Jeśli spojrzeć wstecz, kilka razy faktycznie się udało - "Gwiezdne wrota", M*A*S*H, Buffy: postrach wampirów czy ostatnio Fargo. Ale zdecydowanie więcej jest przykładów na nie. Dziesiątki seriali na podstawie filmów zniknęło po jednym sezonie albo wręcz kilku odcinkach. Ba, niektóre skończyły na poziomie pilota, a nawet niewyemitowanego pilota. Ale te zostawmy; zostawmy też te z ostatniej dekady, bo zaraz w komentarzach się zacznie, że ten Blade czy Transporter wcale nie są takie złe. Przyjrzyjmy się więc dziś kilku starszym – tak ku przestrodze.

"Błękitny grom" (1984)

W finale kinowego Błękitnego gromu tytułowy śmigłowiec zostaje zniszczony. Ale w przyrodzie nic nie ginie - oto kolejny superhelikopter pojawia się w serialu i w rękach odpowiedzialnej załogi ma chronić i służyć miastu Los Angeles. W przeciwieństwie do kinowych, widzowie telewizyjni nie byli taką służbą zainteresowani – skończyło się na jedenastu odcinkach.

[video-browser playlist="631481" suggest=""]

"Karate Kid" (1989)

Kreskówka. Serio. W sumie to chyba nie trzeba nic więcej pisać. Choć oczywiście z animowanych seriali można by zrobić drugą taką listę.

[video-browser playlist="631483" suggest=""]

"Ferris Bueller" (1990-91)

Jedna z najsłynniejszych młodzieżowych komedii Johna Hudgesa, Wolny dzień Ferrisa Buellera, była nie tylko świetnym filmem, ale też (jak na to spojrzeć z dzisiejszej perspektywy) wylęgarnią aktorskich talentów: Matthew Broderick, Mia Sara, Jennifer Grey, Charlie Sheen. W tym filmie aż iskrzyło od osobowości i świetnych interakcji. Serial nie miał tego za grosz, acz jest jeden argument, by na niego zerknąć: rolę siostry głównego bohatera zagrała młodziutka Jennifer Aniston.

[video-browser playlist="631485" suggest=""]

"Pracująca dziewczyna" (1990)

A tu niedobry sitcom, który wręcz trzeba zobaczyć. Oczywiście też z racji obsady. W główną rolę Tess McGill (dziewczyny, która chce się przebić w życiu – w kinie była to Melanie Griffith, która przebijała się do Harrisona Forda) zagrała tu młodziutka Sandra Bullock. To tylko dwanaście odcinków – wytrzymacie.

[video-browser playlist="631487" suggest=""]

Klient (1995-96)

Tak, tak, to nawiązanie do słynnego filmu, adaptacji sądowego thrillera Johna Grishama. Panowie producenci stwierdzili, że postać Reggie (grana w filmie przez Susan Sarandon) udźwignie całą serię. Nie udźwignęła.

[image-browser playlist="581130" suggest=""]

"Akademia policyjna" (1997-98)

Najpierw był oczywiście wielki kinowy hit. Potem sześć (!!!) kolejnych części, w międzyczasie jeszcze serial animowany, a gdy już wydawało się, że z pomysłu młodych policyjnych niedorajd nic się już nie da wycisnąć, spróbowali z serialem. W telewizorze pojawiło się nawet kilka twarzy znanych z filmowej serii (najczęściej Michael Winslow), ale nie wystarczyło ani sił, ani pomysłów na więcej niż jeden sezon.

[video-browser playlist="631489" suggest=""]

"Conan" (1997-98)

Oczywiście wiem, że najpierw były książki, ale powiedzmy uczciwie – gdyby nie filmy z Arnoldem, nikt by w latach dziewięćdziesiątych nawet nie pomyślał o kręceniu takiego serialu. A tak powstał. Ale okazało się, że Ralf Moeller to nie Arnold i oglądalność tego nie jest wystarczająca, by kontynuować produkcję. A nie był to drogi serial, oszczędzali nie tylko na kostiumach.

[video-browser playlist="631491" suggest=""]

"Air America" (1998-99)

Pamiętacie? Świetny klimatyczny film z Melem Gibsonem i młodym Robertem Downeyem Jr. o pilotach, którzy muszą sobie radzić z daleka od USA. A czasem okazują się nie tymi, kim się wydają. No to teraz to samo, podane z subtelnością szpadla i z Lorenzo Lamasem zamiast Mela Gibsona. Czy to się mogło udać? No, raczej nie.

[video-browser playlist="631493" suggest=""]

"System" (1998-99)

Tam wyżej był serial, w którym zagrała młoda Sandra Bullock. Nie minęła dekada i już powstał serial na podstawie hitu kinowego z nią w roli głównej. Pamiętacie System? Opowieść o pani ekspertce od komputerów, która wpada jak śliwka w sam środek wielkiej afery i musi uciekać, by ratować życie. No to to jest właśnie serialowa wersja. Tu uciekała Brooke Langton, ale po jednym sezonie dała sobie spokój. Może przestali ją gonić...

[video-browser playlist="631495" suggest=""]

"Moje wielkie greckie życie" (2003)

Ależ to był nieoczekiwany sukces. Film Moje wielkie greckie wesele, mała, niezależna komedia romantyczna, która kosztowała ledwie 5 milionów dolarów przeszła przez kina jak burza i przyniosła w sumie ponad 350 milionów. I jeszcze była nominowana do Oscara za scenariusz. Nic dziwnego, że twórcy stwierdzili, iż trzeba ciągnąć dalej. I nakręcili kontynuację w postaci sitcomu. Z całej obsady tylko jeden pan młody (John Corbett) nie zgodził się na serial i wymieniono go na innego aktora. Okazało się, że miał nosa. Serial zdjęto po siedmiu odcinkach z powodu słabych wyników oglądalności.

[video-browser playlist="631497" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj