Miałem okazję porozmawiać ze Stevenem Oggiem na temat The Walking Dead po emisji odcinka, w którym jego postać (Simon) została zabita. Wypytałem aktora o kulisy jego ostatnich scen, motywacje Simona i jego przeszłość. Zachęcam do przeczytania wywiadu. Finał 8. sezonu już w poniedziałek o 22:00 na FOX. ADAM SIENNICA: Bardzo mi się podobał Simon w wersji zombie. Możesz coś powiedzieć o tej scenie? Miałeś wpływ na to, jak będzie się zachowywać? Steven Ogg: Jasne, miałem na to wpływ. Czerpałem sporo frajdy z tego, że mogłem zagrać zombie i przejść ten cały proces charakteryzacji. Chciałem, by Simon w wersji zombie miał unikalny charakter. Otwierałem i zamykałem paszczę, do której zdecydowanie wlali mi za dużo tej mazi [śmiech]. Chciałem, by Simon był czymś w rodzaju pitbulla. Nie chciałem, by przypominał innych szwendaczy, ale bardziej był takim psem bojowym na smyczy. Simon w jakiś sposób powoli sobie zdaje sprawę, że teraz będzie już tylko zombie w stylu pitbulla osadzonego w jednym miejscu. Chciałem, aby to przejście było dostrzegalne i interesujące. A co ciekawe - chociaż w odcinku widać, że jest przywiązany łańcuchem, to nie był prawdziwy łańcuch. Zawsze się zastanawiam, czy aktor dołączający na takim etapie do ekipy serialu wie od początku, kiedy jego postać zostanie pożegnana? Czy może było to zaskoczenie dla ciebie? To jest część tego serialu, nigdy nikt z nas nie wie, co się wydarzy. W przypadku Simona była to niewiadoma, bo nie ma go w komiksach, więc nie miałem sugestii co do jego losu. Niektórzy aktorzy wiedzą, że prędzej czy później dana postać musi się pożegnać z serialem. Gdy ktoś ginie w komiksach, zazwyczaj ginie też w serialu. Kiedy dostałem rolę Simona, zdałem sobie sprawę, że stanie się on postacią, która pokaże, kim naprawdę jest Negan. Pokaże za kulisami, jaki jest ten wielki zły wilk. A to rozwinęło się w coś większego i głębszego, niż sądziłem na początku. Jako aktor po prostu poddajesz się procesowi i żyjesz z odcinka na odcinek. Czekasz na to, co się wydarzy. A potem dostajesz ten telefon, w którym mówią ci, że to jest czas na zakończenie twojej przygody. Twoje ostatnie sceny w The Walking Dead były świetne, intensywne. Możesz powiedzieć, jak to wyglądało z twojej perspektywy? Jako aktor masz świadomość, że ostatecznie wszystko zmierza ku końcowi. I chociaż wiesz, że tego dnia będziesz pracować z ludźmi, których lubisz i którym ufasz, jest to czas, kiedy towarzyszy ci smutek. Jednocześnie nie chcesz, aby wszyscy się smucili na planie. Trzeba to wszystko wyłączyć i dać z siebie wszystko. Po prostu potrzebne jest wzajemne zaufanie na planie i zrobienie tego, co trzeba. Świetnie jest mieć taką relację z ludźmi, bo gdy jest to zaufanie, można się pobawić rolą i zrobić coś dobrego. Zastanawiają mnie motywacje Simona. Chciał przejąć władzę, bo dostrzegł słabość Negana? Myślę, że Simon nie chciał przejmować władzy. Przez długi czas był zadowolony z tego, jak sprawy się mają. Zawsze chciał odczuwać większą presję i mieć większą rolę do odegrania. Dlatego nie chodzi o to, że Simon chciał przejąć władzę nad Zbawcami. Miał po prostu inną wizję na rozwój i poprawę bytu tej społeczności, a gdy nie udało mu się tego dokonać normalnymi metodami, jego walka z Neganem była próbą zrealizowania tych planów.
fot. materiały prasowe
Bezpośrednia walka na pięści pomiędzy Neganem a Simonem to było coś nieoczekiwanego. Zastanawia mnie, jaki był cel Negana, by właśnie w taki sposób to zakończyć. W tym cały bałaganie była to szansa, by załatwić tę sprawę w sposób honorowy. Dostrzegalny jest w tym wzajemny szacunek i chęć uhonorowania pozycji Simona. Zarazem jest to trochę oldschoolowe, by rozwiązać sprawy w walce w stylu przypominającym pojedynek gladiatorów. Możesz opowiedzieć o przygotowaniach i kręceniu tego pojedynku? Kaskaderzy pokazali nam, jaką choreografię mamy wykonać. Trenowanie jej zajęło nam jakiś tydzień. Spotkaliśmy się, potrenowaliśmy wszelkie ciosy i bloki. Kaskaderzy dawali nam uwagi, a my wyciągaliśmy wnioski. Potem nadchodzi dzień kręcenia tej sekwencji. Wówczas chcesz zrobić tyle, ile jest to możliwe, ale tego dnia obaj mieliśmy kupę roboty. Jeffrey miał  też sporo dialogów. Musieliśmy się skupić na grze, więc mieliśmy tutaj odpowiednią pracę do wykonania. Podczas tego dnia zdjęciowego nie filmowaliśmy tylko samej walki, mieliśmy na nią zaledwie kilka godzin. Myślę, że możemy być dumni z tego, co osiągnęliśmy w tak krótkim czasie. Wynik tego pojedynku nie mógł być tak oczywisty, więc Negan, organizując coś takiego, ryzykował. Przecież Simon mógł wygrać. Simon wierzy w to, że zniszczy Negana w tej walce. Negan jest też przekonany o tym, że to wygra. Myślę, że obaj podczas tej walki są przepełnieni taką pewnością siebie. Mądry człowiek wie, kiedy się wycofać, ale gdy obaj są tak dumni i odważni, po prostu walczą o to, w co wierzą. Doświadczenie Negana przeważyło szalę.
fot. materiały prasowe
W odcinku Negan wyjawił kilka szczegółów na temat pochodzenia Simona. Czy ty znasz przeszłość swojego bohatera? Nie jest to coś, co pojawiało się w rozmowie ze scenarzystami. Mam jednak swoją wersję wyobrażeń na temat jego przeszłości. Simon był kimś, kto chciał być na pierwszej linii i zabijać ludzi. To on odpowiada za wybicie mężczyzn w Oceanside. Według mnie był on kimś z zadaniem wyczyszczenia społeczności, które nie chciały się podporządkować, lub przywołania ich do porządku. Nie jest on może stereotypowym psycholem, ale zdecydowanie dość hardcorową postacią. Powiedz mi na koniec, czego powinniśmy się spodziewać po finale 8. sezonu? Na pewno możecie oczekiwać nieobecności Simona [śmiech]. Będzie się działo. Będzie interesująco w kontekście rozwoju wątku Dwighta, Eugene'a. Zobaczymy, jakie są skutki wydarzeń w Sanktuarium. Na pewno będzie też dużo akcji, więc na nudę nie będzie można narzekać!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj