Patryk Vega (urodzony 2 stycznia 1977 roku) z wykształcenia jest socjologiem. Od dzieciństwa interesował się jednak kinem. Dlatego też to właśnie plan filmowy szybko stał się jego drugim domem. Do tego znanego mu z najmłodszych lat nie wraca z równym entuzjazmem, ponieważ codziennie mierzył się z ciemniejszą stroną życia na blokowisku. Jako ambitny nastolatek robił wszystko, aby uwolnić się od melancholijnej rzeczywistości.  Gdy miał 14 lat, roznosił ulotki i chodził na giełdę. Nie jest tajemnicą, że to właśnie tam nielegalnie handlował oprogramowaniem komputerowym. Jak się później okazało, jego ryzykowne hobby przyniosło mu niemal same pozytywne skutki. W tamtych czasach pozornie nielegalne zajęcie było bowiem dość powszechne: "To było jak najbardziej normalne. Potrafiłem w weekend zarobić dwie pensje mojej matki. Dla dzieciaka, który był w 7 klasie szkoły podstawowej, to były gigantyczne pieniądze" - wspomniał w naszym wywiadzie z 2019 roku. Wyjątkowe doświadczenie sprawiło, że mógł po raz pierwszy w życiu zapomnieć o swojej największej bolączce - braku pieniędzy. "Strzały finansowe pozwoliły mi zmienić pralkę w mieszkaniu, kupić nowe szafki i tak dalej. To trwało przez kilka lat"- nie ukrywał. Swój talent do handlu Patryk w dużej mierze zawdzięcza ojcu, który zostawił rodzinę, kiedy reżyser był jeszcze dzieckiem. To wywarło spory wpływ na jego charakter: "Ja miałem zawsze też takie skłonności jednak socjopatyczne, bo nawet pracując na tej giełdzie, doprowadziłem do sytuacji, w której przekupiłem jednego hakera, który dostarczał te gry na cały rynek, i przejąłem go na wyłączność, odcinając w pewnym momencie to oprogramowanie całej giełdzie, w związku z czym wszyscy mnie nienawidzili... ale udało mi się tym rynkiem zawładnąć". Wpływem ojca na życie Patryka zainteresowała się również redakcja "Vivy". Według tego, co wyjawił im w wywiadzie, to właśnie ten mężczyzna od początku stał za decyzją twórcy o zmianie prawdziwego nazwiska - Krzemieniecki. ''Nie identyfikowałem się z moim prawdziwym nazwiskiem, bo nie było przy mnie ojca. A myślałem, że w wieku 20 lat dostanę Oscara i uznałem, że Vega dobrze brzmi po angielsku... nie czuję do niego ani nienawiści, ani miłości. Nie czuję w ogóle nic, bo jest to dla mnie obcy człowiek" -  wyznał po latach. Dorastanie bez wzoru do naśladowania znacznie wpłynęło na twórczość reżysera. To właśnie na postaciach kryminalistów Patryk Vega opiera większość swoich scenariuszy. Co ciekawe, dostęp do nielegalnych źródeł sprawił również, że jako nastolatek trafił  do polskiej Księgi rekordów Guinnessa: '"Jako najmłodszy twórca profesjonalnych czołówek komputerowych zrobiłem czołówkę do 5.10.15" - pochwalił się naszej redakcji. Co ciekawe, Patryka w drodze na szczyt zawsze mocno wspierała mama. "Dziękuję Ci za wsparcie, wiarę i miłość. To ty sprawiłaś, że jestem tym, kim jestem"- wyznał szczerze w swoich mediach społecznościowych. To własnie dzięki niej reżyser poznał cechy twardej kobiety. Ich relacja jest bardzo silna. Kobieta stanęła po jego stronie, gdy w 2019 roku do kin trafił film Polityka. Znaczna część widzów stwierdziła, że jego komercyjne kino nie powinno dotykać ważnych tematów społecznych. Przedstawiona w produkcji satyra wywołała oburzenie wśród największych znawców filmowych. A mama Patryka nazwała go ''rewolucjonistą''. Sam, zapytany przez nas o zmianę podejścia do swojej dotychczasowej twórczości, powiedział: "Przeszedłem w tym drogę w zasadzie od osoby apolitycznej do rewolucjonisty czy aktywisty, z tego względu, że nie byłem zainteresowany polityką, dopóki ona nie dotknęła mnie w sposób osobisty". 
fot. materiały prasowe Kino Świat
Prawdziwej rewolucji Patryk Vega dokonał już w 1999 roku. To właśnie wtedy 22-latek mógł pochwalić się Pierwszym milionem. Początkujący twórca został współautorem scenariusza serialu w reżyserii Waldemara Dzikiego i Tomasza Wiszniewskiego. Produkcja cieszyła się dość sporym zainteresowaniem, a Patryk już wtedy podzielił się z widzami swoim zamiłowaniem do kina akcji. Kolejna okazja nadarzyła się w 2004 roku, kiedy w telewizji zadebiutował serial Kryminalni. To właśnie w towarzystwie podkomisarza Adama Zawady (Marek Włodarczyk) i Marka Brodeckiego (Maciej Zakościelny) Vega po raz pierwszy sprawdził się jako reżyser. Kolejny zawodowy sukces pozwolił mu na zrealizowanie autorskiego projektu. Pitbull to dramat sensacyjny z Marcinem Dorocińskim i Andrzejem Grabowskim w rolach głównych. ''Zanim usiadłem do pisania PitBulla, przez kilka miesięcy nosiłem w sobie jajo. W końcu napisałem scenariusz w trzy doby... Pisząc, gadam na głos dialogami moich postaci, płaczę, kiedy płaczą moi bohaterowie, i śmieję się razem z nimi. Nie pracuję w ten sposób, że cokolwiek wymyślam. Wyławiam prawdziwe elementy z życia - a ponieważ życie jest amorficzne, moja praca sprowadza się właściwie do nadania tym elementom konstrukcji i dramaturgii" - tłumaczył Interii w 2006 roku. PitBull bez wątpienia stał się najbardziej kultowym projektem reżysera. Co ciekawe, twórca interesował się losem polskiej policji już wiele lat wcześniej. ''Przez blisko 4 lata dokumentowałem pracę i życie policjantów. W charakterze osoby przybranej brałem udział w akcjach policyjnych, zatrzymaniach morderców, przesłuchaniach, ale co najważniejsze, mogłem z bliska zobaczyć, jak wygląda prywatne życie oficera z wydziału do spraw zabójstw" - wspomniał o swojej pierwszej styczności z zawodem, kiedy pracował jeszcze na planie seriali. "Przejmujący i nieznany dotąd obraz polskiej policji skłonił mnie do pochylenia się nad tym, wydawałoby się, ogranym tematem, i do napisania scenariusza filmu fabularnego, którego nie skrępuje cenzura gatunku czy medium" - kontynuował w Interii. Reżyser chciał poszerzyć policyjne uniwersum o kolejne odsłony. Kontynuacja Pitbull. Nowe porządki pojawiła się jednak dopiero w 2016 roku. Vega postanowił bowiem spróbować swoich sił w komediach. Pierwszą humorystyczną fabułę oparł oczywiście na własnych doświadczeniach. W Ciachu z 2010 roku obsadził znajomych aktorów w odważniejszych rolach niż te, które dotychczas grali. W ten sposób po raz pierwszy przełamał panujące w polskim kinie schematy wizerunków gwiazd. ''Gdybyśmy obsadzali aktorów, sugerując się ich wyglądem, to Paweł Małaszyński powinien zagrać amanta, Tomek Karolak filmowego błazna, a Marta Żmuda-Trzebiatowska powinna być obsadzona w roli grzecznej panienki... Szybko się okazało, że obsadzając artystów w zupełnie inny sposób, zaczęliśmy dochodzić do wyśmienitych rezultatów, aktorzy zaczęli tworzyć prawdziwe kreacje" - stwierdził w specjalnym wywiadzie dla Onetu z okazji premiery filmu. Entuzjastycznej wizji reżysera nie podzielili jednak krytycy. Patryk Vega nie przejmował się hejtem, bo jego kino zyskało wielu wielbicieli. W 2010 roku powody do radości pojawiły się także w jego życiu prywatnym. To właśnie wtedy poślubił swoją obecną żonę - Katarzynę Słomińską. Co ciekawe, para poznała się na planie filmowym, na którym kobieta pełniła funkcję kierowniczki produkcji. Dzięki temu mężczyzna w każdej chwili może liczyć na wsparcie żony w kwestii swoich projektów. Jak się okazuje, Vega zawdzięcza żonie nie tylko wsparcie w sferze zawodowej: ''Przez wiele lat byłem pracoholikiem, ale żona mnie z tego wyleczyła. Kiedy nie mam zdjęć, każe mi wracać o 17 do domu i zmieniać się z reżysera i producenta w męża i ojca" - przyznał w wywiadzie dla magazynu "Uroda życia". To właśnie w żonie reżyser znalazł największe wsparcie, kiedy w 2018 roku postanowił przejść niezwykłą metamorfozę. Dzięki diecie schudł około 60 kilogramów w ciągu niecałych dwóch lat! "Kiedy miałem 30 lat, nie przeszkadzała mi nadwaga. Ale kiedy skończyłem 40 lat, zacząłem się z tym czuć fatalnie. Byłem permanentnie zmęczony i śpiący. Czułem się więźniem własnego ciała. Nadszedł więc czas na radykalne, męskie decyzje"- wyznał redakcji Plejady. Co ważne, kilka lat wcześniej postanowił ostatecznie pożegnać się również z nałogami. Początki w wymagającym zawodzie powodowały w nim wiele stresu, dlatego też często sięgał po alkohol. "Wyszedłem z alkoholizmu po 15 latach picia i końcowym stadium, w którym piłem od szóstej rano do drugiej w nocy po dwa litry whisky na dobę. Nie piję, nie palę papierosów i nie biorę narkotyków od 10 lat" - kontynuował w wywiadzie dla "Urody życia".
fot. zrzut ekranu z wideo
Reżyser, świadomy kontrowersji otaczającej jego twórczość, nie zrezygnował z autorskiego stylu. "Poczucie niezgody na to, że ktoś ma mi dyktować warunki, doprowadziło mnie do punktu, w którym jestem - bo ja stworzyłem sobie świat, w którym dzisiaj decyduje w 100% o wszystkim" - przyznał w 2019 roku. Wspomniał również, dlaczego dotychczas kręcił większość produkcji w Polsce. "Byłem przeświadczony, że widzowie będą się cieszyć, kiedy  dostaną kino zrobione z rozmachem, nakręcone za granicą.  Okazało się jednak, że Polacy tego nie chcą. Chcą polskiej rzeczywistości, którą znają - z naszym przaśnym dowcipem". Vega wyszedł z założenia, że robi filmy dla ludzi, więc postanowił spełniać ich oczekiwania. Charakterystyczny humor składający się z wulgarnych dialogów zdaje się bowiem idealnie przemawiać do mniej wymagających odbiorców. Dlatego też reżyser na długo pozostawał przy rozrywkowej formie - również w przypadku filmów o nieco poważniejszej tematyce. Do jednej produkcji zatrudnił nawet słynnego szkockiego aktora - Ewana McGregora. W Czerwonym punkcie z 2017 roku artysta wcielił się w poważnego biznesmena. U boku gwiazdy nie zabrakło stałych współpracowników Patryka, czyli między innymi Olgi Bołądź, Andrzeja Grabowskiego i Piotra Stramowskiego.  Późniejsze produkcje z ich udziałem - takie jak Botoks (2017) i Kobiety mafii (2018) - idealnie odzwierciedlą ulubiony styl reżysera. Nie stronią od nadużywanego wulgarnego języka. Jak twierdzi Patryk, to właśnie kontrowersyjne treści są podstawą jego sukcesu. Do tego uważa, że wypuszczanie minimum trzech produkcji rocznie jest jak najbardziej na miejscu: ''Na całym świecie do filmu się podchodzi jak do przemysłu, który ma generować wpływy finansowe... Uważam, że robienie filmów i krytykowanie kogoś za to, że ma box office i dobrą frekwencję, jest jakimś nieporozumieniem'' - stwierdził rozmowie z nami. Patryk Vega bardzo stara się zapewnić swoim dzieciom szczęśliwe życie. Mimo to nie uważa się za idealnego ojca. ''Mam poczucie, że jestem kiepskim ojcem. Skupiam się na tym, żeby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, by miały właściwą edukację, dom, wakacje, prezenty. Ale nie umiem się zaangażować w układanie klocków''- wyznał w wywiadzie z "Dobrym Tygodnikiem". Dobrze, że bliscy dostrzegają jego starania. W ostatnim czasie zdobył nawet uznanie widzów, którzy dotychczas stronili od jego twórczości. Patryk Vega dał się bowiem poznać z zupełnie innej strony. ''Wewnętrzną przemianę przeszedłem po wypadku samochodowym. Kilka lat temu jechaliśmy z żoną i wówczas naszą dwuletnią córką na wigilię do teściowej. Niestety, po drodze przydarzył się nam wypadek. To, że wyszliśmy z tego cało, należy rozpatrywać w kategorii cudu" - wyznał w Super Expressie. To właśnie rodzinny dramat sprawił, że Patryk po niemal 30 latach ponownie poszedł do kościoła. Wiara pomogła mu wyjść ze wspomnianego nałogu, a także zmotywowała go do zaangażowania się w pomoc potrzebującym. W 2018 twórca otworzył Fundację Patryka Vegi. "W pojedynkę nie zbawimy świata. Ale zrobimy to razem"- twierdzi reżyser, który zaangażował się między innymi w budowę szpitala dziecięcego w jednym z sierocińców w Tanzanii. Vega, korzystając z większej rozpoznawalności, poświęcił czas bardziej ambitnym projektom. W 2021 roku wypuścił poruszającą produkcję Oczy diabła. Premiera dokumentalizowanego filmu o handlu dziećmi odbyła się na YouTube. Dzięki temu poruszający przekaz trafił do znacznie szerszej publiczności. Patryk Vega bez wątpienia nie uwolni się od tytułu kontrowersyjnego twórcy. W ostatnich latach udowodnił jednak, że ma o wiele więcej do zaoferowania. Jest człowiekiem o ogromnym sercu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj