Od samego początku Oz traktowano jako eksperyment, który miał zaprezentować nowy model telewizyjnej ramówki – ambitnej, odważnej i łamiącej wszelkie modelowe zasady, jakie obowiązywały wówczas w medialnym świecie. Chris Albrecht, szef programowy HBO w tamtym czasie, był dosłownie jednym z kilku ludzi w branży, którzy nie wyśmiali na wstępie pomysłu o osadzeniu akcji serii w zakładzie karnym. To właśnie dzięki niemu stacja osiągnęła w nadchodzących latach nie tylko artystyczny, ale również komercyjny sukces. Był on pierwszym wśród potężnych telewizyjnych włodarzy, który nie monitorował każdego ruchu twórców. Pozwalał im na niesamowicie dużą swobodę i konsekwentne rozwijanie swoich wizji. Produkcja była niemal pod całkowitą kontrolą pomysłodawcy, Toma Fontany, który niczym Aaron Sorkin napisał scenariusze do wszystkich odcinków swojego serialu. Miał nie zwracać uwagi na wyniki oglądalności i po prostu robić swoje, mając za sobą wspierający go na każdym kroku zarząd HBO.

Oz było swego rodzaju fabularnym przedłużeniem popularnych w latach 90. seriali policyjnych, takich jak "Prawo i porządek" czy "Wydział zabójstw Baltimore" (również współtworzony przez Fontanę). Widzowie zawsze mogli zobaczyć, jaką zbrodnię popełnił przestępca oraz śledztwo kończące się z reguły jego pojmaniem i sądowym workiem. A co działo się z nim potem? Dramat HBO przedstawia losy skazańców z więzienia stanowego o zaostrzonym rygorze Oswald, zwanego przez wszystkich Oz. W placówce panują dwie szkoły traktowania osadzonych. Naczelnik Leo Glynn jest zwolennikiem funkcji represyjnej prawa, z kolei idealistyczny Tim McManus – tej rehabilitacyjnej. My śledzimy poczynania tych, których rzekomo da się jeszcze "uratować", zanim zostaną oni z powrotem wypuszczeni na wolność. Akcja rozgrywa się w specjalnym, eksperymentalnym oddziale zakładu, którego nazwa również koreluje z powieścią L. Franka Bauma o tajemniczym Czarnoksiężniku. W stworzonym przez Tima Szmaragdowym Grodzie (Emerald City) życie ma wyglądać lepiej niż w reszcie więzienia – spokojne i uporządkowane dzięki przestrzeganiu ściśle wyznaczonych zasad. Jednak z takimi mieszkańcami ten plan po prostu nie mógł się udać.

Jednym z głównych założeń Em City jest jego jak największa etniczna i ideologiczna różnorodność. Religia, kolor skóry czy orientacja seksualna to jednak wyznaczniki, które w Oz stanowią tylko wierzchołek góry lodowej. Paleta występków, jakich dopuścili się bohaterowie, jest zatrważająca. Są tacy, którzy znaleźli się tam, popełniając głupi życiowy błąd, a inni to dilerzy narkotyków czy różnej maści gangsterzy. Mamy też złodziei, gwałcicieli, morderców, a nawet kanibala. Czy tacy ludzie mogą żyć razem w szczęściu i harmonii? Nie ma mowy! Postacie nie miały wzbudzać pozytywnych emocji – miały być interesujące. To było dla HBO główne kryterium sukcesu. Tym samym wzmocnili i mocno rozwinęli raczkujący wówczas w telewizji (choćby Profit stacji FOX) motyw antybohatera jako głównego protagonisty. A tu mieliśmy ich całą masę.

Oz nie jest historią o odkupieniu win, a my od samego początku wiemy, że happy endu spodziewać się tu nie można. Niektóre postacie próbują zaakceptować fakt, że resztę życia spędzą zamknięci w czterech ścianach, inni starają się dotrwać do zwolnienia warunkowego, a wszyscy chcą tak naprawdę przeżyć kolejny dzień. Serial jest również skonstruowany w unikalny sposób. Oprócz scen więziennych interakcji, które są oczywiście fabularnym fundamentem, mamy do czynienia jeszcze z dwoma elementami. Regularnie serwowane są choćby retrospekcje, które stopniowo ujawniają, za jaki czyn dany skazaniec trafił do Oz. Bardziej intrygującym zabiegiem jest jednak stworzenie postaci Augustusa Hilla, który jest naszym przewodnikiem po tym świecie i narratorem historii. Jak przyznał sam Fontana, byłoby niezwykle trudno zagłębić się w psychikę tych zatwardziałych i brutalnych bohaterów poprzez nich samych. Nikt nie uwierzyłby w to, że tacy ludzie będą co odcinek rozmawiać o swoich uczuciach. Pomóc miał w tym właśnie Hill, poruszający się na wózku inwalidzkim i sparaliżowany od pasa w dół morderca policjanta, który na przestrzeni każdego epizodu zwraca się bezpośrednio do widza, burząc symboliczną czwarta ścianę.

Każda odsłona ma jakiś motyw przewodni, który napędza akcję. Augustus ma za zadanie odpowiednio zarysować problem, jak również komentować dzięki alegoriom i anegdotom, jak na to wszystko reagują poszczególni więźniowie. Najlepsze w tym zabiegu jest to, że każdy reżyser Oz (a było ich ponad 30 w 56-odcinkowej historii serialu) może inscenizować monologi Hilla w zupełnie odmienny sposób. Dynamika z publicznością jest tak bezpośrednia, że nie trzeba trzymać się stricte więziennej konwencji. Ta przeistacza się wielokrotnie w sceny na granicy absurdu i groteski. Takie są bowiem nieraz kłody nieustannie rzucane pod nogi osadzonych – czy to przez administrację zakładu, czy skorumpowanego gubernatora, który czuwa nad tym, aby przywileje więźniów były konsekwentnie ograniczane, a ich status umniejszony do całkowitego społecznego marginesu.

Być może najoryginalniejszym elementem w Oz jest prowadzenie akcji poprzez zestaw kilku krótkich fabuł. Poszczególne wątki nie przeplatają się ze sobą. Gdy Fontana chce posunąć do przodu historię danego bohatera, poświęca mu od razu cały segment odcinka, a po krótkim przerywniku Hilla przechodzimy do następnej postaci. Na ekranie panuje tym samym porządek i pewna ciągłość zdarzeń. Obsada jest natomiast tak szeroka, że ten system okazuje się strzałem w dziesiątkę. Istnieje bowiem multum kombinacji tego, kto z kim w określonym czasie może wejść w relację – zawieranie sojuszy w sprawie dystrybucji narkotyków czy innej kontrabandy, ciągła rotacja miejsca pracy (m.in. kuchnia, szwalnia, oddział medyczny) czy zlecanie zabójstw wewnątrz murów Oz. Tu każdy ma z kimś na pieńku. A jeżeli jeszcze nie ma, to tylko kwestia czasu.

W dodatku wszystko jest tak rewelacyjnie zagrane, że realizm wprost wylewa się z ekranu. Można by napisać osobny artykuł o wspaniałej ekipie, jaka wystąpiła w Oz. Wyróżnić należy jednak przede wszystkim takich aktorów jak: Lee Targesen (Generation Kill), Harold Perrineau i Adewale Akinnuoye-Agbaje (obaj LOST), Eamonn Walker (Chicago Fire), Kirk Acevedo (Fringe), Dean Winters (Brooklyn Nine-Nine), J.K. Simmons (trylogia Spider-Mana) czy Christopher Meloni (Prawo i porządek: Sekcja specjalna).

Kilka lat po roku 1997 HBO stworzyło programy, które niemal do perfekcji rozwinęły motyw antybohatera (Rodzina Soprano), kwestię odzwierciedlania społecznej i światopoglądowej rzeczywistości (Sześć stóp pod ziemią) czy prowadzenia wielowątkowej i kompleksowej historii z przestępcami i brutalnymi zbrodniarzami w jej centrum (Prawo ulicy). Zawsze trzeba jednak pamiętać o wpływie, jaki Oz Toma Fontany miał na powyższe seriale. Bez niego współczesna telewizja kablowa mogła wyglądać zupełnie inaczej. 

"Oz"
Gatunek:  dramat, kryminał W rolach głównych: Ernie Hudson, Terry Kinney, Lee Targesen, J.K. Simmons, Dean Winters, Kirk Acevedo, Eamonn Walker, Harold Perrineau i inni
Twórca: Tom Fontana
Liczba sezonów/odcinków: 6/56 Odcinki polecane:
"The Routine", "Capital P", "A Game of Checkers"
Lata emisji: 1997-2003
Dostępność: DVD (bez polskich napisów)
czytaj o serialu w naszej bazie
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj