Wojciech Smarzowski to reżyser, który nie boi się trudnych tematów. Po Wołyń tym razem opowiada o grzechach Kościołach. Kler to jeden z najgłośniejszych filmów 2018 roku i udało mi się porozmawiać z reżyserem o jego realizacji. ADAM SIENNICA: Gdy obejrzałem Kler, poczułem, jakby ktoś mnie uderzył obuchem w łeb. W tym naprawdę są wielkie emocje. Zastanawiam się, czy to może tak samo zadziałać na zwykłego widza i przez to uzmysłowić mu, że te problemy Kościoła są naprawdę w nim obecne. WOJTEK SMARZOWSKI: Mam nadzieję, że widz po wyjściu z kina zada sobie pytanie, czy on także jest współodpowiedzialny za tę sytuację, którą zobaczył w filmie. Ucieszyłbym się, gdyby wrócił na swoją parafię i zobaczył w księdzu człowieka, nie świętego. Zdaję sobie też sprawę z tego, że obraz Kościoła jest tutaj dosadny, no ale to nie jest dokument, tylko film fabularny. Wiem, że jest sporo księży, którzy mają powołanie i pomagają ludziom. Ale ciekawi mnie, jak się czują z tym, że swoimi twarzami firmują instytucję, która ma tak dużo za uszami. Problemy poruszane w filmie wydają mi się autentyczne. Sam słyszałem o wielu podobnych sytuacjach. Da się jednak dostrzec, że wraz z rozwojem filmu jest coraz mocniej. Byłem na spektaklu Klątwa w Teatrze Powszechnym. Uświadomiłem sobie, że na widowni siedzą ludzie, którzy postrzegają świat podobnie jak twórcy spektaklu. Ci, w głowach których można byłoby coś zmienić, są przed teatrem, robią pikietę, modlą się albo wejdą na salę po to, by wrzucić substancję toksyczną. A film ma trochę inną siłę rażenia niż teatr. Dynamiczna akcja, zagadka kryminalna, humor - tzw. sztuka masowa. Łatwiejsza w odbiorze. Rzeczy tragiczne obok komicznych. Takie jest życie. Lubię zderzać nastroje i emocje. Kler jest skonstruowany w taki sposób, by zacząć opowieść w miarę lekko, ale gdzieś w trakcie zgubić to dobre samopoczucie widza. Przyznam, że po zwiastunie obawiałem się przesadnej komedii, a humoru w Klerze wcale nie ma aż tak wiele. Taka jest polityka dystrybutora Kino Świat. W bardzo podobnym stylu zrobili zwiastun Pod Mocnym Aniołem. Chodzi jednak o to, by przyciągnąć widzów, którzy myślą troszkę inaczej niż ja. Ci, którzy mają pójść na mój film, pewnie i tak pójdą. Za co im dziękuję. Chodzi o to, by ten film miał szerszą skalę rażenia. Pewnie temu właśnie służył tak skonstruowany zwiastun. Jednak ten humor pojawia się z dobrym wyczuciem czasu i daje chwilę wytchnienia. Taki był twój cel? Oczywiście, że tak. Widz by nie wytrzymał, gdybym skupił się tylko na czarnej, cokolwiek by to nie znaczyło, stronie mocy. Jest w Klerze relacja męsko-damska, zdarzają się dowcipy, czasem niewybredne. Kino musi dostarczać różnych emocji. To ma jeden cel – przeprowadzić widza do końca, by wytrzymał w fotelu w kinie. Patrząc na opinie w sieci widać, że zwiastun odgrywa drugorzędną rolę. Recenzje są bardzo entuzjastyczne i mają szansę przekonać niezdecydowanych. Nie czytam recenzji. Docierają oczywiście do mnie informacje zwrotne. Myślę jednak, że ten film podzieli krytyków. Przy Wołyniu byłem przypisywany do prawej strony, ten pewnie przerzuci mnie na lewą. A ja tak naprawdę idę swoją drogą. Po prostu robię te filmy uczciwie. Najlepiej jak potrafię.
fot. Bartosz Mrozowski
Widziałem opinie w stylu: jestem katolikiem, więc nie obejrzę tego filmu. Tak samo było z Wołyniem – jestem Ukraińcem, więc nie obejrzę tego filmu. Jestem już do tego przyzwyczajony. Naprawdę da się do tego przyzwyczaić? Mam już swoje lata i wiem, że nie wszyscy ludzie są otwarci. Chciałbym, aby religia została wyprowadzona ze szkół, żeby szkoły traktowały uczniów jak partnerów, uczyły samodzielnego myślenia, żeby społeczeństwo było coraz mądrzejsze. Wtedy ludzi którzy mówią „nie, bo nie”, będzie o wiele mniej. Kościół nie kojarzy mi się z instytucją, która wspiera rozwój nauki. Kościół ten rozwój hamuje. Ważne jest, że w filmie nie poruszasz kwestii wiary, ale skupiasz się na ludzkich problemach. Od razu założyliśmy sobie, że nie dotykamy tematu wiary. Jest to sprawa intymna i indywidualna. Mówimy tylko o instytucji, która stoi w Polsce poza prawem. Na przykład finanse Kościoła są nieprzejrzyste, a państwo wspiera je również z moich pieniędzy. Pedofilia, o której mówimy, jest zamiatana pod dywan poprzez przenoszenie księży z parafii na parafię. Do tego ta hipokryzja… Potępiają homoseksualizm, a w ich szeregach jest chyba trzydzieści procent gejów. Dużo rzeczy się złożyło, by powstał taki projekt jak Kler. Patrzę na ten film jako na historię o ludziach i to chyba jest tutaj najważniejsze. Takie było nasze założenie, by zrobić film o ludziach. Z tą różnicą, że oni mają sutanny, a my nie. Trzy wektory napędzają tę fabułę: władza, chciwość i żądza. W każdym filmie to występuje i także w życiu, więc nie jest to nic odkrywczego. Wiedzieliśmy, że aby opowiedzieć o Kościele od środka, musieliśmy mieć akcję w kurii, na skromnej parafii i na takiej, powiedzmy, dobrze prosperującej, w średniej wielkości mieście. To narzuciło nam trzy wątki. Zrobiliśmy taki wstępny plot historii i już musiałem się zderzyć z konsultantem, który nam powiedział: to dobrze, to dobry kierunek, a to musicie zmienić i proponuję wam to, to i to. Doszły kolejne konsultacje i ta historia powoli zaczęła się składać w spójną całość. I potem wylądowaliśmy w Czechach. Tam kręciliście sceny? Kościoły kręciliśmy w Czechach. W Polsce żadna kuria nie wyraziłaby zgody na zdjęcia w kościele do takiego filmu. To było oczywiste, że tak będzie. Myśleliśmy o wynajęciu zdesakralizowanych, ale ich zaadoptowanie byłoby zbyt kosztowne. Istotna była też techniczna sprawa, w Czechach jest jedna msza na tydzień, a w Polsce pięć dziennie. Kiedy więc mielibyśmy kręcić ten film? W każdej postaci można dostrzec niejednoznaczność i ludzki wymiar poza bohaterem granym przez Janusza Gajosa. Można go potraktować jako czarny charakter tej historii. Ryba psuje się od głowy. Jednak wydaje mi się, że są w filmie sceny, które dodają arcybiskupowi Mordowiczowi człowieczeństwa. Nawet pomimo tego, że to on jest odpowiedzialny za zamiatanie brudów pod dywan. Pokazując problem pedofilii, robisz to bez litości. Uderzasz emocjonalnie w widza. Polacy są w stanie zaakceptować księdza, który ma kobietę. Dlatego, gdy taka relacja pojawia się w życiu księdza, to nie piętnuje się tego. Polacy stają się jednak czujniejsi, gdy chodzi o pieniądze. O pazerność Kościoła, który przecież namawia do życia w ubóstwie, ale sam niekoniecznie się do tego stosuje. Jest też pedofilia i myślę, że jej Polacy nie wybaczą. To też pokazuje jeden z wątków w twoim filmie, gdzie dochodzi do próby linczu na podejrzanym księdzu. Prawda. Ludzie coraz więcej wiedzą. Są artykuły, książki i reportaże i jak ktoś chce szukać, to znajdzie. Kler intensyfikuje tę rzeczywistość i zbiera to w jedną wypowiedź. Ważna była dla mnie skala. Fantastycznie to pokazano w Spotlight. Te liczby na końcu filmu wydawały się niemożliwe, a życie pokazało, że to był dopiero początek.
fot. Bartosz Mrozowski
Wątki poszczególnych postaci pokazują, że do końca nie wiadomo, jak ich traktować. Siłą kina jest niejednoznaczność, bo świat nie jest biało-czarny. To jest bardzo ważne, żebyśmy się w historii odnaleźli, żebyśmy szli za bohaterami. Film musi prowokować emocjonalnie, intelektualnie czy obyczajowo. Bo jeśli wyjdziemy z kina i o od razu zapomnimy o obejrzanej historii, to – z mojego punktu widzenia - szkoda było wyciągać kamerę z samochodu. Nie da się ukryć, o poszczególnych wątkach i wydarzeniach z Kleru nie da się zapomnieć. W kinie ważne są emocje. Mam to szczęście, że otaczam się świetnymi aktorami i oni znakomicie przekazują te zapisane przeze mnie (i Wojtka Rzehaka) emocje. Kler to film, który powinien móc coś zmienić. Myślisz, że ma szansę doprowadzić do choćby podjęcia próby rozwiązania problemu? Ten film to kropla, która drąży skałę. Kościół ma 2000 lat i jeden film spłynie po nim jak woda po kaczce. Ale proces już się toczy. W żadnym kraju Kościół nie oczyści się sam bez instytucji państwowych. U nas z tym ciężko, bo obecna i poprzednia władza ma się dobrze z Kościołem, bo liczy na głosy wiernych. Bez pomocy państwa ten proces będzie przebiegał wolniej, ale już widać, że młodzi ludzie odchodzą od Kościoła i ta instytucja na pewno to odczuwa. Próba zmiany musi wyjść z Watykanu. Obecny papież stara się pokazać, że można inaczej, skromniej… Powiem ci tak – prawdopodobnie Franciszek jest dobrym papieżem. Żyje skromnie, jeździ tanim samochodem, pokazuje, że można inaczej. Na początku Kościół przestraszył się takiego papieża, ale teraz już Franciszek ociepla wizerunek Kościoła. Maszyna Watykan pracuje bez zakłóceń. Tak myślę, że tam się nic nie zmieniło, na przykład jeśli chodzi o pieniądze. Dobrze, że jednak w filmie nie pokazujesz jednej strony medalu. Są też dobrzy ludzie wśród księży. Myślę, że ta instytucja ma wielu księży z powołania, którzy wierzą, że trzeba coś w niej zmienić. Wiem, że księża publicznie nie mówią tego, co myślą. A gdy to zrobią, wiemy, co się z nimi dzieje. To może też ulegnie zmianie w jakimś odstępie czasu. Powinno, bo widać, że coraz więcej ludzi jest świadomych tych problemów. Samo zainteresowaniem filmem Kler o tym świadczy. Jestem w stanie sobie wyobrazić Polskę bez Kościoła. To, by utrzymywał się tylko z datków wiernych. Jestem też za rozwiązaniem konkordatu. Nakręciłem film, a widzowie zrobią z tą historią, co chcą – przetrawią ją bądź nie. Czyli jeśli film coś zmieni, to dobrze, ale nie jest to dla ciebie aż tak ważne? Zależy mi na tym, aby ksiądz był karany za przestępstwa tak jak zwykły człowiek. To pokazuje też jedna scena, w której księża zostali złapani przez policję. Jeden telefon do komendanta i nie ma problemu ze stróżami prawa. Bolesne jest też to, że Kościół kompletnie nie poczuwa się do odpowiedzialności za ofiary. To też jest jeden z punktów wyjścia do tego, że zabrałem się za tę historię. W Polsce na jednego księdza pedofila przypada jedna ofiara. Tylko dlatego, że jedna ma odwagę mówić. Wszystkie badania na świecie pokazują, że to dziesiątki dzieci. To mi przypomina scenę wywiadów z ofiarami z filmu Kler. To jest porażające. W tych scenach są aktorzy, których kwestie są słowami prawdziwych ofiar. Wykorzystałem ich zeznania i relacje. Mechanizm jest taki, że dziecko jest skrzywdzone i milczy. Dopiero po jakimś okresie zastraszenia ma odwagę mówić o tym w domu. Bardzo często jednak rodzice nie reagują i nie wierzą, bo traktują księdza jak świętego. Potem ofiara ma naście lat i mamy ucieczkę w narkotyki lub alkohol. Następnie okres, gdy ma się przeszło 20 lat i chce stanąć na nogi. Później ma własną rodzinę. Kiedy rodzą się dzieci, zmienia się im percepcja i uświadamiają sobie, że trzeba jednak tę traumę przepracować i o tym powiedzieć. Tak to wygląda, a sprawa jest już przedawniona. Nad czym teraz pracujesz? Nad serialem o Słowianach. Będzie to serial historyczny z akcją w okresie przyjęcia chrztu przez Polskę, ale opowiada o tym, że przed chrztem też tutaj byliśmy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj