"Ponad dekadę po ataku śmiercionośnej pandemii cywilizowany świat popadł w ruinę. Ostatnim ludziom ze zdziesiątkowanej populacji nie udało się jednak odbudować naszej cywilizacji. Chaos i anarchia na ulicach zmieniły się w błogą ciszę. Nie ma już realnego zagrożenia chorobą, ponieważ zarażeni, nie mając pożywienia, w olbrzymiej większości wymarli. Człowiek przestał być istotą stadną, grupowe więzi międzyludzkie zanikły. Walka o przetrwanie ludzi z zarażonymi zmieniła się w walkę człowieka z człowiekiem. Serial Horda opowiada o ludziach, którzy stracili już nadzieję na powrót do normalności i skupili się głównie na swoim «tu i teraz». Jednak przypadkowych bohaterów, którzy nie mają ze sobą za wiele wspólnego, powoli zaczyna łączyć przeznaczenie" - tak twórcy z Lake Love Productions opisują swój najnowszy projekt. Na razie odbyły się pierwsze przymiarki, zdjęcia pełną parą ruszą niebawem. Premierę planuje się na jesień 2014 roku.

DAWID RYDZEK: Skąd pomysł na serial o zombie? Nie mamy zbyt wielkich tradycji związanych z tą tematyką.

PAWEŁ KWAŚNIEWSKI: W ogóle nie mamy tradycji kina gatunkowego czy serialu gatunkowego. Jakby spojrzeć na całą historię, uzbiera się trochę tytułów, ale nasza kinematografia opiera się raczej na autorach, a nie gatunkach. My zaś stwierdziliśmy, że nie będziemy robić głębokiej, intelektualnej produkcji, ale właśnie coś gatunkowego – coś rozrywkowego, coś, przy czym będzie można się pobawić i przy okazji może przestraszyć. A ponieważ serial realizują - myślę tu o scenarzystach, reżyserach i operatorach - młodzi ludzie, którzy od lat takim rodzajem kina są zafascynowani, nic nie stoi na przeszkodzie, by taki serial zrobić.

W internecie mówi się, że Horda to polska odpowiedź na The Walking Dead.

Nie da się uniknąć takich porównań, ale jednak trochę inaczej to robimy. Inna jest historia, inna forma; my się opieramy w dużej mierze na mitach słowiańskich - na czymś, czego w The Walking Dead na pewno nie ma.

Czym charakteryzować się będą rodzime zombie?

Tych zombie też u nas nie będzie znowu jakoś dużo. To jest przede wszystkim opowieść postapokaliptyczna. Oczywiście w nią wpisane jest już to, że zombie muszą się pojawić, ale choć w Hordzie będą odgrywać istotną rolę, ostatecznie nie o nich jest ta historia.

Czyli skupiacie się bardziej na bohaterach.

To oni są najważniejsi. Każdy odcinek poświęcony jest innemu bohaterowi, choć życie sprawia, że losy ich wszystkich ciągle się splatają, a drogi - przecinają. To serial o tych, którzy przetrwali.

Tematyka science fiction czy fantasy zwykle oznacza kosztowną realizację. Jak to się robi na niewielkim budżecie?

Trochę udało nam się już zgromadzić. Inwestorzy się znaleźli, bo z pewnych względów warto w taką produkcję zainwestować. Wiadomo przecież, że tylko najważniejsze marki mogą przetrwać apokalipsę! Warto się więc w takim świecie zaprezentować i pokazać, że marka jest niezniszczalna.

Coś w tym może być!

Większość ekipy ponadto zgodziła się na udział w zyskach, więc nie musimy wszystkiego opłacać teraz. Mamy nadzieję, że serial się rozejdzie, zarobi swoje i wszyscy będą usatysfakcjonowani.

To dobrze, bo jak się robi serial o zombie, to pewnie jest na co wydawać.

Trochę to kosztuje, ale trudno, tak to musi wyglądać. Jasne, że z punktu widzenia producenckiego łatwiej by było zrobić monodram w pustym teatrze - albo nawet lepiej, w sali gimnastycznej, bo wtedy jest jeszcze taniej - ale my też chcemy czegoś więcej.

Zrobiliśmy na razie pierwsze przymiarki i próby. Za chwilę będziemy mieli gotowe pierwsze sekwencje po matte paintingu, już ze zniszczoną Warszawą. Wyglądają bardzo obiecująco, sam nawet jestem zaskoczony jak dobrze. Rzeczywiście komputery potrafią dziś czynić cuda. Mamy również fantastycznego fachowca od zombie, który pracował nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Cezary [Kostrzewski, charakteryzator – przyp. red.] zdecydował się z nami współpracować, bo uznał, że to interesujący projekt i ciekawe wyzwanie.

Przyznaję, zdjęcia z ucharakteryzowanymi na zombie aktorami wyglądają naprawdę spektakularnie.

No właśnie, czyli można zrobić nad Wisłą coś, czego nie będzie trzeba się wstydzić! Nawet więcej, można jeszcze pokazać światu, że to dzieje się tutaj, u nas, w Warszawie.

Budżet Hordy częściowo został oparty na crowdfundingu – na PolakPotrafi.pl zbierana jest kwota 35 tysięcy złotych. Sporo.

Co jakiś czas skapuje trochę grosza, więc liczę, że uda się tę sumę uzbierać. Mnie jako producentowi zależy również na tym, by zebrać społeczność dookoła serialu. Obecnie na Facebooku mamy ponad 4,5 tysiąca ludzi, a na kanale prawie 4 tysiące subskrypcji. PolakPotrafi.pl to kolejne działanie, które ma na celu wypromować i zaangażować ludzi w projekt. Jeśli zbierzemy tę kwotę, będziemy się cieszyć, ale nie stanowi ona być albo nie być produkcji. Tak naprawdę jest to niewielka część całkowitego budżetu. Choć z drugiej strony naturalnie będzie to znaczący zastrzyk i oczywiście ten najmilszy, bo od ludzi, którzy w projekt wierzą.

Fakt, że Horda będzie realizowana i po polsku, i po angielsku, ma pomóc w zarobieniu serialu na siebie?

Będą też napisy rosyjskie i hiszpańskie, które oczywiście nie są jakimiś specjalnymi obciążeniami budżetowymi, ale chcemy dotrzeć do jak największej publiczności. Nie wyobrażam sobie, by robiąc taki projekt, nie nakręcić go w języku międzynarodowym, czyli angielskim. Jeśli robimy jakąś komedię, coś bardziej lokalnego, coś charakterystycznego dla naszej kultury, to można ją robić wyłącznie po polsku, jasne. Natomiast w przypadku czegoś takiego jak Horda aż szkoda tych milionów potencjalnych widzów z całego świata, którzy mogą tym być zainteresowani.

Serial trafi do internetu. Takie założenie było od początku?

Po 17 latach produkowania programów telewizyjnych doszedłem do - jak mi się dziś wydaje słusznego - wniosku, że to medium to już przeżytek. Od roku pracuję wyłącznie przy produkcjach internetowych. To jest przyszłość.

Internet jest lepszy od telewizji?

Lepsze jest to, że tu nie ma żadnych decydentów czy ramówek. Serial idzie prosto do sieci i w niej ma szanse zaistnieć. W tej chwili mamy takie transfery, że każdy może oglądać wideo w sensownej jakości, a poza tym każdy robi to kiedy chce, w dogodnym dla siebie czasie.

Ludzie w internecie głosują enterem: klikam i oglądam, nie klikam i nie oglądam. Wszystko jest jasne i klarowne, koniec z przypuszczeniami oglądalności, jak to ma miejsce w telewizji. Coraz więcej marketingowców dostrzega, że internet rzeczywiście "daje radę". Ja też muszę powiedzieć, że w sensie produkcyjnym zaczyna to być opłacalne. Oczywiście są poślizgi, niektóre rzeczy wychodzą, niektóre nie, ale mamy tutaj bezpośrednie przełożenie na widza. Poza tym reklamodawcy też mają świadomość, że to, za co zapłacą, nie przeleci przez ekran o 16:15, tylko zostanie w sieci na wiele lat. Zmienia się sposób myślenia.

Ale telewizja wciąż uważana jest za bardziej prestiżową.

Kiedyś poważane było tylko narciarstwo, a na snowboardzie pokazywali się wariaci. Dziś na desce zdobywa się medale olimpijskie i tak naprawdę nie wiadomo, kto ma większą publiczność. Z wideo w internecie będzie podobnie.

Horda ma mieć 8 odcinków po 15 minut. Czemu akurat tyle? Czemu 15, a nie 20 lub standardowe dla telewizji 40 minut?

To wynika z dynamiki oglądania w internecie. Dla niektórych 7 czy 8 minut to już za długo i albo nie klikają, albo nie ma szans, żeby wytrzymali do końca. W sieci trzeba opowiadać zwięźlej, krócej, może nieco bardziej "komiksowo". Dlatego też odcinki Hordy będą mieć po 15 minut, a każdy z nich będzie dodatkowo podzielony na 3 części.

I dzięki temu produkcja spodoba się internautom?

Na świecie specjalistów od wideo w internecie jest może 5, a po 3 miesiącach nie jest nim już żaden z nich. Wszystko dynamicznie się zmienia – to, co dzisiaj jest uważane za słuszność, za 3 miesiące może już nie obowiązywać. Poniekąd wszyscy eksperymentują, badają, testują. Jedne rzeczy się sprawdzają, inne nie. Na razie stawia się najczęściej na 5-minutówki. Najdłuższe produkcje mają po 15 minut i my coś takiego właśnie robimy.

Dojdziemy kiedyś do momentu, kiedy będziemy w stanie wytrzymać dłużej na jednej stronie i produkcje będą mogły trwać całą godzinę? Przypadek Netflixa pokazuje, że się da.

House of Cards też jest pewnego rodzaju eksperymentem. Na razie stoimy przed wielką niewiadomą. Tzw. boom na wideo w internecie to ostatnie 3 lata, wszystko wciąż się rozwija i szuka stabilizacji. Oczywiście jestem przekonany, że tak jak kino nie umarło, tak nie umrze i telewizja. Gdzieś jednak jej podstawowy ruch pójdzie, a tym miejscem docelowym będzie sieć.


Więcej informacji o Hordzie na oficjalnym fanpage'u na Facebooku i kanale w serwisie YouTube. Każdy, komu spodoba się projekt, może go wesprzeć za pośrednictwem PolakPotrafi.pl. Zbiórka trwa do końca marca.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj