Przyjaciele zmienili dom i są od teraz dostępni w Polsce na platformie HBO GO. Przy tej okazji znowu powróciła dyskusja dotycząca homofobicznego charakteru produkcji i poprawności politycznej, która rzekomo zabrania fanom cieszenia się z serialu. A może nie wszystko jest tutaj czarno-białe?
Przyjaciele kilka lat temu pojawili się na platformie Netflix i niedługo potem dało się usłyszeć wiele głosów krytycznych - głównie ze strony młodego pokolenia - zarzucających produkcji charakter homofobiczny i seksistowski. Widzów po latach zaskoczył fakt, że Przyjaciele - hitowa produkcja, na której wciąż bawią się ich rodzice - pełna jest niestosownych żartów i przedstawia niepokojącą wizję rzeczywistości, w której promuje się bodyshaming i tworzy toksyczny obraz męskości. I trudno wszystkie te zarzuty zignorować, z większością należy się po prostu zgodzić. Ale nawet mimo negatywnej aury, która wytworzyła się wokół Przyjaciół, wciąż jest to serial pożądany przez platformy streamingowe i przez większość widzów uwielbiany.
Sam zaliczam się do osób, które dobrze się na Przyjaciołach bawią i jest to spowodowane na pewno luźną formułą i atmosferą, która sprawia, że obiad smakuje lepiej. Oczywiście, przy powtórkowym seansie sitcomu nie brakowało momentów, kiedy gagi potrafiły obrzydzić posiłek i zamiast śmiechu, wywoływały poczucie zażenowania. Nic dziwnego zatem, że powstał z jednej strony obóz piętnujących serial za jego przestarzałe podejście do wielu społecznych tematów, a z drugiej grupa widzów broniąca ulubiony serial i obrażająca się na poprawność polityczną. Najciekawsze jednak wokół tej dyskusji jest to, że zarówno jedni, jak i drudzy mają rację.
Ostatecznie bardzo łatwo byłoby cały ten dyskurs zamknąć stwierdzeniem, że Przyjaciele są dzieckiem swoich czasów i należy oceniać produkcję przez pryzmat nieco innego myślenia o wielu społecznych kwestiach, jaką jest chociażby podejście do osób homoseksualnych. Źródła kulturowe pokazują, że często musiało upłynąć wiele wody w rzece, aby społeczeństwo pojęło pewne kwestie i dlatego mamy kultowe filmy i książki, które mimo swoich wartościowych znaczeń, mają w sobie także elementy niestosowne, żeby nie powiedzieć obrzydliwe.
Wrzawa wokół Przyjaciół nie umilknie niestety prędko, bo powraca jak bumerang argument o szkodliwości poprawności politycznej. Działania te mają odbierać wolność artystyczną twórcom, którzy nie mogą zażartować sobie z osoby czarnoskórej lub z geja. Wystarczy jednak obejrzeć inne, nieco bardziej współczesne sitcomy, które pokazują, że wciąż można pozwolić sobie na dużo. Weźmy chociażby Community, w którym postać Pierce'a wielokrotnie daje znać o swoim rasistowskim zacięciu, ale zawsze jest to wieńczone komentarzem. To nie są gagi rzucone w eter, bo tak pasowało akurat twórcom. W Przyjaciołach często żartuje się z gejów i lesbijek, co praktycznie zawsze pozbawione jest umiejscowienia tego w szerszym kontekście lub dopowiedzenia do tej kwestii czegoś znaczącego. To powinno u każdego widza wywoływać zakłopotanie, bo bezrefleksyjne operowanie stereotypami zawsze jest krzywdzące. Dziś takie żarty nie mogą mieć miejsca nie przez poprawność polityczną, ale dlatego, że twórcy i widzowie zrozumieli, że to zwyczajnie nie jest zabawne. Wiele razy mamy w Przyjaciołach sytuację, kiedy niestosowny gag mógłby być spokojnie zastąpiony innym, ale z jakiegoś powodu decydowano się na poruszanie problematycznych kwestii, które mogły uderzać w mniejszości etniczne czy seksualne.
Nie podoba mi się jednak robienie z Przyjaciół serialu, który należy zakopać i usunąć z pamięci. Oglądając perypetie bohaterów, mamy przecież wiele okazji do pośmiania się i - jak to przy sitcomach - spędzenia miło czasu. Nie zgodzę się z tymi osobami, które z Przyjaciół robią serial, w którym każda sekunda przepełniona jest seksistowskim żartem, bo tak zwyczajnie nie jest. Tym bardziej, że mamy też wątki może nie przełomowe, ale na pewno o zacięciu progresywnym. Przyjaciele zdjęli chociażby tabu z homoseksualnych rodziców i pokazali surogatkę rodzącą dzieci dla swojego brata. Na pewno jednak trzeba zgodzić się z tym, że kulturowa ocena Przyjaciół nie jest korzystna, bo mamy bohaterów naprawdę specyficznych, może nawet z dzisiejszej perspektywy nieprzyjemnych. Nigdy bowiem paczka nie raczyła zainteresować się pracą ich przyjaciela Chandlera, nabijano się z tytułu doktorskiego Rossa i lekceważąco zerkali w kierunku przyjaciółki zarabiającej jako kelnerka. Obcowanie z dziełem kultury nie wymaga jednak od nas, abyśmy dokonywali takiej interpretacji, bo Przyjaciół można oglądać bez myślenia o tym, że główni bohaterowie w normalnym życiu zapewne nie mogliby ze sobą wytrzymać.
Można się śmiać z Disneya, że tuszuje pewne niewygodne rzeczy w swoich klasycznych animacjach. Nie uważam, że powinno się przeszłość ukrywać, bo widzowie - zwłaszcza nowi i młodsi, powinni mieć możliwość odbierania dzieła takim, jakim zostało stworzone. Całość może być zaopatrzona w komentarz dotyczący tego, że przedstawione treści mogą kogoś urazić, co jest dobrym sposobem edukowania na ważne tematy i zwracania uwagi, że kiedyś był inny poziom refleksji na kwestie społeczne.
Przyjaciele są czy bywają homofobiczni i seksistowscy? Czy można przejawiać te cechy raz na jakiś czas? A może jest się niestosownym zawsze? Serial, pisany przez różnych twórców i pokazujący wielu bohaterów, nie jest w tym przypadku czarno-biały. Ma całą masę świetnych momentów i wiele razy można popłakać się ze śmiechu - tego nikt Przyjaciołom nie odbierze. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że dostrzegamy te problematyczne kwestie i czujemy dyskomfort, gdy bohaterowie napisani są według pewnego kulturowego kodu i działają wyłącznie według ról przypisanych danej płci. Nie ma potrzeby podążania skrajną drogą piętnowania lub bronienia produkcji, która ma swoje problemy, ale - jak w przypadku każdego sitcomu - ma swoich odbiorców i potrafi umilić czas.