Oczywiście Hitchcock to tak wielka postać w dziejach kina, że jego przywołanie zawsze wydaje się być na miejscu i na czasie. Cytat ze sceny pod prysznicem może posłużyć równie dobrze jako rozładowanie napięcia w sitcomie, jak i dodatkowe źródło grozy w horrorze. Wpływ Hitchcocka i inspirację jego obrazami wciąż widać w dzisiejszych slasherach, thrillerach czy pełnych akcji blockbusterach.

Hitchcockomania rozpoczęła się wraz z podjęciem prac Sachy Gervasiego nad filmem o słynnym reżyserze i powstanie "Psychozy". "Hitchcock" wyglądał nader interesująco – gwiazdorska obsada, chwalona przez krytyków książka Stephena Rebello jako podstawa scenariusza i fabuła opowiadająca o jednym z najbardziej popularnych filmów w historii kina. Pierwowzór w oryginale brzmiał "Alfred Hitchcock and the Making of Psycho" i – jak słusznie zauważył Piotr Pluciński – choć można go przełożyć jako "Alfred Hitchcock i realizacja »Psychozy«", równie trafnym tłumaczeniem byłoby "…i narodziny szaleńca". Film z 1960 roku jest legendarny sam w sobie, ale drugie życie zyskał dzięki wszelkim anegdotom i plotkom, które dotyczyły nie jego treści, ale fazy produkcji. "Hitchcock" opowiada klasyczną hollywoodzką historię utalentowanego reżysera, któremu nikt nie chce dać pieniędzy na projekt, a następnie jego film okazuje się wielkim sukcesem. W tym przypadku trudno jednak zarzucić Gervasiemu banalność, bo dokładnie tak wyglądało powstanie "Psychozy". Gorzej z innymi aspektami obrazu – reżyser opowiada o kulisach produkcji filmu o Normanie Batesie, pokazuje, jak tworzono słynną scenę pod prysznicem, rzuca kilka innych anegdot, ale ostatecznie nie odkrywa niczego nowego. Hitchcock w wydaniu Anthony’ego Hopkinsa jest lekkim ekscentrykiem, który nigdy nie skrzywdziłby muchy, podczas gdy od dawna wiemy, że brytyjski reżyser niekoniecznie należał do tych najmilszych. Recenzje krytyków były umiarkowanie pozytywne, ale nie przełożyło się to na żadne statuetki Oscarów. Dystrybutorzy na te ostatnie zresztą bardzo liczyli, bo film miał już limitowane pokazy w listopadzie (kilka pokazów wcześniej pozwoliłoby być filmowi branym pod uwagę przy nominacjach). Podobne nadzieje były w Polsce, kiedy to premierę opóźniono i zaplanowano dopiero na początek lutego, po to, by obraz skorzystał z oscarowej chwały. Gdy się okazało, że takiej nie będzie, przesunięto jego pokazy na kolejny miesiąc – w lutym przegrałby z kretesem z nagrodzonymi przez Akademię filmami.

Wspomniane "narodziny szaleńca" dobitnie pokazała "Dziewczyna Hitchocka". Brytyjski reżyser pracujący nad "Ptakami" i "Marnie", uchwycony w obiektywie Juliana Jarrolda, to tyran i mizogen. Artysta bezlitośnie rozporządza wszystkimi podwładnymi i znęca się nad nimi, a szczególnym upodobaniem darzy Tippi Hedren, tytułową dziewczynę (oryginalny tytuł filmu to "The Girl"). Jako że Jarrold realizował film dla HBO, a nie wielkiego hollywoodzkiego studia, miał zdecydowanie więcej swobody. Słynąca z ambitnych, poważnych produkcji stacja pewnie jeszcze go zachęcała do jak najodważniejszego pokazania pracy Hitchcocka. Jarrold poszedł więc w zupełnie innym kierunku niż Gervasi – jego Hitchcock jest karykaturalnym antybohaterem.

[image-browser playlist="591072" suggest=""]©1960 Universal Pictures | ©2012 Fox Searchlight Pictures | ©2012 HBO

Być może nieco bardziej realistyczne spojrzenie na Alfreda Hitchcocka rzuci Olivier Dahan, który niedawno skończył zdjęcia do "Grace of Monaco". W biograficznym obrazie o Grace Kelly, jednej z ulubionych aktorek Hitchcocka (wystąpiła w "M jak morderstwo", "Oknie na podwórze" i "Złodzieju w hotelu"), brytyjski reżyser na pewno się pojawi, choć raczej w roli drugoplanowej.

Z wzmożonej popularności Hitchcocka skorzystali też włodarze stacji A&E. Ich Bates Motel to jednak nie dokument o słynnym zajeździe z "Psychozy", ale serial telewizyjny stanowiący prequel do wcześniejszych obrazów o Normanie Batesie. Tych było zresztą całkiem sporo, bo Anthony Perkins w psychopatycznego zabójcę wcielał się jeszcze trzykrotnie, a raz – w przypadku nieudanego pilota serialu telewizyjnego - zastąpiono go innym aktorem. Bates Motel z A&E rozszerza jeszcze bardziej uniwersum "Psychozy" i pokazuje nastoletnie życie Normana. Jak się okazało, jego stosunki z matką już od najmłodszych lat nie były najzdrowsze. Serial ten chyba jako pierwszy z serii w jakiś sposób oddaje ducha Alfreda Hitchcocka. Nie brakuje w nim na przykład erotycznego napięcia czy ponurej, niepokojącej atmosfery znanej z "Psychozy". Twórcy telewizyjnej produkcji jednocześnie legendarnego seryjnego mordercę uwspółcześniają i dostosowują do obecnych standardów – choć Batesowie jeżdżą starymi amerykańskimi krążownikami szos, to komunikują telefonami marki iPhone. Nawiązujący do lat 60. ubiór Normana dziś nie jest "nie na czasie", ale po prostu "vintage" i czyni z niego doskonałego hipstera.

Nawet jeśli wspomniane dwa filmy biograficzne o brytyjskim reżyserze nie odniosły spodziewanego sukcesu, na pewno nie można zaliczyć ich jako porażkę. Dużo mniej szczęścia przed laty miał Gus Van Sant, który próbował 100. rocznicę urodzin Alfreda Hitchcocka uczcić remakiem "Psychozy". Jego "Psychol" był zupełnie wyzuty ze znanego z pierwowzoru napięcia. Może nawet lepiej, że obecne powroty do postaci Hitchcocka i jego dzieł nie są w żaden sposób usprawiedliwiane?

Na trwającym właśnie w Katowicach 16. Festiwalu Filmowym Cropp Kultowe poświęcono słynnemu brytyjskiemu reżyserowi całą sekcję. W ramach cyklu "3x Hitchcock" będzie można obejrzeć dziś, tj. 25 maja, o godz. 18.00 w Kinie Kosmos "Psychozę". Więcej informacji na croppfilmykultowe.pl.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj