Swoją przygodę ze Star Trekiem zacząłem jako nastolatek w latach 90. od serialu Star Trek: Następne pokolenie. Potem zostałem fanem Deep Space Nine i Voyagera, emitowanych tuż po nim. Trzy serie łączył między innymi fakt, że miały po siedem sezonów (a każdy po ponad 20 odcinków). Mnóstwo, mnóstwo oglądania. Nastoletni Bartek miał co robić i czym się ekscytować.

 Trzy sezony legendy

Oryginalną Serię odkryłem nieco później, zdaje się, że podczas wizyty u babci, która w odróżnieniu ode mnie miała wtedy kablówkę. Przełączając kanały, trafiłem na nieistniejącą już Wizję-1 i zobaczyłem Spocka oraz Kirka na mostku USS Enterprise. Pozazdrościłem babci tej kablówki.
fot. Paramount Plus
Minęło jednak kilka kolejnych lat, nim odkryłem, że ten pierwszy Star Trek miał tylko trzy sezony. “Jak to?” - pomyślałem, bo przecież byłem przyzwyczajony do patrzenia, jak oficerowie Gwiezdnej Floty zmieniają się przez całe cala, wchodzą w związki, rozstają się, awansują. O tym, co działo się za kulisami produkcji, dowiedziałem się jeszcze później. Twórcy mieli sporo problemów, walcząc pod koniec lat 60. ubiegłego wieku o dopuszczenie do emisji odważnego serialu o załodze statku kosmicznego składającego się z przedstawicieli wielu ras, a Spock przez swoje spiczaste uszy kojarzył się wtedy niektórym z diabłem. Serial był popularny, ale prawdziwym hitem stał się dopiero… po zakończeniu emisji. Wszystko przez liczne powtórki. William Shatner i Leonard Nimoy pojawili się znowu na ekranie dopiero w filmie Star Trek: The Motion Picture w 1979, w uniwersum mieliśmy przeskok czasowy o kilka lat. Nieco wcześniej, w 1973 roku, wyemitowano wprawdzie kreskówkę Star Trek: Animated Series, która pokazała, co było wcześniej, ale miałem apetyt na więcej. Bo historii z serialu nigdy we właściwy sposób nie zakończono. Oryginalna Seria urwała się nagle, ostatni odcinek, Turnabout Intruder trudno nazwać epickim finałem jednego z najważniejszych seriali w historii science-fiction.

Ciąg dalszy nastąpił

Dlatego informację o tym, że powstanie komiks Star Trek. Rok piąty, który właśnie wchodzi do sprzedaży w Polsce, przyjąłem z dużym zaciekawieniem. Zapowiadano go bowiem jako kolejny sezon Oryginalnej Serii (50 lat po zakończeniu serialu!), pokazujący, co działo się z załogą przed filmem z 1979. 
fot. Egmont
Ale jeszcze bardziej ucieszył mnie fakt, że prace faktycznie zorganizowano tak, jakby tworzono nowy sezon serialu, tzn. zorganizowano writers’ room. W skrócie działa to tak, że grupa scenarzystów pracuje razem, planując całą historię nie tylko na poszczególne odcinki, ale na cały sezon. Fajną symulację startrekowego writers’ roomu mogliśmy zobaczyć w dokumencie What We Left Behind, w którym Ira Steven Behr zebrał scenarzystów Deep Space Nine i wspólnie przez chwilę pracowali nad potencjalnym ósmym sezonem. Jak to wyglądało w przypadku Roku piątego? Co nieco zdradził na ten temat w jednym z wywiadów Brandon Easton, który tworzył scenariusz wraz z czwórką innych osób (Jackson Lanzing, Collin Kelly, Jody Hou i Jim McCann). W lutym 2019 spotkali się i zaczęli prace. - Nigdy wcześniej nie miałem takiego doświadczenia jak praca w writers’ roomie nad komiksem - opowiadał Brandon. A ja dodam, że facet jest w branży od 20 lat. Jak przyznał, mimo że wcześniej osobiście się nie znali, szybko poczuli chemię i zaczęli opowiadać ten “nieopowiedziany” moment z historii Star Treka. - Chcieliśmy pokazać, co oryginalna załoga robiła pomiędzy zakończeniem serialu telewizyjnego a początkiem filmu kinowego. Zapełnić wiele luk, np. jeśli chodzi o ewolucję postaci. A wiele motywów, które widzieliśmy w filmach od 1 do 4, zaczyna się właśnie w naszym komiksie - tłumaczył.

Coś dla fanów

Zapewniał też, że dobrze zna oryginał. - Jestem dzieckiem lat 70., dorastałem, oglądając Star Trek ze swoim dziadkiem. Na początku to był dla mnie świetny sposób na nawiązanie z nim więzi. Z czasem, gdy dorastałem, zaczynałem rozumieć, o czym on naprawdę jest - mówił. Poza znanymi bohaterami i wnętrzami USS Enterprise możemy tu znaleźć masę odniesień do historii z pierwszego serialu. Bez wchodzenia w większe spoilery, wyjawię tylko, że ucieszyłem się z występu Tholian (odcinek The Tholian Web) czy ponownej wizyty na Sigma lotia II (odcinek A Piece of the Action). Jako że cały TOS jest dostępny w Polsce na platformie Netflix, polecam przypomnieć go sobie przed lekturą, bo takich smaczków jest naprawdę całe mnóstwo.
fot. Paramount Plus
Cieszę się też, że zdecydowano się pójść w bardziej realistyczną, poważną kreskę niż w serialu The Animated Series. To pasuje do charakteru opowieści, utrzymanej w nieco poważniejszym tonie. Części ze składu aktorów oryginalnej załogi mostka USS Enterprise nie ma już z nami, ale ich postaci żyją na kartach komiksu i mają się dobrze (choć oczywiście cały czas wpadają w jakieś opresje).

Nowe sezony starych opowieści

Fajnie, że komiksy opowiadają historie między odcinkami seriali, wyciągają jakieś wątki i je rozbudowują, skupiają się na drugoplanowych postaciach, wybiegają daleko w przyszłość. Ale taka właśnie formuła kolejnego sezonu serialu w formie graficznej opowieści bardzo mi odpowiada, zwłaszcza że serial skończył się przedwcześnie. Jeśli o mnie chodzi - każdy serial, który lubiłem, mógłby dostać taki dodatkowy sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj