W grudniu do kin trafiło dużo mniej filmów niż w pozostałych miesiącach, choć nie oznacza to, że nie było wielkich premier. Ostatni miesiąc roku 2013 do historii przejdzie na pewno jako moment pojawienia się drugiej części Hobbita.

Oldboy. Zemsta jest cierpliwa

Jan Stąpor: Bardzo się cieszę, że nie oglądałem - i oglądać nie zamierzam. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Spike Lee sprofanował koreański pierwowzór, który według moich odczuć był kamieniem milowym w kinematografii.

Mateusz Dykier: Oglądałem, recenzję napisałem i szybko zapomniałem. Film ma niezłe pierwsze dwadzieścia minut i totalnie bezpłciowe wszystkie kolejne. Szkoda Sharlto, który jest niezłym aktorem, ale mocno przesadził. Nie wspominając o Brolinie. Szkoda, pierwowzór, jak wspomniał Janek, był kamieniem milowym. Remake jest niepotrzebnym skokiem na kasę.

Dawid Rydzek: Ja jakoś się nie wybrałem, choć fakt, że za remake zabrał się Spike Lee, brzmi zachęcająco. To nie jest przecież jakiś amerykański "no name". Smutne jednak, że - jeśli wierzyć wam i powszechnym opiniom - się nie udało.

Czytaj więcej: Recenzja filmu "Oldboy. Zemsta jest cierpliwa"

"Spaleni słońcem: Cytadela"

Dawid Rydzek: Dramat, panie Michałkow, dramat. Jest dużo lepiej niż w przypadku "Spalonych słońcem 2", ale i tak mając w pamięci fantastyczny film z 1994 roku, naprawdę dziwi fakt, że to wciąż ten sam reżyser. Nakręcenie całej trylogii to jeden wielki skok na kasę - co ciekawe, ze strony Rosjan, a nie Hollywood.

Kamerdyner

Kamil Śmiałkowski: Jak napisałem w recenzji, dla mnie to słabiutki bryk z najnowszej historii USA pełen niewykorzystanych dobrze aktorów i ledwie zarysowanych faktów. Miało być grzecznie i kulturalnie, więc jest. Szkoda tylko, że to oznacza, iż jest też mdło i po łebkach. Ale Oprah jak zwykle daje czadu.

Marta Hołowaty: Film ogląda się bardzo przyjemnie, mimo że z założenia miał być dramatem. To chyba jego największy problem, bo pomimo nagromadzenia trudnych wydarzeń z historii USA oraz skumulowania ich wpływu na życie jednej afroamerykańskiej rodziny Kamerdyner w ogóle nie porusza. Co więcej, końcówka wznosząca ku niebiosom Baracka Obamę wygląda odrobinę jak film propagandowy. Szkoda, niewykorzystany potencjał.

Adam Siennica: Oczekiwałem czegoś innego po Lee Danielsie, który zamiast dać nam emocje i wzruszenia, serwuje film pusty i wyprany z jakichkolwiek uczuć. Whitaker i Winfrey tworzą niezłe kreacje, ale to zbyt mało, by uznać Kamerdynera za film udany. To tak, jakby czytać streszczenie lektury bez tych wszystkich wrażeń, które dostarcza nam właściwa książka.

Marcin Zwierzchowski: Taki Lincoln tylko gorzej. Ktoś tu chyba zapragnął stworzyć kolejny Bardzo Ważny Film Na Bardzo Ważny Temat, a powstała pełna patosu, toporna i subtelna jak kop w krocze opowiastka o wspaniałości USA i szczęściu, jakim jest głosowanie na Obamę. Zero emocji, dużo nudy, tylko obsada ciekawa.

Jan Stąpor: Gorzej niż Lincoln? Tak się da? Dla mnie Kamerdyner był ciekawym zarysem (w małej pigułce - warto dodać) przemian społecznych na tle rasowym, jakie zachodziły w Ameryce w ubiegłbym wieku. Niestety rozpiętość tematyki w ramach czasowych najwyraźniej przerosła Lee Danielsa, bo momentami jest naprawdę miałko w warstwie emocjonalnej. Poza tym był to chyba pierwszy film, w którym denerwował mnie Forest Whitaker, choć i tak obraz przyswaja się przyjemnie.

Czytaj więcej: Recenzja filmu "Kamerdyner"

W ukryciu

Kamil Śmiałkowski: Dla mnie jeden z faworytów do Węży. Przerażająco nieudany wojenny thriller erotyczny. Groza.

Hobbit: Pustkowie Smauga

Kamil Śmiałkowski: Widziałem jako pierwszy, więc i wypowiem się jako pierwszy. Zresztą co tu się wypowiadać - wszystko już powiedziałem w recenzji i wywiadach z obsadą. Pięknie jest. Piękniej niż rok temu. A za rok będzie pewnie najpiękniej.

Adam Siennica: Jest pięknie - co do tego nie mam wątpliwości. Jackson wyciągnął trochę wniosków z błędów "jedynki" i je poprawił, ale... nadal jest zbyt dużo scen opartych o niedopracowane CGI. We "Władcy Pierścieni" Peter Jackson umiał zachować równowagę, aczkolwiek to niedoszlifowane CGI także było tam obecne, a w trylogii "Hobbit" popada w niebezpieczną skrajność, przez co jest to praktycznie jeden z dwóch elementów, który mnie razi (drugi to muzyka). Tauriel fajna, Smaug imponujący, a cliffhanger irytujący. Czekam na finał.

Marcin Zwierzchowski: Lepszy niż Niezwykła podróż, ale też bardziej chaotyczny, gorzej zmontowany i w ogóle opowiedziany. "Pustkowie Smauga" sprawia wrażenie filmu bez przemyślanej konstrukcji, z poszatkowanymi wątkami i niekiedy niepotrzebnymi dodatkami (Kili i Tauriel). Niemniej zabawa przednia, opowieść niezwykle efektowna, no i powrót do Śródziemia jak zwykle nie do przecenienia. W skrócie: jest dobrze, ale mogło być znacznie lepiej.

Marcin Rączka: Dużo szumu o nic. Jest trochę lepiej niż w Niezwykłej podróży, ale nadal zupełnie nie rozumiem zachwytów. Nie dość, że chaotyczny, jak wspomniał wyżej Marcin, to dla mnie przynajmniej połowa filmu była przeciągana i zdecydowanie zbyt długa. Rozłożenie fabuły Hobbita na trzy długie rozdziały właśnie w Pustkowiu Smauga pokazuje, że był to pomysł kompletnie nietrafiony. Najchętniej wyrzuciłbym połowę wydarzeń z dwóch pierwszych godzin, a w całości pozostawił tylko ostatni rozdział poświęcony Smaugowi. Końcówka wymiata i sprawia, że chciałoby się obejrzeć wielki finał już teraz. Niestety w całościowym odbiorze Pustkowia… nie pomaga ogrom CGI, który sprawia, że "Hobbit" zaczyna być w moim odczuciu filmem sztucznym, nie mającym prawa konkurować z trylogią "Władca Pierścieni".

Kasia Koczułap: Bez szału. Okej, zabawa była fajna i film ma swoje momenty, ale ogólnie nie ma się czym zachwycać. Dużo chaosu, mnóstwo niepotrzebnych sekwencji, niestety raził też sztucznością. Ale bywało też wizualnie przepięknie, więc ten "Hobbit" jest bardzo nierówny. Ale i tak lepszy od "jedynki". Według mnie ten film zrobił fenomenalny smok, na którego będę wyczekiwać kolejny rok. Oczarował mnie też Lee Pace jako Thranduil i Legolas Walczący (mimo że zupełnie niepotrzebny). Cudne były nawiązania do trylogii "Władca Pierścieni" i to naprawdę się chwali, taki ukłon w stronę wiernego fandomu Śródziemia. Wszyscy zachwycają się Tauriel, ale wątek jej i Killiego był totalnie niepotrzebny, a na dodatek melodramatyczny. No i po co? By wystarczyło materiału do rozłożenia króciutkiego "Hobbita" na trzy filmy? Cóż, czekamy na finał.

Czytaj więcej: Recenzja filmu "Hobbit: Pustkowie Smauga"

Porachunki

Jan Stąpor: Naprawdę kawał dobrego filmu na wolniejszy wieczór, chociaż raczej z gatunku tych, które nie zapadają na dłużej w pamięć. Ciekawy De Niro, dobra Michelle Pfeiffer, interesujące krajobrazy i fantastyczna para młodych aktorów w rolach potomstwa.

Oskar Rogalski: Może i na wolny wieczór jest to niezły film, ale kiedy z tyłu głowy kołaczą się myśli o tym, jak genialne filmy Besson robił jeszcze kilkanaście lat temu, to Porachunki przy nich są warte bardzo mało. Obsada i Normandia ratują nieco sytuację, ale fakt - na długo tej produkcji nie zapamiętamy. Choć muszę przyznać, że sceny, w których postać De Niro ogląda "Chłopców z ferajny" i rozmawia o gangsterskim życiu, to był zacny pomysł.

Mateusz Dykier: Ma swoje momenty, miejscami zabawny, miejscami dużo przemocy, ogólnie na niewielki plus. Zastanawiam się tylko, co stało się z Bessonem. Niegdyś świetny reżyser, a teraz coraz bardziej się rozdrabnia. Czyżby za bardzo wsiąkł w rolę producenta albo Minimki zawładnęły jego umysłem? Czekam na przełom. "Porachunki" nim nie są.

Adam Siennica: Wielki chaos - tak chyba najlepiej mogę podsumować to, co obejrzałem. Besson sam nie wie, co chciał tu zrobić i aż nie mogę uwierzyć, że Scorsese mu pomagał. Zero klimatu, bardzo niewiele wrażeń, sporo oklepanych gagów i jedynie końcowe sceny się bronią, lecz są zbyt krótkie, by można było powiedzieć cokolwiek dobrego o jednym z najbardziej nieudanych filmów w karierze Bessona.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj