Filmów traktujących o miłości homoseksualnej powstało już setki. Jednak żaden z nich nie wywołał tyle kontrowersji, tyle emocji i tyle dyskusji społecznych, co Tajemnica Brokeback Mountain. Piętnaście lat po premierze, w środowisku LGBT+, film ten nadal uznawany jest za obraz, który odcisnął piętno na ich osobowości. I chociaż w teorii nie opowiada o niczym nowym, to trzeba zauważyć, że jej siłą nie jest tematyka sama w sobie, ale sposób, w jaki została ona przedstawiona. Film wymyka się bowiem prostym regułom gatunkowym i można go odczytywać na bardzo wielu płaszczyznach. Niezależnie od tego, czy spojrzymy na niego, jak na historię miłosną, opowieść o opresyjności norm społecznych czy konflikcie wewnętrznym - we wszystkich przypadkach znajdziemy wspólny mianownik - Tajemnica...nie pozostawia widza obojętnym. Należy zacząć od tego, że był to pierwszy amerykański film, który opowiadał o miłości dwóch mężczyzn w taki sposób, z którym mogli utożsamić się ludzie wszystkich orientacji. Został zatem przemyślany tak, by trafić do jak najszerszej publiczności. Była to również pierwsza historia, która przedstawiała miłość gejowską samą w sobie - nie w kontekście AIDS, nie jako komediowy wątek poboczny, ale jako staromodny melodramat w hollywoodzkim stylu. Co więcej, wyjątkowość Tajemnicy Brokeback Mountain tkwi również w odwadze, z jaką Ang Lee i nagrodzony pisarz westernów Larry McMurtry postanowili zaatakować ostatni bastion amerykańskiej męskości - Dziki Zachód. Miejsce, którego symbolem jest przecież twardy, bezwzględny cowboy, z wierną wybranką serca u swego boku. Historia miłości dwóch mężczyzn – zajmujących się wypasem owiec na zboczach majestatycznej góry Brokeback w połowie lat 60. –  już od dnia premiery owiana była atmosferą skandalu. Film został zakazany m.in. w Chinach i na Bahamach, w niektórych krajach został ocenzurowany i pozbawiony scen „gorszących” (których szukać w nim można na próżno). Co więcej, nawet niektóre kina w USA zdecydowały się wycofać go ze swojego repertuaru (m.in. w stanie Utah). W oczach tradycyjnych społeczności Stanów Zjednoczonych Tajemnica Brokeback Mountain stała się bowiem symbolem zniewagi moralności oraz zbezczeszczenia uczuć religijnych. Mimo wszystko etykieta „gejowskiego westernu”, która została przyklejona do obrazu Anga Lee, wydaje się niezwykle krzywdząca. Niechęć do tego typu tematyki przesłania co poniektórym widzom wiele innych, bardzo znaczących dla tej opowieści wątków. Tajemnica Brokeback Mountain jest bowiem czymś znacznie więcej, niż tylko manifestem homoseksualnej miłości. Nie jest też pod żadnym pozorem aktem litości czy programowej tolerancji dla „inności”, która zaczęła w tamtych czasach opanowywać Hollywood. Jeśli odsuniemy na chwilę na bok kwestię homoseksualizmu (co dla bardziej konserwatywnej części społeczeństwa jest niemożliwe) i spojrzymy na ten film jak na historię o próbie uwolnienia się od tłamszących konwenansów, to zdamy sobie sprawę, jak bardzo aktualna jest jego wymowa. Ang Lee obnaża opresyjność wzorców społecznych, które dławią wszelką „inność” i piętnują odstępstwa od normy, jednocześnie pogłębiając rozgoryczenie u tych, którzy próbują się w te wzorce wpisać (tak jak żony głównych bohaterów). W tej historii ofiarami są wszyscy, a społeczeństwo ukazane jest jako zniewolone w pułapce wiecznej presji realizowania odgórnie narzuconych nam ról społecznych.
fot. River Road Entertainment
Pod względem metaforycznym film ten może być odczytywany jako historia o przewadze natury nad cywilizacją. Góra Brokeback okazuje się bowiem symbolem wolności, azylem nieskażonym jeszcze przez ludzkie zasady i ustalenia. Jest jedynym miejscem, w którym bohaterowie mogą być sobą. Schodzenie ze wzgórza jest nawet w pewnym momencie nazwane przez jednego z bohaterów jako „spadanie w przepaść”. Patrząc na produkcję w ten sposób, można zauważyć, że homoseksualizm jest jedynie pretekstem do ukazania walki jednostki o prawdę, wolność i szczerą miłość. Chciałoby się powiedzieć, że opowieść jest już przeterminowana, że problemy Ennisa i Jacka nie znajdują już odzwierciedlenia w naszej codzienności. Niestety, dziś przesłanie tego filmu jest jeszcze bardziej aktualne niż kiedykolwiek. To, co go wyróżnia,  to spojrzenie na miłość homoseksualną „od środka”. Ostatnie lata przyniosły wysyp pozycji, które traktują o trudnościach dnia codziennego, z którymi mierzy się środowisko LGBT+. I chociaż wzrost zainteresowania tą tematyką niezwykle mnie cieszy, to jednak bardzo duża część tych produkcji skupia się na homofobii „z zewnątrz” - dyskryminacji w pracy, szkole, nietolerancji dzieci przez swoich rodziców itp. Twórcy Tajemnicy Brokeback Mountain jako jedni z pierwszych pokazali, że nie tylko środowisko może być źródłem naszego nieszczęścia, ale i my sami. Osadzenie filmu w konwencji westernu powoduje, że od bohaterów oczekuje się cech kulturowo przyjętych za męskie. Co więcej, oni sami za wszelką cenę próbują sprostać tradycyjnym wyobrażeniom na temat męskości. Ta niezdolność zrealizowania nałożonych na nich norm sprawia, że stoją przed niewyobrażalnie trudnym wyborem - muszą wyrzec się swojego prawdziwego ja lub znienawidzić siebie nawzajem. Historia tych dwóch cowboyów udowodniła, że miłość może iść w parze z nienawiścią. Większość scen miłosnych naładowana jest sprzecznymi emocjami, ich pożądanie podszyte jest agresją, a nawet autoagresją. Tytułowa tajemnica Brokeback Mountain polega właśnie na tym, czego ci dwaj nie są w stanie przyznać przed sobą. To to „odstępstwo” od reguły, które tak bardzo starają się w sobie zatuszować. Czy historia Ennisa i Jacka miałaby szansę na happy end, gdyby została opowiedziana w dzisiejszych czasach? Chyba nikt nie odważy się bez wahania odpowiedzieć twierdząco. Czy chcemy to przyznać, czy nie, po piętnastu latach od premiery film Anga Lee nadal nie stracił na ważności. Tajemnica Brokeback Mountain to nie tylko historia o miłości, ale przed wszystkim ponadczasowa opowieść o wolności oraz tym, co może się stać, gdy ktoś nam ją odbierze. Niemniej jednak da się odczuć, że queerowa widownia jest już zmęczona smutkiem oraz tragedią wszechogarniającymi tęczowe kino. I chociaż historie, takie jak Filadelfia, Moonlight czy Tamte dni, tamte noce są bezsprzecznie wzruszające i chwytające za serce, to pamiętajmy, że środowisko LGBT+ też zasługuje na bajki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj