Pewnego razu... w Hollywood wchodzi na ekrany kin w okolicach przypadającej na 9 sierpnia 50. rocznicy dokonanego na Sharon Tate zabójstwa. Bez zbędnego odwoływania się do szczegółów fabularnych trzeba zaznaczyć, że Quentin Tarantino z postaci aktorki i jej męża, Romana Polańskiego, uczynił intrygujący kontrapunkt dla zasadniczej osi ekranowych wydarzeń, zabierając nas za kulisy funkcjonowania Fabryki Snów pod koniec lat 60. XX wieku. Obraz epoki został naszkicowany kapitalnie - widać tu co prawda wielką dbałość o detale historyczne, ale i przewrotne czy satyryczne podejście do pytania o to, czym Hollywood tamtego okresu faktycznie było. W rzeczywistym świecie morderstwo Tate stało się symbolicznym końcem pewnej ery - tak dla X Muzy, jak i wielu społeczno-politycznych przeobrażeń, które kiełkowały w Stanach Zjednoczonych od dobrych kilku lat. Tarantino wychodzi z założenia, że widz ma świadomość tego faktu i bezproblemowo odnajdzie się w gąszczu odwołań i nawiązań do roku 1969. Co tu dużo mówić - roku, w którym Hollywood kompletnie się zmieniło. Makabra zbrodni w domu Polańskich była bowiem tak gigantyczna, że po dziś dzień odbija się w Fabryce Snów głośnym echem. Dość powiedzieć, że Tate zamordowano w 9. miesiącu ciąży, a jednymi z ostatnich wypowiedzianych przez nią słów były: "Zabijcie mnie, ale dajcie żyć dziecku". 
fot. John Kelly
+5 więcej
W latach 60. w USA rozpoczęła się szeroko zakrojona rewolucja kulturowa, zaklęta w triumfalnym pochodzie dzieci kwiatów, propagowaniu wolności seksualnej, walce mniejszości o równouprawnienie czy narastających protestach przeciwko wojnie w Wietnamie. Jej istotę możemy dziś sprowadzić do celebracji piękna życia, jednak droga po temu była zbrukana krwią wielu ofiar - amerykańskich żołnierzy, Martina Luthera Kinga czy prezydenta Kennedy'ego. Przemoc bodajże po raz pierwszy w historii ludzkości trafiała na tak zmasowany opór; prowadziło to do przybrania na sile ruchu pacyfistycznego, ale i paradoksalnie do większej fascynacji śmiercią. Doskonale zdawało sobie z tego sprawę ówczesne Hollywood, coraz częściej otwierające się na nowe prądy i perspektywy. Jedną z nich przyniósł Roman Polański, dotychczasowe enfant terrible europejskiego kina, reżyser, który już swoimi filmami krótkometrażowymi i nominowanym do Oscara Nożem w wodzie dał się poznać jako jeden z najbardziej utalentowanych twórców X Muzy. Jego związek z Sharon Tate, choć nazywany początkowo najgorętszym romansem dekady i stanowiący doskonałą pożywkę dla brukowców, przynajmniej na papierze wydawał się niemożliwy. On, naznaczony tragedią Holocaustu, ocalały z krakowskiego getta, niedoszły kolarz, słynący z kontrowersyjnych pomysłów filmowiec, który przed desantem do Los Angeles łamał społeczne i kinowe konwenanse we Francji i Wielkiej Brytanii. Ona, córka liberalnie podchodzącego do życia oficera amerykańskiej armii, wiecznie na walizkach, wyjątkowo nieśmiała, przez otoczenie odbierana głównie przez pryzmat swojej niepowtarzalnej urody - tej, która pozwalała jej na sukcesy w konkursach piękności, ale i tej, przez którą wielu chciało jej przypiąć łatkę słodkiej idiotki. Ich wspólna historia jest równie bajkowa, co tragiczna. Nie zmienia to faktu, że siostra Sharon, Debra, jeszcze pięć lat temu twierdziła, iż gdyby Tate nadal żyła, wciąż byłaby z Polańskim. Ten ostatni w autobiografii z 1988 roku tak wspominał zmarłą żonę:
Była dobrocią dla wszystkich i wszystkiego wokół. Trudno opisać jej charakter. Była po prostu dogłębnie dobra, była najlepszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałem, o niespotykanej cierpliwości.
W 1960 roku Tate została wybrana miss stanu Waszyngton, lecz ambicje nastolatki znacznie wykraczały poza kolejne laury w konkursach piękności - w tamtym czasie zamarzyły jej się studia psychiatryczne. Realizację tych planów musiała odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość; ojciec został bowiem przeniesiony do włoskiej Werony, do której udał się wraz z całą rodziną. Ku swojemu zaskoczeniu Sharon odkryła, że jest osobą całkiem rozpoznawalną, głównie za sprawą zdjęcia w armijnym magazynie Star and Stripes. Wraz z grupą nowo poznanych przyjaciół zupełnie przypadkiem trafiła na plan kręconych w okolicach Werony Przygód młodego człowieka, na którym poznała Richarda Beymera. Urzeczony jej urodą aktor zaczął ją namawiać do spróbowania swoich sił w świecie kina. Później przyszła kolejna rola statystki w Barabaszu, która wywołała z kolei ogromne wrażenie na legendarnym Jacku Palansie. Ich spotkanie uruchomiło całą lawinę wydarzeń, która stopniowo popychała Tate w rzeczywistość X Muzy. Tak mocno, że Sharon wróciła do USA sama w celu poszukiwania ról filmowych i telewizyjnych, okłamując jednocześnie rodzinę, iż jej podróż ma związek ze studiami. To z tego powodu matka początkującej aktorki przeszła w tamtym czasie załamanie nerwowe. Tate była jednak zbyt zdeterminowana, by odpuścić, a przy tym na tyle cierpliwa, że znosiła kolejne porażki, choćby wówczas, gdy mający początkowo reżyserować Cincinnati Kid, Sam Peckinpah, odrzucił jej kandydaturę do jednej z ról po próbie przed kamerą m.in. z powodu wielkiego onieśmielenia dziewczyny. Nawet oświadczający się jej, niezwykle ceniony w Hollywood stylista fryzur, Jay Sebring, musiał spotkać się z odmową - jego niedoszła żona wychodziła bowiem z założenia, że małżeństwo przeszkodziłoby w rozwijaniu kariery. Przełomem dla Tate stała się pomniejsza, ale kluczowa dla fabuły rola w przepełnionym wątkami okultystycznymi horrorze Oko diabła z 1965 roku, po którego premierze komplementowano jej występ i podejście do pracy. Tate, już wówczas uchodząca za ikonę stylu i jedną z najczęściej fotografowanych kobiet na Ziemi, postanowiła zostać w Londynie, gdzie pochłonął ją tak świat mody, jak i nocne życie miasta. Latem 1966 roku na jednej z tamtejszych imprez producent Martin Ransohoff poznał ją z Polańskim, mając nadzieję, że ten zaangażuje aktorkę do roli w szykowanych przez siebie Nieustraszonych pogromcach wampirów
fot. Metro-Goldwyn-Mayer
+4 więcej
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Pochodzący z Polski filmowiec wspomni jednak po latach, że młoda aktorka zrobiła na nim wrażenie i to dlatego zaproponował jej wspólną kolację (przyszedł na nią w masce potwora Frankensteina, czym solidnie wystraszył Sharon). Tate miała wiele oporów, w tamtym czasie wciąż uznawano ją za dziewczynę Sebringa. Późniejsze zaloty Polańskiego odrzucała, doprowadzając go do szewskiej pasji. "Pocałuj ty mnie w dupę" - miał jej powiedzieć pewnego razu. Sytuacja zaczęła zmieniać się na planie Nieustraszonych pogromców wampirów, do których reżyser zaangażował Tate z wielkimi wątpliwościami. Najpierw uparł się, by grała w rudej peruce (początkowo zamiast niej w filmie miała wystąpić rudowłosa Jill St. John), potem narzekał na to, że każda scena z jej udziałem wymaga kilkudziesięciu dubli. Warto dodać, że autor wcielał się jednocześnie na ekranie w rolę młodego Alfreda, którego postać zakochuje się w portretowanej przez Sharon Sarze Shagal. Im bliżej było dnia zakończenia zdjęć, tym Polański coraz częściej komplementował jednak młodą aktorkę, której słowa uznania ze strony reżysera dodawały pewności siebie. Ekranowa miłość przeistoczyła się w końcu w prawdziwą. Tate wprowadziła się do mieszkania Polańskiego, a ten zdołał osiągnąć nić porozumienia ze zrozpaczonym takim obrotem spraw Sebringiem, który do końca życia został najbliższym przyjacielem aktorki, jednocześnie często przebywając w każdym z jej późniejszych domów. Na samego twórcę Noża w wodzie czekało już Hollywood, gdzie miał zrealizować oparty na kontrowersyjnej książce Iry Levina projekt Dziecko Rosemary. Początkowo chciał, by w rolę Rosemary wcieliła się Tate, jednak, jak przyznał po latach, czekał, by ktoś wystąpił z taką propozycją - jemu samemu nie wypadało.  20 stycznia 1968 roku Polański i Tate wzięli ślub w Londynie, by potem celebrować swoje małżeństwo jeszcze w ramach serii przyjęć w klubach Playboya, na których bawiła śmietanka towarzyska i stolicy Wielkiej Brytanii, i Los Angeles. Nie ma więc przypadku w tym, że państwo młodzi szybko przeprowadzili się do Miasta Aniołów, gdzie brukowce z miejsca opisały ich jako najgorętszą parę w USA. Na planie Dziecka Rosemary sama obecność Sharon wywoływała entuzjazm fotoreporterów, przy czym żona reżysera doradzała mu w pracy, jak i pojawiła się w scenie filmowego przyjęcia. Obraz wszedł do kin 12 czerwca - po jego premierze prasa śledziła niemal każdy krok Polańskich. To w cieniu nieustannych medialnych doniesień hartowały się zasady ich życia razem. Filmowiec uchodził za skłonnego do zdrad kobieciarza, jednak jego żona od samego początku zapowiedziała mu, że nie zamierza ograniczać jego wolności - nawet jeśli w rozmowach ze znajomymi przyznawała, że chciałaby, aby "Roman się zmienił". Jak przypomina producent Peter Evans, Tate powiedziała kiedyś: "Mamy ze sobą dobry układ. Roman mnie okłamuje, a ja udaję, że mu wierzę". Nie zmienia to faktu, że po przyjeździe do Hollywood kariera obojga wystrzeliła - on stał się jednym z najgłośniejszych twórców, ona po nominacji do Złotego Globu za rolę w Dolinie lalek mogła przebierać w ofertach. Na przełomie 1968 i 1969 roku Sharon zachodzi w ciążę, 15 lutego zaś oboje przeprowadzają się do położonej przy Cielo Drive posiadłości, którą nabyli od producenta muzycznego Terry'ego Malchera, syna Doris Day, i Candice Bergen. Tate dba o rodzinną atmosferę i doskonale prowadzi dom, który natychmiast zyskuje status otwartego; przewijają się tam takie tuzy Hollywood jak Steve McQueen, Bruce Lee, Jane Fonda, Mia Farrow, ale także legendarny Jim Morrison i przyjaciele Polańskiego z Polski, choćby Wojciech Frykowski ze swoją dziewczyną Abigail Forger. Przyjaciółka Tate, Leslie Caron, stwierdzi po latach, że Polańscy byli "zbyt ufni, aż do skrajnej lekkomyślności". Sytuacja zmieniła się, gdy reżyser zaprosił pracującą wtedy nad projektem 12+1 żonę do Londynu, gdzie zajmował się realizacją nieukończonego ostatecznie Dnia delfina. 20 czerwca szykująca się powoli do porodu Sharon wraca do USA statkiem. Polański już nigdy jej nie spotka - zaplanowany na początek sierpnia powrót przeciąga się z uwagi na problemy z wizą. Zostają mu jednak zdjęcia małżonki z licznych w ostatnim czasie sesji fotograficznych. Choćby tej autorstwa Shahrokha Hatamiego, którą wykonano jeszcze w domu Polańskich. To w jej trakcie na teren posiadłości wchodzi mężczyzna, szukający dawnego znajomego i niedoszłego wydawcy swojej płyty, Melchera, który rzekomo go oszukał. Był nim Charles Manson. 
fot. Julian Wasser
Urodził się on jako pozamałżeńskie dziecko prostytutki Kathleen Maddox, a nazwisko odziedziczył po mężu matki, Williamie Mansonie. Od dziecka wielokrotnie go zatrzymywano i aresztowano za wyłudzenia i kradzieże, natomiast wielki wpływ na jego wychowanie miał kontakt z wujkami, fanatykami religijnymi z Zachodniej Wirginii. Obsesyjnie pragnął on kariery w branży muzycznej, jednak plany te zrewidowało więzienie, w którym za stręczycielstwo przebywał w latach 1960-1967. Po wyjściu Manson założył grupę religijną Rodzina, która od 1968 roku ulokowała swoją siedzibę na słynnym ranczu Spahna, gdzie w latach 50. i 60. nakręcono wiele westernów i kilka telewizyjnych odcinków Bonanzy. Pojawia się tam coraz więcej młodych osób, uwiedzionych kontrowersyjną filozofią założyciela grupy. Ten po wysłuchaniu piosenek Beatlesów doszedł do wniosku, że cywilizacja znajduje się na krawędzi wojny rasowej, nazwanej przez niego Helter Skelter, w ramach której Afroamerykanie dokonają rzezi na białych. Gdy jej zapowiedziany termin się nie sprawdził, Manson, piorąc mózg swoim wyznawcom za pomocą LSD, zaczął ich zachęcać, by sami przeprowadzili rzeź - jego zdaniem konieczną i nieuniknioną. Pierwszym celem ataku stał się dom Polańskich, w którym założyciel Rodziny bywał w czasach znajomości z Melcherem.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj