Książek, filmów i seriali o historii Stanów Zjednoczonych jest doprawdy od groma. Sam miałem okazję niejedno czytać i oglądać, choć za speca z tej dziedziny się nie uznaję. Ot, od czasu do czasu lubię zgłębić się w i tak skomplikowane zagadnienia dotyczące tego kraju. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie ma bardziej interesującego kraju w XX wieku od Stanów Zjednoczonych właśnie. USA po II wojnie światowej stały się największym i najpotężniejszym mocarstwem i przez dekady ustanawiały nowe trendy, normy i przemiany technologiczno-społeczne. To oni prowadzili, słusznie bądź nie, najważniejsze światowe wojny – w Korei, w Wietnamie, w Afganistanie. To fotel prezydenta tego kraju jest jednym z najważniejszych na świecie. Trudno nie być zaintrygowanym tą tematyką. Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego twórcy serialu The Sixties zdecydowali, by skupić się właśnie na tej dekadzie. Dlaczego nie lata tuż po wojnie światowej albo jeszcze wcześniej… albo jeszcze wcześniej? Lata 60. uznawane są za ostatnią wielką dekadę w historii USA, która zakończyła się wraz ze śmiercią Martina Luthera Kinga i Bobby’ego Kennedy’ego, zaabsorbowaniem i wypraniem wartości kontrrewolucji oraz masakrą wietnamską. Ostatnie lata tej dekady wyznaczają koniec prosperity, beztroskiego życia w spokojnym świecie, dlatego przemiany w latach 60. są tak wdzięcznym tematem. Pomysł na opowiadanie dekadami (bo przecież z każdym rokiem stacja CNN produkuje kolejny „sezon” – The Seventies, The Eighties, a w przyszłym roku doczekamy się The Nineties) to prawdziwy strzał w dziesiątkę, szczególnie że historię Stanów Zjednoczonych łatwo podzielić właśnie na takie okresy. Dzięki temu można kompletnie przestudiować poszczególne zjawiska kluczowe dla tych ram czasowych. Na każdą dekadę twórcy mają 10 godzin. To bardzo dużo czasu. Oddając hołd samemu medium, któremu serial jest podporządkowany, pierwszy odcinek (każdej serii) poświęcony jest telewizji i jej przemianom. To wyjątkowa rozgrzewka przed całym sezonem, pełna klasyków i prawdziwych emocji. To wielkie telewizyjne kompendium, dające niezwykły wgląd w to, jak wyglądało nie tylko samo medium, ale i społeczeństwo – w myśl teorii, że badanie gatunków to badanie kultury. Nawet jeśli ktoś nie jest w żaden sposób zainteresowany polityką i wydarzeniami związanymi ze Stanami Zjednoczonymi, to pierwszy odcinek powinien być pozycją obowiązkową dla każdego, kto choć odrobinę interesuje się telewizją – to po prostu bogate i atrakcyjne studium nad tym, jak zmieniała się telewizja i dlaczego wygląda teraz tak, jak wygląda. No url To jednak zaledwie przystawka do tego, co można zobaczyć w późniejszych odcinkach The Sixties. Wnikliwe spojrzenie na zimną wojnę lat 60., kontrkulturę, ruch praw obywatelskich czy wojnę w Wietnamie... Mnogość materiałów wykorzystanych w każdym odcinku potrafi zachwycić i przytłoczyć zarazem – nagrania dźwiękowe, analizowane kilkakroć materiały wideo i to, co najważniejsze – gadające głowy! Od lat pojęcie to brzmi pejoratywnie, jednak nie w tym wypadku, nie w wypadku tych „głów”. Serial CNN stawia ponad konkretne historyczne fakty, daty i kontemplowanie dokumentów coraz popularniejszą metodę mówionej historii. Tak więc przez kolejne wydarzenia prowadzą nas, poza specjalistami w konkretnych dziedzinach, ich naoczni świadkowie, którzy z werwą i niemałą nostalgią wspominają zamierzchłe czasy. Wartość emocjonalna takiego zabiegu jest nie do przecenienia. A obok żywych monumentów historii wypowiadają się Tom Hanks, Vince Gilligan, Graham Yost, Colin Powell oraz autorzy książek o konkretnych wydarzeniach i postaciach – ich opowieści wspomagane wspomnianymi już materiałami robią ogromne wrażenie. Tak atrakcyjna forma (a nie wspomniałem jeszcze nic o oprawie muzycznej i wizualnej) oraz popularnonaukowe podejście do tematu mogą spowodować, że dla niektórych The Sixties będzie wręcz populistyczne. To prawda, że serial nie podważa konkretnych doktryn, nie opowiada czegoś poza dyskursem. Jeśli już skupia się na teoriach spiskowych (jak w przypadku zabójstwa JFK), robi to w sposób przeglądowy, wycofując się od odważniejszych komentarzy. Nie uznaję tego za zarzut, bowiem rozpracowywanie na nowo wydarzeń i inne spojrzenie zostawmy Oliverowi Stone’owi w jego własnej Historii Stanów Zjednoczonych. The Sixties ma służyć zarówno nam, osobom niezwiązanym z historią tego kraju, jak i samym Amerykanom, by poznać odrobinę lepiej nie tylko tę kulturę, ale i jej wpływ na całą resztę świata, bowiem ich ingerencja w globalne przemiany jest niezaprzeczalna. Jednak wydaje się czasem, że przez serial CNN przemawia pewnego rodzaju samozachwyt nad własnymi dziejami i ikonami, a każdy błąd lub haniebny okres okupiony zawsze jest poczuciem winy, nauczką i nadzieją na poprawę. Pytanie tylko, czy jest to bycie bezkrytycznym, czy raczej to pewna postawa, którą trudno przez niektórych zaakceptować. Skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji; choć Ameryka podzielona została jak nigdy w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, to The Sixties wydaje się mówić głosem całej społeczności, aczkolwiek czasem stacja potrafi przemycić liberalne poglądy, charakterystyczne przecież dla CNN. No url Na koniec - oprawa audiowizualna. Wystarczy szybkie spojrzenie na czołówkę, by zobaczyć, że atrakcyjność programu jest jednym z kluczowych elementów, nawet w dokumentalnych serialach historycznych. Już ta pierwsza sekwencja potrafi oczarować doprawdy śliczną animacją i niezwykle trafionym utworem, który idealnie prześlizguje się pomiędzy różnymi tematami, o których czołówka traktuje. W późniejszych sezonach wykorzystywana jest ona dokładnie tak samo i za każdym razem ma to piorunujący efekt. Co ciekawe, motyw ten działa prawdopodobnie jeszcze lepiej w ostatnich scenach każdego odcinka, gdy puentujące wydarzenia z dekady głosy nagle cichną, a widz pozostaje sam na sam z żywymi obrazami przeszłości właśnie z tym charakterystycznym utworem. W pamięci utkwił mi szczególnie odcinek o 1968 roku, wyjątkowo haniebnym w historii USA – poczucie pustki i niepewności co do przyszłości podbite tym motywem to porządny wyciskacz łez. Bo o to chodzi w serialu CNN – by poczuć na własnej skórze omawianą historię i przeżyć ją bardzo emocjonalnie. Właśnie dzięki temu poczujemy się z nią związani i lepiej ją zapamiętamy. Nie chodzi przecież - i nigdy nie chodziło - o daty, szczegóły, polityczne niuanse. Chodzi o to, co tworzy nasz świat i jaka jest jego historia. The Sixties udało się w wyjątkowy sposób pogodzić te dwie praktyki – historyczną i publicystyczną, by dać coś bardzo przystępnego, ale i wartościowego. Aktualnie stacja emituje trzeci sezon, The Eighties, równie błyskotliwy i ciekawy, zaś w przyszłym roku produkcja wejdzie w lata 90. Aż marzy mi się realizacja czegoś podobnego na naszym gruncie. Ciekawe, czy się kiedyś tego doczekamy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj