W ciągu najbliższych miesięcy na dobre pożegnamy starą generację konsol, by jednocześnie pozwolić nowej na stałe zagościć w naszych salonach. Lista gier, które wyjdą w 2014 roku, cały czas się powiększa, a kolejne mniejsze i większe studia produkcyjne informują o swoich pracach oraz planach na drugą połowę 2014 roku. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia zapowiedziano takie tytuły, jak Evolve i Alien: Isolation. Podobnych sytuacji w ciągu najbliższych miesięcy będzie więcej. Redaktorzy Hatak.pl w cyklu "Podsłuchane w redakcji" dyskutują na temat wyczekiwanych przez nich gier, które pojawią się na rynku w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.

Marcin Rączka: Możecie się przekrzykiwać i wymieniać mnóstwo tytułów, ale wydaje mi się, że wypada zacząć od jednej, szczególnej produkcji, na którą czekam z ogromną niecierpliwością. Podobnie mają chyba wszyscy gracze w naszym kraju, którzy choć trochę lubią gatunek RPG. Wiedźmin 3: Dziki Gon, bo o nim mowa, jest dla mnie tym, czym w 2013 roku było GTA V. Mam nadzieję, że CDP RED dostarczy nam wybitne zakończenie trylogii Geralta, a za rok o tej porze o "Dzikim Gonie" będziemy mówić jako o jednym z głównych kandydatów do GOTY. Już teraz nim jest! Nawet mimo tego, że nie ma ustalonej daty premiery.

Piotr Grabowski: Fakt, "Wiedźmin", wnioskując po zaprezentowanych materiałach, zapowiada się wyśmienicie. Choć na horyzoncie majaczy Dragon Age: Inquisition, to bardziej wyczekuję "Wieśka" niż produkcji Bioware. Swoją drogą, cieszy fakt, że tyle polskich produkcji mających ukazać się w przyszłym roku jest wartych czekania.

Janusz Wyczołek: I ja się tu podepnę. "Wiedźmin" to akurat jedna z nielicznych gier, której singla chętnie zmłócę (zwłaszcza biorąc pod uwagę jakość dwóch poprzednich części).

Marcin Kargul: A ja aż tak na trzeciego "Wiedźmina" nie czekam, ale nie dlatego, że uważam grę za nieciekawą, tylko zwyczajnie nie grałem w poprzednie części. Jakoś mnie ominęły i teraz nie czuję tego hype'u. Dla mnie najmilszym prezentem byłaby zapowiedź nowego "Crasha Bandicoota" na PlayStation 4, za którego odpowiadałoby Naughty Dog. Wierzę, że w tych wszystkich plotkach jest ziarnko prawdy i Sony zaciekle walczy o odzyskanie praw do tej marki. Gdyby okazało się to prawdą, byłby to poważny argument przemawiający za zakupem nowej konsoli.

Marcin Rączka: Problem w tym, że line-up gier Sony na 2014 rok jest w miarę ustalony (DriveClub, Infamous: Second Son oraz The Order: 1886) i trudno oczekiwać, by niezapowiedziana do dziś gra tworzona przez Naughty Dog pojawiła się w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Szczególnie że na tapecie mają nową część "Uncharted", której szczegóły pewnie poznamy w ciągu najbliższych miesięcy. Pod względem tytułów ekskluzywnych dopiero 2014 rok pokaże, na co stać PlayStation 4, a na każdy z trzech wymienionych wyżej tytułów czekam z wywieszonym jęzorem. Zwłaszcza że obecnie na PS4… NIE MA W CO GRAĆ!

Piotr Grabowski: No nie ma, dlatego też wstrzymuję się z zakupem czwartego PlayStation do czasu, aż będzie w co. Poza tym postawmy sobie sprawę jasno: czy będzie to "Crash", "Uncharted", kontynuacja The Last of Us czy jakieś nowe IP - każdy tytuł Naughty można brać w ciemno i mieć pewność, że zabawa przy nim będzie przednia. Studio przyzwyczaiło do wysokiego poziomu swoich produkcji i kolejny hit niespodzianką raczej nie będzie. Poza tym Niegrzeczny Pies produkuje exy dla Sony, a na poletku crossplatformowców też będzie się działo.

Marcin Kargul: Naughty Dog to przecież nie jest pięciu programistów na krzyż, a ich szeregi ostatnio zasiliła chociażby Corrine Yu. "Uncharted" to zapewne tylko jeden z projektów. Nie byłaby to pierwsza sytuacja, kiedy prace nad jakąś grą trzymane są w tajemnicy po to, by później zaskoczyć fanów. W przypadku "Crasha" miałoby to bardzo dużo sensu. Nie ma jednak co gdybać, bo na przyszły rok faktycznie szykuje się wiele interesujących produkcji. Osobiście najbardziej czekam na The Order: 1886, ponieważ przywodzi mi na myśl świetne "Nightmare Creatures", w które zagrywałem się swego czasu. Ready at Dawn mogłoby w końcu pokazać jakiś gameplay, bo tak naprawdę wciąż nie wiadomo, czego po tej grze oczekiwać. Intryguje mnie również nowe dzieło Remedy, czyli Quantum Break, chociaż tutaj modlę się, aby nie była to jedynie typowa strzelanka z ładną oprawą i oryginalną fabułą. Alan Wake pod względem samej rozgrywki jednak trochę zawiódł.

Marcin Rączka: No właśnie, zaczęliśmy od "Wiedźmina" i ekskluzywnych tytułów Sony, a co ciekawego poza wspomnianym Quantum Break szykuje Microsoft? Najogólniej rzecz ujmując - niewiele. Jasne, Titanfall może być system-sellerem Xboxa One, ale co to za system-seller, w który możemy zagrać też na PC i Xbox 360? A poza tym pustka. Nie dziwię się fanom Xboxa, którzy na NeoGafie od jakiegoś czasu panikują i zwracają uwagę, że w przeciwieństwie do Sony, Microsoft milczy na temat konkretnych premier nowych tytułów ekskluzywnych. Nie ma nawet czym nakręcić oczekiwań (poza wałkowanym wszędzie "Titanfall") i zachęcić ludzi do kupna Xbox One, skoro na razie ich lista nowych tytułów jest tak krótka.

Piotr Grabowski: W ogóle next-geny jakoś specjalnie nie posiadają aktualnie tytułów, dla których wyprzedaję cały dobytek i biegnę do sklepu kupować konsolę. Najciekawiej zapowiadające się tytuły (moim zdaniem) na najbliższy rok - Watch Dogs, Destiny i Tom Clancy's The Division - będą dostępne na platformach Microsoftu i Sony, więc nie ma mowy o przywiązywaniu się do danej konsoli. Niedawno informowano, że The Division może zostać wydane nawet w 2015 roku. Wielka szkoda. Co do Titanfall - pomimo tego, że zapowiada się naprawdę przednio, to ja się obawiam, że to nie będzie nic innego jak "Call of Duty" z wielkimi robotami. Oby nie. A Microsoft udowadnia za każdym razem, że granie na nowej maszynce ma być tylko dodatkiem do wszystkich opcji multimedialnych (Skype, TV itd). Albo wujek Bill zajęty jest negocjacjami z dostawcami telewizji cyfrowych w krajach, w których nowy Xbox jeszcze nie miał premiery, albo pracuje w pocie czoła, by wprowadzić obsługę głosową w dodatkowych językach, z czym może mieć jakiś kłopot. A prawdę mówiąc obsługa głosowa miała być sztandarową rzeczą w nowym Xboxie i jej brak byłby następną w kolejce wtop zaserwowanych przy XOne... Nie należy też zapominać o pojawiających się od czasu do czasu plotkach mówiących o chęci sprzedaży działu zajmującego się Xboxem przez Microsoft. Szczerze w to wątpię, ale brak informacji o exach daje do myślenia.

Janusz Wyczołek: Marudzenie na Titanfall w tonie, że "zapowiada się trochę inny »CoD«" jest śmieszne. Przecież właśnie tym ma być! Activision nie ma praktycznie żadnej realnej konkurencji, jeśli chodzi o dynamiczne multiplayerowe FPS-y, a efekty tego widać co roku właśnie w "Call of Duty", które (przynajmniej z perspektywy pececiarza wychowanego na innych [tak, wyższych, o] standardach niż te obecne) od kilku lat z rzędu ssie przeokrutnie i zjada własny ogon. Treyarch jeszcze jako tako próbuje trzymać fason i przynajmniej trochę wspiera PC, ale postawa Infinity Ward już nie jest nawet śmieszna (nie bez powodu Ghosts urodziło się praktycznie martwe - ludzie dobrze pamiętają jakość "Modern Warfare 3"). Jasne, nie ma gwarancji, że Titanfall będzie świetne albo nawet dobre, ale fakt, że Respawn Entertainment stworzyli m.in. ludzie odpowiedzialni za "CoD4" (mniej lub bardziej "prawdziwe" IW), pozwala mieć nadzieję. Zresztą gorzej już chyba być nie może (tak, wiem, EA, samo zło, #nigdywięcej, blabla - wyjdzie w praniu, malkontenci). Dla kogoś, kto chce sobie przejść singla i pyknąć raz na miesiąc kilka rundek TDM-a, nie ma żadnej różnicy, ale pozostali - czyli ci, którzy chcieliby z przyjemnością spędzić nad multi te kilkaset godzin w skali roku - są w czarnej D4. "Battlefield" "Battlefieldem", na "CS: GO" też się miejsce w kalendarzu znajdzie, ale człowiek czasem ma ochotę na coś "codowego". Hype zatem niech rośnie do oporu - im więcej ludzi, tym lepiej, w końcu do multiplayera są potrzebni.

Marcin Kargul: Też jestem nieco zawiedziony next-genami. Na premierę PlayStation 2 czy nawet "trójki" dostępnych było zdecydowanie więcej gier i były one zróżnicowane. Kiedyś start nowego systemu bez bijatyki był czymś niewyobrażalnym, a dziś konsole promuje się FPS-ami. Nie sądziłem, że doczekam takich czasów. Ostatnio obserwując branżę, zaczynam dochodzić do wniosku, że podczas gdy Sony i Microsoft walczą o największy kawałek tortu, Nintendo sprząta im go sprzed nosa, niepostrzeżenie wynosząc go okruszek po okruszku. Wii U początkowo może i nie radziło sobie zbyt dobrze, ale powoli wychodzi na prostą właśnie za sprawą gier, a nie nikomu niepotrzebnych funkcji multimedialnych. "Mario Kart 8", "Super Smash Bros.", "Hyrule Warriors", "Super Mario 3D World", "Donkey Kong Country: Tropical Freeze" to exclusivy tylko od Nintendo. A przecież taka chociażby "Bayonetta 2" to również tytuł na wyłączność dla tej konsoli. Jeśli patrzeć jedynie przez pryzmat gier, to obecnie najbardziej opłaca się kupić Wii U.

Marcin Rączka: Posługując się zwrotem znanym z Twittera: Wii U #nikogo, przynajmniej w naszym kraju. Ja tam nie narzekam na gatunki ekskluzywnych gier wydawanych na konsolę Sony, gdzie przecież FPS-y, czyli serie "Killzone" i "Resistance", były z nią od wielu lat. Hype na Titanfall powoli staje się groteskowy, a polityka promocyjna tej gry bardzo mocno przypomina reklamę kolejnych części "Call of Duty". Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by gra de facto tworzona dla systemów Microsoftu zaliczyła porażkę i okazała się niewypałem. Xbox One wystarczająco dużo stracił już na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy. Kolejna porażka nie wchodzi w grę. Ja z kolei z uwagą wypatruję najnowszej produkcji studia Bungie, które rozpoczęło romans z Sony. Mimo że Destiny wyjdzie też na Xbox One, to trudno oprzeć się wrażeniu, że tym razem wiodącą platformą dla studia jest PlayStation 4. Szkoda jedynie, że premiera gry ustalona została dopiero na wrzesień. Czwarty kwartał 2014 roku znów może okazać się wymagający dla naszych portfeli.

Marcin Kargul: To, że w naszym kraju nie ma przedstawicielstwa Nintendo, nie znaczy, że należy tę platformę pomijać. Tym bardziej, kiedy szykuje się na nią tyle interesujących tytułów, na pewno ciekawszych od tego, co obecnie ma do zaoferowania konkurencja. Z tymi FPS-ami też bym nie przesadzał, bo "Resistance" to seria jednej generacji jak na razie. Z "Killzone" sytuacja przedstawia się niewiele lepiej. Jest mnóstwo serii, które Sony ma pod swoimi skrzydłami o wiele dłużej, a ich nowe odsłony z pewnością lepiej napędziłyby sprzedaż niż kolejne strzelanki, których jest na rynku aż nadto. Ciekawe, jak wypadnie "Final Fantasy XV", bo ostatnie części były co najwyżej dobre, więc kto wie, czy gra nie okaże się takim "być albo nie być" cyklu. "A Realm Reborn" udowodniło, że jeszcze nie wszystko stracone, ale z drugiej strony jest trylogia Lightning, która nie zachwyca. Niemniej jako fan nie mogę się doczekać, by zobaczyć, co tam Square Enix wysmaży.

Piotr Grabowski: Mnie japońszczyzna przejadła się już dawno temu i przyznaję bez bicia, że seria "Final Fantasy" i generalnie jRPG mnie zupełnie nie rusza. Co innego sprawa z Destiny - też jestem ciekawy, jak uwolnione spod skrzydeł Microsoftu Bungie sobie pohula. Choć po filmikach widać, że estetyka będzie mocno podobna do tego, co widzieliśmy w serii "Halo". Nie wiem tylko, dlaczego wiodącą platformą dla Bungie miałoby się stać PS4. Myślę, że gdziekolwiek się nie ukaże, Destiny będzie wyglądać tak samo i dostarczać porównywalnych doznań z gry. Jeśli zaś chodzi o Nintendo, to również uważam, że nie ma co Japończyków lekceważyć. Za długo siedzą w tym interesie i zbyt potężnymi markami dysponują, by powiedzieć, że totalnie odpadli już z wyścigu.

Marcin Rączka: Gdzieś w tej naszej dyskusji zgubiliśmy jeszcze dwa ważne tytuły Ubisoftu, o których warto wspomnieć. Jeszcze pół roku temu wydawało się, że w Watch Dogs będziemy zagrywać od listopada na każdej możliwej platformie, tymczasem wciąż czekamy na produkcję mocno przypominającą mi serial Person of Interest. Przyznaję, że optymizm i ogólne zainteresowanie "Psami stróżującymi" trochę mi opadł po przesunięciu daty premiery. Mało tego, Ubi wciąż nie decyduje się oficjalnie podać, kiedy grę znajdziemy na półkach. Jest to niepokojące, a w plotki mówiące o marcu 2014 wciąż nie wierzę. Nie zdziwię się, jeśli Ubisoft przesunie premierę Watch Dogs dopiero na sierpień lub nawet IV kwartał 2014. Oby tylko nie odbiło się to na wynikach sprzedażowych. Drugi tytuł od Ubi, o którym warto pamiętać, to Tom Clancy's The Division, czyli kolejna próba połączenia trybu single i MMO. Nie wykluczam podobnego ruchu jak przy "Watch Dogs" i przesunięcia premiery na 2015 rok, bo tak naprawdę o The Division wiemy na chwilę obecną tyle, co nic!

Piotr Grabowski: Ubi sporo obiecuje, więc zobaczymy, czy dotrzyma słowa (jak i terminu). Wszyscy znamy przypadki gier, które po przedłużających się terminach premier sprawiły zawód. Pozostaje tylko wypatrywać, czy będzie tak i w przypadku Watch Dogs, na które osobiście czekam z wywieszonym jęzorem od momentu pierwszej prezentacji tego tytułu na E3 2012. Bądź co bądź czeka nas trochę ciekawego - wszak na rynku jest już kolejna generacja konsol i nie wierzę, że nie pojawi się coś, co nas miło zaskoczy.

Marcin Kargul: A mnie Watch Dogs w ogóle nie rusza. Widzę futurystycznego sandboxa i nic więcej. Tej grze brak duszy, a przynajmniej trailery nie pokazują, aby ją miała. Jest ładnie, efektownie, ale nie czuć w tym żadnych emocji; magiczna iskierka, która sprawiłaby, że produkcja ta zdobędzie moje zainteresowanie, jest nieobecna. Może materiały przybliżające fabułę nieco zmienią moje nastawienie, ale obecnie gra mnie ani ziębi, ani grzeje. Dużo ciekawiej przedstawia się natomiast Tom Clancy's The Division, które nie tylko wygląda obłędnie, ale też ma świetny klimat. Miłośnikiem MMO nie jestem, ale ten tytuł na pewno sprawdzę.

W ogóle to cały czas rozmawiamy o tytułach AAA, a co z mniejszymi pozycjami? Czekacie na jakieś indyki bądź produkcje niebędące blockbusterami? Jeśli o mnie chodzi, to z niecierpliwością wyczekuję remake’u "Stridera", w którego swego czasu ostro się zagrywałem pomimo wysokiego poziomu trudności. Odświeżona wersja zapowiada się apetycznie i coś czuję, że znów kilka godzin zostanie wyrwanych z życiorysu.

Marcin Rączka: Wielkim fanem indyków nie jestem, choć przyznaję, że Journey urzekła mnie niesamowicie, gdy w końcu zebrałem się na odwagę i zakupiłem to wyjątkowe dzieło sztuki. Z dużą uwagą będę śledzić poczynania Telltale Games, które na 2014 rok ma mocarne plany. Ich pomysły na gry w uniwersum "Borderlands" i "Gry o tron" zapowiadają się intrygująco, podobnie jak kolejne epizody The Wolf Among Us i drugiego sezonu The Walking Dead. Pytanie, czy przestarzała mechanika rozgrywki i brak innowacji nie zaczną się graczom zwyczajnie nudzić.

Piotr Grabowski: Mnie również indyki nie wprawiają w szybsze bicie serca, zwykle sprawiam sobie jakiś na jednej z wielu wyprzedaży. Co do MMO, to jedyne, które może mnie zabrać na dłuższą wyprawę, to "Eternal Crusade" lub rzeczone wcześniej "The Division". Pierwsze ze względu na ukochane uniwersum, drugie, bo zapowiada się na znakomitą produkcję.

Janusz Wyczołek: "The Binding of Isaac: Rebirth" przydałoby się jak najszybciej... No i oczywiście (niezbyt indie) "Ground Forces" w "War Thunderze", jeśli Gaijin czegoś nie spitoli (Wargaming sobie nagrabił już dawno temu). Te dwa tytuły plus Titanfall - i żadnych innych nowości nie potrzebuję przez najbliższy rok (jeśli spełnią oczekiwania, ma się rozumieć). Multi FTW.

Marcin Kargul: Tak mi się przypomniało, że czekam jeszcze na dwie świetnie zapowiadające się gry. Kontynuację kapitalnej Castlevanii: Lords of Shadow, która nie powinna zawieść, w końcu "jedynka" to jeden z lepszych tytułów obecnej generacji, a także na The Evil Within. W przypadku drugiej pozycji po prostu ufam Mikamiemu, bo mechanika przywodzi na myśl ostatnie odsłony "Resident Evil", a te z grozą miały niewiele wspólnego. Niemniej trailery i gameplaye mają klimat, więc wierzę, że w końcu po latach doczekam się solidnego survival horroru.

Kończąc już nasze dywagacje - trzeba uczciwie przyznać, że mimo wszystko gracze nie powinni mieć powodów do narzekań. Szykuje się sporo ciekawych produkcji nie tylko na next-geny, których użytkownicy wreszcie będą mogli liczyć na jakieś konkretne pozycje, ale również na obecną (przeszłą?) generację. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że niepokojący trend na model free-2-play całkowicie nie zdominuje branży, bo tego chyba żaden szanujący się gracz by nie przeżył.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj