konieczności nadmiernego rozgrzewania karty graficznej oraz procesora, strumieniując obraz z chmury. Najdotkliwszym problemem może okazać się cena pakietu subskrypcyjnego. Niestety, z punktu widzenia NVIDII Polska nie jest kluczowym rynkiem. Dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych czy Europy Zachodniej wydanie 16,5 euro bądź dolarów miesięcznie nie będzie aż tak dużym obciążeniem dla domowego budżetu, jak wydanie przeszło 80 złotych przez odbiorcę z Polski. Jeśli jednak uświadomimy sobie, ile dziś musielibyśmy wydać na komputer o wydajności serwerów gamingowych GeForce NOW, może okazać się, że inwestycja subskrypcję RTX 3080 to dobry pomysł na przeczekanie problemów branży technologicznej z dostępnością podstawowych podzespołów elektronicznych. Szacuje się, że kryzys na tym rynku może potrwać do końca 2022 roku, w związku z czym dopiero za kilkanaście miesięcy sklepowe ceny kart graficznych zbliżą się do tych rekomendowanych przez producenta. Być może warto wyłożyć 1000 zł, aby przez rok pograć w wysokiej rozdzielczości na Ultra, zamiast składać peceta po zawyżonej cenie? W końcu w sprzyjającym środowisku GeForce NOW RTX 3080 działa po prostu świetnie i szybko pozwala zapomnieć, że strumieniujemy rozgrywkę z odległego serwera, a nie odpalamy ją na naszym domowym komputerze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj