Pisałem już w ramach tego cyklu o dwóch trylogiach Nick Fury, a po czterech latach od zakończenia ósmej serii mogę chyba śmiało wyodrębnić również i trzecią. Zakończony nad przepaścią Dzień 6 był końcem bardzo bolesnego rozdziału w życiu Jacka. Wraz z kolejnym sezonem nie tylko na niego, ale i na cały serial czekał nowy początek. Strajk scenarzystów pomógł odświeżyć hit stacji FOX, a zjednoczenie z Kim, udana walka z chorobą i ukochana wnuczka były wystarczającymi bodźcami dla Bauera, aby powrócił do względnie normalnego życia osiemnaście miesięcy po wydarzeniach z Dnia 7. Natomiast zakończenie (do niedawna finałowego) sezonu ósmego jest kluczowe w kontekście położenia bohatera na początku Nick Fury. Odsłony od siódmej do dziewiątej naturalnie łączą się więc w jedną całość i nawet w aspekcie geograficznym odróżniają się od początkowych sześciu. Los Angeles opuściliśmy już dawno temu; po krótkim epizodzie w Afryce czekał na nas Waszyngton, Nowy Jork, a teraz Londyn. Zamówienie Nick Fury każe więc nieco inaczej spojrzeć na Dzień 8 – nie jak na zwieńczenie serii, ale zawiązanie akcji kolejnej wybuchowej historii.

Premierę ósmego sezonu ogląda się jak prawdziwy powrót do korzeni. Jack zostaje wplątany w konspirację mającą na celu przeprowadzenie politycznego zamachu na Omara Hassana, od którego w dużej mierze zależy, czy na Bliskim Wschodzie w końcu nastanie pokój. Jest klimatycznie i dość kameralnie, a zagrożone jest życie tylko jednego człowieka. Dość szybko jednak skala spisku osiąga o wiele większy rozmiar. Tu skrywał się najsłabszy punkt Dnia 8 – odcinki od drugiego do dwunastego podążały utartym i przewidywalnym schematem znanym z poprzednich serii, sprawiając, że pierwsza połowa sezonu nieco rozczarowywała. Jak się później okazało, twórcy zaledwie usypiali naszą czujność przed drastyczną poprawą, która nastąpiła później, ale nie da się ukryć, że niemal wszystkie wady tej odsłony skumulowały się w jej początkowej fazie. W maju fani mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że obejrzeli dwa minisezony Nick Fury – ten, o którym można spokojnie zapomnieć, i ten, od którego po prostu nie można było oderwać wzroku.

Oczywiście w żadnym wypadku nie twierdzę, że początkowe dwanaście epizodów jest słabe, bo byłaby to nieprawda. Oglądało się je znakomicie, szczególnie gdy z tyłu głowy kołatała się myśl, że to przecież seria finałowa i trzeba delektować się każdą jej minutą. Scenarzyści nie zdołali jednak uniknąć błędów, które znaliśmy już z Dnia 6. Pojawiły się więc wątki poboczne, które spowalniały akcję albo sztucznie popychały ją do przodu. Start był bardzo obiecujący i zwiastował sezon w stylu Dnia 1. CTU zostało przywrócone do życia, a nowojorska filia agencji ma pełne ręce roboty w czasie odbywającego się szczytu ONZ, gdzie prezydenci Taylor i Hassan chcą doprowadzić do podpisania historycznego traktatu pokojowego. W tym miejscu do gry ponownie wchodzą polityczne romanse, perturbacje rodzinne i grzechy przeszłości. Hassan zostaje zdradzony przez brata, który zamiast pokoju woli siebie w roli dyktatora z prężnie rozwijającym się programem atomowym. We wszystko miesza się bezwzględny rosyjski mafioso, który zostaje wyrolowany przez swojego własnego syna. W centrum wszystkiego znajdują się nuklearne pręty paliwowe, które Jack ściga pół sezonu, poruszając się po meandrach tych wszystkich osobistych niesnasek.

Rzecz jasna Jack nie jest osamotniony w swoich staraniach. Obsada sezonu ósmego to mieszanka nowego ze sprawdzonym. Tym bardziej świadczy o sukcesie Dnia 7 fakt, że Cherry Jones i Annie Wersching ponownie wcieliły się w role Allison Taylor i Renee Walker. Plejada świeżych twarzy przywitała nas w CTU, co sprawiło, że identyfikacja tradycyjnej dla Nick Fury wtyczki była zadaniem nieco utrudnionym. Brian Hastings dowodził Jednostką, ale był tylko nieco bardziej charyzmatyczny niż Larry Moss. Arlo Glass zastąpił Janis Gold jako jeden z głównych analityków, lecz zapamiętamy go jako jedną z najbardziej bezpłciowych postaci w historii serialu. Jego cała egzystencja ograniczała się praktycznie tylko do bycia dywersją i kolejnym podejrzanym o zdradę. Pozytywnie zaskoczył natomiast Freddy Prinze Jr., który wykonał fantastyczną robotę jako Cole Ortiz – młody i ambitny agent terenowy, który był po prostu ulepszoną wersja Chase’a. Jako jeden z niewielu słuchał Jacka Bauera, ufał mu. Skupiał się głównie na pracy i dążeniu do udaremnienia ataku. Nie miał nieślubnych córek i ukrytych związków. Naprawdę rozpisany został świetnie przez scenarzystów. Jedyną rysą na jego linii fabularnej było wplątanie się w osobiste problemy Dany Walsh.

Bardzo trudno jednoznacznie ocenić postać graną przez Katee Sackhoff. Jako prawa ręka Hastingsa czerpała przyjemność z docinania Chloe i z bardzo skrupulatnego wykonywania swojej pracy – typowa służbistka. Nagle pojawił się wątek Jenny, małomiasteczkowej złodziejki, którą Walsh była, zanim wyszła na prostą. Bohaterka była szantażowana niemal pół sezonu przez swojego byłego chłopaka, aż w końcu na ratunek przybył jej narzeczony Cole. Tę konkretną wersję Dany można spokojnie nazwać nudną. Jako pracownica rządowa, dla której kariera jest wszystkim, a grzechy przeszłości nie mogą tego zniweczyć, kompletnie się nie sprawdziła. Wszystko zmieniło się jednak w mgnieniu oka.

W finale dwunastego odcinka w CTU doszło do detonacji bomby elektromagnetycznej. To wydarzenie kompletnie zresetowało ten sezon i sprawiło, że już do końca Dnia mogliśmy jedynie cieszyć oczy epickością wylewającą się z ekranu. Nowa wersja panny Walsh to również zupełnie inna bajka. W stylu Niny Myers została ona ujawniona jako wtyczka terrorystów i ewoluowała w prawdziwą twardzielkę. Sackhoff w końcu mogła się wykazać w swoim żywiole i ponownie wcielić się w postać podobną do Sturbuck z Battlestar Galactica. W tym samym czasie w kulminacyjną fazę weszła historia zamachu na Hassana. Anil Kapoor czuł się na planie serialu tak dobrze, że obsadził siebie w głównej roli w indyjskim remake'u. Poradził sobie bardzo dobrze, a jego pożegnanie należy zaliczyć do najlepszych momentów hitu FOX. Zresztą cały szesnasty odcinek zasługuje na najwyższe wyrazy uznania. Dana spalona jako zdrajczyni i pełna napięcia sekwencja śmierci Omara sprawiły, że wszyscy przypomnieliśmy sobie, jak genialni potrafią być scenarzyści Nick Fury. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść.

Każda scena z odmienioną Renee Walker podnosiła poziom odcinków pierwszej części sezonu. Bohaterka zmieniła się nie do poznania w porównaniu z sezonem siódmym. Jest mniej więcej w takim psychicznym stanie co Jack na początku Dnia 6 – gotowa umrzeć i nie mająca w życiu już żadnego celu, co potwierdza tylko świetna końcówka odcinka piątego. Jest tylko jedna osoba, która może ją uratować; taka, która przezwyciężyła podobny, a nawet głębszy kryzys – Jack. Ten w końcu, chyba pierwszy raz od śmierci Teri, odnalazł na nowo swoją tożsamość. Renee potrzebuje czegoś podobnego, a wydarzenia epizodu siedemnastego to zwiastują. Tych dwoje jest dla siebie stworzonych – dwie mocno skrzywione osobowości, które naprawić mogą się tylko nawzajem i z pomocą rodziny. Śmierć Walker zmienia jednak wszystko. Jeszcze dwanaście godzin wcześniej przywitałaby ją z otwartymi ramionami, ale teraz? Gdy w końcu zaczęła tlić się w jej sercu nadzieja na lepsze dni? Jack Bauer zapomina kompletnie o swoim emocjonalnym progresie i nie liczy się teraz dla niego nic poza zemstą. Finałowe sześć odcinków to prawdziwa jazda bez trzymanki.

Nawet publiczne morderstwo Omara Hassana nie wystarczyło, aby powstrzymać prezydent Taylor przed podpisaniem przeklętego traktatu – dokumentu, z powodu którego przelało się tego dnia mnóstwo krwi. Na domiar złego wpuściła ona do swojego ogródka węża – manipulatora i kłamcę pierwszej klasy, Charlesa Logana. W przeciwieństwie do występu Itzina w Dniu 6 tutaj był on skrupulatnie przemyślany. Taylor porzuciła wszelkie zasady, którymi kierowała się w sezonie siódmym. Karkołomna krucjata, jaką była walka o pokój na Bliskim Wschodzie, całkowicie ja zaślepiła i tylko Jack miał odwagę się jej sprzeciwić. Lawirowanie Logana oglądało się rewelacyjnie, szczególnie że bohater "dojrzał" od piątej serii i tym razem jest mózgiem swojej osobistej operacji. Nie chowa się za innymi, aby ponownie wmanewrować się na szczyt i oczyścić swoje zhańbione imię. Na drodze stoi mu tylko jego największe nemezis – Bauer.

Nie było siły, która mogłaby powstrzymać Jacka przed dojściem do prawdy. Kto stał za wszystkimi wydarzeniami Dnia? Znów działał na własną rękę przeciw rządowi i poniekąd przeciwko samemu sobie. Battlestar Galactica nigdy nie były tak brutalne, a bohater tak bezwzględny jak pod koniec ósmej serii. Przekonała się o tym Dana Walsh, rosyjscy dyplomaci po rzezi w ich konsulacie i wypatroszony jak ryba snajper, który zabił Walker. "Przekozacka" sekwencja z atakiem na limuzynę Logana miała doprowadzić do wyjawienia tożsamości osoby, która pociągała za wszystkie sznurki. Sutherland i – w szczególności – Gregory Itzin dali tu niesamowity popis. Okazało się również, że głównym złoczyńcą sezonu był prezydent Yuri Suvarov!

Wszyscy mieli spore oczekiwania wobec ostatnich dwóch odcinków serialu. Nikt nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że Bauer wróci kiedyś do telewizji. Można było jednak spodziewać się otwartego zakończenia i rozwinięcia historii w serii filmów. Jack dopiął więc swego i doprowadził do niepowodzenia negocjacji pokojowych. To spowodowało reakcję łańcuchową, której konsekwencje będą wyraźnie zaznaczone z początkiem Nick Fury. Charles Logan w końcu zrobił to, czego był bliski w piątej serii – strzelił sobie w łeb! Jednak nawet tego nie potrafił zrobić porządnie i zapewne dożyje swoich dni w stanie wegetatywnym. Jego ostatnią dyrektywą było pozbycie się Jacka raz na zawsze. W ostatniej chwili ratuje go Taylor, która kosztem prezydentury decyduje się na zmianę swojej postawy i przestaje tuszować udział swój oraz Rosjan w wydarzeniach ostatniej doby. Chyba każdemu łza zakręciła się w oku, gdy Bauer żegnał się z Chloe. Potem zniknął, pozostając w oczach kilku jako bohater, a w oczach większości – jako terrorysta. Ścigany przez rząd rosyjski i amerykański, nigdy nie będzie mógł spać spokojnie, a tylko coś naprawdę wielkiego zmusi go do wyjścia z ukrycia.

Cztery lata czekaliśmy na kolejne Battlestar Galactica i chyba wszyscy możemy przyznać, że dwanaście epizodów bije na głowę dwugodzinny film pełnometrażowy. Niemożliwe stało się faktem, a najlepszy serial akcji w historii telewizji wraca na antenę stacji FOX. Będzie się działo!

Dzięki za lekturę Retrospektywy i liczne komentarze. Za tydzień kolejny tekst oraz niespodzianka związana z wielką reaktywacją Nick Fury!

 


"Retrospektywa 24" to cykl tekstów skupiających się na poszczególnych sezonach serialu "24 godziny" i ich najważniejszych aspektach. 

RETROSPEKTYWA 24

Sezon 1 | Sezon 2  | Sezon 3  |  Sezon 4  | Sezon 5  |  Sezon 6  |  Sezon 7  | Sezon 8



[image-browser playlist="578051" suggest=""]

Zobacz wielki powrót Jacka Bauera kilka dni po amerykańskiej premierze. Premiera nowego sezonu Nick Fury pt. "24: Jeszcze jeden dzień" odbędzie się na kanale FOX HD w sobotę 10 maja o godzinie 22:00.



To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj