Kiedy w grze Scribblenauts, w której każdy wpisany wyraz zamienia się w jego znaczenie, wpiszecie pisarza, zmaterializuje się przed Wami najskromniejsza postać świata. Ma ciuchy ograniczające się do palety barw od szarości do błotnistego brązu, gruby sweter i kaszkiet. Kręci się niemrawo po planszy, jakby właśnie rozmyślała nad kolejną powieścią. Jedynie wielkie pióro, które trzyma w łapce, zdradza, z kim mamy do czynienia. Profesja pisarza wymyka się temu stereotypowi. Niektórzy pisarze żyją jak gwiazdy rocka. Takich Hanków Moodych na świecie jest wielu, za to w Polsce pisarz wciąż jest postacią nobliwą, ważącą słowa i wizerunkowo niepozorną, choćby jego twórczość wcale na to nie wskazywała. Taki był Michał Witkowski. Do czasu. Zaistniał bowiem w świadomości konsumentów tabloidów oraz programów śniadaniowych i to w skali, jakiej prawdopodobnie nie dosięgnął żaden współczesny polski literat. Jak twierdzi on sam, bardziej mu to przeszkodziło niż pomogło. Jego najnowsza książka sprzedała się w nakładzie zaledwie sześciu tysięcy egzemplarzy, co wobec 140-tysięcznego nakładu Drwala może budzić niepokój. Pisarz zaczął kojarzyć się z rzeczami innymi niż jego twórczość. Na celebrycki desant Witkowskiego krzywo patrzyli niektórzy spośród dotychczasowych fanów jego twórczości. Założył blog Fashion Patology, stanowiący opozycję wobec zalewu autoporomocyjnych blogów prowadzonych przez młode dziewczyny, z którymi wchodził zresztą w publiczną polemikę, drwiąc z ich braku kompetencji. Jako bloger pojawiał się na większości wydarzeń związanych ze światem mody i do każdego dobierał krzykliwą stylizację, którą dzień później można było podziwiać w serwisach plotkarskich. Po skandalu, kiedy to na Fashion Weeku pojawił się z logiem SS umieszczonym na fikuśnym kapeluszu, wydawnictwo Znak wstrzymało się z wydaniem książki Fynf und Cfancyś. To nie był jedyny skandal z udziałem Witkowskiego. Widzowie programu Ugotowani mieli okazję zobaczyć, jak Filip Chajzer daje pisarzowi surową reprymendę, gdy widzi jego zestawienie puchatego boa z symbolem Polski Walczącej. "Zdejmij to, mój dziadek zginął w powstaniu warszawskim" – denerwował się reporter, a wtórowały mu tłumy internautów. Pisarz publicznie, za pośrednictwem serwisów społecznościowych, poszukiwał ślicznotki, czyli młodzieńca mającego pozować z nim na ściankach w charakterze chłopaka. Trudno powiedzieć, czy była to jakaś forma happeningu, wszak z uwagi na bardzo młody wiek kolejnych chłopaków wyglądało to konsternująco. Wywiady z Michałem Witkowskim można było zobaczyć wszędzie, gdzie nikt nie spodziewał się zobaczyć pisarza – zwłaszcza laureata Paszportu Polityki kilkukrotnie nominowanego do nagrody Nike. W każdym z nich Witkowski bez ogródek opowiadał o swoim życiu, szokujących tych, którzy nie mieli okazji zetknąć się z jego prozą. "Po co ci to było, Michale?" - zapytałbym pisarza, gdyby sam nie udzielił odpowiedzi na to pytanie, ujawniając (zgodnie z przewidywaniami niektórych), że jego medialna obecność odbywała się na potrzeby kolejnej powieści. Literat wszedł w świat show-biznesu tak bardzo, że z czasem stracił do niego dystans i prawie uzależnił się od medialnej atencji. Seria niefortunnych wydarzeń z jego udziałem pokazywała, że Witkowski stracił kontrolę. To jego modus operandi - polegać w prozie na własnych doświadczeniach i mieszać je z fikcyjnymi na tyle umiejętnie, że granica pomiędzy wydarzeniami prawdziwymi i fikcyjnymi zaciera się w błyskotliwym miszmaszu. Jego najgłośniejsza powieść i wizytówka, Lubiewo, to według samego autora „biblia ciot polskich”. Opisuje losy wrocławskich homoseksualistów, przeważnie z niższych sfer: zarówno starszych, przegiętych mężczyzn, jak i chłopców przechodzących inicjację i prostytuujących się w miejskich szaletach. Już przez samą treść lektura ta może okazać się nieprzystępna dla szerszego odbiorcy. Jak dodamy do tego groteskową, wulgarną formę i strukturę na pograniczu powieści i zbioru opowiadań, krąg potencjalnych fanów kurczy się jeszcze bardziej. Ba, znaczną część przeciwników Lubiewa stanowią polskie środowiska LGBT, uznające dzieło za obraźliwe i robiące im czarny PR. Tym niemniej dla Lubiewa warto się przemóc. Pokazuje konsekwencje polskiej transformacji z interesującej perspektywy. Jest cenną lekturą, pozwalającą spojrzeć na nasze społeczeństwo inaczej. Być może z tego powodu książka została przetłumaczona na kilkanaście języków, jest stale wznawiana nowymi wydaniami i przenoszona na deski europejskich teatrów. W Lubiewie Witkowski umieścił postać samego siebie - najpierw występuje w roli zdystansowanego dziennikarza, a później wprost opisuje własne doświadczenia. „I tak byłoby jasne, że chodzi o mnie” - tłumaczy, dlaczego jest głównym bohaterem większości swoich książek. Kiedy nie wystarcza mu baza własnych doświadczeń, prowokuje w swoim życiu sytuacje, które potem wykorzystuje w prozie. Międzyzdroje, miejsce akcji kryminału Drwal, stanowi azyl Witkowskiego, odwiedzane przez pisarza po sezonie. Poza sobą samym, pisarzem poszukującym inspiracji do napisania kryminału, przedstawia nadmorskich znajomych i w tym niemal autobiograficznym środowisku umieszcza kryminalne wydarzenia. O krok dalej posunął się w trakcie pracy nad kontynuacją Drwala, Zbrodniarzem i dziewczyną. Na potrzeby prozy Witkowski był stałym bywalcem prosektorium i z uwagą przyglądał się sekcji zwłok. Dzięki temu opisy ofiar tytułowego Zbrodniarza są szokująco dokładne i obrzydliwe. To pomaga w zatopieniu się w lekturze. Chociaż wiemy, że znaczna część opisywanych wydarzeń nie miała miejsca, łatwiej przychodzi nam w nie uwierzyć. Kolejna powieść Witkowskiego, Flirt towarzyski, będzie osadzona w jego życiu równie mocno co większość poprzednich. Pisarz opowie o swoich celebryckich doświadczeniach – zarówno tych zabawnych, jak i traumatycznych. Akcja będzie rozdzielona pomiędzy samego autora a postać fikcyjną – Waldka Mandarynkę, znanego z powieści Margot. Fragmenty, które pisarz udostępnia na swoim facebookowym profilu, dobitnie pokazują, że nadchodzi mocne uderzenie. Witkowski rozliczy się ze swoim celebryckim epizodem i będzie miał szansę odbudować swoją pierwotną pozycję, a my przyjrzymy się światu polskich celebrytów z unikalnej perspektywy. Wyjątkowości Witkowskiemu odmówić nie sposób - to nie tylko bywalec ścianek i pokazów mody czy skandalista okupujący nagłówki portali plotkarskich, ale przede wszystkim jeden z najważniejszych prozaików w Polsce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj