Obecnie to informacje o rywalizacji pomiędzy Sony i Microsoftem elektryzują branżę, ale w pierwszej połowie lat 90. rozkład sił na polu konsolowym wyglądał zupełnie inaczej. Wtedy liczyły się przede wszystkim dwie firmy – Nintendo oraz SEGA. Ta pierwsza była niekwestionowanym królem tego rynku, miała silną pozycję, ugruntowaną zarówno przez niezwykle popularne konsole stacjonarne – Nintendo Entertainment System oraz Super Nintendo Entertainment System, a także przenośnego Game Boya, który po swojej premierze w 1989 roku stał się sprzedażowym hitem i wywarł wpływ na wszystkie późniejsze handheldy. Koncern z Kioto miał też jeszcze jednego asa w rękawie: rozpoznawalnych bohaterów, którzy stali się nie tylko maskotkami firmy, ale też i prawdziwymi ikonami branży. Nawet dziś Mario i Link są rozpoznawalni także przez osoby, które na co dzień z grami nie mają do czynienia. SEGA była w znacznie gorszej sytuacji. Ich Master System oferował lepsze podzespoły niż NES, ale to okazało się niewystarczające do zrzucenia króla z tronu. Konsola poległa przez mniejszą bibliotekę dostępnych produkcji i brak tytułów tak rozpoznawalnych, jak serie Mario, The Legend of Zelda czy Kirby. Wypuszczając na rynek kolejny sprzęt do gier – Sega Mega Drive lub też Genesis, bo tak znana była ona w USA – postanowiono należycie przygotować się do batalii z rywalem. To zaś obejmowało też stworzenie własnej maskotki, ikony, bo umówmy się – Alex Kidd raczej nie miał szans w walce o serca graczy z sympatycznym, wąsatym hydraulikiem. Ówczesny prezes SEGI, Hayao Nakayama, od samego początku podkreślał, że chodzi o postać, która będzie charakterystyczna i rozpoznawalna już na pierwszy rzut oka. Za wzór podawał on Myszkę Miki, co doskonale podkreślało, jak wysoko SEGA mierzyła. Rozważano różne koncepcje, ale ostatecznie postawiono na zwierzęta szybkie i umiejące zwijać się w kulkę, co miało być jedną z mechanik w nadchodzącej produkcji. Do finałowej stawki trafiły dwa zwierzaki: jeż i pancernik, a ostatecznie wybór padł na pierwszego z nich. Tak narodził się Sonic, którego wygląd miał być wypadkową kota Feliksa i Myszki Miki i patrząc na jego design, faktycznie można się takich podobieństw doszukać. Początkowo eksperymentowano z innymi kolorami, ale z czasem zdecydowano się na ciemno-niebieski. Powód był prosty i jak zazwyczaj w tamtych czasach – nad wyraz praktyczny. Ciemniejszy bohater lepiej wyróżniał się na jasnym tle, przez co łatwiej było go śledzić na ekranie. Po premierze gry okazało się, że miało to kolosalny wpływ na sukces tego tytułu, bo Sonic the Hedgehog było produkcją zdecydowanie inną od konkurencyjnych platformówek. Na statycznych screenach trudno było dopatrzyć się jakiejś rewolucji, ale cała magia rozpoczynała się w momencie, gdy główny bohater zaczynał się poruszać. Niebieski jeż był znacznie szybszy niż Mario, a towarzyszące jego ruchom płynne przewijanie ekranu robiło w momencie premiery ogromne wrażenie. Szczególnie że i cała reszta oprawy była naprawdę miła dla oka – postacie były duże, szczegółowe, a ich design wyraźnie kreskówkowy, otoczenie barwne, a poziomy zróżnicowane. Co więcej, etapy wykraczały ponad to, co oferowała konkurencja, poza bieganiem i skakaniem po platformach oferowały też rampy i zawijasy, dzięki czemu kolczasty bohater mógł wykonywać przeróżne akrobacje. Wszystko to przyczyniło się do bardzo pozytywnego odbioru gry. Krytycy nie szczędzili pochwał pierwszej odsłonie przygód Sonica, chwaląc zarówno warstwę artystyczną gry, jak i samą rozgrywkę. Ta ostatnia zdecydowanie wymagała jednak przyzwyczajenia, bo zdaniem niektórych recenzentów, wysokie tempo rozgrywki momentami potrafiło dać w kość i sprawiało, że o porażkę w grze było naprawdę łatwo. Tak dobre przyjęcie miało wpływ na wysoką sprzedaż gry, a także znaczne poprawienie sytuacji SEGI na rynku konsol, a w pewnym momencie Mega Drive przebił wyniki osiągane przez konkurencyjnego SNESa. Sprzęt Nintendo ostatecznie wrócił na tron, ale był to pierwszy raz od 1985 roku, gdy firma z Kioto straciła prowadzenie. Po tak udanym debiucie, porzucenie serii byłoby zwyczajną głupotą. Nic więc dziwnego, że SEGA szybko zaczęła myśleć o kontynuacji i ta trafiła na rynek już w roku 1992, a więc zaledwie rok po premierze debiutanckiej części. Kolejne odsłony rozwijały sprawdzoną formułę, korzystały z dobrodziejstw rozwoju technologicznego, a także wprowadzały nowych bohaterów. Darujcie mi jednak, że w tym tekście nie będę wyliczał wszystkich sequeli i spin-offów, bo tych przez niemal 30 lat pojawiło się… kilkadziesiąt. Nie sposób jednak nie wspomnieć licznych eksperymentów z tą popularną marką. Na przestrzeni lat otrzymaliśmy m.in. przygodowe gry akcji w postaci serii Sonic Boom, pinballa, bijatykę, RPG-a, a także kilka gier wyścigowych, w których z jakiegoś powodu Sonic - ponaddźwiękowy jeż - ściga się z rywalami... siedząc za kierownicą samochodu. W roku 2007 na rynek trafiło też Mario & Sonic at the Olympic Games, pierwsza część podserii sportowych produkcji, w których niebieski jeż bierze udział w przeróżnych dyscyplinach u boku swojego dawnego rywala, Mario. Mimo upływu lat, gry z Sonikiem nadal powstają i to w całkiem sporych ilościach – w samym tylko 2019 roku zadebiutowały dwie takie produkcje: Team Sonic Racing oraz Mario & Sonic at the Olympic Games Tokyo 2020.

Sonic - najlepsze gry według średniej ocen na Metacritic

fot. SEGA
+9 więcej
Na grach to wszystko się jednak nie kończy. Sonic doczekał się też mnóstwa gadżetów, a także komiksów i mniej lub bardziej udanych seriali animowanych. W roku 2016 poinformowano zaś, że ponaddźwiękowy jeż doczeka się też… filmu live-action. Twórcy tej produkcji popełnili już na starcie ogromne faux-pas, bo zdecydowali się ingerować w świętość, czyli design Sonika – tak rozpoznawalny i uwielbiany przez fanów. W pierwszym zwiastunie sympatyczny niebieski jeż był dziwnym, okropnie wyglądającym tworem, przypominającym raczej hybrydę maskotki SEGI i człowieka. Nic więc dziwnego, że stał się on powodem do zdecydowanej reakcji miłośników tej postaci, którzy zaczęli głośno wyrażać swoje niezadowolenie i tworzyć niezliczone memy nabijające się z wyglądu bohatera filmu. To przyniosło oczekiwany efekt, bo premierę kinowej produkcji opóźniono właśnie po to, by dopracować wizerunek protagonisty. Branżowe recenzje (w tym nasza) oraz wyniki box office są jednoznacznym dowodem na to, że takie działanie było jak najbardziej słuszne. Możemy być pewni, że Sonic nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i będzie zabawiał graczy (i nie tylko!) przez wiele kolejnych lat. Mówimy przecież o serii istniejącej na rynku niemal 30 lat, która sprzedała się w ponad 100 milionach egzemplarzy. Maskotka SEGI jest więc prawdziwym biologicznym fenomenem – to niebieski, ponaddźwiękowy jeż, będący jednocześnie kurą znoszącą złote jaja.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj