Gdy Bram Stoker w 1897 roku wydał swoją najsłynniejszą powieść, z pewnością nie spodziewał się, jak wielkim i długotrwałym sukcesem stanie się jego hrabia Dracula. Chociaż obecnie neguje się prawdziwość genezy powstania "Draculi", to jednak najpopularniejszą teorią wciąż pozostaje historia rumuńskiego księcia, Wlada Palownika (1431 – 1476), o przydomku równie mrocznym co jego charakter. Stoker prawdopodobnie zainspirował się brutalną legendą, jaką obrósł wizerunek hospodara wołoskiego. Literacki bohater otrzymał jego rodowe nazwisko oraz ziemie, a także zamiłowanie do przemocy.

Opowieść utrzymana jest w tonie epistolarnym, umacniając tym samym grozę wyłaniającą się z kart powieści. Tajemniczy hrabia Dracula to anglofilski starzec o przerażającej aparycji oraz potrzebie konsumowania ludzkiej krwi. Jonathan Harker, notariusz, który przybywa do jego zamku w Transylwanii, aby dopełnić formalności związanych z kupnem posiadłości angielskiej, z czasem staje się więźniem przetrzymywanym przez hrabiego. Dracula pozostawia go pod opieką trzech pięknych wampirzyc, sam zaś udaje się na wyspy brytyjskie, gdzie sieje zarazę i śmierć wśród lokalnej ludności. Powstrzymać go może tylko profesor Van Helsing, który wie, jak unicestwić demoniczną istotę. Wielka popularność tej powieści wynika zarówno z charyzmy, jaką Stoker obdarzył tytułowego bohatera, jak i realistycznej atmosfery przerażenia, godnej prawdziwej powieści grozy.

Dlaczego to właśnie Dracula stał się synonimem słowa "wampir"? Jednym z powodów jest niewątpliwie sposób przedstawienia transylwańskiego bogacza. Co prawda już w 1819 John Polidori w swej powieści "The Vampyre" ukazał to nocne stworzenie jako wytwornego dżentelmena wywodzącego się z wyższej klasy społecznej. Bram Stoker jednakże napełnił go inną cechą – pożądliwością. Jego osobą zafascynowane były zarówno kobiety, jak i mężczyźni. W historii wampira doszukiwano się różnorakich metafor, m.in. lęków związanych z seksualnością człowieka. Irlandzki autor za pomocą plastycznych opisów przybliżył czytelnikom odległe krainy Wschodniej Europy, powszechnie uważane za dzikie i niebezpieczne. Stoker w mistrzowski sposób wykreował charaktery postaci, których różnorodność wyrażona została poprzez odmienny sposób formułowania myśli zawartych w listach i dziennikach. Tytułowy bohater nie dostał prawa głosu, lecz to czyni z niego jeszcze bardziej tajemniczą postać.  Całość została poprowadzona pod kątem walki dobra ze złem – motywu poszukiwanego przez czytelników żyjących na przełomie wieków. Sam Stoker w powieści skrupulatnie opisał metody unicestwienia wampira, które z czasem stały się swoistym archetypem, wykorzystywanym w licznych reinterpretacjach demonicznych stworzeń.

Minęło 10 lat od śmierci autora, kiedy w 1922 r. F.W. Murnau przedstawił kinematograficzną wersję Draculi ("Nosferatu – symfonia grozy"). Reżyser dopuścił się plagiatu, kręcąc adaptację bez jakichkolwiek praw autorskich. Aby wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, pozmieniał postaciom nazwiska i nazwy własne oraz (nieznacznie) fabułę. Pierwszy ekranowy wizerunek Draculi (granego przez Maxa Schrecka) przeraża do dziś – nienaturalnie chudy, z łysą głową, spiczastymi uszami, wystającymi zębami i długimi szponami zamiast palców. W 1979 Werner Herzog nakręcił remake dzieła Murnaua pt. "Nosferatu wampir". Niemiecki reżyser skorzystał z okazji i przywrócił bohaterom ich pierwotne dane oraz upsychologizował postać Draculi (Klaus Kinski). Prawdziwą sławę Książę Ciemności zdobył w 1931, kiedy to Ted Browning nakręcił "Draculę" z Belą Lugosim w roli głównej. Publiczność oszalała na punkcie nowej adaptacji powieści – zarówno z zachwytu, jak i przerażenia.

W kolejnych latach ojciec wampirów to pojawiał się, to znikał z kinowych ekranów. Czasami zostawał na dłużej, czasami jego rola ograniczała się tylko do tytułu filmu. W latach 50. wampiry powoli zaczęły uwalniać się spod wytartych klisz. Odrzuciły czarne peleryny i wyszły z cienia, dumnie krocząc wśród ludzi. Christopher Lee w filmie "Horror Draculi" (1957) pozbawia wampira nieudolnego kamuflażu i porzuca staroświeckie zachowania na rzecz wizerunku kulturalnego jegomościa. Klasyczne wampiry powoli (acz konsekwentnie) zostały rozpisane na nowo. Coraz częściej również przedstawiano je w formie parodii. 

Aż w końcu nadszedł rok 1992, w którym wizja Francisa Forda Coppoli na nowo przykuła uwagę wielbicieli kina grozy. Jest to jedna z najbardziej popularnych ekranizacji powieści irlandzkiego pisarza, mimo iż fabularnie odbiega od literackiego pierwowzoru. Drakula Coppoli w pewnym stopniu antycypował dzisiejsze rozwiązania fabularne, polegające na nadnaturalnym romansie pomiędzy człowiekiem a wampirem. Film olśniewał scenografią, a wysiłki ekipy filmowej zostały docenione przez Akademię trzema Oscarami. W tym erotycznie podszytym filmie Coppola stworzył wątek melodramatyczny między Miną Murray a hrabią Draculą. W scenie z kinematografem dochodzi do zawiązania ich romansu. Wskazuje to na filmowy rodowód miłosnego motywu wampirzej historii. Film zawiera odważną interpretację postaci Van Helsinga (Anthony Hopkins). Jest on brutalnie szczery, czasami wręcz chamski. Tam, gdzie książkowy profesor wygłasza kulturalne tyrady, on klnie i wybucha śmiechem ku irytacji pozostałych bohaterów.

Obecnie wizerunek ojca wampirów ulega zmianie w zależności od liczby powstałych o nim filmów. Wampiry nie należą już do świata ciemności; kroczą dumnie wśród ludzi. Werner Herzog, Coppola czy nawet autorka cyklu o wampirach, Anne Rice, udowadniają, że wampiry też mają uczucia. I częściej należy im współczuć niż się ich bać. Współcześnie niewiele jest obrazów kreujący przerażającego Księcia Ciemności i jego potomków. Grupą docelową ustanowiono osoby w przedziale wiekowym 16 – 25 lat, które wymagają od wampirów, aby były seksowne i szaleńczo zakochane w wybrankach swojego serca. Stają się coraz młodsze, idą do szkół, przyjaźnią się z ludźmi, przechodzą na wegetariańską dietę. Draculo, widzisz i nie gryziesz…

Oglądając zapowiedzi nowego serialu NBC, na myśl nasuwa się interpretacja Draculi à la Coppola. Dracula to nie starzec ukrywający się w transylwańskich włościach, lecz młodzik obdarzony seksapilem i głodem wiedzy na temat tego, co może zaoferować mu dynamicznie rozwijający się świat. Sam Bram Stoker umieścił w powieści fonograf i maszynę do pisania. Coppola ubarwił fabułę, przedstawiając nowinkę techniczną, jaką stanowił kinematograf. Twórcy serialu idą w podobnym kierunku.

Hrabia Dracula a.k.a. Alexander Grayson ukrywa się pod postacią amerykańskiego przedsiębiorcy, który przybywa do wiktoriańskiej Anglii w celu rozświetlenia londyńskich ulic. Lecz w mroku swojej duszy skrywa zgoła inną tajemnicę, która nie powinna wyjść na jakiekolwiek światło. Nieśmiertelny wampir szuka zemsty na oprawcach, którzy odebrali mu życie i jego miłość. W międzyczasie zakochuje się w Minie Murray, która zdaje się być reinkarnacją jego zmarłej żony. Ale to już było… Powiew świeżości wprowadza sama formuła serialu. Długość produkcji telewizyjnej pozwala na dodanie nowych wątków, bohaterów, rozszerzenie motywów już wcześniej zastosowanych i pogłębienie psychologii postaci. Erotyzm to cichy członek obsady. Arystokracie nadano seksowny wygląd Jonathana Rhys Meyera, który w scenach łóżkowych zdobył doświadczenie na planie Dynastii Tudorów.

Twórcy pragną sprostać wyzwaniu, jakie stawia przed nimi nowoczesny wizerunek wampira. Nie chcą jednak brutalnie wyrwać hrabiego z rąk irlandzkiego ojca, a co najwyżej wziąć za rękę i wprowadzić w XXI wiek, bez uszczerbku na wizerunku mordercy. Sam Stoker niegdyś pisał: "Jest jeszcze wiele historii do opowiedzenia, ran do wyleczenia oraz toastów, które należy wznieść". Miejmy więc nadzieję, że serial nie zawiedzie oczekiwań fanów horroru i nie będzie żadnych ran do leczenia (poza tymi zadanymi kłami Draculi), a po skończonym seansie każdy z nas wzniesie toast za sukces produkcji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj