Uważam, że kiedy zaczynasz myśleć o tym, jak nie przekroczyłbyś granicy, jaką wyznaczyły oryginalne filmy, nie myślisz jak ludzie, którzy tamte filmy tworzyli. Oni z każdym kolejnym filmem przesuwali te granice, przekraczali je i tam też kierowali swoich bohaterów – w nowe, emocjonujące, ale i zaskakujące miejsca. Dlatego te filmy były świetne, dlatego są nadal żywe. Jeśli po prostu patrzyliby na coś, co było wcześniej, i mówili »Lepiej tego nie róbmy, to jest poza tym czy tamtym«, to byłoby zupełnie inaczej. ~ Rian Johnson
Owym fabularnym debiutem stał się film Kto ją zabił?, który spodobał się krytykom, ale dość szybko stało się jasne, że całość skierowana jest raczej do wąskiego grona odbiorców. Johnson w swojej produkcji stawia głównego bohatera przed bardzo trudną sytuacją, gdy jego dziewczyna zostaje zamordowana. Ten jednak nie zamierza się poddawać i próbuje na własną rękę dowieść prawdy. Szkolny uczeń w jednej chwili staje się świetnym detektywem i niczym z klasycznych filmów z gatunku noir, prowadzi znakomicie zaplanowane przez Johnsona śledztwo. Tutaj także ujawnia się wiele cech charakterystycznych dla twórczości reżysera - mamy scenę z wyjątkowym sposobem na budowanie napięcia, w której postać imieniem Tug przez pięć sekund zmierza w kierunku tytułowego bohatera, aby ostatecznie zadać mu cios w twarz. Brendan nie robi uniku, nie próbuje się bronić - dostaje w twarz i upada, co staje się sporym zaskoczeniem dla widza. Johnson znakomicie porusza sznurkami i doskonale wie, kiedy pociągnąć mocniej, aby wywołać odpowiednie emocje. Kto ją zabił? ujawnia też fascynacje reżysera kinem i udowadnia, że świetnie czuje się w swoim zawodzie, co stanowi dla oglądającego bardzo odświeżające doświadczenie.
Grałem w Knight of the Old Republic gdy tylko ta gra się ukazała i uwielbiałem ją. To fantastyczna gra. I absolutnie rozumiem tę potrzebę zwracania się fanów ku motywom, które znają i lubią. Dla mnie jednak cała zabawa polega na możliwości zrobienia i opowiedzenia czegoś kompletnie nowego. ~ Rian Johnson
Nawet tworząc film dla Disneya, Johnson otrzymał wiele swobody artystycznej i mimo realizacji drugiej części Nowej Trylogii ze świata Gwiezdnych Wojen, dodał bardzo dużo od siebie i zaproponował fanom coś zupełnie innego niż odsmażany kotlet w wykonaniu J.J. Abramsa. Tutaj też nie wszystko idealnie układało się od strony pisarskiej, bo namnożenie wątków, zignorowanie wcześniejszych i jednocześnie rozgrywająca się akcja w czterech różnych miejscach, nie przyniosły z pewnością chluby filmowi i reżyserowi. W jednym fani Gwiezdnych Wojen powinni być jednak zgodni, że to film zjawiskowy od strony wizualnej. Przy tak dużym budżecie Johnson mógł zabawić się wieloma ciekawymi konceptami i zaproponować wiele pomysłowych scen, które mogą przejść śmiało do historii kina popularnego - mam tutaj na myśli między innymi tzw. Lightspeed Scene czy całą sekwencję na planecie Crait.
Tak jak wspominałem wcześniej, Johnson uczy się na popełnianych wcześniej błędach i przy okazji swojego najnowszego filmu, potrafił zaskoczyć perfekcyjnie napisanym scenariuszem. Obraz Na noże (od 29 listopada w kinach) oferuje bowiem znakomitą zabawę klasycznym kryminałem, gdzie do góry nogami wywrócony został motyw "kto zabił?" i dostarcza istny spektakl ze świetną obsadą, która zapewne bawiła się równie dobrze na planie, co widownia podczas seansu. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić i mimo wyraźnych inspiracji, Johnson tworzy coś nowego i oryginalnego, tak jakby za punkt honoru obrał sobie udowadnianie, że kino współcześnie nie jest uzależnione od schematów. Zwłaszcza że tutaj naprawdę udało mu się połączyć świetną reżyserię z perfekcyjnie napisanym scenariuszem, pozbawionym słabych momentów i błędów.
Rian Johnson potrafi korzystać z wielu możliwości, jakie oferuje mu współcześnie kultura popularna. Przede wszystkim jednak uwielbia kino i widać to po sposobie filmowania. Jest reżyserem wyjątkowym i potrafi znakomicie łączyć sposoby starej hollywoodzkiej wrażliwości z nowoczesnymi technikami. Życzę temu twórcy oraz wszystkim miłośnikom kina, aby częstował nas większą liczbą autorskich projektów, gdzie może w pełni pokazać swoje niebanalne umiejętności. Wciąż liczę na jego trylogię w świecie Gwiezdnych Wojen, bo możliwość swobodnego planowania historii rozłożonej na trzy filmy, daje kolejne ogromne możliwości, z których jako reżyser nie mógł jeszcze skorzystać. Czekam i trzymam kciuki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj