Rok 1976: Stan Sinh i jego żona Carolyn Yen zakładają w Xinzhu na Tajwanie przedsiębiorstwo z branży IT i nazywają je Multitech. Ta zatrudniająca 11 osób firma początkowo zajmuje się produkcją mikroprocesorów i innych podzespołów. Wkrótce jednak udziałowcy dostrzegają potencjał jaki płynie z tworzenia samemu kompletnych komputerów osobistych. W roku 1987 wraz z rozwojem, następuje zmiana nazwy firmy na Acer. Przez trzydzieści lat od tamtego dnia korporacja ta rozwija się coraz bardziej, dzieląc się w międzyczasie na mniejsze podmioty i wprowadzając rewolucyjne, i ryzykowne, rozwiązania organizacyjne. Przejmuje też po drodze kilka dużych firm, między innymi Texas Instruments czy Packard Bell. Obecnie Acer to jeden z czołowych dostawców komputerów i projektorów multimedialnych na świecie. Moja przygoda z tą marką zaczęła się wyjątkowo pragmatycznie. W 2007 roku zmieniły mi się troszkę warunki mieszkaniowe, a co za tym idzie, metraż. Ciężko jest trzymać stacjonarny w pokoju, który jest jednocześnie sypialnią, kuchnią, jadalnią i generalnie posiada tylko jedną powierzchnię płaską, w większości i tak już zajętą przez telewizor. Zaczęło się więc polowanie na laptopa. Producentów sprzętu było w tym czasie co niemiara i ciężko było się zdecydować. Jednak finalnie wybór mój padł na Acer Aspire 4520. Czym był podyktowany? Przyznam się szczerze, że po prostu sprzedawca w salonie polecił mi tę firmę, zaś ten konkretny model był najlepszy jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości. Jeśli chodzi o podzespoły, był to po prostu solidny, przenośny sprzęt. Ot bez problemu służył do multimediów, uruchamiał się na nim World of WarcraftSid Meier’s Pirates! i kilka innych tytułów, jakie koniecznie chciałem mieć pod ręką. To była era w której ciężko mnie jeszcze było uznać za wymagającego użytkownika. W latach które nadeszły pragmatyzm został jednak zastąpiony przez szczere uczucie, jakim zacząłem darzyć swój sprzęt, na którym zawsze mogłem polegać. Minęły 4 lata i przyszedł czas na zmianę sprzętu. Teraz już wiedziałem jakiej marki szukać, stawałem się użytkownikiem świadomym swoich potrzeb i tego, co może je zaspokoić. Zasobność portfela nie szła wtedy na równi z potrzebami, więc szukałem w segmencie budżetowym. Tutaj na ratunek przyszedł Acer 5750G. Co ciekawe, już wtedy laptop ten reklamowany był jako sprzęt do gier. W roku 2011 wciąż było to czymś w miarę nowym, jeśli chodzi o urządzenia mobilne.Zakup ten był co prawda podyktowany wymaganiami jakie stawiała przede mną praca i pasja. Był to czas kiedy stawiałem pierwsze kroki w fotografii cyfrowej i montowaniu wideo. I ów laptop miał wszystko czego wtedy potrzebowałem, a nawet więcej. Procesor Core i7, 4 GB pamięci RAM, z czasem rozszerzone do 8, i grafika GT 540M. To było moje pierwsze spotkanie z technologią nVidia Optimus i laptopem, który posiadał kartę graficzną niezależną od pamięci RAM.
fot. Acer
W momencie zakupu Acera grałem jeszcze przede wszystkim na wysłużonej PlayStation 2, dopiero przymierzając się do zakupu konsoli nowej generacji. Komp służył mi w zasadzie tylko do jednej gry, wspomnianego World of Warcraft. Teraz jednak mając nieporównywalnie więcej mocy pod maską zacząłem się zastanawiać do czego, prócz pracy i hobby mogę ją wykorzystać. Pierwszym tytułem jaki zawitał na moim dysku twardym był Medal of Honor z 2010 roku, który działał po prostu świetnie, potem zaś wyszedł The Elder Scrolls V: Skyrim. Jest to gra, która na dobre już przyciągnęła mnie do nowej generacji komputerów i konsol. Niecałe pół roku później wyjechałem na jakiś czas do Irlandii. Tam też pierwszy raz zetknąłem się, dzięki swojemu gospodarzowi, z linią Predator, wtedy jeszcze pod postacią komputera stacjonarnego. Lata mijały, sprzęt się znów starzał, ale i zmieniały się potrzeby. W zeszłym roku mój 5750G służył już tylko jako maszyna do pisania. Gdzieś po drodze odłożyłem aparat, swoje artystyczne zapędy przenosząc na pisanie, zaś do gier kupiłem PlayStation 4. Laptop zmarł z przyczyn naturalnych a w jego miejsce, dzięki pomocy i bezcennych radom przyjaciela, znalazła się na moim biurku hybryda, Acer Iconia W510. To właśnie na tym, zaledwie 10 calowym maleństwie, powstały pierwsze teksty dla naEKRANIE.pl, to ono przeciągnęło mnie przez tegoroczny IEM. I przyznam szczerze, że mimo jego ograniczonych możliwości rozrywkowych, ze swoją trzymającą 13 godzin baterią i małymi gabarytami wciąż pozostaje moim ulubionym sprzętem w razie nagłego wypadku, który nie wymaga jakiejś szczególnie wielkiej mocy, zaś przydatna jest mobilność. Albo po prostu zwykłej awarii prądu, kiedy to po prostu ustawiam sobie telefon jako router i dalej pracuję na Iconii, tworząc dla Was kolejny materiał. Przerabiałem to już kilka razy w tym roku. W połowie bieżącego roku stało się jednak jasne, że wraz z rozwojem działu gier i technologii na naszym portalu, potrzebny jest sprzęt, który zapewni mi nie tylko mobilność, ale i odpowiednią moc. Wybór był dla mnie oczywisty - Predator 17. Dlaczego akurat on? O tym pisałem już szerzej, omawiając tematykę laptopów gamingowych i ich zastosowania nie tylko do grania. Choć oczywiście granie samo w sobie stanowi ogromną część tego, do czego Kruszyn, jak go nazwałem, jest wykorzystywany. I nie muszę się w tym przypadku godzić na jakiekolwiek kompromisy między jakością a wydajnością. Mógłbym jeszcze długo mówić o tym, jak jest, i było, mi z tym sprzętem dobrze i wspaniale. Ale tak naprawdę to wszystko sprowadza się do jednej, prostej rzeczy. Przez tę dekadę użytkowania urządzeń firmy Acer ani razu się na nich nie zawiodłem. Towarzyszyły mi przy wszelkich wyjazdach, przeprowadzkach i podróżach, działając za każdym razem tak, jak tego od nich oczekiwałem. I nie sądzę, żeby prędko się moje uczucia zmieniły.
Poznaj nowego Drapieżnika
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj