Raid jest filmem, który podąża szlakiem wydeptanym przez Tony'ego Jaa oraz jego hitu Ong Bak. To właśnie ten tajski film w 2003 roku dokonał swoistej rewolucji kręcenia scen walk, stawiając na tworzenie iluzji mocnego realizmu. Kompletna inna szkoła choreografii scen akcji bardzo spodobała się widzom na całym świecie. Indonezyjski Raid nie powiela tego, co zrobili Tajowie, ale inspiruje się stylem i znacznie go rozwija. Jak Ong Bak można było spokojnie dopisać do gatunku kina kopanego, tak Raid jest pełnokrwistym kinem akcji, w którym akurat pokaz sztuki walki odgrywa ważną rolę. Jeśli miałbym porównać Raid to jakiegoś filmu, najtrafniejszym wydają się przygody Jasona Bourne'a z Mattem Damonem. Oba filmy starają się przekraczać osiągalne granice kręcenia scen akcji i wyznaczać nowe. W przypadku azjatyckich tytułów - na pewno pierwsze filmy Tony'ego Jaa, czyli Ong Bak oraz Obrońca.

Czytaj także: Dziś w telewizji - 23.08.2014

Indonezyjski hit pokazuje, że w prostocie siła. Nie mamy tutaj wymyślnej fabuły, która ma widzom dostarczyć zwrotów akcji (choć pewnie jakieś drobne się tu znajdą), przemyśleń czy niespodzianek. Jest ona prosta, bardzo klarowna i przemyślana - grupa gliniarzy jest uwięziona w budynku należącym do gangsterów i muszą się z niego wydostać żywi. Sam reżyser nazywa ten film survival horrorem, co doskonale oddaje wydarzenia, gdzie za każdym rogiem czyha wróg, w każdym pomieszczaniu może czaić się śmierć. Czuć inspiracje różnymi filmami na czele ze Szklaną pułapką, choć mi trochę też kojarzyło się z "Grą śmierci" Bruce'a Lee, gdzie bohater na każdym piętrze musiał toczyć pojedynki. I właśnie Raid czerpie z tego typu kina, które prostotą potrafiło zachwycić, a jednocześnie nie razi przesadnymi głupstwami, jakie często we współczesnymi kinie są obecne. Fabuła jest jedynie przyjemnym pretekstem do ukazania akcji, ale na tyle solidnym, że satysfakcjonuje. 

Niektórym widzom od razu nasunie się skojarzenie z filmem Dredd, który w podstawowym koncepcie ma praktycznie taką samą fabułę. Jest to zwykły zbieg okoliczności, który komentowali twórcy obu filmów. Raid pierwszy zadebiutował w kinach. 

Klucz do zrozumienia fenomenu Raid leży w sposobie realizacji całego konceptu, który jest prawdopodobnie niemożliwy na Zachodzie. Evans bowiem ma wyjątkowe podejście do scen akcji, które opiera na kaskaderach oraz praktycznych efektach specjalnych. CGI w tym filmie jest, ale są to drobne "wspomagacze" w postaci komputerowej krwi czy korekt charakteryzacji. Cały zamysł polega na tym, że pre-produkcja rozpoczyna się od wymyślania choreografii scen akcji i codziennym, intensywnym jej trenowaniu. Dzięki temu efekt jest tak dobry, tak efektywny i tak widowiskowy, bo twórcy podchodzą niezwykle drobiazgowo do jego tworzenia. Chodzi o to, by przekraczać granicę tego, co pokazano i jak to zrobiono - to czuć podczas seansu Raid, gdzie często twórcy zaskakują nietypowymi rozwiązaniami w formie pokazania akcji.

Intensywność, kreatywność i sposób kręcenia tych akcji niezwykle imponuje. Weźmy na przykład pierwsze starcie w korytarzu, gdzie dzięki fantastycznej muzyce, niesamowitej pracy kamery i umiejętnościom nie jest to zwykłe oglądania ludzi - mówiąc kolokwialnie - bijących się po mordach, ale emocjonujące starcie, w którym każda kolejna sekwencja ciosów budzi podziw i czuć walkę o życie. Nie ma tutaj typowo hollywoodzkiego montażu wywołującego ból głowy, przez co nic byśmy tak naprawdę nie widzieli. Tutaj operator kręci wszystko kamerą z ręki na stabilizatorze, a ujęcia są w odpowiedniej odległości, aby widz mógł widzieć walczących i podziwiać nietuzinkowe umiejętności. Jest dynamicznie, ale jednocześnie obraz nie lata chaotycznie jak w Hollywood - efekt jest piorunujący. Nie mogę ukryć podziwu dla budowanego napięcia, gdy dochodzi do scen walki. Coś takiego szalenie trudno znaleźć w zwyczajnym kinie kopanym! Tworzenie klimatu - mrocznego, ponurego i sugerującego brak nadziei dla bohaterów - jest iście wyjątkowe.

Ten film imponuje w ogólnej sferze kreacji scen, budujących napięcie. Weźmy za przykład początek uwięzienia policjantów, którzy dosłownie są otoczeni z każdej strony. Tempo nie zwalnia nawet na chwilę, gdy gliniarze robią dziurę w podłodze, by zejść piętro niżej. I takim sposobem dostajemy scenę równocześnie kręconą na dwóch piętrach z dwoma operatorami - zauważmy, jak kamera wlatuje przez dziurę, gdzie momentalnie łapie ją drugi operator (można zobaczyć to w filmie z planu), zachowując ciągłość efektownej akcji, nie opartej tylko na biciu się. Różnych interesujących zabiegów z kamerą jest w Raid sporo i świetnie one działają podczas efektownych scen.

Czytaj także: Taylor Kitsch w remake'u "Raid"

Szybkie tempo, dużo napięcia i niesamowite sceny to podstawa Raid. Nie udałoby się to wszystko bez utalentowanej ekipy. Iko Uwais, występujący w głównej roli, prezentuje światu indonezyjską sztukę walki silat. Jako główny bohater ma coś, czego wielu aktorów kina kopanego nie osiągnie - charyzmę. To go wyróżnia w scenach, gdzie zachwyca swoimi umiejętnościami, bo zauważam, że zależy mi na jego losie i kibicuję mu w walce o życie.

Czytaj także: Współczesne gwiazdy kina kopanego

Dotychczas pokazywałem momenty, w których bohaterowie mierzą się ze zwyczajnymi ludkami do bicia. Tego typu filmy zawsze oferują walkę z szefami, która jest wyrównana, dłuższa i siłą rzeczy o wiele bardziej efektowna. W tym miejscu trzeba przymknąć oko na specyfikę - choć pojedynek jest brutalny i ma imitować realizm, nikt tutaj nie pada po jedynym mocnym ciosie. Nawet realizm w takim kinie ma swoje granice, więc najlepiej o tym nie myśleć i cieszyć się pokazem umiejętności i choreografii. To jest też rzadkie, by choreograf filmu występował w nim w ważnej roli - Yahan Ruhian bowiem występuje w roli Mad Doga, a jego umiejętności widzimy poniżej:

Gareth Evans tworzy kino, które jest proste w treści, ale bogate w formie. Pokazuje filmem Raid, że akcja może mieć zupełnie inny wydźwięk  - może być brutalna, ale zarazem piękna i emocjonująca - bez potrzeby opieranie się na efektach komputerowych, chaotycznej pracy kamery i sztucznym dynamizmie wywołanym szybkim montażem. Intensywność, ogromne tempo oraz wiele scen z czynnikiem "wow!" sprawia, że to kino zachwyca bardziej niż wszystkie hollywoodzkie filmy akcji w ostatnich latach razem wzięte. Nie dostajemy pretensjonalnej fabuły, mającej imitować głębię, demony bohatera czy jakieś rozterki, nie dostajemy romansu ani humoru, który wybijałby z rytmu. Raid można porównać do jazdy na kolejce górskiej - powoli ruszamy w górę, by potem jechać w dół bez trzymanki i czuć adrenalinę i emocje pompowane przez brutalne widowisko warte każdej minuty seansu. Klucz do fenomenu Raid leży właśnie w tym aspekcie - żaden film w ostatnich latach nie buduje takich emocji scenami akcji, tak bardzo nie zachwyca ich realizacją oraz nie oferuje równie wysokiej formy rozrywki.


[image-browser playlist="582711" suggest=""] Raid dziś o 22:05 w TV Puls

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj