To był rok 2016. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej dopiero się rozkręcały, a Polska grała swój pierwszy grupowy mecz z Irlandią Północną. Z jakiegoś błahego powodu, którego teraz nie pomnę, nie mogłem oglądać tego starcia od pierwszej minuty, do domu wróciłem tuż po godzinie 19. Nim jednak przekręciłem klucz w drzwiach i rozsiadłem się wygodnie na kanapie, byłem świadkiem dość nietypowego zjawiska: akustycznej fali kibicowskiej. Akcja rozegrała się na warszawskim blokowisku z przełomu lat 80. i 90. Zaczęło się od jakichś pojedynczych, cichych wrzasków. Potem gromkim echem wybuchły kolejne, a po kilku sekundach dołączyły do nich krzyki z innej części osiedla. Wrzawa ucichła dopiero po dobrych kilkunastu sekundach.

Nasi strzelili.

I choć większość osób fetujących gola miała powody do radości, potrafię wyobrazić sobie frustrację tych, którzy jako ostatni zobaczyli bramkową akcję na ekranie, ale wrzaski zza okna obwieściły im, co się wydarzy, na długo przed tym, zanim piłka przekroczyła linię bramkową. Podobnie sytuacja wyglądała kilka dni później, tylko tym razem akcja rozegrała się w domowym zaciszu. Niestety, nieprzewidywalność meczu szlag trafił. Pech chciał, że sygnał do mojego dekodera dochodził później niż do sąsiadów z bloku naprzeciwko. Zaledwie 2- czy 3-sekundowe opóźnienie wystarczyło, żeby zepsuć wrażenie z rozgrywki. Jeszcze przed zakończeniem akcji podbramkowej mogłem usłyszeć, jaki będzie jej rezultat.

Internet – zło wcielone w pięknej obudowie

Takie kilkusekundowe opóźnienie to jeszcze nic. Oglądaj w internecie, mówili. Będziesz mógł śledzić przebieg rozgrywek gdzie tylko zechcesz, mówili. No to uwierzyłem i dałem się skusić. Szybko tego pożałowałem. Finały postanowiliśmy obejrzeć ze znajomymi u nich w domu. W wynajmowanym przez nich mieszkaniu był spory telewizor i McDonald’s pod nosem działający do późnych godzin nocnych, mieliśmy – teoretycznie – idealne warunki do spędzenia kilku miłych godzin przed ekranem. Był tylko jeden, dość drobny problem. Nie mieli kablówki. Ale wszystko było zaplanowane – podpięliśmy komputer do odbiornika, odpaliliśmy stronę z transmisją (nie pamiętam, czy była to witryna TVP, czy telewizja online od dostawcy internetu) i rozpoczął się horror. Kiedy słyszysz za oknem wrzaski w trakcie zbliżającej się akcji, liczysz na to, że zakończy się w ciekawy sposób. Ale kiedy okazuje się, że ludzie wrzeszczeli, bo za chwilę przeciwnik odebrał piłkę i posłał ją na drugi koniec boiska, zaczynasz się wkurzać. Bo wiesz, że o bramce decydującej o zwycięstwie dowiesz się kilkanaście sekund po swoich sąsiadach. Zwłaszcza kiedy co kilka minut transmisja przycina się i buforuje kilkanaście sekund, nawet jeśli odpaliłeś ją na szybkim łączu internetowym.

Znaleźć problem i go rozwiązać

Choć w tym roku oglądanie transmisji z mundialu w Rosji było doświadczeniem znacznie przyjemniejszym. Mecze na stronie TVP nadawane były w dobrej rozdzielczości i rzadko kiedy przycinały się. Mimo to problem opóźnień wciąż pozostał nierozwiązany. I nie jest to wina ani sprzętu, ani szybkości łącza. Jak zauważyli pracownicy BBC, wszystkie transmisje w sieci odbywają się z opóźnieniem od 20 do 30 sekund. Z kolei nagrania z tego samego źródła pojawiają się na ekranie nie później niż w 5 sekund po ich zarejestrowaniu. Problem tkwi w technologii przesyłania plików multimedialnych i BBC planuje jak najszybciej go rozwiązać. Podczas International Broadcasting Convention w Amsterdamie przedstawiciele działu badań i rozwoju firmy zaprezentowali rozwiązanie, które mogłoby przyspieszyć udostępnianie relacji wideo z sieci i zminimalizować opóźnienia do minimum. BBC nie pracuje nad tą technologią bezinteresownie. W trakcie trwania tegorocznego mundialu firma musiała nieustannie zmagać się z niezadowoleniem klientów usługi iPlayer. Skarżyli się na to, że transmisja dociera do nich znacznie później niż do użytkowników klasycznej kablówki. Brytyjczycy znacznie dłużej musieli zmagać się z tą niedogodnością niż ja dwa lata temu, gdyż reprezentacja Anglii walczyła znacznie dłużej, o mały włos nie dotarła do finału.
Widzowie byli sfrustrowani tego lata, gdy najpierw słyszeli, że strzelono gola, a później to zobaczyli. Albo dowiadywali się o czerwonych kartkach w pierwszej kolejności z mediów społecznościowych – powiedział Chris Poole, jeden z pracowników BBC R&D.
Jak zauważył Poole, w przypadku transmisji na żywo materiały przesyłane są do odbiorcy w formie małych od 4- do 10-sekundowych paczek, które następnie są dekodowane i wyświetlane przez urządzenie. Problem polega na tym, że sprzęt musi pobrać kilka albo kilkanaście takich zestawów danych, aby zapewnić płynne odtwarzanie transmisji. To na tym etapie powstaje najwięcej opóźnień, które równe są wielokrotnej długości poszczególnego segmentu. Rolą nadawcy powinno być skrócenie okresu buforowania treści do minimum. W teorii najszybsze łącza internetowe mogą poradzić sobie z tym problemem, trzeba jednak zmienić sposób funkcjonowania zarówno odtwarzaczy, jak i samych transmisji. Tak, aby z jednej strony w pełni wykorzystać potencjał najszybszych łącz zdolnych do ściągania wielu paczek danych jednocześnie, a przy okazji nie narazić posiadaczy wolniejszego internetu na nieustanne doczytywanie się danych. Można to uczynić na kilka sposobów, m.in. poprzez zmniejszenie rozmiaru pojedynczej paczki danych, albo zastosowanie nowego sposobu kompresji, który umożliwi natychmiastowe wyświetlenie obrazu na docelowym odbiorniku, bez dekodowania materiału po stronie odbiorcy. W trakcie International Broadcasting Convention stacja zademonstrowała, jak takie rozwiązania mogłyby sprawdzić się w praktyce. Ale mimo iż BBC udało się drastycznie skrócić czas wyświetlania transmisji na żywo za pośrednictwem internetu, przedstawiciele korporacji studzą nasze emocje.
To, co zademonstrowaliśmy podczas IBC, to dopiero prototyp. Prawidłowe wdrożenie go w życie wymaga czasu oraz koordynacji całej branży. Dlatego widzowie nie mogą liczyć na to, że opóźnienia natychmiast znikną. Ale być może w trakcie kolejnego mundialu wszyscy odbiorcy będą mogli cieszyć się w tym samym czasie, niezależnie od tego, w jaki sposób oglądają mecz – podsumował Poole.
Mam nadzieję, że ambitne plany BBC wkrótce się ziszczą. O ile nie przeszkadza mi czekanie na zbuforowanie się kolejnego odcinka Zadzwoń do Saula czy Tom Clancy’s Jack Ryan, to oglądanie zmagań sportowych z kilkunastosekundowym opóźnieniem względem sąsiadów nie jest najprzyjemniejsze. Z drugiej strony zawsze można przerzucić się na oglądanie jakiegoś niszowego sportu, którym nie interesuje się żaden z twoich sąsiadów. Szkoda tylko, że mecze NFL rozgrywane są o takiej chorej godzinie i jeśli chcesz śledzić je na żywo, musisz zarwać niema całą noc. To może niech już lepiej to całe BBC wprowadzi swój pomysł w życie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj