Rok temu, opisując wrażenia z pokazu Cyberpunk 2077, zacząłem od uspokajania Was, że pod kolorową fasadą Night City kryje się tak naprawdę brud i zgnilizna. Najnowsze demo tylko potwierdza moje słowa, gdyż Pacifica, jedna z 6 dzielnic, jakie przyjdzie nam zwiedzić, to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na ziemi. To dzicz rządzona przez gangi, gdzie nawet służby porządkowe boją się wściubiać nos. Mocno kontrastuje to z tym, co widzieliśmy rok temu, ale działa wyłącznie na korzyść produkcji, bowiem pokazuje różnorodność środowiska, w jakim przyjdzie nam się poruszać w skórze V.  Choć zademonstrowana akcja dzieje się na późniejszym etapie gry, to poznaliśmy wreszcie oś, wokół której kręcić się będzie jej fabuła. Otóż biochip, który nasz protagonista zdobył podczas ubiegłorocznej misji, ponoć kryje w sobie klucz do nieśmiertelności, który w jakiś sposób powiązany jest z Johnym Silverhanderm (w tej roli oczywiście Keanu Reeves), a także Alterą "Alt" Cunnigham. Ci, którzy znają Cyberpunk 2020, zapewne już się szeroko uśmiechają, bowiem obie te postaci są bardzo istotne w historii tego świata. Johny to były żołnierz, rockman, rebeliant i bohater 4 Wojny Korporacyjnej, zaś Altera jest utalentowaną Netrunnerką i pierwszą osobą, której udało się skopiować swoją świadomość do sieci. Czy to właśnie jest ta wspomniana nieśmiertelność? Odpowiedź na to pytanie dopiero przed nami, jednak cieszy fakt, że twórcy sięgają aż tak głęboko do źródeł świata przedstawionego. A ten prezentuje się chyba nawet jeszcze lepiej niż w poprzednim demie. Jest zdecydowanie mniej jaskrawo, a bardziej czuć wspomniane zepsucie. Zresztą Pacifica z założenia miała być rajem dla bogatych i widać to na każdym kroku. Opustoszałe hotele, przerobione na targi i miejsca spotkań, wszędobylscy członkowie Voodoo Boys, gangu wierzącego w moc magii, której manifestacją jest cyberprzestrzeń... Do tego dochodzą jeszcze świetnie dobrani aktorzy głosowi. Bowiem zdecydowana większość mieszkańców tej dzielnicy to potomkowie Haitańczyków i Jamajczyków, zaś twórcom udało się zachować nie tylko świadomość ich kultury i wierzeń, ale także specyficzny, bardzo charakterystyczny język i akcent. Jak zapewniają twórcy, podczas eksploracji tego świata nie uświadczymy ekranów ładowania. Z jednej strony jestem w stanie w to uwierzyć, z drugiej wciąż chodzi mi po głowie pytanie - jakim kosztem odbędzie się wydanie tej gry na konsole obecnej generacji? Do tego wrócimy jednak za chwilę. Jak wiadomo już od dawna, Night City możemy zwiedzać pieszo bądź też za pomocą pojazdów. Tym razem padło na motocykl, który wyraźnie czerpie inspiracje z filmu Akira i wygląda oraz brzmi naprawdę dobrze, ewidentnie będzie to mój ulubiony środek lokomocji.  W zademonstrowanym materiale można było zobaczyć V w roli Netrunnera i Solo. Ten pierwszy wariant to hacker, a wręcz czarodziej cyberprzestrzeni, drugi zaś to spec od broni, który nie boi się ubrudzić sobie rąk. I choć do opisu archetypów postaci użyto jasno zdefiniowanych określeń ze świata Cyberpunka, nie oznacza to, że będzie jakikolwiek sztywny podział na klasy postaci. Będziemy mieć pełną swobodę w kształtowaniu naszego bohatera, wybierając dowolne umiejętności, tworząc unikalne ich zestawienia. Chcesz zagrać hackującym wszystko snajperem? Może bardziej pasuje Ci niemal niewidzialny żołnierz? Albo wyrywający wieżyczki ludzki czołg? Ależ proszę uprzejmie, droga wolna. Nie ma dosłownie ŻADNYCH ograniczeń, zaś zastosowane tu nazwy to jedynie smaczek, który pozwolił twórcom na zróżnicowanie pokazanych buildów postaci a nam, zwłaszcza tym znającym ten świat, lepiej się w niego wczuć. Dodatkowo pomaga w tym wybór jednej z przeszłości bohatera, Nomady, ulicznego dzieciaka bądź byłego pracownika korporacji. Ma on duży wpływ na przebieg gry, między innymi dzięki opcjonalnym liniom dialogowym. I tak też nasz Netrunner korzystał przede wszystkim z ukrycia, cichego pozbywania się wrogów (nieraz bardzo widowiskowego i nietypowego, jak na przykład wrzucenie jednego z gangerów do niszczarki odpadów czy pocięcie innego na kawałki za pomocą nanokabla, na którego końcu jest też wtyczka do łączenia się z siecią) oraz oczywiście swoich umiejętności hackerskich. Te ostatnie związane są z niezbyt skomplikowaną minigrą, którą możemy sobie celowo nieco utrudnić i dzięki temu zyskać większe korzyści. Solo z kolei w tańcu się nie pieścił, korzystając z LKM-u, rewolweru, ludzkiej tarczy, a na sam koniec nawet potężnego działka wyrwanego z wieżyczki strzelniczej. Trochę natomiast zabrakło wymyślnych pukawek z poprzedniego dema. Nie uświadczyliśmy tu już samonaprowadzających czy przechodzących przez ściany pocisków, jednak to wciąż nie jest zakończony projekt, może się więc okazać, że wrócą one w finalnej wersji. Oprawa graficzna nie sprawia wrażenia, jakby uległa specjalnie wielkiemu downgrade'owi, dalej jest przepiękna, z mnogością efektów cząsteczkowych i świetlnych, które zapierają dech w piersiach, jak choćby zademonstrowany, będący częścią płynnego cyklu dnia i nocy, zachód słońca. Nie inaczej ma się sprawa z udźwiękowieniem. Nie tylko wspomniany wcześniej dubbing robi ogromne wrażenie. Także efekty dźwiękowe są dopracowane w najmniejszym detalu, zaś muzyka... Och, ta muzyka! Były takie dwa momenty, jeden podczas wizyty w kościele przerobionym na miejsce spotkań kultu, drugi zaś podczas jazdy motocyklem, gdzie moja noga sama zaczęła bezwolnie stukać w rytm i wiem, że nie byłem jedyny na sali.
fot. CD Projekt RED
+23 więcej
Przez rok, który minął od ostatniego pokazu, mój hype na Cyberpunk 2077 nie tylko nie zmalał, ale jeszcze wzrósł, podsycany dzisiejszym pokazem. Oby do 16 kwietnia 2020!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj