Było wampirów wiele. Na początku pojawiały się w miejscowych legendach, opowiadanych, by wyjaśnić świat, ku przestrodze albo na zabicie czasu w epokach przedserialowych. Tamte upiory bywały całkiem klasyczne - martwe, z kłami, mrocznym zamkiem oraz niepohamowaną chęcią wysysania krwi. Potem opowieści zaczęły się "mutować" - początkowo w literaturze, potem w filmie. Zrazu typowe adaptacje klasyki zaczęły ustępować miejsca zabawie formą. Wampiry bywały więc momentami zabawne, momentami ludzkie, momentami błyszczące, czasem nadal agresywne, a czasem potulne jak baranek. Rozwodzono się nad ich dylematami, ale też dylematami ich odwiecznych wrogów - łowców.
W pewnym momencie postanowiono też uczynić wampirem… przeciętną kaczkę. W ten sposób do życia został powołany Count Duckula ("Count Duckula") - zaprawdę brytyjska wariacja na temat krwiopijców. Która udowadniała, że... keczup raczej do kaczki-wampira nie pasuje.
[video-browser playlist="631455" suggest=""]
W transylwańskim starym zamku…
…żyje sobie ród Kaczulów. Dobra, przesadnie mówić, że żyje, skoro są oni wampirami. Egzystuje - tak lepiej. Do tej pory miał szesnastu przedstawicieli. Wszyscy oni prędzej czy później wpakowali się na coś dla wampira zabójczego - albo kołek prosto w serce, albo słoneczko - co powodowało, że stawali się jeszcze bardziej martwi niż wcześniej. Ale to nie było ich ostatnie słowo, oj nie. Istniał bowiem mroczny rytuał, który można było odprawić raz na sto lat, kiedy poczciwy Księżyc znalazł się w ósmym domu Wodnika (cokolwiek to znaczyło). Po dodaniu rozmaitych składników (z których najważniejszym była krew nietoperza) i odprawieniu odpowiednich zaklęć wampir-kaczka wracał do egzystencji. Choć w nieco zmienionej formie i z całkiem nową osobowością (a zamiast niebieskiej TARDIS miał międzywymiarowy zamek do podróżowania… jakie to brytyjskie).
Tyle teorii. W praktyce nie wszystko poszło tak pięknie, jak się zapowiadało. Do ożywiania hrabiego zabrali się bowiem wielowiekowi słudzy na zamku - bardzo tradycyjny sęp Igor oraz Niania (kura wchodząca do pomieszczeń każdym innym wejściem niż drzwi, w większości wybijanym w ścianie tuż obok nich). Przez pomyłkę tej ostatniej i podanie keczupu zamiast krwi nietoperza coś poszło bardzo nie tak w procesie ożywiania Kaczuli. Co prawda wrócił w pełni sił, jako kaczka… I na tym kończyło się podobieństwo do poprzedników. Siedemnasty Hrabia nie był bowiem wampirem - przynajmniej nie do końca. Brzydził się krwią (a czasem nawet okazywał empatię do niewampirzych istot), nie posiadał też kłów do jej konsumpcji. Wolał za to warzywa oraz zdrowy styl życia. Do tego marzył, by zostać wielką gwiazdą, najlepiej muzyki. Przy tym był jednak cyniczny, zadufany w sobie oraz ciągle szukał sposobu, żeby zarobić i w końcu opuścić to posępne zamczysko…
[video-browser playlist="631457" suggest=""]
Igor nie był szczęśliwy z takiego obrotu spraw. Przyzwyczajony raczej do mrocznych panów, odnajdujący radość w torturach oraz innych nieprzyjemnych rzeczach z trudem przyjmował takie "wcielenie" Hrabiego. Ale co miał poradzić - wszak to był jego szef. Jednak mniej lub bardziej dyskretnie próbował w Kaczuli wzbudzić pradawne instynkty i żądzę krwi. Bezskutecznie. Niania zdecydowanie mu w tym nie pomagała - jednak jej obecność nie pomagała nikomu, a mogła raczej wywołać chaos totalny. Olbrzymia, obdarzona naprawdę śladowym ptasim móżdżkiem - to nie wróżyło nic dobrego.
Czytaj również: "Pszczółka Maja": owadzia celebrytka wszech czasów
Jednak ta bardzo niedobrana trójka jakoś wspólnie funkcjonowała pod jednym dachem rodowego zamku Kaczulów. Był to obiekt posępny, trochę zaniedbany, położony na wysokiej górze, jednak nie przeszkadzało mu to być bardzo mobilnym. Dzięki magicznej funkcji mógł przenosić się w dowolne miejsce w czasie i przestrzeni, z czego Hrabia korzystał często - ku utrapieniu głównie Igora. Oprócz wymienionej trójki w zamku pojawiały się też inne istoty. Ponoć gdzieś w jego zakamarkach miał być wilkołak, którego jednak nikt nie widział. Był tam też specyficzny zegar z dwiema… hm, trudno nazwać dwa nietoperze ze wschodnioeuropejskim akcentem kukułkami - a to właśnie te postacie, w oryginale Dmitri i Sviatoslav, wyskakiwały w każdym odcinku, opowiadając mniej lub bardziej żenujące żarty na temat bieżących wydarzeń.
[video-browser playlist="631459" suggest=""]
A tych było sporo. Zazwyczaj wynikały one z tego, że Kaczula postanowił coś zrobić lub jakoś zmienić swoją egzystencję. Zwykle wywoływało to od razu lawinę szalonych i absurdalnych wydarzeń, w które wciągane było akurat to, co znajdowało się pod ręką. Sporo zdarzeń wywoływał główny "wróg" Kaczuli - dr Von Goosewing, który co rusz próbował zlikwidować wampira-jarosza, cały czas uważając go za okrutną bestię. Do tego celu używał głównie swoich (mało) udanych wynalazków, przy których, rzekomo, pomagał mu niejaki Heinrich (ale jeśli ktoś go kiedyś zobaczył, temu konia z rzędem! Niektórzy podejrzewają, że biedny Goosewing miał po prostu początki jakiejś choroby psychicznej i sobie go wymyślił). Osią dla szalonych wydarzeń bywali też The Crow Brothers (grupa kruków-włamywaczy; mało udanych, ale zabawnych), Gaston i Pierre (dwóch złodziei-nieudaczników) czy superprzestępca The Egg (to jajko… było złe. I nie lubiło być nazywane jajkiem). Od czasu do czasu pojawili się też krewni Kaczuli, bardzo wkurzone pirackie pingwiny czy postronne, ptasie osoby…
Do zamku… przez mysz
Droga do transylwańskiego zamku zaczęła się dla Hrabiego Kaczuli od myszy. A dokładnie Dzielnej Myszy - brytyjskiego serialu animowanego z lat 80. XX wieku, będącego parodią chociażby filmów o agencie 007. W nim to główny bohater, Danger Mouse, superagent, musiał stawiać czoło złym i potężnym tego świata. W jednej ze swoich misji (odcinek "The Four Tasks of Danger Mouse") natknął się na Hrabiego Kaczulę, ale zupełnie innego od tego, którego świat poznał później. Przede wszystkim był on prawdziwym wampirem. I był o wiele niebezpieczniejszy. Jednak postać tak spodobała się ekipie studia Cosgrove Hall Films (twórców Dzielnej Myszy), że postanowili dać jej osobny serial, zmieniając przy tym koncepcję na wampira-wegetarianina. Jednak nie był to pierwszy pomysł na kaczkę-krwiopijcę. Kilka lat wcześniej w Ameryce w serii "The New Adventures of Mighty Mouse and Heckle & Jeckle" pojawił się Quackula.
Jako pierwszy i zarazem testowy odcinek Hrabiego Kaczuli został wyprodukowany "Unreal Estate", w którym Kaczula chciał sprzedać swój zamek. Jednak jego emisja miała miejsce… dopiero w 3. sezonie (jako epizod 3, wyemitowany 5 listopada 1990 roku). Serial wystartował zaś 6 września 1988 roku epizodem "No Sax Please, We're Egyptian!". W sumie do roku 1992 wyprodukowano 65 odcinków podzielonych na 4 sezony. W oryginalnej wersji językowej w rolę Kaczuli wcielił się David Jason (on też był głosem Danger Mouse), Igorem był Jack May, a Nianią - Brian Trueman.
[video-browser playlist="631461" suggest=""]
Animacja pełnymi garściami czerpała z opowieści o wampirach oraz innych "strasznych historii", parodiując je na swój brytyjski sposób - chociażby Von Goosewing był "wykrzywioną" wersją Van Helsinga, a początkowe i końcowe wstawki narratora, czytane przez Barry'ego Claytona, były parodią lektorskiej pracy Vincenta Price'a w filmach grozy. Co więcej, fani stwierdzają, że humor Hrabiego Kaczuli, oparty głównie na dowcipie słownym czy powracających co odcinek stałych żartach (chociażby wchodzenie Niani do pomieszczenia…), przywodzi im na myśl ten stworzony przez Pythonów (w jednym z odcinków pojawił się sam John Cleese w parodii swojej roli z Hotelu Zacisze).
Czytaj również: Rozrabiające "Motomyszy z Marsa"
Równolegle do serialu wydawane były komiksy, które dopowiadały, uzupełniały i rozszerzały świat Kaczuli. Pokuszono się nawet o dwie gry komputerowe! Serial szybko dotarł i do naszej telewizji. Już w 1993 roku były pokazywane pierwsze odcinki, z lektorem. Potem wykonano pierwszy dubbing (w rolę Kaczuli wcielił się Józef Mika. W nowej wersji dubbingu Kaczulą został Jarosław Domin, a narratorem - Grzegorz Pawlak). W oryginale piosenkę tytułową wykonywali Doreen Edwards i Mike Harding. Jednak o wiele bardziej w pamięć zapadło outro serialu. I przyznam - do dziś się go boję.
Dlatego w tym momencie postawię ostatnią kropkę, jednocześnie posiłkując się ową tyłówką i zarazem parafrazując słowa narratora kończącego poszczególne odcinki: "Oglądajcie miło… kimkolwiek jesteście, muhahahaha!".
[video-browser playlist="631463" suggest=""]
"Hrabia Kaczula" | |
Gatunek: animowany | W rolach głównych: Barry Clayton, David Jason, Jack May, Brian Trueman |
Liczba sezonów/odcinków: 4/65 | |
Lata emisji: 1988-1993 | Odcinki polecane: "No Sax Please, We're Egyptian!", "Castle Duckula: Open to the Public!", "Unreal Estate" |