Czy wiedzieliście, że każdy z nas codziennie ma kontakt z promieniami gamma? Mam zatem nadzieję, że kontrolujecie swoje pokłady złości i nie jesteście z tego powodu ani czerwoni, ani tym bardziej zieloni. Premiera Mecenas She-Hulk na Disney+ przypomniała nam o istocie promieni gamma w Filmowym Uniwersum Marvela. W tym świecie działają one inaczej od tego, co możemy znać z naszej rzeczywistości – stąd też ciekawa i długoletnia historia promieniowania gamma.
Stan Lee nie myślał długo nad genezą Hulka, decydując się na pomysł związany z promieniowaniem. Pamiętajcie, że lata 60. w USA stały pod znakiem zagrożenia wojną nuklearną. Legendarny twórca nie do końca wiedział, co właściwie oznaczają promienie gamma, ale... hej, znakomicie to brzmi, prawda? W ten sposób w 1962 roku na rynek trafił pierwszy numer o przygodach Szarego Olbrzyma (kolor wymuszony był początkowo przez warunki ekonomiczne, bo zielony tusz był za drogi). Z czasem postać ewoluowała, zmieniła kolor i doczekała się wielu innych kompanów.
Premiera Mecenas She-Hulk na platformie Disney+ ożywiła dyskusje na temat samej bohaterki i jej słynnego kuzyna. Bruce Banner i jego alter ego to postacie wyjątkowe, które doczekały się wielu mrocznych opowieści. Zacznijmy od tego, że do wypadku i transformacji wcale nie musiało dojść. Zanim eksperyment wojskowy z promieniami gamma rozpoczął się na dobre, blisko tego doświadczenia znalazł się Rick Jones. Bruce Banner pognał mu na ratunek, bo jako naukowiec nie chciał narażać na niebezpieczeństwo innych.
Promieniowania gamma z komiksów Marvela nie można oczywiście odnosić bezpośrednio do zasad panujących w naszym świecie. Dom Pomysłów od początku powstania uniwersum naginał zasady naukowe, by urozmaicać historie. Musicie wiedzieć, że istnieją dwie kategorie promieniowania – niejonizujące i jonizujące. Pierwsze samo w sobie nie jest szkodliwe, ale drugie może wpłynąć na atomy i cząsteczki, powodując trwałe i szkodliwe zmiany w DNA. Jeśli jesteś bohaterem komiksów Marvela, to istnieje duża szansa, że może wyniknąć z tego coś dobrego i może nawet uratujesz dzięki temu świat.
Promienie gamma są niezwykle szkodliwe. Wyobraź sobie niewidoczne światło, które w zetknięciu z ciałem prześwituje przez człowieka i całą materię wokół. Aby się przed nim zabezpieczyć, musielibyśmy wejść do pomieszczenia zbudowanego z grubego ołowiu lub betonu. Jak dobrze, że nie jest łatwo znaleźć się w sytuacji, w której natężenie promieni gamma mogłoby być dla nas zabójcze – wybuchy jądrowe, rozbłyski słoneczne, gwiazdy neutronowe i czarne dziury są mimo wszystko rzadkością. Swoją drogą, wszyscy codziennie otrzymujemy małą dawkę promieniowania, ale jest to naturalna część tzw. promieniowania tła, czyli promieniowania pochodzącego ze źródeł naturalnych (np. elektroniczne maszynki do golenia wytwarzające ciepło). Jeśli ktoś miałby przez to stać się zieloną furią (w sensie dosłownym!), to już byśmy o tym wiedzieli.
Gdyby więc Bruce Banner w naszej rzeczywistości doświadczył tego, co na kartach komiksu, umarłby natychmiast lub w "najlepszym" wypadku doznałby choroby popromiennej. Wymioty i mdłości to nic w porównaniu z tym, co czekałoby go w kolejnych tygodniach. Na szczęście komiksy nie są tak brutalne i potrafią mniej lub bardziej umiejętnie podchodzić do naukowych zagadnień. Stan Lee wykorzystał promienie gamma, bo dobrze prezentowało się to na papierze. Siłę konceptu udowadnia wykorzystywanie go do dzisiaj. W komiksach ludzie z genem gamma – po zetknięciu się z promieniami – zmieniają się w zielone istoty o olbrzymiej sile.
Stan Lee wykorzystał promienie gamma, bo dobrze prezentowało się to na papierze. Siłę konceptu udowadnia wykorzystywanie go do dzisiaj
Zaczęło się od Hulka i Bruce'a Bannera, ale niedługo potem zadebiutowała She-Hulk. O jej komiksowej genezie pisaliśmy więcej tutaj, ale teraz po trzech odcinkach serialu Disney+ z jej udziałem, możemy nieco więcej powiedzieć o jej aktorskiej przemianie w Zieloną Olbrzymkę. W zetknięciu z krwią napromieniowanego kuzyna, uaktywnił się jej gen gamma, a to doprowadziło do przemiany. Na jej szczęście, ma pełną kontrolę nad swoim alter ego, a nawet może w dowolnym momencie zmieniać swoją formę. Problem w tym, że jej sytuacja życiowa przestała być sprawą prywatną, a całe Los Angeles rozemocjonowało się pojawieniem nowej - w ich mniemaniu - superbohaterki. Jennifer z jednej strony straciła pracę przez swoją przemianę, ale też zyskała zupełnie nową i to właśnie dzięki byciu She-Hulk. Mamy zatem w MCU ciekawy moment dla Zielonych Olbrzymów, bo już wcześniej Profesor Hulk robił sobie zdjęcia z fanami, a teraz She-Hulk cieszy się niemniejszą popularnością od swojego kuzyna. Czy to jest jednak życie, którego od zawsze pragnęła Jennifer Walters? Przekonamy się wraz z kolejnymi odcinkami serialu Disney+.
W serialu po wielu latach powróciliśmy też do Emila Blonsky'ego, granego przez Tima Rotha. Postać też naznaczoną przez nieudane eksperymenty związane z promieniami gamma, która teraz po latach próbuje znaleźć balans i spokojne życie. W komiksach jego geneza była jednak inna, bo przedstawiony tam został jako były szpieg KGB, który moce zyskał po otrzymaniu dawki promieniowania gamma. Spowodowało to trwałą transformację Emila w zieloną, umięśnioną istotę, którą nazwano Abomination. Chociaż mężczyzna zachował świadomość, nigdy nie mógł wrócić do dawnej postaci. Wywołany tym smutek prowadził do wściekłości, a gniew do wielu zniszczeń i licznych konfrontacji z Hulkiem. Blonsky obwiniał o swój los właśnie Bruce'a Bannera. Zobaczymy, dokąd zmierzać będzie jego wątek w Mecenas She-Hulk, ale świetnie jest zobaczyć po długim czasie Rotha, który może bawić się swoją rolą. W Incredible Hulk z 2008 roku jego postać miała dość niejasno napisane motywacje, ale już w 2. odcinku sprytnie zostało kilka rzeczy naprostowanych.
Skoro jesteśmy przy Rossie, muszę wspomnieć o jego transformacji. Mężczyzna, który chciał za wszelką cenę schwytać Hulka, sam w późniejszych historiach Marvela stał się... Czerwonym Hulkiem. Jak to się stało? Kiedy jego córka Betty została zamordowana przez Abominationa, a Hulk wygnany w kosmos, jego życie legło w gruzach. Gotów był na wszelkie poświęcenia, gdy obiecano mu wskrzeszenie dziecka. Hulk w szale wrócił na Ziemię, a wyssana z niego energia gamma została przekazana Rossowi. Bohater zmienił się więc w równie niebezpieczne monstrum. Ironia jest tutaj wystarczająco nakreślona, prawda? Red Hulk odgrywał w Marvelu różne role – od chaotycznej siły do jednego z sojuszników grupy Avengers.
Bardzo ważnym wydarzeniem było wygnanie Hulka z Ziemi przez grupę Illuminati. Bohater udał się na Sakaar, gdzie był niewolnikiem, a później potężnym gladiatorem. Co ciekawe, zdążył nawet spłodzić syna! Urósł w siłę, zgromadził armię wojowników i postanowił wrócić do swojego domu, by zemścić się na ziemskich wrogach, którzy zgotowali mu taki los. Do fabuły tej często wracamy przy okazji serialu o She-Hulk. Profesor Hulk w MCU znajduje się obecnie na innym etapie, więc dokładna adaptacja opowieści jest mało prawdopodobna. Wydaje się jednak, że prędzej czy później zobaczymy Skaara, syna zielonego herosa, który również związany jest z promieniami gamma.
Na koniec warto jeszcze wyróżnić Hulka z nowszych komiksów. Amadeus Cho jest geniuszem, ale zdolności Zielonego Goliata – w przeciwieństwie do starszego kolegi – potraktował jako swoisty dar od losu. Postanowił nieść dobro i udowodnić, że jest godny swojej potęgi. Przywołanie tej postaci może być też istotne ze względu na przyszłość Hulka w MCU. Mark Ruffalo dzięki CGI może grać tę postać bardzo długo, ale dobrze byłoby zobaczyć, jak przekazuje pałeczkę komuś innemu. Na razie ma to miejsce w historii z jego kuzynką, ale kto wie, jaka będzie przyszłość Hulków w Filmowym Uniwersum Marvela.
Dobrze, że w naszej rzeczywistości promienie gamma działają inaczej niż w MCU. Z pewnością stałyby się bronią terrorystów. Niektóre państwa, by zwiększyć potęgę armii, mogłyby "wyhodować" swojego Hulka. Twórcę komiksu poniosła fantazja, ale dzięki temu Zielony Goliat i jego kuzynka są tak wyjątkowi.