Activision nie potwierdziło, że trzecia część „Modern Warfare” będzie ostatnią z tej serii. Otwarcie należy jednak przyznać, że wszystkie wątki zapoczątkowane w pierwszej części i kontynuowane w drugiej, teraz zostały zakończone. Teoretycznie o „MW3” wiedzieliśmy wszystko na długo przed premierą. Twórcy nie opowiadali technologicznych bajek i nie składali gigantycznych obietnic. Kupując „MW3” otrzymałem produkt dokładnie taki, jakiego się spodziewałem i nie żałuję ani złotówki wydanej na tą produkcję.
Gra zaczyna się niemal dokładnie w tym samym miejscu, gdzie przerwana została dwa lata temu. Wracają starzy bohaterowie na czele z Kapitanem Pricem i Johnem "Soap" MacTavishem. Pojawiają się też nowi, tacy jak Yuri, czy Frost z oddziału Delta. Wokół tej czwórki toczą się niemal wszystkie misje w świecie „MW3”, który pogrążony jest w totalnej wojnie pomiędzy Rosją i resztą świata. Realizmu nie ma w tym ani grosza, ale pokazanie takiego konfliktu wymaga fabularnego „przegięcia” w najbardziej nietypowych momentach. I wiecie co? Nigdy mi to nie przeszkadzało, a właśnie przez takie tło fabularne, „MW3” rozwija skrzydła i jest najbardziej widowiskową grą w historii.
[image-browser playlist="606896" suggest=""]
Inaczej być nie mogło, bo już druga część „Modern Warfare”, ale też choćby ostatni „Black Ops” przyzwyczaiły, że zabawa jest przednia. Warto dodać, że do napisania scenariusza „MW3” zatrudniono Paula Haggisa – zdobywcę Oscara za film „Miasto gniewu”. Haggins w ostatnich latach pisał scenariusze do dwóch najnowszych przygód Jamesa Bonda, czyli „Casino Royale” i „ 007 Quantum of Solace”. Jego ostatni hit, to „Dla niej wszystko” z Russelem Crowe i Olivią Wilde w rolach głównych. Jakby tego było mało, muzykę do „MW3” stworzył absolutnie wybitny kompozytor Brian Tyler. Jeśli gościa nie kojarzycie, polecam zajrzeć na imdb.com i sprawdzić jego filmografię (w tym roku tworzył muzykę do Terra Nova). A kto udzielił głosu bohaterom? Choćby takie gwiazdy jak Timothy Olyphant, Idris Elba, Kevin McKidd, William Fichtner i Billy Murray. Mając fantastyczny scenariusz, genialną oprawę dźwiękową i świetnych aktorów wystarczy obudować wszystko w widowiskowe skrypty, które sprawiają, że szczękę w każdej misji gracz będzie zbierał z podłogi.
Ostatnie miesiące upłynęły na wielu dyskusjach dotyczących „Modern Warfare 3” i „Battlefield 3”. Stwierdzam jednak jasno - bez względu na to, jak dobry „BF3” będzie na multi, z „MW3” w trybie dla pojedynczego gracza nie ma żadnych szans. Totalnie nie rozumiem, czym Electronic Arts zachwycało się przed premierą swojej gry. Z całej kampanii „BF3” zapamiętałem dwa, może trzy niezłe (tylko niezłe) momenty. W „Modern Warfare” gigantyczną widowiskowość mamy w każdej misji, każda jest na swój sposób wyjątkowa i zachwycająca. „BF3” w trybie dla pojedynczego gracza był niesamowicie monotonny, może też dlatego, że akcja w dużej mierze działa się na jednym terytorium. W „Modern Warfare 3” skaczemy po całym świecie. Jesteśmy w Nowym Jorku, by po chwili przenieść się do Somalii, a później do Londynu i do Pragi. Na jednym z ekranów ładujących misje można było znaleźć też urywki z Warszawy. Już raz „Call of Duty” gościło w naszym kraju (pierwsza część „CoD”), może za rok, albo za dwa znów pogramy w centrum, tym razem współczesnej Warszawy?
[image-browser playlist="606897" suggest=""]
Oczywiście gra nie jest pozbawiona wad. Pod względem grafiki „Modern Warfare” nie zmieniło się od czasu swojej pierwszej części (a było to cztery lata temu). Ten sam silnik, te same animacje… a mimo to Activision zrobiło grę, która już pobiła wszelkie rekordy sprzedaży (należące do „MW2” i „Black Ops”). Dla twórców jednak to ostatni dzwonek, by w przyszłym roku lub za dwa lata („MW” wychodzi co dwa lata) stworzyć coś zupełnie nowego. Czas najwyższy!
O ile „Modern Warfare 3” miażdży „Battlefield 3” pod względem trybu dla pojedynczego gracza, to w trybach wieloosobowych produkcja Activision przegrywa zdecydowanie. Szkoda, bo jest to spory krok w tył, w porównaniu do „Black Ops”. Brakuje choćby dedykowanych serwerów (a jeśli już się pojawiają, to nierankingowe), szwankuje matchmaking, często pojawiają się lagi. Jednak "MW3" najbardziej przegrywa z "BF3" małymi, wąskimi i średnio grywalnymi mapami trybu wieloosobowego. Już w „Black Opsie” dało się znaleźć większe tereny i rozgrywkę z większą ilością graczy. W „MW3” na mapach przeważnie jest tylko 12 graczy (dla przypomnienia w „BF3” może być ich 64). Aby jednak nie krytykować do końca trybu wieloosobowego w „Modern Warfare”, warto zaznaczyć, że pojawił się nowy, ciekawy tryb „potwierdzona likwidacja” i zmienione pakiety uderzeniowe (równie dobrze, można byłoby te dodatki umieścić w DLC do „MW2”).
[image-browser playlist="606898" suggest=""]
Pojedynek „Modern Warfare 3” i „Battlefield 3” zakończył się dokładnie tak, jak przewidywałem. Produkcja Activision wymiata w trybie dla pojedynczego gracza. Kampania dostarcza fantastycznej zabawy. Szkoda, że trwa ona tylko 6 godzin, ale do takich długości przywykliśmy, grając w kolejne odsłony „Call of Duty”. Multiplayer nadaje się do zupełnej przebudowy i w tym trybie rozgrywki zasłużone laury powinien zbierać „Battlefield 3”. No i na koniec – obie produkcje są świetne, ale na tytuł gry roku nie zasługują.
Faworyt jest jeden – „Skyrim”, a o nim w kolejnej odsłonie mojego cyklu.
Czytaj także: Zapraszam nad granicę kaspijską (kilka słów o "Battlefield 3")