Wesoły diabeł – Bliskie spotkania z wesołym diabłem (1988)

To zestawienie zaczynam od rodzimego potwora, który może nie robił nic strasznego i okropnego, ale jego widok napawał mnie strachem. W sumie wciąż przechodzi mnie dreszcz jak na nie go patrzę. Nie wiem czy to ten uśmiech czy może wielki wygięty widelec, który trzyma. Coś cały czas sugeruje mi bym mu nie ufał. Pamiętam, że nie trafiały do mnie tłumaczenia, ze to jest przyjazny diabeł. Gdy tylko pojawiał się na ekranie chciałem przełączyć kanał.
fot. materiały prasowe

Buka – Moomin (1990)

Muminki, niby bajka dla dzieci, ale nie jestem nawet w stanie zliczyć potworów jakie ta animacja wprowadziła do mojego świata. Największym z nich była Buka. Wielki, fioletowy stwór, który wydawał niepokojący dźwięk. Nigdy nie wiedziałem, czego ona chce. Pojawiała się i po prostu stała. Koszmar. Kurczę, nawet Muminki nie za bardzo wiedziały jak z nią walczyć. Pewnie właśnie dla tego przerzuciłem się szybko na bajki Disneya jak Brygada RR czy Gumisie. Tam potwory były mniej przerażające.
fot. materiały prasowe

Child's Play (1988)

Film ten wypożyczyłem przez przypadek. Nawet nie wiem czego się spodziewałem, ale jakoś rudowłosa laleczka biegająca z nożem i szaleńczym uśmiechem na plastikowej buzi, okazała się być jednym z moich największych koszmarów. Później nauczyłem się ją kochać i stała się jedną z moich ulubionych postaci popkultury lat 80, choć po pierwszym seansie kilka razy odwiedziła mnie w snach i nie była to miła wizyta. Uciekanie przed masowym mordercą z napisem  „Made in china” stało się moją codziennością przez kilka tygodni.
źródło: materiały prasowe

G'mork – Niekończąca się opowieść (1984)

Ten wilkopodobny stwór, który pojawił się w pierwszej części Niekończącej się opowieści najbardziej zapadł mi w pamięci, choć podobnych kreatur było tram wiele. Generalnie cały film był nimi naszpikowany. Przez długi czas zastanawiałem się czy to naprawdę jest film dla dzieci. Wolfgang Petersen wykazał się nie lada odwagą tworząc taki mroczny świat i serwując go dzieciom na całym globie.
fot. materiały promocyjne

Freddy Krueger – Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Ile nocy spędziłem kuląc się pod kołdrą z przerażeniem, że jak zasnę dorwie mnie Freddy. Obejrzenie tego horroru było wspaniałym przeżyciem, jednak nie liczyłem się z późniejszymi konsekwencjami. Gdy obejrzałem pierwszą część Koszmaru z ulicy wiązów miałem chyba 6 lat i niezbyt odróżniałem jeszcze fikcję od rzeczywistości. A ta fikcja wydawała mi się bardzo realistyczna.

Jason Voorhees – Piątek trzynastego II (1981)

Zabójca w masce hokejowej. To była masakra. Brak dyskusji, po prostu czysta jatka. Gdy po latach zobaczyłem epickie starcie Jasona i Freddy'ego skutecznie wyleczyłem się z jakichkolwiek koszmarów nocnych z tymi panami. Miło było popatrzeć, jak dla odmiany to oni się ganiają z obłędem w oczach, a ja siedzę i wcinam popcorn.

Gremliny – Gremliny rozrabiają (1984)

Nie piszę tu o słodziutkim Gizmo czy nawet jego małych pobratymcach. Takie mógłbym posiadać w domu. Głaskać i przytulać. Chodzi mi bardziej o te rozwinięte, obślizgłe i szalone osobniki. Nie wiem dlaczego, ale jak byłem mały to wzbudzały one u mnie strach zarówno wyglądem jak i swoim zachowaniem. Może dlatego, że było ich tak dużo?
.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj