Od kinowej premiery „Jurassic World” minęły już ponad 2 tygodnie - kto miał film obejrzeć, ten obejrzał. Jeśli ciągle jednak nie zapoznaliście się z najnowszym widowiskiem o dinozaurach, to lekturę tego tekstu możecie zakończyć w tym miejscu. Idźcie do kina - warto, szczególnie jeśli wychowaliście się na filmie Stevena Spielberga i to z nim poznawaliście magię kina. Jeśli nie, też możecie iść. „Jurassic World” to standardowy, rozrywkowy letni blockbuster, który lepiej zaprezentuje się na wielkim ekranie niż w domowym zaciszu. Jeśli jednak czytacie dalej, to ostrzegam przed drobnymi spoilerami. Wskazówki co do kierunku, w jakim podąży seria, zostały nam już podrzucone. Najważniejszym sygnałem była zmiana kultowego tytułu, w którym słowo Park zastąpiono przez World. Colin Trevorrow przyznawał w wywiadach, iż nie jest to zabieg umotywowany komercyjnie, ale zapowiedź dalszych losów. Oto bowiem nasz ulubiony Park Jurajski na Isla Nublar ponownie poniósł klęskę i chyba nikt myślący zdroworozsądkowo nie będzie chciał go otworzyć po raz trzeci. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, aby parki jego pokroju powstały na całym świecie. Pierwszą ku temu przesłanką jest usunięta scena, o której w wywiadach opowiadał Trevorrow. W niej to doktor Wu zwraca się do Masraniego słowami:
„Jak długo będzie to pan w stanie kontrolować? Nie będziemy zawsze jedynymi, którzy potrafią stworzyć dinozaura”.
W owych wywiadach reżyser otwarcie mówił też o temacie proliferacji technologii – z czasem każdy nowy wynalazek zostaje upowszechniony i staje się częścią wiedzy ogólnodostępnej. [video-browser playlist="684426" suggest=""] Potwierdzeniem, jakoby odtwarzanie genetyki dinozaurów miało rozwinąć się na większą skalę, jest ucieczka doktora Wu. Postać ta pojawiła się na moment w „Parku Jurajskim” z 1993 roku, a tym razem dokonała czegoś, czego wtedy nie potrafił Dennis Nedry – opuściła wyspę z embrionami różnych gatunków dinozaurów. Colin Trevorrow zapowiedział co prawda, iż nie powróci jego reżyser ewentualnego sequela, twierdząc, że seria skorzysta ze świeżej perspektywy, ale potwierdził, iż planuje pozostać zaangażowany w serię, aktywnie uczestnicząc w procesie produkcji. Opisane wyżej domysły wydają się więc bardzo wiarygodne. Pojawiły się również inne poszlaki, choć te traktować należy z większą ostrożnością. Być może to wyłącznie easter eggi, a być może doszukiwanie się w nich większego znaczenia nie jest naiwną nadinterpretacją. Jedna z nich dotyczy zdjęcia, które udostępnione zostało jakiś czas przed premierą filmu:
Jurassic World Easter
  Po przeskanowaniu kodu znajdującego się na jajach dinozaurów zostaliśmy przeniesieni do kolejnego obrazka:
Ian Malcolm
  Czyżby więc dr Ian Malcom był ważną częścią przedstawianego świata? Zdjęcie to nie zostało w żaden sposób skomentowane, a postać matematyka nie jest wspominana w filmie – może to być jednak jedna z planowanych niespodzianek. Jeff Goldblum za niedługo powtórzy swoją rolę w sequelu „Dnia Niepodległości”, dlaczego więc nie miałby wrócić również tutaj? Ciekawy i wart rozwinięcia jest również tytuł zaprezentowanej książki. „God Creates Dinosaurs” (z ang. „Bóg tworzy dinozaury”) odnosi się do jednej z linii dialogowych zawartych w pierwszym filmie. W rozmowie dr Sattler z Ianem Malcomem ułożona zostaje wyliczanka: Bóg tworzy dinozaury. Bóg zabija dinozaury. Bóg tworzy człowieka. Człowiek zabija Boga. Człowiek tworzy dinozaury. Dinozaury zjadają człowieka. Czyżby więc ludzkość skazała się na zagładę, a planetą ponownie władać miały dinozaury? To niewątpliwie intrygujący, wart eksploatacji motyw - i taki obrót zdarzeń sugerować może też nowy tytuł filmów. Inną, równie fascynującą ciekawostką była wiadomość na fikcyjnej stronie korporacji InGen. Datowana na listopad 2014 roku, nosiła tytuł: „InGen rozszerza prace wykopaliskowe o tereny Syberii”, a jej treść prezentowała się następująco:
„Nowa placówka InGen o nazwie Martel została właśnie otwarta na Syberii. Rotacyjny zespół badawczy dziewięciu naukowców oraz załoga wydobywcza złożona z 45 osób przez 18 miesięcy zajmować będzie się wykopaliskami w 42 lodowcach. Zespół ma nadzieję znaleźć organiczne szczątki organizmów sprzed 40 tys. do 200 tys. lat. Ośrodek najnowszej generacji tworzony jest od dwóch lat, uważa się również, iż zlokalizowany jest ponad zmarzliną przykrywającą grupę mamutów. <> stwierdził entuzjastycznie dr Henry Wu, który chętnie rozszerzy ciągle rosnącą bibliotekę genomów InGen”.
Park Kenozoiczny? Spin-off serii traktujący o mamutach i tygrysach szablozębnych? Przyznacie, że brzmi intrygująco. Sequele nie pominą oczywiście obecności dinozaurów, ale pojawienie się nowych gatunków wymarłych zwierząt to na pewno jeden z możliwych i prawdopodobnych tropów. Tyle w kwestii domysłów opartych na wyszperanych w sieci informacjach. Jeśli chodzi zaś o inwencję twórczą autora tekstu, oto kilka luźnych koncepcji:

Jurassic World II

Na bazie „The Lost World: Jurassic Park” – „Jurassic World” nie tylko składa hołd pierwszej części serii, ale też reinterpretuje dokładnie jej konstrukcję. Co, jeśli twórcy zdecydują się przerobić także „The Lost World: Jurassic Park”? Na wyspę – niekoniecznie Islę Sornę, ale np. znów Islę Nublar – nadciągną dziesiątki kłusowników (chcących schwytać lub dla sportu zabić dinozaura), amatorzy ekstremalnych przygód, a także oddziały wojskowe mające za zadanie zabezpieczyć teren. Jednym z żołnierzy będzie oczywiście Owen Grady, którego zadaniem będzie nadzorowanie procesu odcięcia wyspy od świata.
Źródło: materiały prasowe
  Kino katastroficzne – a może pójść dalej? Park Jurajski nie zostanie ponownie otwarty, akcjonariusze i zarząd InGenu podejmują więc decyzję o doszczętnym zniszczeniu wyspy, co ma być wyrazem zapewnienia ludziom bezpieczeństwa i ochroną przed wykradnięciem danych. Załóżmy, że do tej pory wyspa była odcięta od świata i chroniona kordonem statków wojskowych. Załóżmy też, iż nad wyspę nadciąga potężny huragan, który zmusza żołnierzy do wycofania się. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w trakcie którego jedni będą chcieli wyspę spalić, a drudzy ocalić. Po jednej ze stron opowiedzieć się będzie musiał Owen Grady, a całość skończy się efektowną klęską żywiołową. Przeniesienie miejsca akcji – rezygnacja z dotychczas znanych lokacji i przeniesienie miejsca akacji gdzie indziej wydaje się kwestią czasu. Bohaterem takiego filmu może być dr Wu, który w tajemnicy (tym razem na kontynencie, np. gdzieś w Azji) stara się zrekonstruować Park Jurajski przy wsparciu tajemniczych inwestorów. Coś pójdzie nie tak, inwestorzy będą mieć swoje własne, nikczemne plany i w efekcie dojdzie do niekontrolowanego rozprzestrzenienia się dinozaurów. Klasyka gatunku.

Jurassic World III

Dinozaury są wszędzie – na skutek wydarzeń z poprzednich filmów technologia tworzenia dinozaurów stała się powszechna. Każde zoo w dużym mieście ma kilka okazów, powstają też tematyczne parki w okolicach miast. Dzieje się tak na całym świecie – Nowy Jork, Londyn, Tokio, Paryż itd. Każdy większy park potrzebuje nadzorcy, film skupia się więc na jednym z nich, a będzie to nie kto inny, jak Owen Grady. Dajmy na to, iż sprawuje on pieczę nad ogrodem zoologicznym na Manhattanie. W efekcie nieprzewidzianego wydarzenia dinozaury wydostają się na ulice Nowego Jorku. Koncept stanowiłby rozwinięcie scen z zakończenia „Jurassic Park III”. Owen, Barry i Raptory – skoro Parki Jurajskie pojawiły się na całym świecie, to i na całym świecie dochodzi do problemów z nimi związanych. Regularnymi ucieczkami dinozaurów zajmuje się specjalnie powołany oddział oswojonych Welociraptorów, na czele którego stoi Owen i Barry (Omar Sy). Wraz z bohaterami podróżujemy więc po całym świecie, tropiąc i unieszkodliwiając kolejnych uciekinierów. Zahaczamy o afrykańskie pustynie, amazońską dżunglę, nowojorskie przedmieścia i centrum Tokio, a z czasem natrafiamy na międzynarodowy spisek ekoterrorystów. Brzmi głupio? Chyba tak... Zapomnijcie, że to napisałem. Świat Jurajski i postapo – oto wizja, do której seria obecnie zmierza. Akcja toczy się w nieokreślonej przyszłości. Na skutek fali katastrof naturalnych bądź zorganizowanych działań terrorystów (patrz punkt wyżej) dinozaury rozprzestrzeniły się na całym świecie i raz jeszcze władają planetą. Odzyskały swoje miejsce na szczycie łańcucha pokarmowego i budzą grozę we wszystkim, co żywe. Miasta są zniszczone, ocalali ludzie próbują przetrwać i odtworzyć cywilizację. Film miałby więc charakter postapokaliptyczny i byłby niejako połączeniem pomysłów „Pojutrze” i „Planety małp”.
Źródło: materiały prasowe

Spin-off

Park Kenozoiczny – to pomysł zasugerowany już wyżej. Byłaby to wariacja na temat Parku Jurajskiego, tyle że osadzona np. na Grenlandii lub w innej odizolowanej lokacji. Mieszkańcami parku byłyby wymarłe zwierzęta ery kenozoicznej – gatunki, o których niewiele wiemy i które nie są tak popularne w popkulturze jak dinozaury. Byłby to niewątpliwy powiew świeżości i coś, czego na dużym ekranie (przynajmniej nie w wersji animowanej) nie oglądaliśmy. Powrót Alana Granta, Ellie Sattler i Iana Malcoma – wspomniałem o powrocie doktora Malcoma; dlaczego by nie sprawdzić, co słychać u Alana Granta i Ellie Sattler? Ich losom mógłby być poświęcony osobny film, mogliby także pojawić się w rolach epizodycznych, np. jako przeciwnicy rozpowszechniania się dinozaurów bądź zarządcy swojego własnego parku. Pełna swoboda. Ich powrót (a także innych bohaterów, m.in. wnuków Hammonda) mógłby nastąpić w dowolnym momencie i w dowolnej formie, a niósłby za sobą potężny ładunek emocjonalny i nie mniejszy sentyment. Rzeczywisty wygląd dinozaurów – w rozmowie doktora Wu z Masranim zgrabnie wpleciono wyjaśnienie, iż nie wszystkie prezentowane dinozaury wyglądają tak jak powinny. Może więc to mógłby być kolejny projekt Henry’ego Wu? Badania na temat rzeczywistej aparycji wymarłych zwierząt aktualizowane są każdego roku. Swego czasu głośno było o spekulacjach, jakoby część z nich miała opierzenie – ba, stwierdzenie, iż dinozaurom bliżej było do ptaków niż gadów, pada już na początku „Jurassic Park”. Wizualizacja ich faktycznego wyglądu mogłaby być czymś ożywczym dla serii.
Ian Malcolm i Alan Grant

Serial

Prequel – w poszukiwaniu dojrzałych historii i wielowymiarowych postaci należy udać się do telewizji. W formie serialu (rozgrywającego się oczywiście na Hawajach) można przedstawić wydarzenia poprzedzające te z „Jurassic World”. Byłby to poniekąd pomost między starą a nową trylogią. Pierwszym, największym i najważniejszym znakiem zapytania przy takim projekcie jest oczywiście kwestia pokazania dinozaurów. Zapomnijcie o „Terra Nova” - tutaj wymagałoby to sporego budżetu, ale nie jest to coś nierealistycznego. Technologia CGI nieustannie się rozwija i staje się coraz bardziej przystępna. W tym przypadku załóżmy, że serial powstawałby dla potentata, takiego jak HBO czy Netflix, co gwarantowałoby odpowiedni rozmach; ponadto można by się wesprzeć animatroniką, a skoro akcja działaby się w rzeczywistych lokacjach, to większość mocy przerobowych poświęcić właśnie dinozaurom. Lowery zostaje na wyspie – sympatyczny nerd grany przez Jake’a Johnsona stanowił w „Jurassic World” żywy pomnik miłości okazywanej twórczości Spielberga. W filmie zdecydował się także do końca pozostać w centrum kontroli i pomóc w ewakuacji personelu oraz zwiedzających. Załóżmy więc, że nigdy nie opuścił wyspy, bowiem tuż przed odlotem odebrał sygnał ratunkowy dochodzący z miejsca katastrofy helikoptera Masraniego. Czyżby miliarder przeżył upadek? (Nie jest to całkiem niemożliwe - mógł ewakuować się tuż po zderzeniu ze szklaną kopułą ptaszarni.) Lowery zbiera więc kilku chętnych ochroniarzy i razem wyruszają zbadać sytuację. Tak zaczyna się podróż pełna niebezpieczeństw i próba przetrwania w ekosystemie zdominowanym przez swobodnie żyjące dinozaury. W trakcie rozwoju sezonu może okazać się, że na wyspie pozostało więcej ludzi i każdy z nich ma swoje tajemnice. Tacy „Lost”, tylko z T-Rexem i Raptorami.
Jake Johnson jako Lowery
 

Spójne uniwersum

A jakże! Swoje uniwersa mają trykociarze ze stajni Marvela i DC, „Gwiezdne Wojny”, wkrótce także „Transformers”, a nawet potwory z Drakulą na czele. Z uwagi na spektakularny sukces "Jurassic World" w box office taki pomysł musiał już pojawić się w głowach prezesów studia Universal. Skoro istnieje tak wielkie zainteresowanie, to dlaczego nie rozwinąć marki? (Przy okazji dojąc portfele widzów, ale pozostańmy przy romantycznych aspektach takiej wizji.) Co 2-3 lata otrzymywalibyśmy więc jeden film rozwijający oś główną, a pomiędzy nimi rozgrywałyby się spin-offy. Oprócz filmów można stworzyć także kombinację seriali, komiksów, książek i produkcji animowanych (np. wspomniany wyżej prequel „Jurassic World” mógłby pojawić się w formie animacji). Sam rzuciłem dzisiaj kilka lepszych i gorszych sugestii, a pomyślcie, co dopiero powstałoby w efekcie burzy mózgów naprawdę uzdolnionych twórców! Ja w taki świat wsiąkłbym z przyjemnością – kolejne rekordy, które bije nowa odsłona kultowej serii, pokazują, że nie byłbym w tym świecie sam. A jakie jest Wasze widzimisię?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj