W dniach 28-30 kwietnia w Poznaniu odbyła się kolejna, XVII już edycja Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Zapoznajcie się z naszymi wrażeniami z tej imprezy.
Na tegoroczny Pyrkon dotarłem późno, bo dopiero w sobotę około godziny 11. Od samego początku było widać, że i tym razem frekwencja nie zawodzi (w ubiegłym roku Pyrkon odwiedziło prawie 40 000 osób), chociaż na dokładne dane musimy jeszcze poczekać. Zdecydowaną zaletą jest lokalizacja tej imprezy – ogromny teren Międzynarodowych Targów Poznańskich nie tylko pozwala na pomieszczenie wystawców i zwiedzających, ale jest też umiejscowiony w komfortowym miejscu, tuż obok stacji Poznań Główny.
Po pojawieniu się na miejscu, odebraniu akredytacji i programu Festiwalu razem z mapą, udałem się na zwiedzanie hal... i momentalnie poczułem się przytłoczony ich rozmiarami, liczbą ludzi i atrakcji. Wspomniany przed momentem program okazał się zbawieniem – pozwalał na lepsze zorientowanie się w zawartości poszczególnych budynków, a także umożliwiał zaplanowanie wycieczki po terenie Pyrkonu, tak aby zobaczyć jak najwięcej interesujących nas rzeczy. To ważne, bo biorąc pod uwagę rozmach tej imprezy, zobaczenie wszystkiego byłoby fizycznie niemożliwe, nawet gdybym miał możliwość spędzenia w Poznaniu całego weekendu.
Już od samego początku można było zaobserwować, że Pyrkon nie jest typowym Festiwalem Fantastyki. To raczej wielkie święto dla wszystkich miłośników szeroko pojętej popkultury – filmów, książek, seriali i gier. Było widać to nie tylko po tym, co znajdowało się na halach, ale i po tematyce prelekcji. Krótko mówiąc – każdy powinien być w stanie znaleźć tutaj coś dla siebie. Z prelekcjami związany był jednak pewien problem – te bardziej atrakcyjne cieszyły się takim zainteresowaniem, że dostanie się do nich było bardzo utrudnione. Owszem – istniała możliwość wcześniejszego zapisania się na interesujące nas wykłady, ale po pierwsze: nie każdy o tym wiedział, a po drugie: nadal konieczne było dostanie się do danej sali, co nie zawsze było tak proste, biorąc pod uwagę długie kolejki. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że przy tak dużej liczbie zwiedzających problem kolejek jest to raczej trudne do uniknięcia.
Największą popularnością cieszyła się prawdopodobnie hala 5, czyli tzw. „kraina wystawców”. Można było tu znaleźć tysiące gadżetów – począwszy od koszulek, poprzez figurki i komiksy, a na rękodziele kończąc. Liczba dostępnych przedmiotów wprawiała w osłupienie i podejrzewam, że wiele osób zostawiło tutaj mnóstwo pieniędzy. Trudno się zresztą temu dziwić, bo podobnie jak z prelekcjami, tak i tutaj zróżnicowanie dostępnych towarów było na tyle duże, że każdy mógł znaleźć coś ciekawego. Świetnym pomysłem było również udostępnienie zasobów poznańskiej czytelni komiksów Nova. Osoby zmęczone przemierzaniem hal mogły przysiąść przy stole lub na leżaku i oddać się lekturze.
Całkiem interesująco wypadła również hala poświęcona grom elektronicznym, na którą, z racji swoich zainteresowań, udałem się w pierwszej kolejności i spędziłem w niej najwięcej czasu. Odbywały się tutaj turnieje w popularne produkcje nastawione na rywalizacje, m.in.
Hearthstone: Heroes of Warcraft,
Heroes of the Storm czy
Gwent: The Witcher Card Game, był też osobny kącik z grami retro, a także kilkanaście stanowisk deweloperów gier niezależnych, gdzie można było przetestować ciekawie zapowiadające się produkcje indie. Spore, a przy tym też pomysłowe stanowisko miało katowickie Artifex Mundi, gdzie można było zapoznać się z prototypami ich gier, zgarniając przy tym zestaw gadżetów.
Oblegane było również stoisko Nintendo, a zwłaszcza stanowiska z ich najnowszą konsolą – Nintendo Switch. Zainteresowani mogli przetestować m.in.
The Legend of Zelda: Breath of the Wild,
1-2-Switch, a także
Mario Kart 8: Deluxe, które zadebiutowało w pierwszym dniu Pyrkonu (czyli 28 kwietnia). Dużo mniej osób zdecydowało się na sprawdzenie konsoli Nintendo 3DS, która również dostępna była na stoisku wydawcy i pozwalała na zapoznanie się z grą
Yo-kai Watch 2: Fleshy Souls. Niestety, nieco rozczarował mnie brak przedpremierowych produkcji, takich jak nadchodzące
Arms i
Splatoon 2, które mogłyby idealnie sprawdzić się na takiej imprezie.
Gry elektroniczne to jednak tylko niewielki wycinek tego, co Pyrkon miał do zaoferowania. Nie zabrakło również miejsc przeznaczonych dla osób, które preferują rozgrywkę analogową, a więc gry planszowe, karciane i bitewne, a także miejsc dla miłośników kultury japońskiej, filmów, seriali i literatury. Ciekawym pomysłem było również wydzielenie bloku dla osób początkujących, które dopiero zaczęły interesować się fantastyką oraz przygotowanie miejsca dla najmłodszych.
Jak co roku, tak i tym razem Pyrkon mocno stał cosplayem. Na każdym kroku można było natrafić na postacie z gier, anime, filmów i seriali. Nietrudno pewnie domyślić się, że w tym roku dominowały Harley Quinn z
Suicide Squad, chociaż było też całkiem sporo Deadpoolów i postaci z
Gwiezdnych Wojen. Niektóre kostiumy błyskawicznie wywoływały uśmiech na twarzy, inne wprawiały w osłupienie jakością wykonania i podobieństwem do oryginału, jednak wszystkie były miłym akcentem, który sprawiał, że Pyrkon jest tak barwną i radosną imprezą. Duże wzięcie miały też wyjątkowo efektowne atrakcje, takie jak kartonowy Tie-Fighter, Delorean czy Cantina Project – interaktywna diorama baru Mos Eisley.
Pyrkon 2017 to, pomimo drobnych problemów organizacyjnych (wspomniane już kolejki i prelekcje), zdecydowanie udana impreza. Ogromna powierzchnia, setki atrakcji i fantastyczni ludzie sprawiły, że z pewnością wybiorę się do Poznania jeszcze nie raz. Nauczony jednak doświadczeniem z tego roku rozplanuje swoją podróż nieco bardziej rozsądnie, tak abym miał więcej czasu na zapoznanie się z tym, co ten poznański Festiwal Fantastyki ma do zaoferowania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h