Warszawski klub Explosion na Wale Miedzeszyńskim w sąsiedztwie biurowców i baraków pamiętających lepsze czasy to intrygujące miejsce - czerwone wrota obklejone plakatami z hasłami zachęcającymi do wspólnego potańczenia rodem z wczesnych lat dziewięćdziesiątych. To właśnie w tym klubie kręcone były sceny do filmu "Discopolo" - w miejscu, w którym czas zatrzymał się kilkanaście lat temu.
Wąski korytarz obity miękką gąbką prowadzi nas do dwóch sal tanecznych – w jednej zebrali się dziennikarze, członkowie ekipy (w tym reżyser, co chwilę porozumiewający się ze swoimi współpracownikami przez krótkofalówkę) oraz statyści niebiorący udziału w scenie; znajdują się w niej też monitory wyświetlające aktualnie nagrany materiał. Tuż obok, w drugiej sali, na parkiecie tłoczą się pozostali statyści, ubrani w pstrokate stroje z epoki i popijający ze szklanek napój imitujący alkohol. Nad wszystkim czuwa kierownik produkcji, nasuwając na nos ciemne okulary i jednocześnie wydając komendy przez megafon.
Najpierw kręcona jest scena ze śpiewającym Dawidem Ogrodnikiem, któremu wychodzi to naprawdę energetycznie, przekonująco i przede wszystkim profesjonalnie. Obok niego stoi klawiszowiec, który zdaje się bawić równie dobrze co wokalista. Nad nimi, na telebimach przywodzących na myśl te z Łowcy androidów, wyświetlana jest na różowo nazwa ich zespołu – Laser. Dziennikarze stojący obok mimowolnie podrygują i stwierdzają, że ta piosenka pewnie zostanie z nimi na resztę dnia. I jak tu nie kochać disco polo? Po dłuższej chwili Ogrodnik przestaje śpiewać, a kierownik planu ustala coś z dźwiękowcem i operatorem, po czym postanawiają powtórzyć scenę. Potem raz jeszcze.
[[599]]
Tymczasem przechodzimy do drugiej sali, gdzie na bieżąco możemy oglądać efekt ich pracy wyświetlany na monitorach, przed którymi ze skupieniem siedzi reżyser wraz ze swoją ekipą. Bacznie lustrują każde ujęcie, ustawienie statystów, oświetlenie, zaś dziennikarze mogą podziwiać wspaniale nakręcone sekwencje. Pozornie prosta scena, w której udział bierze około trzydziestu osób, dzięki profesjonalnym najazdom kamery, dynamicznej muzyce oraz wdzięcznej otoczce klubowej zdaje się nas przenosić do pompatycznej imprezy z sekwencji otwarcia Wielkiego piękna – magia kina.
Czytaj również: Ruszyły zdjęcia do filmu "Discopolo"
W końcu Dawid Ogrodnik, wciąż pełen energii, schodzi ze sceny i omijając dziennikarzy, wymyka się z planu, zaś reszta z nas czeka na kolejną scenę. Na podwyższenie wchodzi Mariusz Drężek ubrany w kolorowy strój uginający się pod ciężarem cekinów, chwyta za mikrofon, po czym na znak kierownika robi półobrót, jednocześnie krzycząc: "A za chwilę… porazi was Laserrr!". Publiczność zaczyna podrygiwać do muzyki granej przez klawiszowca, a na twarzach dziennikarzy pojawiają się mimowolne uśmiechy. Patrząc po całym przedsięwzięciu, twórcom udzielił się charakterystyczny klimat filmu. Jeżeli tylko uda im się zarazić nim widzów, to będziemy mieli hit.
[[586]]