Pierwsze co przychodzi na myśl, gdy patrzymy na ten zestaw to — PlayStation 5. Sony od samego początku cyklu życiowego tej konsoli miało jasno wytyczoną ścieżkę designu i nic się nie zmieniło nawet w przypadku tych pchełek. Czarnobiałe etui wręcz krzyczy brandingiem, ale nie jest to zła rzecz, wszak rozpoznawalność marki też swoje robi, a że jeszcze przy tym po prostu dobrze wygląda? Same plusy. W zestawie prócz słuchawek, etui i kabla do ładowania znajdziemy także transmiter USB. A to dlatego, że PULSE Explore, poza Bluetooth, wykorzystują także znany z Portala Playstation Link. Łączność ta jest bezapelacyjnie szybsza niż to, co oferuje nam standard spod znaku niebieskiej runy, choć muszę przyznać, że nie jestem wielkim fanem rozwiązań unikalnych dla danego systemu, bo mocno ograniczają one konkurencję i wprowadzają stagnację na rynku peryferiów. Same pchełki są dość duże i osoby z mniejszymi uszami mogą musieć się do nich przyzwyczaić. Dla mnie osobiście to zbawienie, bo sam jestem jak Dumbo i 2/3 słuchawek dokanałowych nie trzyma się moich talerzy radarowych nawet z największymi gumkami (tych w zestawie znajdziemy 4 wielkości) zaś tutaj nie miałem absolutnie żadnego problemu, leża szczelnie jak mało które. Nieważne jednak jakie się ma uszy, przez specyficzny kształt PULSE Explore trzeba się nauczyć jak je dobrze włożyć tak, żeby leżały komfortowo. Na szczęście mimo swojej wielkości są relatywnie lekkie, a gdy już znajdziemy swoje ułożenie, są bardzo przyjemne i nie męczą ucha jak niektóre konkurencyjne pchełki.
Fot, Sony
Sercem tego zestawu, a także jedną z najgłośniej reklamowanych cech, są przetworniki planarne. A co to, zapytacie? W dużym skrócie są to przetworniki z większą, bardziej płaską membraną niż ta znana z dynamicznych odpowiedników, co ma odzwierciedlenie w lepszym przełożeniu tonów średnich. Najważniejsza jest tu oczywiście jakość dźwięku i tutaj należy postawić sprawę jasno — są to słuchawki typowo do grania. W takim scenariuszu oferują fantastyczne brzmienie, bardzo wyraźne średnie i wysokie tony. Nieco gorzej jest w przypadku basu. Jest wciąż przyjemny, ciepły i do grania w zupełności wystarczający, jednak brak im nieco konkretnego, mięsistego uderzenia. Słucham różnej muzyki, głównie z cięższych gatunków (zarówno gitarowo i elektronicznie) i ewidentnie zdarzały się gatunki, ale i pojedyncze piosenki, gdzie czuć było te braki nieco mocniej. Oczywiście mowa tu o odtwarzaniu muzyki w serwisach streamingowych czy czystych plikach, bowiem na przykład przy odpaleniu teledysku na YouTube, biorąc pod uwagę ich kompresję dźwięku, ciężko jest odczuć różnicę. Zostając jeszcze na moment przy muzyce, choć wiem, że to słuchawki typowo gamingowe, to muszę przyznać, że trochę szkoda, że nie wspierają kodeka LDAC a jedynie AAC. Wszystko jednak się zmienia, jeśli użyjemy ich do tego, do czego zostały przeznaczone, czyli grania. Pierwsze co rzuca się na uszy to trójwymiarowy dźwięk. Jest wiele tytułów, jak choćby Rainbow Six czy Call of Duty, gdzie gra się "na słuch", a dobre słuchawki, które pozwolą nam ocenić, z jakiego kierunku nadchodzą przeciwnicy, potrafią przechylić szalę starcia. Używałem już wielu headsetów z różnymi iteracjami dźwięku przestrzennego i o ile oczywiście uczciwie rzecz biorąc, pchełki nie mogą jeszcze równać się z modelami nausznymi, tak spośród wszystkich dokanałowych, z jakimi miałem styczność, Pulse Explore wypadają bezapelacyjnie najlepiej i pokuszę się o stwierdzenie, że zbliżają się bardzo mocno do granicy jakości pełnowymiarowych przetworników. Mikrofonowi nie mam nic do zarzucenia, jak na słuchawki dokonałaowe jest zwyczajne w porządku.
Fot, Sony
Jako że są to słuchawki nie dość, że do grania, to jeszcze dedykowane jednemu konkretnemu urządzeniu, nie obyło się bez pewnych braków. Przede wszystkim nie mają one żadnego dedykowanego oprogramowania ani na komputery, ani IOS/Android, przez co nie można zmienić właściwie żadnych ustawień, jeśli nie robimy tego z menu konsoli. To wielka szkoda, bo czyniłoby to ten zestaw zdecydowanie bardziej uniwersalnym. Znacznie mniejszym, ale jednak zauważalnym problemem jest brak aktywnego tłumienia hałasu. Było to coś, co początkowo mocno mnie zniechęcało do korzystania z tych słuchawek, ale muszę przyznać, że są one na tyle szczelnie wpasowane w uszy, że bardzo dobrze radzą sobie z odcinaniem od niechcianych dźwięków. Zresztą co by nie mówić, ANC często niestety odbija się negatywnie na jakości tego, co słyszymy. Choć wybór takiej opcji wciąż byłby miły. Jednak, mimo że funkcjonalność poza konsolą pozostawia miejscami trochę do życzenia, PULSE Explore mają w rękawie jeszcze jednego asa. Przez to, że mogą się łączyć zarówno przez PlayStation Link jak i Bluetooth, możliwe jest łączenie z dwoma źródłami dźwięku na raz, na przykład konsolą i telefonem, dzięki czemu możemy choćby odbierać połączenia bez konieczności przerwania gry.
Fot, Sony
Reasumując, Sony PULSE Explore to słuchawki świetne, ale tylko do jednego celu. Oczywiście muzyka będzie na nich przyzwoicie brzmieć, ale nie jest to w żaden sposób sprzęt dla osób chcących rozkoszować się głębokimi niskimi tonami i ogólnie formatem bezstratnym. Czy to wada? Nie, sprzęt ten został stworzony do wypełnienia konkretnego zadania i to robi świetnie. Dodatkowo opcja połączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie to niesamowicie wygodne rozwiązanie, które nie raz podczas testów ułatwiło mi życie. Jeżeli szukacie dobrych pchełek do PlayStation 5, to nie widzę lepszej opcji.

Dane techniczne

  • Typ: słuchawki dokanałowe
  • Przetworniki: magnetyczne planarne
  • Mikrofon: w każdej słuchawce, redukcja szumów AI
  • Kontrola: przyciski fizyczne (głośność + przełączenie urządzenia)
  • ANC: brak
  • Waga: 12 g (słuchawki), 72 g (etui + słuchawki)
  • Łączność: Bluetooth + PlayStation Link
  • Czas pracy baterii  5 godzin na jednym ładowaniu
  • Maksymalna liczba ładowań z etui: 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj