Choćby nie wiem w jaki sposób Ubisoft zakrzywiał rzeczywistość, gracze mają oczy i widzą, co się święci. Wydawało się, że francuski developer potrzebuje dodatkowego pół roku na stworzenie Watch Dogs po to, by wydać produkt kompletny i dopracowany. Tymczasem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że pod względem oprawy wizualnej to produkcja zwyczajna i przeciętna. Nadzwyczajny był pierwszy gameplay, zaprezentowany na E3 dwa lata temu. Miał on udowodnić graczom, że tak będą wyglądać gry w niedalekiej przyszłości. Watch Dogs traktowano jako zapowiedź przyszłości gier wideo. Zapowiedź, z której obecnie nie zostało już nic. Niedawno przedstawiciele Ubisoftu zdradzili, że gameplay z E3 2012 uruchomiono na niezwykle mocnym komputerze. Mało tego – dowiedzieliśmy się również, że pokaz ten wymuszono przez najważniejszych ludzi w firmie. Z kolei rok później, podczas E3 2013, fragmenty gameplayu pokazywano na devkicie PlayStation 4. Mimo tego gra wyglądała wtedy lepiej niż obecnie.

Zeskok graficzny (bo nie można tutaj mówić o "przeskoku") w Watch Dogs jest ogromny. Ubisoft przez blisko dwa lata mydlił graczom oczy, zapewniając, że tworzy IP, które zrewolucjonizuje współczesną rozgrywkę. Być może pod względem gameplayu będzie to pewne novum. Problem w tym, że do niedawna nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, iż na konsolach nowej generacji gra nie będzie wyglądać tak, jak myśleliśmy. Od premiery nowych maszynek minęły już cztery miesiące. Jedyną nowością, która ciągnie graczy do ich kupna, jest lepsza grafika. Owszem – kolory, rozdzielczość, płynność animacji są korzystne dla przyszłości rozgrywki. Gameplayowych nowinek nie ma wiele. Watch Dogs ma takie zaoferować, ale w parze z postępem w rozgrywce nie idzie postęp techniczny.

Od razu możemy założyć, że wszelkie trailery i gameplaye pokazywane są na wersjach przygotowywanych na nowe konsole. Problem w tym, że wyglądają jak żywcem wzięte z PlayStation 3 i Xbox 360. Nie warto wspominać już o takich bugach jak brak cieni i lewitujące samochody, bo można zdawać sobie sprawę, że zostanie to poprawione. Jednak jako całość Watch Dogs wypada blado. Jestem przekonany, że gracze tym razem cierpliwie poczekają na pierwsze recenzje najnowszego IP Ubisoftu – sprawdzą oceny, zalety, wady, a dopiero później pofatygują się (lub nie) do sklepu po pudełko z grą. Liczba pre-orderów nie będzie duża. Dlaczego? Ubisoft bardzo mocno nadszarpnął zaufanie graczy. Przez dwa lata bezczelnie oszukiwał ich, zapewniając, że przygotowuje produkt wybitny, tymczasem wygląda na to, iż będzie to gra, jakich na rynku wiele.

Czasem zastanawiam się, jak bardzo krótkowzrocznie "klasowi" developerzy patrzą na branżę gier i jak są święcie przekonani, że uda im się sprzedać każdą produkcję. Podejście Activision wszyscy znamy. Seria "Call of Duty" ma oddanych fanów, a mimo że obecnie zawodzi, na swoją markę pracowała latami. Ubisoft z kolei nie ogranicza się wyłącznie do jednego tytułu. Francuzi to nie tylko wydawany co roku "Assassin’s Creed", ale też "Far Cry" (finalna wersja "trójki" również różniła się od początkowych prezentacji gameplayu). Pragnę jednak zwrócić uwagę na promocję Tom Clancy's The Division, o którym po raz pierwszy usłyszeliśmy na E3 2013. Była to wisienka na torcie godzinnej prezentacji szykowanej przez francuzów. Kolejne nowe IP, duży tytuł oferujący zupełnie nowy silnik graficzny, niespotykaną jakość i dbałość o szczegóły. Pojawił się też pierwszy gameplay. Nie chcę jednak myśleć, na jak wielu kartach graficznych był on puszczony. Nie chcę przewidywać, jak bardzo wersja z E3 2013 będzie różnić się od produktu finalnego. Sytuacja z Watch Dogs sprawiła, że w głowie każdego szanującego się gracza powinna zapalić się czerwona lampka. Ubisoft to firma, której nie warto ufać.

Wczesne stadium produkcji przeważnie różni się od efektu finalnego z prostego względu: developerzy tworzą swoje tytuły na potężnych maszynach, a następnie przystosowują je do konkretnych wymagań – w tym wypadku konsol i pecetów, na które stać potencjalnego gracza. Przykładów takich działań nie trzeba szukać daleko i, co istotne, nie dotyczą one tylko nowych konsol. Niedawna premiera Dark Souls II również udowodniła, że gra wygląda słabiej niż na pierwszych gameplayach i zapowiedziach. Finalny odbiór produkcji From Software jest za to tak pozytywny, że mało który gracz podczas pierwszych chwil w świecie Drangleic był w stanie dostrzec graficzną różnicę.

Z niepokojem spoglądamy na to, co dzieje się z produkcją ekskluzywnego tytułu Sony o nazwie DriveClub, który miał być prezentem dla abonentów PlayStation Plus na premierę PlayStation 4. Evolution Studios traci pracowników, z kolei wydawca milczy na temat premiery i każe cierpliwie czekać. Już dziś jednak warto zauważyć, że od dłuższego czasu nie widzieliśmy żadnego nowego fragmentu rozgrywki. Biorąc pod uwagę gatunek, twórcom bardzo łatwo jest zaprezentować w sieci choćby mały fragment wyścigu. Nie wiemy, jak obecnie prezentuje się produkt przygotowywany przez wewnętrzne studio Sony i dlaczego oczekiwanie na jego premierę trwa tak długo. W każdym stadium produkcji danego tytułu pojawiają się problemy, ale tym razem można odnieść wrażenie, że z exclusivem Japończyków dzieje się coś bardzo złego.

Niestety Sony ma już za sobą marketingową wpadkę, w której bez skrupułów oszukała graczy. Miała ona miejsce jednak dawno temu, podczas pierwszej prezentacji gry Killzone 2. Znakomicie wyglądający gameplay tytułu startowego PlayStation 3 okazał się zwykłym renderem. Tuż po premierze produkcja Guerilla Games wyglądała wciąż bardzo ładnie, ale różnicę dało się odczuć. Warto jednak tutaj od razu zaznaczyć, że powtórki z rozrywki nie było przy Killzone: Shadow Fall. Na evencie zapowiadającym PlayStation 4 zaprezentowano fragment rozgrywki, a ponad pół roku później w domowym zaciszu każdego z graczy produkcja Holendrów wyglądała dokładnie tak samo.

Niestety tego samego nie da się powiedzieć o pierwszej zapowiedzi Deep Down. Trailer zaprezentowany rok temu okazał się zwykłym cinematikiem, na który nałożono elementy HUD, by zmanipulować gracza i pokazać mu, że nowa gra Capcomu może wyglądać tak znakomicie. Nic bardziej mylnego. Dziś wiemy już, że Deep Down to RPG free-to-play ze zwyczajną mechaniką, nieco dziwaczną fabułą i, co istotne, niezachwycającą oprawą graficzną.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak dużą moc w promocji gier mają wspomniane filmy komputerowe. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy przypomnieć cinematic zapowiadający grę Batman: Arkham Knight – widowiskowy materiał sprawiający, że przed monitem ciekła nam ślinka na samą myśl o możliwości kierowania Batmobilem. Pamiętać należy jednak, że gra będzie wyglądać zupełnie inaczej niż na tym filmowym fragmencie. Na szczęście Rocksteady Studios z Warner Bros. broni się twardą polityką wydawniczą. Zakończenie historii Batmana tworzy wyłącznie na konsole PlayStation 4 i Xbox One oraz na PC. Oznacza to, że w procesie produkcyjnym developerzy nie będą musieli oglądać się na przestarzałe konsole poprzedniej generacji. Mistrzem w tworzeniu promocyjnych cinematiców jest jednak studio Blizzard. Sam gameplay i mechanika rozgrywki nie ma nic wspólnego z tym, co widzimy w trailerach. To jednak nie przeszkadza dotrzeć do świadomości gracza i zapewnić, że będzie miał do czynienia z wielkim dziełem.

Po wielkiej wpadce Ubisoftu z promocją Watch Dogs w sieci pojawiło się mnóstwo artykułów i materiałów opisujących podobne zabiegi, które uderzają bezpośrednio w niczego nieświadomych graczy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że branża growa to nic innego jak biznes. Liczy się zysk, jak najwięcej sprzedanych egzemplarzy – nieważne, jakim kosztem. Co roku czekamy na takie imprezy jak E3 czy GamesCom oraz gry, które zostaną na nich zapowiedziane. Warto jednak już dziś zdawać sobie sprawę z tego, że od zapowiedzi i pierwszego pokazu do odpalenia gry w domowym zaciszu jeszcze długa i wyboista droga. Na wielkich eventach gry muszą wyglądać znakomicie, wpadki nie są brane pod uwagę. Liczy się wiadomość przekazana w świat i zakorzenienie się w umysłach graczy.

Cieszy jednak fakt, że są takie studia, które są fair wobec graczy. Odnoszę wrażenie, że The Last Of Us studia Naughty Dog to gra, która z każdym kolejnym zwiastunem i gameplayem ewoluowała w dobrym kierunku. W przypadku historii Joela i Ellie możemy mówić o skoku jakościowym zarówno pod względem opowiadanej historii, jak i oprawy audiowizualnej. Wyróżnienia i nagrody nie dziwią, podobnie jak liczba sprzedanych egzemplarzy – a wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. "The Last of Us: Complete Edition" na konsolę PlayStation 4 już czai się za rogiem – z jeszcze ładniejszą grafiką i bardziej dopracowanymi animacjami. To jednak jest gra, którą warto kupić. Dostarcza ona tego, czego oczekiwało się od niej od pierwszej zapowiedzi, a nawet więcej!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj