Robert Kirkman chciał rysować komiksy. Tak właśnie zaczynał, wraz ze swoim przyjacielem z dzieciństwa Tonym Moorem, późniejszym współtwórcą serii Żywe trupy. Panowie pracowali nad warsztatem, rysowali i rysowali, ale tylko jeden z nich robił postępy. W końcu młody Robert musiał przyznać sam przed sobą, że nie ma talentu wizualnego. Jeżeli chciał tworzyć komiksy, zostało mu ich pisanie.

Pisał więc, a że nie miał doświadczenia, a jego talent niekoniecznie błyszczał w tych pierwszych próbach, najczęściej wydawał własnym sumptem. Był przy tym uparty. W pewnym momencie rzucił nawet pracę i skumulował dług na kartach kredytowych, bo chciał w pełni poświęcić się swojemu marzeniu.

Czasy jego fascynacji komiksami nałożyły się na lata ogromnej popularności tego medium, kiedy to zeszyty z ilustracjami Jima Lee, Todda McFarlane’a czy Roba Liefelda sprzedawały się w wielomilionowych nakładach. Chłopak z małego miasteczka obserwował kariery artystów żyjących jak gwiazdy rocka (Liefeld reklamował nawet jeansy Levis) i pragnął być jak oni. W tych latach na rynku historii obrazkowych nastąpił przełom i to artyści rozdawali karty. Wtedy właśnie powstało wydawnictwo Image Comics, założone przez Todda McFarlane’a, Roba Liefelda, Erika Larsena, Marca Silvestriego, Jima Lee i Jima Valentino. Genezą tego przedsięwzięcia był bunt przeciwko zasadom narzuconym przez Marvela i posiadaniu przez wydawcę praw do dzieł pracujących dla nich twórców. McFarlane i spółka powiedzieli temu: „Nie” – poszli na swoje i założyli wydawnictwo, które do dziś publikuje komiksy, nie zabierając ich twórcom żadnych praw. Młody Robert był więc motywowany nie tylko, by tworzyć komiksy, ale również do tego, by były to nowe, oryginalne historie, z wykreowanymi przez niego postaciami.

Co w późniejszych latach pozwoliło Kirkmanowi na zbudowanie własnego imperium.

foto. materiały prasowe

Początki kariery Roberta Kirkmana

Zanim jednak wydany przez Image komiks Żywe trupy okazał się fenomenem, a serial na jego podstawie stał się jedną z najważniejszych produkcji w historii telewizji, Robert Kirkman przeszedł klasyczną drogę początkującego artysty – był bardzo ambitny, bardzo pracowity i bardzo płodny twórczo, co jednak bardzo długo nie przekładało się na nic. Z tamtych czasów pamiętany jest chyba tylko kontrowersyjny i obrazoburczy Battle Pope – współtworzony z Tonym Moore'em komiks zaczął ukazywać się w 2000 roku i nawet dorobił się kilkunastu zeszytów, ale nie uczynił z Kirkmana gwiazdy.

Po prawdzie nie dokonał tego również wydany po raz pierwszy w 2003 roku Niezwyciężony, współtworzony z Corym Walkerem (potem zastąpionym w roli rysownika przez Ryana Ottleya). Przynajmniej nie od razu – z czasem tytuł ten zyskał olbrzymie uznanie i status kultowego, a swojemu twórcy pozwolił zgarnąć zlecenia od innych wydawców, takich jak Marvel.

Przełomem, na który Robert Kirkman czekał od czasów, gdy widział jak McFarlane i Liefeld zyskują popularność wcześniej niekojarzoną z twórcami komiksów, były oczywiście Żywe trupy. Współtworzył je z Tonym Moore'em, czyli wspominanym wcześniej przyjacielem z okresu młodości.

Z dzisiejszej perspektywy może być trudno uświadomić sobie, jak nieoczywistym wyborem w roku 2003 była historia o zombie. Świt żywych trupów Zacka Snydera i Wysyp żywych trupów Edgara Wrighta do kin trafiły rok później. Danny Boyle i Alex Garland wprawdzie zdążyli już dać światu wybitne 28 dni później, ale sam film był „kasowym hitem” głównie dlatego, że kosztował skromne 5 milionów funtów. Dziś to klasyk, ale 85 milionów dolarów w box offisie na całym świecie to znak, że kina nie pękały w szwach.

Do legendy rynku komiksowego przeszła już opowieść o tym, że Kirkman – by namówić Image do wydania The Walking Dead okłamał Jima Valentino, wciskając mu, że komiks to wcale nie horror (czego Valentino nie chciał wydać), a opowieść science fiction o inwazji kosmitów, którzy poprzez zombie „zmiękczają” Ziemię przed swoim przybyciem. Zanim jednak szefostwo Image zdążyło zorientować się w ściemie scenarzysty, Żywe trupy sprzedawały się już tak dobrze, że zamiast pretensji, wydawca mógł tylko przekazywać Kirkmanowi gratulacje.

Komiks Żywe trupy to jeden z największych fenomenów w historii medium, czołówka najważniejszych tytułów XXI wieku, gdzieś obok Sagi czy Baśni, a może i nawet przed nimi.

fot. AMC

Tak więc Robert Kirkman zaczynał. Gdzie natomiast jest dziś? Podsumujmy.

Od roku 2010 dostaliśmy już 25 sezonów seriali w świecie wykreowanym przez Roberta Kirkmana i Tony’ego Moore’a. Obok Gry o tron jest to najważniejsza produkcja telewizyjna XXI wieku.

I na tym nie koniec. W tak zwanym międzyczasie powstały jeszcze:

  • 2 sezony serialu Outcast: Opętanie.
  • Film Renfield z Nicholasem Houltem i Nickiem Cagem (na bazie pomysłu Kirkmana).
  • 2 sezony serialu animowanego Niezwyciężony.
  • W czasie New York Comic Con 2023 Robert Kirkman ogłosił również, że trwają prace nad aktorską adaptacją Niezwyciężonego.

Do tego imponującego dorobku dołożyć należy komiksy: Outcast (z Paulem Azacetą), Oblivion Song (z Lorenzem De Felicim), Fire Power (z Chrisem Samneem; seria wciąż publikowana) i Void Rivals (z Lorenzem De Felicim; seria wciąż publikowana).

W 2021 roku Variety ogłosiło rozpoczęcie prac nad filmową adaptacją Oblivion Song z Jakem Gyllenhaalem w roli głównej.

Void Rivals to z kolei tytuł pisany przez Kirkmana w ramach tzw. Energon Universe, w którego skład wchodzą Transformers i G.I. Joe. Firma Kirkmana, Skybound, wygrała rywalizację o prawa do tych komiksów, uruchamiając kilka nowych serii, które z miejsca stały się przebojami (zwłaszcza Transformers Daniela Warrena Johnsona).

fot. Prime Video

Robert Kirkman kontroluje więc jedno z największych serialowych uniwersów w historii, czyli The Walking Dead, z sukcesem rozbudowuje kolejne – Invincible (animacja i film aktorski), ma swój udział w próbie renesansu marek Transformers i G.I. Joe (ciekawe, czy przełoży się to na produkcje serialowe i filmowe), a na start czeka Oblivion Song.

Biorąc pod uwagę jego aktywność i fakt, że ma zaledwie 45 lat, można się spodziewać, że na tym się nie skończy.

Szukając porównań, do głowy przychodzi chyba tylko George Lucas. Tak jak Gwiezdne wojny w latach 70. i 80. zmieniały kino, tak The Walking Dead rzucały swój cień na lata 2010-2020. Lucas powtórzył olbrzymi sukces, dając nam Indianę Jonesa, a Kirkman robi coś podobnego z Niezwyciężonym. I jasne, pewnie skala fenomenu marki Star Wars jest większa niż komiksowych zombiaków, ale może to dlatego, że filmy Lucasa były niczym woda dla spragnionych na rozrywkowej pustyni. Obecnie produkcja kolejnego serialu czy komiksu, a tym bardziej czegoś z superbohaterami, to jak próba sprzedawania lodu na biegunie.

Kirkman najbardziej przypomina Lucasa w tym, że ma głowę do interesów i wciąż kontroluje to, co wykreował. Co z tego, że Neil Gaiman dał nam Sandmana, skoro prawa do niego ma DC? Alan Moore nie ma władzy nad Strażnikami, Peter Jackson nie rozdaje kart w Śródziemiu. Nawet Christopher Nolan czy Denis Villeveuve operują w cudzych światach. W lidze, w której George Lucas grał kiedyś, a w której obecnie bryluje Robert Kirkmana, są chyba jeszcze tylko George R.R. Martin i J.K. Rowling. Przy czym ten pierwszy jest już raczej u kresu swoich twórczych mocy, a autorka Harry’ego Pottera nie ma ostatnio zbyt dobrej passy (fatalne scenariusze do Fantastycznych zwierząt…; szereg kontrowersji).

foto. materiały prasowe

Tymczasem Kirkman błyszczy. Zeszłoroczny New York Comic Con był jego świętem, bo nie tylko celebrował dwadzieścia lat komiksu Invincible, ale też spotkał się z nowym pokoleniem fanów, którzy odkrywają tę historię dzięki animacji. I choć splendor The Walking Dead nieco przygasł, to spin-off The Ones Who Live zrobił najlepszy wynik premiery na AMC od sześciu lat. Niemałą sprawą jest i wspomniane Energon Universe, obecnie raczej poza radarem "niekomiksiarzy", na rynku historii obrazkowych robiące jednak potężny szum i cementujące pozycję Roberta Kirkmana nie tylko jako jednego z czołowych twórców, ale i wydawców (obecnie pełni funkcję COO w Image Comics).

Invincible i The Walking Dead zostały wykreowane przez Kirkmana, gdy ten nie miał jeszcze dwudziestu pięciu lat. Dziś jest twórcą o wiele bardziej doświadczonym, dojrzałym, z niesamowitą pozycją zarówno na rynku komiksowym, jak i serialowym. Do tego wciąż nie brakuje mu sił czy chęci, by dawać nam więcej i więcej.

Czy więc Robert Kirkman to George Lucas XXI wieku? Możliwe. A może wkrótce będzie nawet jeszcze większy.

The Walking Dead - ranking najlepszych postaci

fot. AMC
+27 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj